Chyba sobie kpisz. Bruce był o wiele, wiele lepszy. Dam 2/10. Uważam, że to i tak dużo.

Ja już wolę opowieść o człowieku, który spełnia misję powierzoną mu przez Boga, niż funta kłaków niewartą historyjkę o facecie, który usiłuje być Bogiem.

Ja wolę historyjkę o facecie, który usiłuje byc Bogiem. Mimo to, że lubię Steve'a Carrela, to jednak Jim Carrey to inna liga.

Chyba wręcz przeciwnie. Ile dobrych ról znajdziesz w filmografii Carreya. Ja chyba tylko cztery: w "Truman Show", w "Majestic", w "Zakochanym bez pamięci" i w "Człowieku z księżyca". Ciekawa rola (niestety epizodyczna - zagrał raptem w dwóch krótkich scenach) przypada mu co prawda rola w "Simonie Birchu". Jego przebieranki w "Grinchu" i "Serii niefortunnych zdarzeń" są nie do przetrawienia, jeszcze gorzej z dyptykiem "Ace'a Ventury" i "Maską". Inne role są co najwyżej przeciętne, a z nich wszystkich da się zaakceptować jedynie tą w "Kłamcy kłamcy".

Steve Carrell jest w porównaniu z Careyem zdecydowanie lepszy. To Steve może jeszcze coś osiągnąć, czasy Carreya już przeminęły. Niestety pamięć o nim jako o KIMŚ nie wygaśnie, póki nie umrą wszyscy jego fani.

"póki nie umrą wszyscy jego fani" - wth is what the hell? ;) o co kaman z tym czymś? Widzę, że siejesz jakąś propagandę uwielbienia dla "Stiwa", ale narazie przegrywasz z kretesem - bo nie dość, że są z tego samego roku, to założę się, że prędzej ktoś wymieni 10 filmów Carreya niż ktoś 3 Carella(znam tylko Evana i Dorwać Smarta). Nie chce mówić, że twój typek jest zły, bardzo podobał mi się w Evanie, ale Carrey to dla mnie komik n1. Ale może nie zauważyłeś, ale ty też wymrzesz, jak umrą wszyscy jego fani... tak że nie posadzisz Carella na tronie najlepszego komika :P

A co do filmów - to i tak większość ludzi nie umie osądzić, czy dany film jest dobry czy przeciętny, tylko po prostu go ogląda, a póki co to Carrey ma monopol w Polsce na widownie TV. Ale Steve jak dla mnie też dobry komik, życzę mu kolejnych super ról.

Odpowiem tylko, że nie "sieję" żadnej propagandy, a ty za daleko idziesz w interpretacji mojej wypowiedzi. Wyłączam się z dyskusji. Jesli chcecie się dalej bezproduktywnie kłócić, proszę bardzo, ale beze mnie.

Musisz cierpieć na jakąś odwrotność skoro uważasz "Człowieka z księżyca", "Truman Show", "Zakochanego" i "Kłamcę kłamcę" za najlepsze filmy z Carreyem a Venturę i Maske za najgorsze. Mam zupełnie inną opinię na temat tego aktora :p

No ja się zgodzę, w Truman Show i Zakochanym Jim był świetny, ale Ace Ventura i inne głupawe komedie w których zagrał, były też dobrze zagrane. Carrey to świetny aktor, a to, że komuś się może ta jego typowa konwencja nie podobać, to tylko kwestia scenariusza i tego czego oczekiwali od Carrey'a twórcy filmu. Pokazał, że stać go na wiele, jednak filmy w których się po prostu wydurnia zarobiły najwięcej kasy, więc producenci kopiują je na potęgę. A Jim myślę, że ma dystans do siebie i dobrze się przy tym bawi.

Dla mnie ta część także jest lepsza - w dużej mierze dlatego, że uważam Carella za lepszego aktora od Carreya.