tego typu filmy urzekają mnie prostotą formy oraz przekazu. Kocham te filmy, które są w taki charakterystyczny sposób "zadymione" oraz gdy od pierwszej sceny mogę się zatopić w cudownej muzyce jazzowej w wykonaniu czarnoskórej piosenkarki o wspaniałej barwie głosu. Pierwsza scena wprowadza w klimat epoki: panowie pogrążeni w rozmowie z cygarami, kobiety wystrojone, uśmiechnięte, typowy bankiet. Jednak to nie film o sielankowym życiu , nie dotyczy nawet tej cudownej muzyki o której wspomniałam... Przedstawione w nim fakty i wydarzenia mają być manifestem w obronie wolności prasy oraz wolności osobistej, w obronie przestrzegania prawa oraz stosowania się do niego. Teoria od nadczłowieku jest tutaj obalona, nikt nie stanowi prawa na własną rękę. Manifest przeciw niegodziwości postępowania i tyranii czy też jak kto woli dyktaturze. Jak dla mnie to film bardzo uniwersalny. Może osadzony w komunistycznych realiach, ale to zmienia tego, że przekaz jest jasny i adekwatny do każdej epoki. Polecam bardzo.