Do "Good Night and Good Luck" podszedłem z marszu, bez uprzedniego zaznajomienia się z tematyką. Miałem w głowie jedynie kilka obrazów ze spotu promującego ten film, gdy kilka lat temu wchodził do kin. Na wielkim ekranie nie widziałem, DVD też mnie jakoś ominęło, pysznie że mogłem się zaznajomić z tym dziełem dziś. Jest już trochę późno, szklanka szkockiej stępiła umysł, ale i tak chciałbym się z wami podzielić kilkoma spostrzeżeniami.

Film z pewnością nie jest dla wszystkich. Ci z alergią na politykę i powolną akcje niech sobie lepiej darują cierpień. Zachwyciło mnie kilka aspektów filmu, ale najważniejszym z nich jest zdecydowanie aktorstwo. W końcu to na warsztacie/umiejętnościach opiera się kino, a to co dane mi było zobaczyć było po prostu genialne. Mówię tu przede wszystkim o Strathairnie/ Murrowie, dla którego przemówień warto było zarwać tą noc. Dodać do tego trzeba jeszcze masę innych postaci, które w mniejszym lub większym stopniu posklejały tą niesamowitą atmosferę Stanów z lat 50. Papierosy, szkocka, jazz i dywagacje wokół mediów złożyły się na coś unikatowego. Piorunujące wrażenie zrobiła na mnie scenografia. Akcja dzieje się na przestrzeni tak małej, że zapewne w trakcie kręcenia odcinka "Klanu" odwiedzają więcej miejsc, a zarazem wszystko jest tak dopracowane i szczegółowe, że ciężko nie ulec magii. To samo zresztą tyczy się muzyki, która wplatana jest rzadko, ale zręcznie. I brzmi świetnie

Czymże jednak byłby dobry film bez przesłania. Najważniejsza i najbardziej rzucająca się w oczy jest oczywiście analogia do ówczesnych mediów i ich postępującego zepsucia. Temat wciąż aktualny i przerażająco ponadczasowy. A jeśli pomyśleć o obecnych polskich mediach to także ponadkulturowy. Można by się teraz zastanowić nad postępowaniem TVP, które to zepchnęło ten diament na chorą godzinę, poprzedzają go jakimś durnowatym "Rajskim wirusem"(nie widziałem, zakładam z góry - bijcie jeśli się mylę). Strach się zapytać co miało większą oglądalność. Czy naprawdę tego chcemy?

Kilka wątków pozostawiło niedosyt, obraz skończył się dość naglę, ale to nie zmienia mojego ogólnego, bardzo pozytywnego odbioru filmu. Polecam. Bo warto.

"Good night and good luck"