PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=4871}

Grzeszna miłość

Original Sin
6,8 27 174
oceny
6,8 10 1 27174
4,5 4
oceny krytyków
Grzeszna miłość
powrót do forum filmu Grzeszna miłość

To miała nie być historia miłości. Podobno to miała być opowieść o miłości odgrywającej się w XIX-wiecznej Hawanie. O tych, co się jej poddali i cenę jaką za to zapłacili. I o tych, co od niej uciekli. A ściślej; jest to historia Luisa Antonio Vargasa(ANTONIO BANDERAS),handlarza kawą, który postanawia poślubić Amerykankę. Jakże jest zdziwiony, kiedy zgłasza się do niego piękna kobieta(ANGELINA JOLIE) i chce chętnie zawrzeć takie małżeństwo. Luis jest odurzony urodą swojej wybranki, ale nie wie o niej wszystkiego.
Współczesne kino jest tyglem w stanie wrzenia, w którym następuje błyskawiczna wymiana informacji, doświadczeń, mód i trendów. To utrudnia precyzyjniejsze wyszczególnienie, co jest wpływem, zapożyczeniem, przypadkową zbieżnością, wspólną tendencją. Oglądając ten film nie można się uwolnić od ciągu skojarzeń; kreacja Angeliny Jolie jako zmysłowej "niegrzecznej dziewczynki" każe myśleć o wielkich wcieleniach Jane Fondy, Vivien Leigh czy Moniki Vitti (ta co prawda jest Włoszką, ale...jednak też) w podobne postacie; większość epizodów, rozumianych bądź jako sytuacje, bądź jako autorskie komentarze, jest bliska, zadziwiająco bliska rozwiązaniom dramatów erotycznych klasy B; wreszcie poetyka filmu, dwuznaczna aura, relatywność widzenia przywołuje na myśl twórczość Claude Chabrola.
Film skupiony jest na zasadniczej, choć w efekcie zadziwiającej scenie: Julia Russell -obiekt westchnień Luisa pakuje część swoich rzeczy do walizki, wymyka się chyłkiem i zaczyna nowe, "samodzielne" życie.
Film niczym nie uzasadnia tej dość istotnej decyzji. Formalnie rzecz biorąc jest to rodzaj prologu, rodzaj podstawy, na którą wzniesie się dalszą konstrukcję.
Widać, że Michael Cristofer reżyser ("Gia" z Angeliną Jolie i "Body Shots") i scenarzysta tego dzieła lubi wywiady. Większość z nich skupia się właśnie wokół tej sprawy. Cristofer utrzymuje, że postępek Julii jest "reakcją na burżuazyjny styl życia", za "zasiedzenie", na "monotonię standaryzacji". Ale jednym tchem dodaje, że jest wrogiem wszelkich stereotypowych opisów i uzasadnień.
Jednak w treści jego filmu jest sprzeczność. Nie uznaje ocalonej miłość z jej przeszłości, tonącej w złowrogim mroku, w parnej atmosferze kubańskiej prowincji, ale przecież jest w filmie wpleciony ów poczciwie diaboliczny i destrukcyjny "burżuazyjny styl życia", właściwie bardziej wyrwany z powieści i filmu niż z samego życia. Więc, koniec końców, ta kluczowa scena nie ma zadowalającej motywacji. Można snuć tylko domniemania, że Julii odbiła szajba, że w jej naturze tkwi ukryta skłonność do przygody i awantury.
Julia Russell, piękna i rezolutna, radzi sobie dobrze, nawet bardzo dobrze. Poznajemy jej "przyjaciela" Billy'ego i prywatnego detektywa Waltera Downsa w jednym mężczyźnie, a do tego w trzeciej postaci na scenie teatralnej jako demonicznego Mefisto (w tej roli charakterystyczny THOMAS JANE), niejako specjalistę w dziedzinie miłości.
Michael Cristofer zręcznie wyłapuje sprzeczności życia, jego dwuznaczność i relatywność . Z jednej strony Julia i Walter obdarzają siebie miłością trochę na pokaz, z drugiej chcą żyć miłością prawdziwą i prywatną, co się nie może udać, bo idzie za tym dużo obciążeń. Sprawę gmatwa i to, że Luis szuka prawdziwej tożsamości Julii i szuka jej samej. To wszystko komplikuje całej trójce bohaterów życie i pogarsza sytuacje.
Jest i druga sprzeczność. Jakiekolwiek były motywy ucieczki Julii od Luisa z domu, sprowadzały się one do jednego następstwa - do zmiany życia.. Oczywiście, Julia zmieniła sobie życie, to znaczy zmieniła adres nie zmieniła czegoś istotnego - kierunku życia. Podjęła stare w innym opakowaniu: życie w dostatku, w pewnym sensie poddała się konwencjom, a że innym, to co z tego? I tak film kończy się z grubsza tym od czego się zaczął.
Na uwagę zasługuje aktorstwo Banderasa, bo co tu dużo mówić jako przystojny kubański biznesmen, zamożny i pragmatyczny, zagrał bohatera jakby wbrew swojemu medialnemu wizerunkowi macho; tym razem został pokonany i ofiarując swoje uczucie, nie potrafił poskromić nieokiełznaną naturę Julii. Nie wiem, czy akurat tak odważna scena erotyczna Banderasa z Jolie ujęta z lotu ptaka była potrzebna? I nie wiem, czy żona Banderasa-aktorka Melanie Griffith- była tym faktem uradowana. Ale prawdą jest, że, jak nakazuje fabuła filmu i hollywoodzkie wiadomości o Angelinie Jolie (nominacja za tę rolę do nagrody dla najgorszej aktorki roku'2001), piękna, nieczuła, niedobra, zwierzęca, przy tym fatalna, tajemnicza, trudna do rozszyfrowania, jest na ekranie tylko ozdobą. Zasługują na uwagę dekoracje, jednolite w stylu przez swoją nowoczesność, dekoracje, zarówno gdy chodzi o wystrój ulic, lokali, jak i mieszkań. Ta "nowoczesność" tworzy klimat współczesności, luksusu, ale i blichtru, czegoś eleganckiego, choć zimnego i w pewnym sensie sztucznego. Film doskonale wspiera muzyka Terence'a Blancharda, dyskretna, zespolona z obrazem i sytuacjami, zarazem wpadająca w ucho swoim brzmieniem, w nastroju ni to wielkomiejska, ni to sentymentalna.
Cristofer ma dobrą rękę więc film ogląda się dobrze. Mimo jednoznacznej tematyki, mimo licznych okazji, nie ma epizodów obscenicznych, choć nie brakuje pikantnych szczegółów. Niemała to zasługa treści adaptowanej przez reżysera książki autora powieści gatunku noir Cornella Woodlricha pt. "Waltz Into Darkness". Udało się więc oddłonić jakąś mechanikę losu ludzkiego, wielopłaszczyznowość życia, wreszcie wskazać sprawy, których nie można prosto wytłumaczyć - sprawy w wymiarze społecznym(zdrada) i sprawy w wymiarze osobistym (los Julii).
"Grzeszna miłość" jest gdzieś pośrodku między filmem rozrywkowym a filmem poważnym, analitycznym. Ma także poetykę "kwiatów zła". Oglądając ten film mogą się nasunąć rodzime skojarzenia, nie tylko z dość oczywistej formuły melodramatycznej, co przede wszystkim z przyjętego punktu widzenia. "Grzeszna miłość"Michael'a Cristofera jest w jakiejś bliskości z "Dziejami grzechu"- powieścią Stefana Żeromskiego i filmem Waleriana Borowczyka.


użytkownik usunięty

Jednym słowem warto
jest przeczytać Twoją świetną, oryginalną i zdecydowanie wciągającą recenzję, którą przez przypadek miałam okazję przeczytać. Plus jeszcze ma więcej niż jedną linijkę długości
i z całą pewnością zachęca do obejrzenia filmu.
Mnie na pewno już zachęciła, jak również do oddania głosu!:)))
Pozdrawiam.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones