Kiedy film ten trafił na ekrany kin nie chciałem go oglądać. Jakaś gnijąca panna młoda? Bleee! Fuj! Wówczas jednak oglądałem filmy sporadycznie a Tima Burtona nie kojarzyłem z konkretnymi tytułami. Później jednak obejrzałem kilka filmów tego reżysera i na "Gnijącą pannę młodą" również nabrałem ochoty. film mi się podobał. Fajna fabuła, rewelacyjna, jak zawsze, muzyka Elfmana i ku mojemu zaskoczeniu bardzo fajna animacja. Czytając forum wiem, że nie jestem odosobniony w opinii, że tytułowa bohaterka, mimo, że gnijąca, miała więcej wdzięku niż jej konkurentka. Ode mnie solidna ósemka
Dla mnie cała przygoda z Burtonem zaczęła się od tego filmu i dałam dychę:) Ale w większości myślę tak samo, jak ty:) I mnie też główna bohaterka wydała się... sympatyczniejsza i ( tylko nie myślcie o mnie źle ) ładniejsza:) Niż jej konkurentka.
Odnoszę dokładnie to samo wrażenie. Z tego co wiem to Burton bał się, że poprzez wizerunek Gnijącej Panny Młodej widzowie nie będą mogli się z nią identyfikować, ale Helena B. Carter świetnie operuje swoim głosem. Natomiast animatorzy zabawili się mimiką twarzy tej postaci. Przez to Nieboszczka wygląda bardzo uroczo. :)
U mnie również. Do kina na to poszłam i "Gnijąca..." na zawsze utkwiła mi już w pamięci. Po paru latach zaczęłam polować na kolejne filmy Burtona i ciągle mi mało. Ten facet to geniusz jak dla mnie. :)
Wprost nie mogę się doczekać. Mam nadzieję, że się nie zawiodę i ten film będzie dorównywał najlepszym produkcjom Burtona i że będę mogła do niego wracać tak często jak do np. "Edwarda Nożycorękiego". Chociaż Edwardem i Burton, i Depp wystawili sobie tak wysoko poprzeczkę, że ciężko będzie jej nie strącić, ale niech próbują. :) Na pewno dorwę się do tego filmu tak szybko, jak to tylko będzie możliwe.
To właśnie w taki sposób miało byc pokazane. Świat żywy smutny, szary, nudny, monotonny. Ludzie są zabiegani i przymuszani do czegoś. Tymczasem świat trupów wręcz przeciwnie - radosny, kolorowy... ŻYWY! Tak samo było z pannami młodymi - Burton tak przedstawił postaci, by większą sympatię wzbudzały w nas postacie teoretycznie martwe, a jednak mające w sobie więcej życia niż żywi. Burton w pewien sposób symbolizował świat, w jakim przyszło nam żyć - ciągła praca, zabieganie, obowiązki i tak naprawdę nie starcza już czasu na życie. Może po śmierci wcale się nie wyśpimy, ale w końcu chociaż trochę... pożyjemy.
Dlatego panowie... dobra rada. Szukajcie sobie jednak zgrabnej i powabnej, bez sensu się wiązać z kimś kto wam nie odpowiada z urody.