PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=651341}

Gołąb przysiadł na gałęzi i rozmyśla o istnieniu

En Duva satt på en gren och funderade på tillvaron
6,6 7 844
oceny
6,6 10 1 7844
7,3 18
ocen krytyków
Gołąb przysiadł na gałęzi i rozmyśla o istnieniu
powrót do forum filmu Gołąb przysiadł na gałęzi i rozmyśla o istnieniu

kiedyś wymyślono termin "kino artystyczne" by wrzucać do niego wszystko co odstaje, nie mieści się, skrzeczy. Dzisiaj ten worek jest już bez dna, bo skoro sami twórcy nie wiedzą po co wzięli kamerę do ręki (beztrosko się do tego przyznając)) , za to wierzą w "inteligencję" odbiorcy, który i tak się tego sensu bez problemu dopatrzy i mało tego, duma spłynie na nich wszystkich....
mnie taka formuła średnio przekonuje, ale co najgorsze męczy i nie daje nic w zamian. i tak jest tym razem, niestety....

ocenił(a) film na 7
tisoc

Współczuję.

thepewu

zupełnie niepotrzebnie

ocenił(a) film na 7
tisoc

Ludzie są nauczeni, żeby nie dokonywać w sztuce nadinterpretacji, co zabija wyobraźnię. Jeśli ten film jest dla Ciebie bez sensu to dużo tracisz.

thepewu

dla mnie ten film to swoisty przerost formy nad treścią, formy która tutaj bardzo manierycznie dominuje

ocenił(a) film na 7
tisoc

nie ma czegoś takiego jak "przerost formy nad treścią", sama forma może być czymś ciekawszym niż treść i nie ma w tym nic złego

thepewu

dla mnie w pralince(podobnie w dziele filmowym, czy literackim) najważniejsza jest sama pralinka, a nie jej opakowanie...
tutaj ta seria obrazów, bo tym w istocie jest ten film, to trochę za mało. I powiem więcej bardziej przemawiam do mnie twórczość Pana Lecha Majewskiego(niby podobna) niż to z czym mamy tu do czynienia...

ocenił(a) film na 7
tisoc

a ja się tym filmem najadłem :)

thepewu

w sumie trochę zazdroszczę

thepewu

Napoleon Bonaparte często powtarzał: "Bacz byś nie zgłupiał od mądrości swojej".

ocenił(a) film na 7
cyfrowy_baron

Napoleon Bonaparte zdecydowanie nie był człowiekiem, którego słowa należy traktować jako rozsądne.

ocenił(a) film na 7
donmaslanoz14

Bo ktoś kto ma zapędy dyktatorskie nie jest w stanie się rozsądnie wypowiadać

ocenił(a) film na 7
donmaslanoz14

Bo ja tak twierdzę. Wypowiadam się w swoim imieniu i wyrażam swoje poglądy. Co myślałeś że Ci podam niepodważalny argument? ? Nie ma czegoś takiego na żaden temat. Proponuję zabawę. Napisz cokolwiek co uważasz za pewnik którego nie da się podważyć i do którego jesteś na 100% pewny że jest prawdą a ja Ci pokaże że nie jesteś w stanie niczego udowodnić.

ocenił(a) film na 6
BartasBartas

Przecież donmaslanoz potrafi tylko pisać "czemu"

thepewu

Nie ma czegoś takiego jak przerost formy nad treścią? Jak doszedłeś do takich niezwykłych wniosków?

Przerost formy nad treścią to codzienność. Gdy kupuję w sklepie pięknie wyglądającą szynkę, która smakuje jak tektura, to już jest przerost formy nad treścią. Forma jest tylko naczyniem, które bez treści nic nie znaczy. Przerostem formy nad treścią w filmie będzie np. nawał efektów specjalnych, gwiazdorska obsada i fabuła, która nic ciekawego nie przedstawia.

Gadka o miałkości egzystencji gdy tak naprawdę nie mamy pojęcia, czym jest egzystencja, a każdy postrzega własne istnienie przez pryzmat swoich doświadczeń życiowych jest już przerostem formy nad treścią, gdyż treść niczego nie jest w stanie ujawnić, wyjaśnić, ani wskazać kierunek dalszej egzystencji.

Wszystkie dzieła artystyczne poświęcone zadumie nad egzystencją są przerostem formy nad treścią.

cyfrowy_baron

Zakładasz, że nie wiemy czym jest egzystencja, a nie masz czym tego potwierdzić. Ja uważam, że wiem. Także rozmowa o egzystencji nie jest dla mnie przerostem formy nad treścią.

thepewu

"Ludzie są nauczeni, żeby nie dokonywać w sztuce nadinterpretacji,"

Tak? A kto, gdzie i kiedy tego ludzi uczył.
Obserwując ludzi, słuchając ich widzę coś zupełnie odwrotnego - ludzie nadinterpretują wszystko co odpowiednio długo istnieje w przestrzeni publicznej,

ocenił(a) film na 8
cyfrowy_baron

Zwróciłeś uwagę koledze, że stwierdzenie: "nie ma czegoś takiego jak przerost formy nad treścią" jest niezasadne, błędne. A ja obu panów i wszystkich innych bardzo proszę o to, żebyście nie używali słowa "nadinterpretacja", bo ono jest właśnie przykładem przerostu formy nad treścią ;)
Zdarzenia , zjawiska, utwory muzyczne, obrazy, filmy, utwory literackie i wreszcie czyjeś słowa interpretujemy i kropka. Możemy interpretować właściwie lub niewłaściwie/ błędnie. Ale nie da się nadinterpretować, tak jak nie da się nadmyśleć, nadpowiedzieć, nadanalizować i nadwnioskować.
A co do filmu, to jeszcze przez chwilę pomyślę, która z waszych (tisoc czy thepewu) interpretacji jest bliższa mojej.:)

deklinacja

droga deklinacjo
no niestety pozwolę się nie zgodzić z Tobą, że : "nie da się nadinterpretować"
oczywiście że się da, bo samo pojęcie nadinterpretacja dzielnie istnieje: http://sjp.pwn.pl/sjp/nadinterpretacja;2485724.html i niestety ma się bardzo dobrze:)
dla własnego spokoju możesz sobie postawić znak równości między błędną/niewłaściwą interpretacją a nadinterpretacją. ja dostrzegam zasadniczą różnicę. dla mnie mądrym a co najważniejsze rzetelnym głosem w tej sprawie pozostanie zbiorowe dzieło Umberto Eco, Richard Rorty, Jonathan Culler, Christine Brooke-Rose "Interpretacja i nadinterpretacja", odsyłam do niej.
dostrzeżesz tam min. zasadnicze różnice między nadinterpretacją a złą interpretacją.
pozdrawiam i życzę by moja skromna opinia w tej kwestii nie była przez Ciebie poddana nadinterpretacji.

ocenił(a) film na 8
tisoc

Jeśli odsyłasz mnie do Eco ( rzeczywiście - on jest autorytetem w sprawach językowych niemałym ;) ) to - jak rozumiem - przeczytałeś tę książkę, zatem nie powinno stanowić dla Ciebie problemu wyjaśnienie mi oraz przy okazji innym osobom, mającym podobne do moich wątpliwości, na czym polega różnica między interpretacją, niewłaściwą/ błędną interpretacją a nadinterpretacją. Proszę, zrób to. Może być w krótkich żółnierskich słowach. :)
Mam nadzieję, że moją skromną prośbę nie zinterpretujesz niewłaściwie.
Ps. Ten sam słownik, na który powołałeś się wyżej, o wyrażeniu "interpretacja", czyli bazowym w stosunku do "nadinterpretacji", mówi:
1) wydobycie i wyjaśnienie sensu czegoś,
2) przypisanie czemuś jakiegoś znaczenia,
3) sposób odtworzenia, wykonania utworu muzycznego, teatralnego lub literackiego,
4) sposób odtworzenia danej roli przez aktora,
5) wykonanie programu komputerowego za pomocą interpretera. http://sjp.pwn.pl/sjp/interpretacja;2561831.html
I jak to się ma do wyjaśnienia w tymże słowniku wyrażenia nadinterpretacja? Składają Ci się w logiczną całość obie definicje, czy jednak jakiś błąd w nich zauważasz?

deklinacja

w krótkich żołnierskich słowach:
1. nie będę ci psuł przyjemności lektury i samodzielnego interpretowania tego tekstu.
2. interpretacja wykraczająca poza komentowane fakty, wypowiedzi itp., niemająca dostatecznego uzasadnienia to nadinterpretacja.
3. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!

ocenił(a) film na 8
tisoc

1. Twoja odpowiedź jest mniej więcej taka, jak przytaczana przez Ciebie definicja nadinterpretacji - zreasumujmy : nadinterpretacja to jest INTERPRETACJA (czyli wydobycie wyjaśnienie sensu, czegoś itd - patrz:definicja w słowniku PWN) wykraczająca poza KOMENTOWANE

deklinacja

1. lubisz mieszać-to ci trzeba przyznać! definicja jest prosta i bardzo zwięzła jeśli nie rozumiesz to ci wytłumaczę: jeśli czegoś nie ma( nie było , nie miało być) w tekście kultury a ty to widzisz to jest to nadinterpretacja, czyli jeśli ja zobaczę obraz krowy pasącej się na łące i powiem, że jest to dla mnie historia mojego domu to jest to NADINTERPRETACJA czy to ci się podoba czy nie. czyli moja interpretacja wykracza poza komentowane fakty, wypowiedzi i nie mająca dostatecznego uzasadnienia. zrozumiałaś? prościej nie umiem.
2. żądasz od de mnie bym ci streścił polecaną książkę? bym ci udowodnił, że ją czytałem? tak mam to rozumieć? jeśli tak, to to jest żałosne, droga Pani...

ocenił(a) film na 8
tisoc

1. Hm, argumenty ad personam nie są rzeczowymi argumentami. Zaczęło brakować ci tych, dotyczących przedmiotu dyskusji, czy irytacja podsunęła te podmiotowe?

2. Ad Twój przykład - chyba nie najlepszy zresztą, bo tu nie interpretujesz obrazu. Nie odnosisz się, bowiem, do intencji AUTORA obrazu ani własnego ROZUMIENIA przekazanych przez AUTORA (przez symbole) treści. Mówisz jedynie o swoich skojarzeniach.
Ujmę to inaczej- to dla CIEBIE (tak napisałeś) jest to historia Twojego domu. Zatem nie stwierdzasz, że autor w ten sposób (malując/rysując krowę na pastwisku) chciał nam pokazać historię swojego/ twojego/czyjegoś domu, typową wieś, lub coś tam, coś tam.. ;) A to byłoby właśnie interpretacją obrazu.
Lecz zostawię przykład odłogiem i przez chwilę pochylę się nad zasadniczym zdaniem: "Jeśli, w tekście kultury (?) czegoś nie ma (nie było, nie miało być), a ja to WIDZĘ.....", to... uważam, że powinnam udać się galopkiem do okulisty, psychologa lub psychiatry, ponieważ albo poszedł mi narząd wzorku, albo padł mi analizator wzroku, albo mam omamy wzrokowe (no mogę mieć też i nawet deluzje) :))

3. Niczego nie ŻĄDAŁAM. Czyżbyś zobaczył w moim tekście/wypowiedzi coś, czego nie ma, nie było, nie miało być?! :))
POPROSIŁAM tylko - no właśnie, nie o streszczenie książki - a o wskazanie/wyjaśnienie: czy i jak Eco z kolegami różnicują: interpretację, "nadinterpretację", niewłaściwą interpretację.

Można to było ująć w dwóch, wielkorotnie złożnych zdaniach.
Chociaż przyznaję, zadanie nie było łatwe, ponieważ nie ma tam definicji owych pojęć. Zatem nie dało się użyć szybkiej procedury: kopiuj/wklej. Trzeba było mieć w głowie lub chociażby pod ręką tekst, przeprowadzić jego analizę i w ten sposób wyłuskać, a potem przekazać, wykładnię używanych przez autorów wyrażeń.
Lecz ty, zamiast spełnić moją prośbę i wyjaśnić to jedno zagadnienie, dwukrotnie zasugerowałeś mi czytanie całości.
Takie zachowanie można różnie interpretować. Na przykład właśnie tak, jak to zrobiłam - drogi Pan nie czytał książki, wiedział tylko, że taka istnieje, tytuł pasował do dyskusji więc się nią posłużył.
Oczywiście może być to błędna/ fałszywa/ niewłaściwa/nietrafiona interpretacja.:), ale żeby zaraz żałosna - eee.. :))))

deklinacja

cała dyskusja pozbawiona dla mnie jest pozbawiona sensu.
przecież moja wypowiedź była precyzyjna: "powiem, że jest to dla mnie historia mojego domu" stwierdzam więc, że "autor w ten sposób (malując/rysując krowę na pastwisku) chciał nam pokazać historię swojego/ twojego/czyjegoś domu" cytując już Ciebie.
jeszcze raz odsyłam cię do książki U.Eco, R. Rorty, J. Culler, C. Brooke-Rose tam to zobaczysz (jest nadzieja) różne podejścia do nadinterpretacji właśnie (mnie najbliższa jest U. Eco).
zobaczysz także dlaczego użyłem przykładu z krową.
pozdrawiam

ocenił(a) film na 8
tisoc

Ok, jeśli cała dyskusja nie miała dla Ciebie sensu, to nie rozumiem po co ją podtrzymywałeś.
Na pewno niedorzeczne jest jej kontyuowanie teraz.

Zatem kończąc powiem tylko...

Książkę czytałam, dawno temu. Przyznaję niewiele z niej pamiętałam, ale przy okazji tej rozmowy ponownie do niej sięgnęłam. :)
I teraz Ciebie odsyłam do niej. Przeczytaj uważnie, a wówczas dowiesz się, o co spieraja się (bo spierają się - ale na pewno nie wokół znaczenia wyrażenia "nadinterpretacja" ) jej autorzy. :)
I jeszcze drobiażdżek- okladkę polskiego tłumaczenia pamiętasz? Zwróciłeś uwagę, że w tytule, w słowie "nadinterpretacja" przedrostek jest graficznie uwypuklony - taka fantazja grafika, czy jednak ma to jakieś znaczenie?!

Wyjaśniajaco ostatecznie -nie bez kozery zwracam uwagę, gdy ktoś używa słowa nadinterpretacja. Sama kiedyś to robiłam, lecz rodzimy językoznawca przekonał mnie, żeby omijąc ten nieco sztuczny twór (słowo nie jest niepoprawne językowo, jest tylko mało logiczne - stąd trudności w stworzeniu dobrej jego definicji.)
Można przecież użyć wyrażenia "PRZESADNA INTERPRETACJA" :), które pokazuje tę znaczeniowo subtelną róznicę między interpretacją a błędną/fałszywą/niewłaściwą interpretacją. ( Na co wpadłbyś, gdybyś rzeczywiście przeczytał książkę:))))
I w dodatku zdefinowanie go jest dużo łatwiejsze, mniej obarczone definicyjnym błędem logicznym typu: nieznane przez nieznane lub zatosowaniem połączeń wyrazowych -tautologicznych - tak jak to dzieje się przy definowaniu słowa "nadinterpretacja" (pokazałam ci to wyżej w 3 moim poście, co skwitowałeś słowem: mieszanie)

Ależ róbta sobie drogi Pan, co pan chceta - twój sposób werbalizacji myśli - Twoje wyrazy ;)
Ja wolę nie używać "nadinterpretacji" lub na przykład -tak ostatnio modnej- "deuzbekizacji" brrr :)
Z wyrazami....:)

deklinacja

oj nie czytałaś Panna tej książki, skoro twierdzisz, że spór nie dotyczy min. znaczenia słowa nadinterpretacja.
a o czymże piszę Eco jeśli nie o istnieniu i świadomym używaniu terminu nadinterpretacja?
a postawa Rorty dla którego istnieje tylko interpretacja? albo propozycja Culle-a (która skądinąd powinna być Pani bliska ) by zamiast "nadinterpretacja" używać pojęcia "nadrozumienie".
na przyszłość tego typu eseje czyta się dosłownie, literalnie. proszę więc najpierw przeczytać tę książkę a potem się na jej temat wypowiadać, chyba że w Pani wersji tej książki, którą to Pani sobie przypomniała, tego o czym piszę wyżej, zabrakło, zapewne przez jakąś cenzurę PiS-u etc. ;)

ocenił(a) film na 8
tisoc

Oj Panie, jeśli tak uważnie czytasz książki jak moje wypowiedzi, to nic dziwnego, że miałeś problem z wysłuskaniem, z tej tu omawianej, wykładni (nie definicji sensu stricto, bo jej tam nie ma!) używanych przez autorów pojęć - nawet jeśli ją przeczytałeś, w co nadal wątpię.

Czym innym jest bowiem spór o ZNACZENIE* jakiegoś słowa, SENSOWNĄ LUB NIE JEGO KONSTRUKCJĘ* (to są rozważania semantyczne i słowotwórcze) a czym innym spór o wzajemne relacje: utwór (i tym samym autor) - odbiorca utworu.
(Eco ujmuje to jako intentio operis a intentio lectoris)

Mowiąc prościej - oni nie "kłócą się" o to, czy słowo "nadinterpretacja" to jakiś wygibas językowy i w sytuacji, gdy odbiorca dowolnie komentuje dany tekst - na określenie tego- lepiej użyć mniej porąbanego słowa ;), lecz o to, jakie są granice "wolności" (i czy są), jakie zasady ( i czy są) w interpretowaniu utworu oraz czy takie rozważania mają jakieś praktyczne następstwa.
[ I teraz, upraszczając - Eco jest za trzymaniem się tekstu jak pijany płotu. A przy okazji -odróznia interpretacje tekstu od jego użycia, tekstu używać można dowolnie, interpertować należy w zgodzie z pewnymi zasadami, w oparciu o konkretne kryteria znając dobrze jego strukturę i używane przez autora środki wyrazu itd)
Nietrzymanie się tych zasad, niestosowanie tych kryteriów owocuje wlaśnie PRZESADNĄ INTERPRETACJĄ*, która według Eco jest "be", i autor dzieła ma prawo zwłaszcza taką interpretację odsądzić od czcicici i wiary :)

Rorty mocno rozluźnia związek tekst - interpretacja.

Mówiąc z grubsza - uważa, że nie ma sensu się nadymać, można chrzanić konstrukcję tekstu, chrzanić kryteria, chrzanić zasady, chrzanić dociekanie: "co NAPRAWDĘ* autor chciał przez to powiedzieć...", ważne, żeby doświadczać przyjemności/ fascynacji w obcowaniu z dziełem (zatem mozna utwór interpretować na zasadzie: "a teraz jak kto czuje.."- nic w tym złego, i co więcej - w oparciu o empirię - stwierdza, że najczęściej tak się właśnie dzieje)

Culler (Nie "Culle" - jak napisałeś) jest rozkraczony pomiędzy przekonaniami obu panów, a Pani Brooke skupia się głównie na prawach twórcy do przekształceń rzeczywistosci w POWIEŚCIACH* historycznych czyli o prawie autora do swoistych interpretacji rzeczywistosci historycznej, w oparciu o którą tworzy się ową "historyczna" powieść.
Brooke sugeruje znowu, żeby chrzanić realizm historyczny, bo jej zdaniem wazniejsze jest, żeby powieść jak najbardziej poszerzała horyzonty czytelnika (zatem można użyć historii tylko jako kanwy dodając do opowieści elementy, które z faktami historycznymi nie miały wiele wspólnego]

ALE ŻADNE Z NICH NIE SPIERA SIĘ Z POZOSTAŁYMI O ZNACZENIE/TREŚĆ POJĘCIA: "NADINTERPRETACJA" , NIE SPIERA SIĘ O KONSTRUKCJĘ TEGO SŁOWA, O JEGO WŁAŚCIWE LUB NIE STOSOWANIE* (taki spór to byłoby straszne marnotrastwo 160 stron)
A ja od tego zacżęłam swoją wypowiedź i wokół tego następnie prowadziłam z tobą dyskusję (która sensu dla ciebie nie miała zadnego, lecz zawzięcie ją kontynuowałeś :)))

No i skoro finalnie dostałam -Panie Profesorze - zalecenia na przyszłość, jak należy czytać takie eseje, to zrewanżuję się podobnym: czytać należy na pewno ze zrozumieniem sensu treści wypowiadanych przez -tu konkretnie- autorów esejów, a co do dosłownego, literalnego czytania -to już jest kwestia dyskusyjna - patrz: "Interpretacja i NADinterpretacja" - Umberto Eco i spółka :)

Ps. I co ma PiS do książki Eco? (Ok, rozumiem, to taki żarcik był )))))
------------
*) Nie wrzeszczę. Podkreślam - tu nie ma niestety innej graficznej formy na uwypuklenie fragmentów wypowiedzi.

deklinacja

"ALE ŻADNE Z NICH NIE SPIERA SIĘ Z POZOSTAŁYMI O ZNACZENIE/TREŚĆ POJĘCIA: "NADINTERPRETACJA""
tak?
to dlaczego Culler proponuje wprost by zamiast "nadinterpretacja" używać pojęcia "nadrozumienie"?
powiedz że tego nie ma w jego tekście, który nie wiem czemu, usiłowałaś tutaj w ten sposób streścić. czepiasz się literówek co to ma udowodnić? twoją wyższość?

ocenił(a) film na 8
tisoc

1. Dlatego, że podobnie jak mnie nie pasuje mu to słowo. (Jemu - ze względu na pejoratywny wydźwięk, mnie -trochę z innego powodu) :)))
I konsekwentnie zamienia również słowo "interpretacja", na "rozumienie". W ten właśnie sposób niejako dzieli świeczkę ("rozumienie") i ogarek (nadrozumienie) ;) odpowiednio między Eco a Rorty (upraszczając oczywiscie, bo nie do końca tak jest, jesli chodzi o Rorty) :)

2. To nie było streszczenie - nie przedstawiłam w skrótowej formie wszystkiego, co zawierały eseje, a tylko clou - główną oś dyskusji. Z dodatkiem dotyczącym nieco oboczonych przemyśleń Pani Brooke.

(Panowie - jak przypomnę -spierą się: o relacje autor/dzieło - czytelnik/interpretacja dzieła.)

I zrobiłam to po to, żebyś wyraźnie zobaczył różnicę między istotą naszego sporu, a istotą sporu tych panów.
Naprawdę jej nie widzisz, czy tylko dziecięca przekora tobą kieruje?

3. Czy to kompleksy są powodem tego, że jeśli ktoś wskazuje ci (jeden) błąd ( a dużo więcej ich popełniłeś) to uważasz, że w ten sposób pokazuje swoją wyższość?!
Ludzie pisząc popełniają błędy: ortograficzne, gramatyczne, interpunkcyjne, stylistyczne i na dokładkę treściowe-merytoryczne, bo nie są doskonali.
Jeśli akceptują ten fakt, to nie oburzają się, gdy ktoś im te błędy pokaże.
Jestem dyslektyczką, zreedukowaną co prawda :), ale nadal - jeśli spieszę się lub jestem zmęczona, potrafię w tekst nawsadzać takich kwiatków, że gdy powtórnie czytam, co napisałam, dziwię sie, że to wyszło z mojej klawiatury. I każdą cudzą korektę traktuję normalnie, po prostu poprawiam błędy i nie nabzdyczam się, ponieważ znam swoje ograniczenia i je akceptuję.
Sugeruję poznać swoje, pozbyć się tych możliwych do pozbycia, zaakceptować te, których nie można się pozbyć.

4. Szczerze mówiąc już nie wiem, o co ci teraz chodzi w tych Twoich odpowiedziach.
Kontrujesz tylko moje, ale jak to się ma do tego od czego zaczęła się ta dyskusja - za "chorerę" nie mogę pojąć :)
Przypomnę - poprosiłam, żeby nie używać słowa "nadinterpretacja", bo ono jest "kalekim tworem" językowym. Nie twierdziłam, że nie istnieje taki rodzaj interpretacji czegokolwiek, który z matriałem bazowym ma niewielką styczność. Zaproponowałam tylko, żeby to zjawisko nazwać inaczej niż "nadinterpretacja", bo ta mi trzeszczy w zębach ;) - i nie mnie jednej - jak widać w, choćby przywołanej przez ciebie, książce.

Jeśli chcesz nadal dyskutować, to uściśli przedmiot dyskusji -, będzie prościej..:)

ocenił(a) film na 8
deklinacja

Ps. Jesli cytujesz moją wypowiedź- to w całości. Przytoczenie tylko części wypowiedzi zmienia jej sens - i to jest manipulacja. :)

deklinacja

od początku nie podobał mi się sposób prowadzenia dyskusji przez Ciebie. liczyłem, że to się zmieni, ale jak widać "ten typ tak ma".
twoje podchodzenie do ludzi z nieomylną wyższością, wytykanie błędów, na dodatek dorabianie jeszcze do tego ideologii(bo jesteś dyslektyczką "zreedukowaną"(sic!)). narzucanie im swojej wizji świata na zasadzie: popatrzcie jaka jestem mądra, a wy głupki do kąta i słuchać! tak nie mówimy, bo to słowo "trzeszczy mi w zębach" i "nie tylko mnie", zrozumieliście mnie, czy mam wam jeszcze raz wytłumaczyć? żałosne...
dlatego kończę definitywnie tę dyskusję, mając nadzieję, że już nigdy nie będzie mi już dane odczuwanie tej przykrej irytacji, jaka nieodmiennie mi towarzyszy, podczas czytania tego, co łaskawie masz do zakomunikowania i w jaki sposób to robisz.

ocenił(a) film na 8
tisoc

Uuuu... mości pan-król finalnie sam się obnażył. Ale żeby zaraz tak publicznie...wstydu nie masz?! :)))

Ostatecznie zabrakło Ci argumentów rzeczowych (co - przyznaję - mogło Cię sfrustrować, zrodzić irytację i poczucie niższości), to gładko przeszedłeś (znowu zresztą) do wycieczek personalych.

Zatem brawo, brawo, brawo - należy Ci się medal za umiejętność dyskutowania.
Przyznaj go sobie i poczuj się lepiej :)
Mnie na pewno z tego tytułu niczego nie ubędzie... :)))

deklinacja

jak ci ma ubyć jak nic nie masz?

tisoc

z pustki próżni, zera siłą rzeczy nic nie ubędzie
oto twoje argumenty rzeczowe:
1. nadinterpretacja trzeszczy ci w zębach,
2. poprawiasz moją literówkę a sama jesteś nie do pobicia: oczywiscie, jesli oboczonych, spierą, zreedukowaną, chorerę matriałem. do wyboru i do koloru jeśli chodzi o rodzaje błędów, a to tylko plon z jednej twojej wypowiedzi.

ocenił(a) film na 8
tisoc

A to dopiero wyrafinowana riposta. :)))
Oj, za grosz finezji, za grosz polotu...
Cóż, widać kram taki, jaki pan.

W kolejnej odsłonie użyjesz cepa, sztachety z połotu, czy kija baseballowego?

ocenił(a) film na 8
deklinacja

Errata: jest "oboczonych", winno być: "obocznych";
jest: "spierą się", winno być" "spierają się";
jest "nawsadzać takich kwiatów", winno być: "nawsadzać takie kwiatki"

ocenił(a) film na 8
deklinacja

No i jeszcze: "materiałem" zamiast "matriałem" + błędy literowe w postach wyżej.

deklinacja

+ błędy słowotwórcze np. "zreedukowaną" i multum innych
"A to dopiero wyrafinowana riposta. :)))
Oj, za grosz finezji, za grosz polotu...
Cóż, widać kram taki, jaki pan."
cóż, uczę się od Pani...

ocenił(a) film na 8
tisoc

Człowieku, ostudż swoje emocje, bo całkiem odbierają Ci rozum.
Na tyle, że nie tylko nie potrafisz odróżnić faktycznych błędów od stylizacji językowych, wyrażeń kolokwialnych, wyrazeń żartobliwych, homonimów, metafor i innych środków stylistycznych ubarwiających wypowiedzi, ale przede wszystkim -nie potrafisz dostrzec, że duża część Twojej argumentacji obarczona była taką ilością błędów wyższego rzędu: merytorycznych, logicznych, że "rozjechanie" Ciebie nie stanowiłoby dla mnie żadnej trudności, GDYBY RZECZYWIŚCIE TAKI CEL MI PRZYŚWIECAŁ.

I nie chce mi się już brać udziału w tej, teraz, pyskówce, bo ani to dla mnie inspirujące (niczego nie wnosi) ani - dla potencjalnych, a nie szukających sensacji - czytelników interesujące.

Ps. Dysleksja jest rzeczywiście istniejącym zaburzeniem. Nie "uleczalnym", ale "zaleczalnym" (stąd zajęcia korekcyjno- kompensacyjne zwane kiedyś "REEDUKACJĄ") https://pl.wikipedia.org/wiki/Dysleksja
Nie ma ona (dysksja) nic wspólnego z ideologią (dorabianą lub nie).

Oczywiście bywa tak, że ktoś, kto popełnia błędy w pisowni, które wynikają z jego niedostatków edukcyjnych, a nie chce sie przyznać do swoich braków, może zasłaniać się dyslesją, lecz dla profesjonalisty lub osoby, która ma podstawową, acz rzetelną wiedzę na temat tego zaburzenia i jego objawów, jest to bardzo łatwe do zdemaskowania.
Śmiem twierdzić, że ani profesonalistą nie jesteś, nie nawet nie masz tej podstawowej rzetelnej wiedzy o dysleksji. W zwiazku z tym, RÓWNIEŻ TE, Twoje zarzuty stawiane mi, są kompletnie bezpodstawne, a mówiąc KOLOKWIALNIE: "z d..ferencjał..u wzięte"

deklinacja

"Człowieku, ostudż swoje emocje, bo całkiem odbierają Ci rozum." to Pani bodajże przeszkadzały wycieczki personalne? proszę mnie łaskawie poprawić jeśli się mylę.
"ostudź" pisze się przez " dź" nie "dż" więc zapis tego wyrazu tak powinien wyglądać: OSTUDŹ. ale poprawna forma zapewne trzeszczy Pani w zębach, więc pozwoli Pani, że ją wyręczę: "proszę od teraz używać zapisu: ostudź!"....
proszę się nie krępować, proszę mnie łaskawie "rozjechać" bowiem nie jestem autorytetem, takim jak Szanowna Pani, ot głupek i analfabeta. idiota, któremu zabrakło deski z płotu, więc coś tam mu się roi, ale nie ulega najmniejszej wątpliwości, że to Pani wie lepiej, zatem proszę mi łaskawie mi wytłumaczyć, tak bym zrozumiał, która ze zastosowanych przez Szanowną Panią form, powinna być używana: "dysksja" czy "dyslesją"? bo już doprawdy, mocno się pogubiłem i nie wiem. każdą podaną przez Panią bezrefleksyjnie przyjmę, bowiem Pani wie lepiej! tak jak Pani łaskawie zauważyła "profesonalistą" nie jestem, i "profesonalistą" nigdy nie byłem....więcej, nawet nie śmiałem śmieć.....

ocenił(a) film na 7
tisoc

Kliknęłam na początku obserwowanie tego tematu, bo dyskusja wydała mi się być dość ciekawą, ale to co z niej zrobiliście po prostu mnie zażenowało. Przykre. Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 8
kreatura

I mnie w końcu też to zniesmaczyło, czemu dałam wyraz mówiąc, że nie chcę brać dalej udziału w pyskówce.

Jednak zanim do niej doszło, próbowałam jeszcze skierować rozmowę na właściwe tory. Zaproponowałam nawet, żeby zredefiniować , uściślić przedmiot ewentualnej dalszej dyskusji, bo widziałam, że od jakiegoś czasu nasze głosy w niej przestały być komplementarne. Na co dostałam kolejną niemerytoryczną, a ad personam odpowiedź. Zrewanżowałam się pięknym za nadobne. I poszło…

Dokładnie wiem, co dało podwaliny tej lawinie....
Mianowicie fakt, że tisoc nie czytał książki, na która się powołał lub jeśli nawet kiedyś czytał, to podobnie jak ja niewiele z niej pamiętał.
Jednak próbował udawać, że ją dobrze zna, a ja to udawanie pośrednio i bezpośrednio demaskowałam. ( i wcale nie z taką intencją, rzecz sama się działa).

Bo mglista pamięć treści książki lub szybkie przeczytanie opracowania (w przypadku, gdy z samą książką nie miało się do czynienia) to za mało, żeby móc dokonać właściwej analizy treści, wyekstrahować te informacje, które byłyby użyteczne i adekwatne do tej tu rozmowy.
Tisoc nie był w stanie tego zrobić, dlatego długo się wykręcał, próbował inaczej odpowiadać, kilkukrotnie odsyłał mnie do czytania całości.

I teraz dalej: gdyby przeczytał tę książkę na bieżąco, wówczas od razu zauważyłby, zrozumiałby, że sama częściowa (bo nawet nie w pełni) zbieżność używanych tu i tam pojęć nie stanowi jeszcze uzasadnienia do powołania się na nią. Zauważyłby bowiem, że książka mówi o czymś innym niż to, co było istotą mojej początkowej tutaj wypowiedzi.

Tam dyskurs toczył się przede wszystkim wokół samego działania, które czytelnik podejmuje w kontakcie z dziełem/ wokół granic tego działania, a nie wokół tego JAK TAKIE DZIAŁANIE należałoby nazywać.
I zatem -czy słowo "nadinterpretacja" komuś z tych panów podobnie jak mnie "trzeszczy w zębach", czy nie.
[No może poza Cullerem - jemu "trzeszczało" ;) Dlatego swój wywód rozpoczął wprowadzając całkiem nowe pojęcia określające owe działania ( "rozumienie" zamiast interpretację i "nadrozumienie" zamiast nadinterpretację) Zrobił to szybko i następnie używając już swoich pojęć- skupił się ponownie na istocie działania czytelnika w kontekście dzieła/ utworu]
Zatem włączenie tej książki na początku do dyskusji było kompletną zmianą przedmiotu dyskusji, czego tisoc nawet nie zauważał.

Jest następna przesłanka, w oparciu o którą stwierdziłam, że tisoc nie czytał książki wcale albo nie na bieżąco. To jego zachowanie w drugim poście.
Poprosiłam go (bo sama książki nie pamiętałam) o wyjaśnienie jak różnicowane są tam pojęcia: (UWAGA! 3 wymieniłam) :interpretacja, NIEWŁAŚCIWA interpretacja i NADINTERPRETACJA
I co dostałam? Otóż cytat ze słownika PWN - definicję tylko nadinterpretacji, która, notabene, post wcześniej, została już przez niego podlinkowana.
(Na marginesie - w książce nie funkcjonują te wymienione przez mnie 3 pojęcia razem. Jest dychotomia: interpretacja/ nadinterpretacja lub sama interpretacja lub owo cullerowskie rozumienie vs nadrozumienie, tego też tisoc wtedy nie podjął)

Gdy dalej naciskałam na odniesienie się do książki - która przecież stanowiła podstawę jego argumentacji , stwierdził, że nie będzie mi jej streszczał (jakby rzeczywiście o streszczenie chodziło)

Wreszcie zaczął się do niej we fragmentach odnosić tyle, że pokazywał, że nie rozumie, czego dotyczy jej treść.
W dodatku nie był świadomy, czym jest owo: "znaczenie słowa" - w lingwistycznym, a nie zdroworozsądkowym ujęciu, co w efekcie doprowadziło do całkowitego rozbicia dyskusji.

Na koniec wystarczyło, że wskazałam mu JEDNĄ literówkę - w nazwisku Cullera (robiąc to zresztą przy okazji) a worek z kamieniami pękł i lawina ruszyła...

No tak to jest, jak człowiek zarzuca innej osobie traktowanie go z góry, choć sam zaczyna swoje wypowiedzi używając protekcjonalnego tonu, a w dodatku nie potrafi przyznać się, że nie czytał/nie pamięta tej pozycji iterackiej, na która powołał się chcąc zabłysnąć.

Ps. Książka rzeczywiście jest bardzo interesująca, bo dotyczy interpretacji utworów, (więc można jej treść odnieść - pewnym zakresie - również do filmów). Ale uprzadzam jest dość trudna w odbiorze, ponieważ na jej łamach dyskusję prowadzą tuzy językoznawstwa, teorii i krytyki literackiej, a nawet filozofii.

deklinacja

nie musisz interpretować naszej dyskusji, bo każdy może sobie sam to zrobić, po prostu czytając ją. uwierz mi, że ludzie potrafią czytać ze zrozumieniem. powtórzę: nie traktuj innych jak wiejskich głupków i nie narzucaj im swojej wizji świata. twoje nadinterpretacje są potwornie irytujące. i to był przecież, od pewnego czasu, zasadniczy temat naszej/mojej dyskusji. szkoda, że tego nie dostrzegłaś...
naprawdę nie jesteś świątynią wiedzy, rozumu i prawdy.

ocenił(a) film na 8
tisoc

1.„nie musisz interpretować naszej dyskusji”
Pozwolisz, że sama zdecyduję co muszę robić, a czego nie.

2.”uwierz mi, że ludzie potrafią czytać ze zrozumieniem.”
Nie ma powodu, żebym ci w cokolwiek wierzyła. Nie obdarzam zaufaniem obcych ludzi tylko z tego powodu, że są ludźmi. Muszę przekonać się, że ktoś jest godny mojego zaufania, żeby bez weryfikacji przyjmować jego słowa.
I co to znaczy potrafić „czytać ze zrozumieniem” .
Jakie są kryteria oceny „ czytania ze zrozumieniem”
I czy jesteś pewien, że to Twoje ogólne sformułowanie będzie znaczyło dla wszystkich to samo?

3. „powtórzę: nie traktuj innych jak wiejskich głupków...”
Hm no taki np. pan Andrzej Poniedzielski poczułby się skomplementowany, gdybym nazwała go wiejskim lub wioskowym głupkiem. Uwielbia nim być.
A bez żartobliwych odniesień do mojego ulubionego poety, pieśniarza, konferansjera – znam sporo osób mieszkających na wsi, którzy mimo niskiego wykształcenia są mądrzy. Prości ale nie prostaccy.. I przyjemnością takich ludzi słucham, chociaż daleko im do literackiego formułowania myśli.

4. Dużo ocen w stosunku do mnie wygenerowałeś, pozostawię je bez komentarza, bo tym razem prowokacji nie zamierzam ulec.
Natomiast jednej rzeczy sobie nie odmówię. Pokażę ci jak jesteś komunikatywny, ponieważ ciągle źdźbło w oku bliźniego widzisz, nie widząc u siebie belki.
Zatem patrz:
„twoje nadinterpretacje są potwornie irytujące. i to był przecież, od pewnego czasu, zasadniczy temat naszej/mojej dyskusji. szkoda, że tego nie dostrzegłaś..."
Przepraszam, rzeczywiście nie dostrzegłam, że moje, potwornie irytujące nadinterpretacje były przecież, od pewnego czasu, zasadniczym tematem naszej/mojej dyskusji.

No ale, kuchnia felek, mogłeś mi wcześniej chociaż dać jakiś znak, że dyskusja nasza toczy się wokół moich potwornie irytujących nadinterpretacji. Wtedy może oczy otworzyłby mi się szeroko.

Czy teraz to moje czytanie ciebie, było dosłowne, literalne (tak jak mi wcześniej zalecałaś) czy ze zrozumieniem (tak jak sugerujesz mi, żeby ci wierzyć, że ludzie tak potrafią …)?

deklinacja

żałosne....

ocenił(a) film na 3
deklinacja

Z tisocem zgadzam się co do interpretacji filmu, z Tobą - co do interpretacji słowa "nadinterpretacja". Owszem, takie słowo istnieje i ma swoją definicję, ale - moim zdaniem - nie ma swoistego znaczenia, bowiem sens nadinterpretacji mieści się dość wygodnie w interpretacji.

ocenił(a) film na 8
deklinacja

Witam.
Na wstępie dziękuję Wam obojgu za wysiłek prowadzenia tej uroczej konwersacji.
Interesująca wymiana myśli, niestety ostatecznie zdryfowała w niewłaściwym kierunku.
Muszę się zgodzić z Deklinacją, że Tisoc celowo nie kontynuował merytorycznej dyskusji. W mojej ocenie z bardzo prostego powodu, wiedział, że potyczkę przegrywa. Ja to wiedziałem prawie od samego początku... Szybko stopiła się pewność siebie Tisoca, zaczęły się ataki i wytykanie literówek. Kiedy piszemy na kompie może zabraknąć literki, czy można użyć "ż" zamiast "ź", to normalne... Skierowanie dyskusji (przez Tisoca) w ślepą uliczkę, jednak - w mojej ocenie - nie było przypadkowe.
Nie piszę by się wymądrzać, chciałbym jedynie wesprzeć Deklinację. Przeczytałem przed chwilą cały wątek i miałem prawie tyle samo frajdy, co przy czytaniu listów Mrożka i Lema. Oni też mieli świadomość, że ktoś będzie czytał ich listy i przykładali się do ich pisania, z szacunku do siebie wzajemnie i do przyszłego czytelnika. Taką postawę cały czas prezentowała Deklinacja, jednak Tisoc (według mnie) szybko się niestety oburzył na oczywistą wyższość merytoryczną partnerki w dyskusji. I nie mam wcale na myśli jakiegoś wywyższania się przez Deklinację, niczego takiego nie dostrzegłem, a mam nadzieję, że czytałem ze zrozumieniem... ;o)
Każdy może mieć swoje zdanie, ale nie każdy może mieć rację.
Przyznam się, że z każdym kolejnym wątkiem "zakochiwałem się" w "twórczości" (argumentacji, elokwencji, inteligencji i formie wypowiedzi) Deklinacji. Może mógłbym jeszcze przeczytać coś co napisałaś? Na jakikolwiek temat? Wielką przyjemność miałem czytając Twoje posty i riposty...
Szkoda, że z tej ślepej uliczki w dyskusji nie ma już powrotu, czekałbym z niecierpliwością na kolejne "odcinki" Waszego dzieła (dyskusji), jak niegdyś czekałem ma kolejne odcinki Rodziny Soprano.
Może ktoś powie, że się wtrącam i mnie zwymyśla, proszę bardzo. Nie obrażę się. Obrazić mnie może tylko ktoś kogo szanuję, a zazwyczaj szanuję ludzi, których intencją nie jest obrażanie innych ludzi. Też nikogo nie chciałem tu obrazić.
Jeszcze raz dziękuję Wam obojgu i pozdrawiam.
P.S. Drogi Tisocu, pocieszając Cię (choć pewnie jednak irytując) napiszę, że przegrać z Deklinacją to nie wstyd. :o)
P.S.2 Droga Deklinacjo, zgodzę się z Tisockiem (choć raz), że ludzie umieją "czytać ze zrozumieniem", choć oczywiście, moim zdaniem, każdy zrozumie tyle ile jest w stanie zrozumieć, często wyinterpretuje co innego niż inni i co innego, niż autor chciał przekazać...
Na marginesie - czy znacie kogoś, kto powie "nie zrozumiałem treści..."? Raczej, ten kto jej nie zrozumie powie: "przeczytałem i zrozumiałem, ale to nie ma sensu" albo po prostu "nie podobało mi się"...

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones