Ekranizacja mangi/anime jest niesamowicie uproszczona nie tylko w warstwie filozoficznej. Występujące w filmie dialogi bardzo słabo rozwijają fabułę i jeszcze mniej mówią o postaciach (może poza Major). Momentami miałem wrażenie jakby były na siłę. W przypadku odtwórczyni głównej roli nie jest tak źle jak niektórzy wróżyli. Interpretacja cyborga według Scarlett jest nie najgorsza, choć przesadny strach i chodzenie jak z kijem w du*ie mogłaby sobie darować. Z pozostałych aktorów nikt się nie wyróżnia niczym specjalnym, bo niby czym miałby przy takim słabym scenariuszu. Jedyny element filmu, który go broni to warstwa wizualna. Miasto przyszłości robi spore wrażenie. Niestety jego ekspozycja jest marnowana na nic niewnoszące przerywniki. Sceny akcji w filmie są tak na dobrą sprawę trzy. Początkowa strzelanina z dużym potęciałem na coś zapierającego dech w piersiach została zepsuta słabo zmontowanymi ujęciami. Druga w klubie to już popis słabej reżyserii i montażu rodem z niskobudżetowych filmów akcji. Ostatnia wygląda i jest zrealizowana poprawnie, ale niszczy ją logika przebiegu. Wciąż nie rozumiem jak blaszany pająko-czołg sterowany zdalnie może próbować unikać strzałów, które wcześniej nic mu nie robiły. Całość dobija wręcz drażniąca muzyka. Przeciętny film akcji nie wnosi nic nowego do gatunku sci-fi, powtarza utarte klisze z klasyków takich jak "Łowca androidów", animacja "Ghost in the Shell" i "RoboCop" przetwarzając je na gorsze.