Film jest dowodem, że można jeszcze wpaść na oryginalny i zaskakujący pomysł (choć przebieranki są stare jak świat).
Można mieć jednak pretensję do tytułu (Kubrick niby miał rację, ale wyszło równie źle).
Dlaczego od razu kawa na ławę???
Oglądałem "Grę pozorów" dawno temu, więc moje zaskoczenie było z pewnością większe.
Fakt, że dałem się nabrać.
Dziś już pewnie byłbym bardziej spostrzegawczy, bo żyjemy w czasach ofensywy (obrzydliwej i niszczącej) "filozofii" gender, ale wtedy przewinąłem kasetę i zacząłem oglądać jeszcze raz od początku....
Bogu dzięki, że nigdy nie nabrałem się tak w "realu"!!!:):):)
Nie jestem jakimś specjalnym miłośnikiem Neila Jordana, ale przyznają, że penetruje on obszary... hmmm... transgresji tyleż konsekwentnie, co z talentem.