Poczynając od kiepskiej muzyki, po infantylną, niespójną fabułę, głupawe dialogi, stereotypowe postaci. Twórcy garściami czerpali z wersji kinowej anime (suto okraszając dialogi nadętymi do granic możliwości przemowami pełnymi pseudofilozoficznych, pustych frazesów), przenosząc na ekran najlepsze sceny (making a cyborg, skok z budynku w kamuflażu termooptycznym, walka w wodzie, nurkowanie, floating museum), ale nawet tego nie potrafili zrobić dobrze. Zmieniają zatem wydźwięk scen i odwracają ich sens, spłycają filozoficzne zagadnienia pozostawiając kolorową wydmuszkę. Ładną wizualnie, ale płytką i bez polotu. Oś fabuły pęka w połowie filmu, kiedy twórcy wpadają na pomysł, że dodadzą coś od siebie. I zaczynają pisać cała historię na nowo, dodając do tego romans, bo jak to tak film o robotach bez dramy i nieszczęśliwej miłości? Od tego momentu głupota, goni głupotę i widz wraz z bohatermi zalicza zjazd po równi pochyłej. Muzycznie film nie dorasta soundrackowi stworzonemu do anime przez Kenjiego Kawai do pięt. Twórcy wzorowali się na pracy mistrza, więc w osiowych punktach filmu mamy kiepskie kopie inspirowane oryginalną muzyką. Utwory te jednak nie budują klimatu, są miałkie i pozbawione duszy. Zupełnie jak ten film i S. Johanson w roli Miry/Motoko.
Ale ty masz jazdę koleś. Konsekwentnie dojeżdżasz wszystkich, którym film się podoba :-D
Rozumiem, że to jakiś rodzaj misji. Życzę ci pomyślności, każdy ma coś ważnego do zrobienia na tym świecie.
Pytanie o argumenty jest dojeżdżaniem? Ty z tego co widzę, jest kilka osób co robią to samo, tylko ich misja polega na zachęcaniu. Czy to też coś złego?
Idealne podsumowanie, nie ma na tym portalu komentarza który lepiej by oddawał charakter filmu.
dlaczego mam wrażenie, że jesteś 15-letnią wielką fanką anime (już nie chciałem cię określać tak jak zrobiła to gazetka rossmana), która wylewa pomyje na ten film przede wszystkim dlatego, że nie jest odwzorowaniem 1:1 wersji anime? Ja tego filmu jeszcze nie widziałem, że ale dam sobie rękę uciąć, że na pewno nie zasługuje na 1.
Niestety, nie jestem juz piętnastolatka i nie zrozumiałam żartu o gazetce rossmana. Ale zostawiając zarty personalne, a wracajac do filmu. Spodziewalam sie czegos zupelnie innego niz oryginalny ghost, tak jak chyba kazdy kto widzial trailer czy czytal mange i wie, ze nie nie ma "jednej Motoko". Liczylam na cos ciekawego w pożyczonym przez Hollywood świecie. Ale, niestety, fabuła jest kulawa, dziurawa i serio glupia. Zwiazki przyczynowo skutkowe nie zachodza. Gl bohaterka jest histeryczna egoistką, którą trudno lubic. Film jest natomiast piękny wizualnie. Oglądany w 3 d robi wrażenie, jednak momentami bywa nudnawo, mecza tez powtarzane ujęcia i umoralniajace, górnolotne sentencje (jakby autor filmu upewnial sie zenje zapamiętamy lub zrozumiemy ich glebie). Gdybym oglądała go w domu, na pewno nie dotrwalabym do konca. Szerze mówiąc, nie wyszlam z kina tylko przez wzgląd na reszte ekipy z ktora przyszlam.
Za to widzę Suicide Squad, gdzie całkowicie nic się nie zgadza - dostał u Ciebie 6. Khem Khem.
Rozumiem, że to może nie arcydzieło, że coś się komuś nie podoba, a innemu tak - ale takie emocjonalne ocenianie, podszyte jakimiś nostalgicznym fetyszyzmem to trochę średnio wypada. Ale może się nie znam :)
A to SS stawiano jakies oczekiwania? Zgadzam sie, ze fabuła niespójna, ale wciaz ciekawiej prowadzona niz w gits, a glupoty wynagrodzono zjawiskowymi kreacjami i poscigami. Poza tym gits jednak aspirowal do filozoficznego cyberpunku. SS jak na komiksowa ekranizacje dawal rade, choc widzialam lepsze. Ocena wg tego jak bawiłam sie na filmie, oczywiście subiektywna. Zreszta ja nikogo nie przekonuje do moich racji. To tylko moja opinia, przeciwne mi nie przeszkadzają :)
SS jest jeszcze głupsze od tego Gitsa :D wszystko jest tak pod fanów i te pseudośmieszki, muzyczka (jesteśmy kuol, trindi), Will Smith (historia rodzinna taka wzruszająca), Joker doczepiony na siłę, bezsensowny wróg (wiedźma, która była trzymana po to, by była przeciwwagą dla nieprzewidywalnych superbohaterów, choć sama była nie do opanowania :D) etc.