Fakt, że amerykanie już szykują swoją wersję "Espectro" kompletnie mnie nie dziwi. Pod przykrywką kolejnej opowieści o nawiedzonym domu, kryje się bowiem ciekawa opowieść z interesujący zwrotem akcji. Trudno nie wyczuć tu tego samego klimatu, jaki sprawił, że sukcesami zakończyły się produkcje takich obrazów jak "Szósty zmysł" czy "Inni".
Po traumatycznych wydarzeniach Vega zamyka się w mieszkaniu i odcina od świata zewnętrznego. Jednak nowe miejsce wcale nie przynosi wytchnienia. Z jednej strony jest dziwna i natrętna 'sąsiadka', z drugiej sam dom zdaje się być niepokojąco żywy karmiąc i tak już zaburzony umysł Vegi dziwacznymi doznaniami, obrazami, dźwiękami. Czyżby z kobietą próbowały skontaktować się duchy? A może w grę wchodzi postępująca choroba psychiczna. Jeśli widz nie będzie zbytnio zagłębiał się w fabułę, może go czekać wielka niespodzianka.
Błędem Orozco jest poświęcenie zbyt dużej ilości czasu na budowanie atmosfery. Nie jest w tym zbyt biegły i zamiast ją zagęszczać, trochę ją rozwleka i rozwadnia. Jednak końcówka jest satysfakcjonująca, co w filmach grozy zawsze jest dużym plusem (i sporą rzadkością).
Może i jest to dość pokrewny klimat, ale mi bardziej niż "Inni" i "Szósty zmysł" przypominały się filmy "Ring" i "Klątwa Ju-on". Film właściwie stoi na pograniczu tych dwóch stylów, przez co ciężko jest wyczuć w którym stylu reżyser nakręci finał. To jest chyba jedna z ważniejszych zalet filmu.
Poza tym podpisuję się pod Twoją wypowiedzią. Trochę drażniły mnie kwestie i gra aktorki odtwarzającej Vegę ale to szczegół. Polecam, chyba że ktoś odczuwa przesyt po j-horrorach.
3/5