PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=486822}
6,4 92 985
ocen
6,4 10 1 92985
5,4 28
ocen krytyków
Ghost in the Shell
powrót do forum filmu Ghost in the Shell

Muszę powiedzieć, że jest ciekawy, to interesująca próba podejścia do tematu. Przede wszystkim jest to zupełnie nowa historia złożona z wymieszanych elementów, które wszyscy znają z anime i może z serialu, trochę na zasadzie fanservice'u - a więc bierzemy kultowe i najbardziej znane sceny z anime, ale ustawiamy je trochę inaczej, wyglądają trochę inaczej, nie są tak rozbudowane i prowadzą do czegoś innego. Za każdym razem miałem uśmiech gdy to widziałem, bo zastanawiałem się które elementy jeszcze wezmą, poza tymi pokazanymi w zwiastunie. Więc z jednej strony to był taki uśmiech ironiczny, że tak to sobie wymyślili, no niech będzie, a z drugiej cieszyłem się że mogłem to wyłapać, bo znam film bardzo dobrze, pozostałe części i seriale zresztą też. Być może nawet było więcej takich, których osobiście nie kojarzę, nie pamiętam albo pojawiły się w mandze. Myślę, że autorzy jednak trochę sobie wymyślali, żeby pasowało do takiej historii o poszukiwaniu własnego ja i zemsty. Trochę skrzywiła mnie podana na początku wersja jej przeszłości, to takie współczesne i przewidywalne, wydumane. W serialu była chyba taka wersja, że ona ocalała z katastrofy samolotu, a tutaj zrobili coś bardziej ala czołówki gazet ostatnich lat, czyli że ocalała z zatopionej łodzi uchodźców.

Tutaj może leżeć pies pogrzebany filmu. Nasuwa się podstawowe pytanie - czy akceptujemy taką formę? Z jednej strony może i fajnie, że to wykorzystali, widać, że ktoś naprawdę obejrzał to anime dokładnie, ale z drugiej to można traktować jako takie tanie użycie, kopię bez ducha, nomen omen. Było już wystarczająco wiele remake'ów amerykańskich, które wyglądają jakby nie miały nic wspólnego z oryginałem, ale z drugiej strony takie jest też prawo twórcy - może lepiej gdyby zrobili coś zupełnie innego. Ja to wszystko dostrzegam i rozważyłem i mimo wszystko kupuję tę wersję. Nie jestem takim zagorzałym fanem oryginału, który uważa sam ten pomysł za świętokradztwo, mimo że anime to dla mnie 10/10. Po prostu taka postawa jest dla mnie obca, chyba nie ma żadnego dzieła, na którego remake mógłbym się oburzyć. Dziwią mnie pewne pomysły, spodziewam się porażki, ale nie oburzam. Tak działa Hollywood, to jest biznes, mogę nie oglądać i kpić, ale ostatecznie i tak ulegnę. Tak to jest w przypadku tych amerykańskich wersji - najpierw trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie czy w ogóle to akceptujemy, potem czy podoba nam się taka nowa wariacja, jaką wymyślili - a na końcu czy to jest po prostu dobry film sam w sobie, czy dobrze zrobiony, zagrany, napisany, trzymający w napięciu itd. Ja odpowiadam pozytywnie na pierwsze pytanie i względnie pozytywnie na drugie. Trzecie też częściowo. Jednak nie do końca rozumiem i nie zgadzam się na obniżanie oceny z powodu negatywnego stosunku do samego konceptu i faktu, że to jest remake. Więc nie wystawie 4/10, bo 2 punkty odjęte właśnie za to, 2 kolejne bo mi się nie podoba historia, a reszta za styl, akcję itd. A jeszcze coś za whitewashing, w to nawet nie będę wchodził, bo jest to żart. Mam świadomość jak działa ten wielki hollywoodzki przemysł, że musi być znane nazwisko, żeby się sprzedało, a i tak to wydaje mi się niepewną inwestycją. Chociaż film chyba w części finansowali Chińczycy, bo takie firmy pojawiały się na początku. Kręcony u nich, ale nie wiem czy ma potencjał na ich rynku, zobaczymy. Więc taka postawa jest dla mnie nieuczciwa. Trzeba do tego podejść na czysto i oceniać sam film, czym jest, a nie czym mógłbym być albo czym chcielibyśmy, żeby był.

Mimo wszystko jest to całkiem niezła historia jak na taki kaliber i Amerykanów. Brakuje tu tych głębokich dyskusji, mistycznego i gęstego klimatu, niektóre dialogi, zwłaszcza na początku i w tych rozmowach z panią doktor, są trochę patetyczne, refleksje są podawane w formie sloganów, ale to jest zmora amerykańskiego kina, mam wrażenie że scenariusze superprodukcji pisze się na zasadzie wrzucania niepowiązanych ze sobą dużych sentencji i frazesów, co często nie brzmi jak rozmowa. Jednak anime to jest inne medium, możesz tam zrobić pięciominutową ekspozycję z filozoficznym monologiem, a w filmie to się może nie sprawdzić, zwłaszcza podanie w tak sztywnej formie, bo mamy do czynienia z cyborgiem - to jest ten paradoks. Ona musi dobrze odegrać taką postać, nie może być zbyt luźna, ale też wsadzanie jej w usta takich sztywnych zdań nie jest wskazane i nie wypada dobrze.

Twórcy jednak starali się wprowadzić trochę humoru w relację Major i Batou, ale bez przesady. Wychodzi to całkiem nieźle. Ta para aktorska jest zupełnie przyzwoita, jeśli ktoś nie będzie widział Scarlett z innych ról w superprodukcjach, od których zrobiła sobie przerwę na ten film, to może mu przypaść do gustu. Oczywiście wielkim plusem jest Takeshi Kitano, kultowa postać, człowiek który w swoich filmach najpierw strzela, potem zadaje pytania, prawie nic nie mówi, a jego twarz za dużo nie wyraża (częściowo przez wypadek). Jednak ma taką dziwną aurę i styl, że rozszerza mi uśmiech. Mogło być go więcej. Binoche trochę melodramatyczna, może nie pasowała do tej historii, choć jej intencje są sensowne i wiarygodne. Próbowali trochę uczłowieczyć to podejście, żeby Major nie była po prostu maszyną do zabijania, która o nic nie walczy. Film musi mieć jakiś punkt wyjścia, rozwinięcie i zakończenie, sensowną motywację bohaterów. Rozwiązanie i wyjaśnienie całej historii jest tutaj dość banalne, ckliwe i amerykańskie, ale chyba musiało takie być, nie spodziewałem się że zrobią to jak w anime.

Film wygląda świetnie, uwielbiam Hong Kong, bardzo chciałbym tam pojechać, a ta wizja przyszłości robi wrażenie, choć może jest trochę przesadzona - idą tu mocno w Blade Runnera, ale nie tak mrocznego. Trochę nowej Pamięci absolutnej. Wielkie reklamy, hologramy itd. Jest odpowiednia ilość akcji, ale nie przesadzona i nie przegięta. Może za dużo slow motion, te elementy nie odkrywają nowych lądów, nie jest to balet śmierci ala John Wick, wiele rzeczy już widzieliśmy. Nic nowego ten film nie wprowadza do gatunku i do kina akcji. Muzyka Mansella jest w porządku, jak to u niego, ale też nie wyróżnia się tak, jak chociażby w Requiem dla snu. Poza tym oryginał to nie jest, wiadomo - jednak to są inne filmy i nie wszystko musiałoby się sprawdzić.

Zabawne są te polskie "smaczki". Hanka Corporation, która pojawia się w wielu rozmowach, jakby była jakaś impreza u Hanki i coś się działo, "Hanka to, Hanka tamto". Jakieś logo firmy Maciej, a Major ma w tej wersji na imię Mira - zupełnie nasze, nawet tak mówią, a nie żadna "Majra".

Wracając do początku, jest to interesująca próba, jak na hollywoodzki blockbuster z dużym budżetem rzędu 100 mln. Tylko jedna gwiazda, międzynarodowa obsada, w tym jeden gadający po japońsku, to nie są powszechnie znane nazwiska dla amerykańskich zjadaczy chleba. Nie wiem też na ile ta seria jest znana i ile nowych osób przekonają zwiastuny albo Scarlett, ale w takiej formie wiele osób może obejrzeć bez znajomości i potem spróbować anime. Widać dobre intencje, mnie się ten film podobał, to jest po prostu coś innego. Trochę eksperyment, który może na siebie nie zarobić.



Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones