Dostrzegłem wiele podobieństw, czy "puszczanych mrugnięć okiem" do uważnego czytelnika książki, na przykład:

- w książce wytłumaczeniem fal było to, że były one nadawane "z poprzedniego wszechświata". W filmie analogicznie - niepełnosprawny syn zaczął odczytywać kod, dany mu pośmiertnie przez ojca wydziergany na kocu. Wydawałoby się, że jest to karkołomne zadanie, ale czy takim karkołomnym zadaniem nie było też odczytywanie sygnału pochodzącego z poprzedniego wszechświata?

- wiele ciekawych uwag, czy bon motów Lema zostało zawartych w filmie, na przykład to o tym, że urzędnicy myśleli, że jak 5 naukowców nie dało rady, to rozwiązaniem jest zatrudnienie 5000 naukowców

Ogólnie jako świeży czytelnik książki i widz filmu, nie mogłem mieć ambiwalentnych uczuć - z jednej strony fabuła znacznie inna, z drugiej - przesłanie miejscami bardzo podobne. Tylko nie wiem, czy film bez wcześniejszej lektury może być dobrze zrozumiany, bo wiele istotnych dla tematu spraw w filmie było wyjaśnionych bardzo pobieżnie, jeśli w ogóle - na przykład sprawa spalonych ciał, które od początku się pojawiają w filmie - dla czytelnika nie jest zaskoczeniem skąd się wzięły, natomiast nieuważny widz, który książki nie czytał, może do samego końca nie rozumieć, o co tam chodziło...