Podoba mi się, że Polacy wychodzą na nieznane wody i próbują kręcić "coś innego". Dowodami na to chociażby jest "Sala Samobójców", "Yuma", czy nadchodząca wielkimi krokami "Obietnica". Ale, do jasnej cholery, niech te eksperymenty mają jakiś sens! "Facet (nie)potrzebny od zaraz" to tak naprawdę teledysk - minuta drętwego, źle napisanego, przeplatanego pierdołami astrofizycznymi, pseudo-emocjonalnego dialogu, po którym następuje przerwa na gównianą piosenkę bez sensu (z wyjątkiem zaskakująco pełnego treści utworu finałowego) i tak w kółko. A to jakieś ujęcie w modnym miejscu Warszawki, a to jakaś przebitka na popartowy mural, który zapowiada kolejnego faceta i stan emocjonalny głównej bohaterki... Film naprawdę miał parę pomysłów, które mógł wykorzystać, a wykorzystał w sprawny sposób jedynie wątek pioruna. Dało się z tego wyciągnąć dużo więcej.
Słabizna, nuda, przerost (i tak nędznej) formy nad jeszcze gorszą treścią.
2/10