porusza wazne sprawy, ma przeslanie i zadna minuta produkcji nie jest zbedna.Mistrzowska gra Hanksa,wiarygodny Washington w roli drugoplanowej,reszta zalogi bez zarzutu. Słowem:bardzo solidne kino warte zapamietania
A ja mam bardzo mieszane uczucia. Patrząc na film tak bez emocji widzę przede wszystkim do bólu przewidywalną fabułę i lejącą się z ekranu poprawność polityczną aż do "pożygu". I chyba właśnie to tendencyjne ukazanie homoseksualizmu (zabójczo przystojni geje - przynajmniej ci "główni" - pozostający ze sobą w wieloletnim związku, idealna rodzina Andrew, a sam Andrew niemal jak złote dziecko, facet bez wad, nie licząc tego jednego skoku w bok) jest najsłabszym punktem filmu.
A jednak nie oglądało mi się go źle. Główną zasługę przypisuję tu Tomowi Hanksowi i Denzelowi Washingtonowi, którzy (jak wspominasz) zagrali fantastycznie i w moim odczuciu pociągnęli całą tę produkcję i wynieśli ją na wyższy poziom. Oczywiście przesłanie też odgrywa pozytywną rolę. Podobał mi się niezmiernie sposób zbudowania postaci Joego. Był bardzo prawdziwy - potrafił powiedzieć dosadnie parę słów, widać było, że jego postać przechodzi jakąś drogę, rozwija się, układa sobie pewne rzeczy i (hura!) nie ze wszystkim się zgadza, nie zostaje homo-entuzjastą, ale na pierwszym miejscu ponad swoimi poglądami czy uprzedzeniami stawia dobro człowieka i sprawiedliwość.