Trudno dziś znaleźć film w którym tak zręcznie złączono by elementy komedii oraz kina akcji jak w "Generale" Keatona.
Film z tego co wyczytałem w czasie premiery został bardzo chłodno przyjęty przez prasę lokalną, która wypominała mu brak humoru - nie wiem czy widzieliśmy te same filmy, ale jeżeli film z lat 20. ubiegłego wieku jest w stanie mnie rozbawić w 2011 roku, to chyba coś jest na rzeczy...
"Generał" to jeden wielki pościg, najpierw to główny bohater (grany przez Keatona) goni a potem sam jest goniony. Zabawny, ułożony choć z pewnością trochę niezdarny (ale nie aż tak jak Charlie Chaplin w swych rolach) osobnik, który kocha dwie rzeczy:
swoją kobietę i lokomotywę - Generała.
Większość filmu przedstawia sceny "na torach" zatem można to nazwać filmem "drogą", wszakże bohater przechodzi wewnętrzną zmianę.
Buster Keaton śmieje się z wojny i wojska, które zostają pokonane przez miłość bez względu na okoliczności, a sama wojna jest tu przedstawiona jak te pędzące za sobą lokomotywy - jest po prostu bezsensowna.
8/10