PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=671049}

Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi

Star Wars: The Last Jedi
6,8 149 496
ocen
6,8 10 1 149496
6,8 43
oceny krytyków
Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi
powrót do forum filmu Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi

Ale żeby oglądać drewnianych i irytujących Boyegę, Drivera czy miłą, ale kompletnie bezpłciową Daisy to nawet za dopłatą nie pójdę! Nawet jeśli historia będzie ciekawa (w co wątpię) to te osoby tak psują mi odbiór filmu, że byłaby to męczarnia, a masochistą nie jestem. To już nie są Gwiezdne wojny, tylko popłuczyny po nich

ocenił(a) film na 9
WhiteDemon

Raczej brak wiedzy jest w tamtym poście silny ;) TFA zarobiło z uwzględnieniem inflacji prawie tyle co II i III część w USA, a IV prawie tyle co wszystkie Prequele w ogóle xD

Nie mogę też nie zauważyć, że zabawne jest wyrzucanie "masą", że nie lubi tych "błyskotliwych" Prequeli, a potem bronienie wizji, że masy na to poszły chociaż porównując do dwóch pozostałych trylogii, przeczy to faktom xD

użytkownik usunięty
WielkiMou

Radzę nie wchodzić z nia w dyskusję. Piszesz z jednym z największych trolli w historii bastionu star wars.

Ja do dzis nie jestem pewien czy to nie jest jakiś znudzony gimbus, ktory sra swoim mądrościami w sieci, żeby podzielić się udręką swojego nudnego życia.

Mam nadzieję, ze nie chodzi o mnie? xD Ja mało kiedy odwiedzam Bastion, a konta w ogóle tam nie posiadam.

użytkownik usunięty
cloe4

Gdybym miał coś do ciebie to napisałbym wprost.

OK.

ocenił(a) film na 9
cloe4

Potraktowałbym ten post jako brak wiedzy, który oczywiście się zdarza gdyby nie to, że wspomniałaś o inflacji. Z nią wygląda to trochę na manipulację, ale ok. Bo widzisz tak to jest, że przez inflację w czasach OT wyniki gorsze od Prequelowych w samych dolarach były realnie dużo, dużo wyższe. Można porównać tak w stu procentach realnie tylko wyniki z USA, ale on mówią za siebie. Więc z uwzględnieniem inflacji:

ESB: 876 mln
ROTJ: 839 mln

Nawet najlepsze z Prequeli Mroczne Widmo, które było w kinach dwa razy zebrało 806 mln. A dalej już tylko 529 mln ROTS i 477 Ataku Piasku ;) Rogue One i 539 milionów wypadło lepiej nie mówiąc już 965 mln TFA, które przegrywa tylko z Nową Nadzieją :)

Nie ma co w ogóle podejmować dyskusji o tym czy TFA było większym sukcesem niż Mroczne Widmo, bo było. A najlepiej pokaże to TLJ, który choć zrobi mniej, nie oszukujmy się to nie zaliczy zjazdu jaki znamy z Prequeli.

Tutaj masz źródło: http://www.boxofficemojo.com/alltime/adjusted.htm

ocenił(a) film na 9
cloe4

Ogólnie dopiszę jeszcze, że wpływ inflacji sprzed 10 lat nie jest aż tak duży. W swoich czasach Atak Klonów zrobił 310 mln, z uwzględnieniem inflacji 477. Zmiana duża, ale nijak nie porównywalna ze zmianą 290 ESB w 876 mln, a tak właśnie jest.

użytkownik usunięty
cloe4

Avatar to dno.

Nie chodzi tutaj o próby wybronienia TFA- powiedzmy, że obydwa filmy są skrojone pod masowy zarobek w sposób idealny marketingowo.

Film Camerona to jest nowy sposób robienia widza w bambuko. Jest piękny wizualnie, ale jest obrazliwie głupi - co to jest w ogóle za pomysł żeby znów wstrzeliwiać się w archetyp szlachetnego dzikusa i przedstawiać technologie jako coś złego.

Cameron powinnien ograniczyć oglądanie kapitana planety a poczytać np o takich aztekach.

Jeżeli takie kno sci-fi jak Avatar ma detronizowac TFA to naprawdę tylko umrzeć ze szczęscia.

Tymczasem mądre i piękne sc-fi w postaci Arrival czy Blade Runnera 2049 zarabia jakieś śmiesznie małe pieniądze.

Żeby nie było... Sama za Avatarem jakoś szczególnie nie przepadam. Ale uważam za lepsze od TFA po prostu. xD Co do box office.... Dla niego nadziei już i tak nie ma. Z jednej strony ciągle trzyma się "Park Jurajski" czy "Przeminęło z wiatrem" z drugiej takie filmidła jak większość Marvelozy, setna część "Szybkich i wściekłych" czy "Transformers".

użytkownik usunięty
WielkiMou

Zemsta sithów zarobiła prawie 850 mln, przy budżecie 113 mln. Jaka porażka finansowa o czym ty do diabła piszesz?


Dla porówniania JL przy budżecie 300 mln ma w bo wyniki ponad 570 mln. To jest porazka.

Poza tym wartościowanie rzeczywistej wagi filmu przez finanse, to trochę kulą w płot. Blade runner, The thing zarobiły śmieszne pieniądze a to filmy wielkie pod każdym względem.

ocenił(a) film na 9

Jak na Gwiezdne Wojny to porażki były. I pewnie, że filmy się wielokrotnie zwróciły, ale wypadły dużo słabiej niż OT czy nowe SW od Disney'a o to mi chodziło. I wcale nie uważam, że to świadczy o jakości. Po prostu o zarobkach była dyskusja.

WielkiMou

Ok. Przyznam się do błędu we wcześniejszym poście... Ale... To i tak nie zmienia faktu, że PT zwyczajnie nie były porażkami finansowymi. Wypadły całkiem nieźle i w swoich latach były hitami...
Do tego pamiętajmy, że nie tylko Mroczne Widmo było dwukrotnie w kinach, ale i cała OT w latach 90. O tym zapomniałeś?

A to słynne "jak na Gwiezdne Wojny"... No cóż... TFA jak "na gwiezdne" standardy nie potrafi pokazać nic nowego. Nie posiada magii, i nie chodzi mi o rozumianą przez niektórych "magię", która polega na odgrzewaniu starego kotleta. Dla mnie magia to historia, której nie ma i muzyka... która jest przeciętna. xD

Na epizod 8 czekam, ale jeśli znowu przesadzą z odtwórczością to żegnam się z SW pani Kennedy. Do tego uniwersum trzeba jaj i wyobraźni, a nie tego co ona wyprawia.

ocenił(a) film na 9
cloe4

No właśnie wypadły całkiem nieźle. Tylko całkiem nieźle. A to do SW niepodobne. I to jest porażka finansowa nie dla studia, ale bardziej dla marki, która powinna wtedy też bić rekordy. I Mroczne Widmo jadąc na oczekiwaniach pokazało, że tak mogło być. Gdyby Prequele nie były okropnymi filmami. O drugim wyświetlaniu OT nawet nie wiedziałem, więc zakładam, że masz rację. Ale różnica między wynikiem obecnym, a tym z wliczeniem inflacji pozwala sądzić, że większość zarobiono za pierwszym razem. Przy Mrocznym Widmie zresztą też tak to zapewne wyglądało.

Gwiezdne Wojny nigdy nie były specjalne oryginalne. Nowa Nadzieja jest najbardziej oklepaną historią jaką można opowiedzieć. Imperium Kontratakuje wniosło trochę nowości, ale w sumie też było klasycznym, mroczniejszym drugim aktem każdej tego typu opowieści. No i Powrót Jedi z II Gwiazdą Śmierci. Prequele miały więcej zmian, ale co z tego skoro nie da się ich oglądać bez zażenowania. Historia w TFA jest tylko rozpoczęta i faktycznie niewiele jej było, ale być może najdłuższe w historii 2 i pół godziny ma to nadrobić, zwłaszcza, że zapowiada się jak dla mnie naprawdę świetnie. A muzyka w TFA była dla mnie tylko ok, prawdą jest, że Williams lepiej wypadł przy OT i Prequelach, ale motywy Kylo, Rey, Marsz Ruchu Oporu i ostatni utwór i tak były wspaniałe.

Co kto lubi. Jeśli znowu będzie tak podobnie jak w wypadku TFA to moja opinia będzie na pewno gorsza, ale pożegnać się nie pożegnam, bo i tak lepsze to niż śmierć marki lub to co wyprawiał Lucas na początku tego tysiąclecia.

WielkiMou

Czym innym wzorować się na baśniach, mitach, legendach, religiach czy też znanym nam archetypach bohaterów. Star Wars zawsze się na tym wzorowało i nie mam ku temu nic przeciwko. Jakby TFA się tak wzorowało byłabym wniebowzięta... Ale nie! Lepiej skopiować jeden z epizodów i liczyć $$$$.

Odnośnie zarobku. To samo jest z muzyką w TFA. Jest niezła lecz jak na SW mocno przeciętna. Nie ma w niej tej magii jaka była w ep. 1-6.

"Ojciec chrzestny" ma tylko trzy filmy. Czy marka umarła? Oczywiście, że nie! Z SW powinno być podobnie. To, że ktoś nie serwuje taśmociagu na 20 kolejnych lat jak w przypadku Marvelozy nie znaczy, że seria umarła. 6 części i ewentualnie spin offy. Tak powinno to wyglądać. Po kiego dokładać 7 część, skoro Powrót Jedi doskonale skończył tę historię? Została ona tak nakreślona, że każda kontynuacja mogła to zniszczyć. I tak się niestety stało. To spowodowało śmierć Star Wars. A nie brak jakichkolwiek filmów. Fani i tak pozostaliby przy SW... A reszta rzeszy to lud, chodzący z rodzinką w niedzielę, by się nażrec popkornu. Oni i tak po tygodniu zapominają co zobaczyli.

ocenił(a) film na 9
cloe4

Mówienie o kopiowaniu jest trochę niepoważne. TFA jest bardzo podobne do Nowej Nadziei, ale czerpie z całej Starej Trylogii i wciąż nie jest kopiowaniem, a raczej przetworzeniem czegoś na nową historię z nowymi elementami. Za mało tych nowości było, żeby ten film uwielbiać, ale to już wina Prequeli, że zmusiły do bezpiecznego rozwiązania w marce, która ma przede wszystkim zarabiać i zawsze taka była.

Muzyka w TFA faktycznie jest wyraźnie gorsza niż w reszcie sagi. Ale muzyka jest też jedynym naprawdę dobrym elementem Prequeli xD

Czy marka umarła ? Oczywiście, że tak. To nawet nie była marka tylko po prostu dzieło. Marka to jednak coś innego. Coś co żyje, rozwija się i sprzedaje swoje produkty tyle tylko, że jest fikcyjnym światem. Gwiezdne Wojny przy Disney'em dogasały i były coraz mniej znane. Najnowsze pokolenia nie miały już generalnie o nich pojęcia aż do Disney'a. I naprawdę nie rozumiem traktowania Star Wars jak świętości. To są rozrywkowe filmy, które są jednocześnie takimi współczesnymi mitami, ale to nie jest coś co wyróżniałoby się czymkolwiek poza światem pełnym Mocy, mieczy świetlnych i innych świetnych rzeczy. Osadzenie tam oklepanej historii z żałośnie słabymi pierwszymi trzema częściami byłoby zniszczeniem ogromnego potencjału. Sagę trzeba kontynuować, bo jest rozpoznawalna. No i fajnie pokazuje jak zmieniało się kino przed dekady. To widać w każdej trylogii, a ewolucja baśni i w ogóle kultury jest zupełnie normalna i pożądana.

I jak mówiłem SW ma się świetnie, a nie umarło. Jeśli chcesz zostać tylko przy OT i tych nieszczęsnych Prequelach to nikt ci przecież nie broni. W najgorszym wypadku Disney rozwinie i ulepszy ten świat bez twojego udziału :P

W sumie napisałbym trochę więcej, ale czerwony dywan z TLJ xD

WielkiMou

"Mówienie o kopiowaniu jest trochę niepoważne." Niepoważne? Dlaczego?... Przecież TFA (obok Avatara) przeszło już do historii jako jeden z najbardziej odtwórczych filmów w historii, ile memów o tym powstało. xD Nie znam chyba osoby, która by tego nie zauważyła, nawet fani "Przebudzenia mocy" zazwyczaj to widzą. Może gdyby twórcy nie oszukiwali, że to remake to byłoby lepiej? Sami fani SW wielokrotnie się śmiali z tego, że scenariusz TFA to praktycznie AHN tylko pozmieniano szczegóły dla niepoznaki... Wiesz co? Wolałabym by już producenci (bo to producencki produkt) otwarcie mi pokazali, że Rey pochodzi z Tatooine. Byłaby przynajmniej tego jakaś konsekwencja, że każdy wybraniec ważny dla losów galaktyki pochodzi akurat z tej planety. Do tego dodałoby pewnego mistycyzmu tej sadze jak i samej planecie. Do tego nie czułabym, że robi się ze mnie idiotkę wsadzając teoretycznie niby coś nowego, co jednak jest jedynie dalej starociem tylko w innym opakowaniu. Sorry, sama zmiana nazwy to tylko szczególik. Jakku to Tatooine 2.0 z wrakami statków imperialnych... Tak to wygląda.

" Za mało tych nowości było, żeby ten film uwielbiać, ale to już wina Prequeli, że zmusiły do bezpiecznego rozwiązania w marce, która ma przede wszystkim zarabiać i zawsze taka była." O nie nie mój drogi. Po pierwsze... TFA sam musi się bronić, a nie usprawiedliwiać tym czy innym. Najwidoczniej musi być chyba jeszcze słabszym filmem od PT skoro jedyne w jaki sposób potrafisz go bronić to właśnie argument w stylu "PT i tak było gorsze". Sorry, ale mam kompletnie odmienne zdanie i nie kupisz mnie tym, a argument i tak marny. Nawet jeśli uznamy PT za złe to co ta za argument w ogóle? Wyobrażasz sobie, by jakiś morderca w sądzie bronił się w stylu "A bo istnieli gorsi ode mnie"? Przecież to kuriozum. xD

Co do "bezpiecznej" koncepcji. Nic Disneyowcom nie wiazało rąk. Kompletnie nic! Mogli stworzyć cokolwiek, a i tak zarobiliby tyle ile mają. Jak na pierwszy epizod dla Disneya najlepszym rozwiązaniem raczej byłoby... połączenie stylu OT i PT z oczywiście większym wykorzystaniem practical efects, by udobruchać tych nieszczęsnych Plinkettowców do tego dodając nową, choć bez ryzyka, zdrową opowieść z nowymi postaciami. Ale... Tak się nie stało. Jak ktoś już wcześniej powiedział, scenariusz TFA jest zwyczajnie FATALNY! Historia tej części wygląda w ten sposób jakby pisał to 10-latek na Waatpadzie (o czym już było wspomniane wcześniej w dyskusji :D), który chcąc wysmażyć fanfikową kontynuację dla SW zapożyczył zbyt wiele od poprzednich części. Z tego powodu mamy drugie Tatooine, drugiego (żeńskiego) Luke'a, drugiego bardziej płaczliwego Vadera, drugiego Palpatine'a, drugiego (żeńskiego) Yodę, drugiego Tarkina... Do tego skopali postać Hana Solo doszczętnie pokazując jak bardzo olewa bliskich, bo nosz kuźwa musi być koniecznie tym samym Hanem co w OT, innego ta żałosna część fandomu SW nie zniesie jak jedynie powtórki z rozrywki. Szkoda tylko, że w OT Han jednak cokolwiek by się nie zdarzyło zawsze ryzykował życie dla Luke'a i Lei. Tutaj ich olewa, bo długi u mafii to jedyne co powinno go charakteryzować. Ech i jeszcze ta jego nieszczęsna śmierć... Czyżby fanom, którzy przyczepiali się przy każdej byle pierdółce w PT nie przeszkadzał fakt, że ich ukochana postać Hana Solo została pożegnana karygodnie? Serio? Nawet brak pochówku? Tylko opadnięcie do dziury? Chwilowa rozpacz i... Jedziemy z koksikiem? No bo jeszcze cud-miód Mary Sue trzeba pokazać na ekranie... Marne...

"Ale muzyka jest też jedynym naprawdę dobrym elementem Prequeli xD" No chyba sobie żartujesz. Powiem ci dlaczego muzyka z PT wyszła cudowna a muzyka z TFA średnia. Otóż, by stworzyć ścieżkę dźwiękową, to trzeba jednak mieć pewną bazę... do "czegoś" ją trzeba stworzyć. PT miało świetne (jak na swoje czasy) sceny bitewne, świetne walki na miecze... Sama fabuła to mistrzostwo wręcz i mnóstwo nawiązań dla tych, którzy znają historię. A bogactwo i przepych świata SW to jak najbardziej na plus, którego grzechem jest nie wykorzystywać (po materiałach z TLJ widać, że jednak Rian ma więcej oleju w głowie niż Jar Jar Abrams). Bez PT Star Wars byłoby strasznie miałkie pod względem wizualnym. Bądźmy szczerzy, OT się zestarzało i teraz w filmie poniekąd sci fi/fantasy zwyczajnie ciężko jest patrzeć na ziemskie klimaty. Pustynia, śnieg i las... Serio? A jestem skłonna sądzić, że fani byliby w stanie stworzyć lepsze widowisko, czy choćby chociaż walkę na miecze niż ci pożal się Boże producenci od Disneya.

Co do TFA. Tajemnicą średniej muzyki jest... sam scenariusz ep. 7. Taka jest prawda. Kompozytor by stworzyć dobrą muzykę potrzebuje dobrego filmu... Jeśli dostał popkorniakowego średniaka, to z muzyką nie mogło być inaczej. Oczywiście chyba i tak poszło całkiem nieźle, a nawet dobrze... Ale... Nie jest czarująco. xD

"Najnowsze pokolenia nie miały już generalnie o nich pojęcia aż do Disney'a." Taaaak. Wcale i w ogóle! xD Pomijając już serwowane EU w postaci gier (zwłaszcza gier!), książek, komiksów, pomijając TCW lubiane przez dzieci, pomijając nowsze edycje serii LEGO star wars, pomijając także fakt, że co roku z tygodnia na tydzień TVP/Polsat/TVN emitowałby tę serię od początku do końca. W innych krajach pewnie odbywałoby się to samo. xD Teoretycznie sama zostałam zaznajomiona z SW w erze Prequeli... Ale ile młodszych ode mnie dzieciaków zdołało obejrzeć te filmy w erze wg ciebie "śmierci SW" i zostać fanami? Sama znam takie przypadki... I żadne TFA im potrzebne do szczęścia nie było. ;) Polecam też przynajmniej podjąć próbę oglądnięca sagi pod względem chronologicznym. Dopiero wtedy głupota fabuły TFA wychodzi na wierzch, gdy kolejny raz widzimy... To co już było i nie trzyma się już kupy.

"Osadzenie tam oklepanej historii z żałośnie słabymi pierwszymi trzema częściami byłoby zniszczeniem ogromnego potencjału".... Taaaaaaa.... I dlatego w rękach Disneya ten potencjał zdycha jeszcze bardziej, bo pani Kennedy nastawiona jest na odtwórstwo wobec OT. Całkowicie usunęła EU, które w wielu przypadkach (szczególnie z ery Starej Republiki ewentualnie trylogii Thrawna) ich fabuła stokroć bardziej przerastała to przereklamowane w 2015 roku badziewie. Oczywiście tam też było sporo twóczego zła i poniekąd można powiedzieć, że bardzo dobrze zrobili usuwając to... Ale... Co serwują w zamian? Kompletnie nic! A decyzje jakimi kieruje się LucasFilm? To wręcz naplucie w twarz fanom, którzy marzyli o filmach z okresu np. Old Republic. Były nadzieje, że najnowsza trylogia o tym będzie... Ale nie... Zapewnie spotkamy się z nowymi wcieleniami Rebelii i Imperium. Brawo!!! xD Tego SW potrzebuje! A może powód unikania tej ery jest inny? Może to dlatego, że Old Republic wymagałaby powrotu do stylu z Prequeli? Ten przepych, te bogactwo, ten silny zakon Jedi, ci silni Sithowie... A tego pani KK boi się jak ognia.

Jestem skłonna stwierdzić, że za jej przewodnictwa uniwersum zdycha jeszcze bardziej niż za Lucasa. Uparcie z SW chce zrobić drugiego Marvela, ale czy to uniwersum w ogóle się do takiej formy nadaje? Box office'owe cyferki to nie wszystko, właszcza że nawet tacy "Szybcy i wściekli" są w stanie w dniu premiery przebić TFA... No ale może ludzie są coraz mniej wymagający od kina rozrywkowego? Nie wiem... Zwłaszcza, że im dalej w las, tym zarobki SW będą naprawdę niższe jeśli się solidnie nie wezmą do roboty i nie postawią wreszcie jakości nad ilość. No chyba, że sądzą że same logo SW i Disney załatwi sprawę. Do tego Pani Kennedy sama tępi wszelkie próby niesubordynacji, choćby twórczej ze strony reżyserów czy scenarzystów, by było w jedynie jej prawilnej i słusznej wersji, a hejterzy PT właśnie Lucasa za to oczerniali. Hipokryzja?

"Sagę trzeba kontynuować, bo jest rozpoznawalna." Teoretycznie ROTJ zostało skonstruowane w taki sposób, że żadna kontynuacja tam potrzebna nie była. Czy dałoby się jednak to zrobić, tak by nie niszczyć sensu epizodów 1-6, a jednocześnie pokazać nowe zło pochłaniające galaktykę i rzucające starym jak i nowym bohaterom kłody pod nogi? Pewnie w jakiś sposób na pewno. Ale nie tak jak TFA to zrobiło. W moim przypadku pijani znajomi są w stanie skonstuować na szybcika lepszą i bardziej oryginalną fabułę niż to co nam pokazano w ep.7. xD

Jeśli ty nie widzisz zniszczenia sensu choćby OT trylogii, to cóż... Tylko się cieszyć. :) Bo ja przez ową świadomość nie jestem w stanie właśnie czerpać jej w żadnen sposób z Sequeli. Oczywiście TFA do tylko jedna z trzech części... Ale zwiastuny TLJ nie do końca napawają mnie optymizmem, zbyt dużo tam ESB. A w 9 powróci Jar Jar Abrams, także jeśli 8 zawiedzie w jakiś sposób to na 9 na pewno się nie wybiorę do kina, a poczekam aż wyemitują w TV. W kinie będę obserwować poczynania Disneya przy spin-offach. Sequeli zapewne nie uznam, TFA jest wg mnie zbyt złe... Ale w ósemce jednak widzę szansę przynajmniej na bardzo dobry film rozrywkowy. Także... Powodzenia!

Miłego seansu. :D

ocenił(a) film na 9
cloe4

Uważam, że mówienie o kopiowaniu jest niepoważne, ponieważ TFA nie kopiuje, a pożycza i ogrywa na nowo motywy z OT. Czy jest bardzo, bardzo odtwórcze ? No jest, ale kopiowanie sugeruje, że nie ma tam nic nowego podczas gdy jest to nieprawda. O Jakku się nie wypowiem na razie, bo to faktycznie pewien mankament, ale może jeszcze czegoś się dowiemy w TLJ i IX. Jeśli nie, to cóż Jest to dość karkołomne rozwiązanie, ale znów jak dla mnie ani trochę nie rzutuje na całość.

Ja nie bronię TFA mówiąc, że PT było gorsze. Ja jedynie wskazuję ciąg zdarzeń jakie zrodziły TFA. Wyszło PT i odrzuciło widownię. Było największym rozczarowaniem w historii kina i czymś czego większość absolutnie nie chciała oglądać. Zaczęto więc spoglądać w stronę OT i rozpamiętywać jaka była dobra. I wtedy na scenę wchodzi Disney, który chce zarobić. I nie było innej drogi jak zrobić coś co będzie bardzo mocno w duchu OT. Po prostu się nie dało i wyszło to prawie świetnie. Świetnie byłoby gdyby nie ten debilny Starkiller, który był tym lekkim przegięciem. Wciąż jednak TFA jest dobrym filmem.

Fani wiązali im ręce. A TFA zarobiło ile zarobiło właśnie dlatego, że było w duchu OT. Naprawdę nie wiem jak można nie widzieć, że to było najlepsze z biznesowego punktu widzenia. Lucas zrobiłby to samo gdyby panowała podobna moda na świecie, bo on też traktował SW jak biznes i maszynkę do zarabiania pieniędzy. W każdym razie ogromna tęsknota za OT nie była jedynym czynnikiem, który pchnął do powtarzania wielu rzeczy. W całym kinie panowała i nadal panuje moda na nostalgię - Jurrasic World czy Stranger Things to tylko pierwsze z brzegu przykłady, bo to jest w Hollywood wszędzie. Disney wziął tę nostalgię za starymi czasami i za OT rozkręcając największą w historii maszynę marketingową, bo temu co działo się przed TFA nic chyba w historii filmów nie dorównuje. Do teraz ta marka zarobiła dla nich już 9 miliardów dolarów, a przecież mamy dopiero dwa filmy i jakieś cztery lata. A to się zwiększy, bo zabawek sprzedaje się najwięcej, a Porgi podbiją serce każdego dziecka. Ale teraz nie o tym. Sęk w tym, że sekretem tego gigantycznego sukcesu jest podążanie z trendem, który chciał nostalgicznego powrotu. Dostał go, a teraz dostanie coś innego, bo w kwestii SW wyraźnie zmienił się wiatr i wszyscy chcemy zmiany, którą Disney dostarczy, bo robi dokładnie to czego większość oczekuje. O scenariuszu TFA nie chce mi się już pisać, bo zwyczajnie się nie dogadamy. Ja go akceptuję i podoba mi się jego kierunek poza debilnym Starkillerem. Ty nie. No i właściwie tyle.

Nie trzeba mieć bazy by stworzyć dobrą muzykę czego PT jest świetnym przykładem. W jaki sposób nudna walka trzech postaci, które nas kompletnie nie obchodzą w Mrocznym Widmie jest według ciebie świetną bazą dla geniuszu Duel of the Fates ? Bo jest to tak, że mamy Qui Gona o którym kompletnie nic wiemy, Obi-Wana, o którym kompletnie nic nie wiemy i jeszcze jest denerwujący w swoim narzekaniu oraz Dartha Maula, o którym wiemy jeszcze mniej, w sumie nic poza tym, że jest zły i groźnie wygląda. A potem skaczą dookoła siebie przez kilka minut podczas gdy mi chce się spać. Walki w Prequelach są denne, bo nie budzą żadnych emocji. To układy taneczne dwóch postaci, które kompletnie mnie nie obchodzą. W OT mamy pojedynek byłego mistrza z uczniem, który wypada dość blado, ale wciąż lepiej niż te z PT, a potem dwie genialne potyczki ojca z synem. I mimo, że tam praktycznie nie ma choreografii to są one dziesięć razy lepsze, bo budzą emocje. A poza tym czuje się, że te miecze mają zranić lub zabić, a nie wykonać kolejny element tańca jak w PT. Pojedynek w TFA jest trochę jak ten z Nowej Nadziei. Jakieś emocje są, ale niezbyt duże, trzeba przyznać, ale przynajmniej znam trochę postacie i zależy mi na nich. Mogło wyjść dużo lepiej, ale podstawa jest. Rewanż który może się odbyć można rozegrać już znakomicie, potencjał jest jak tylko pogłębią nam Kylo pokazując przeszłość na co się zapowiada. PT wprowadziły nowe lokacje do SW i to ich kolejny mały plus, ale niewielki, bo to tylko lokacje.

Najnowsze pokolenia nie czytają jeszcze książek, komiksów i tak dalej ;) A TCW miało generalnie problemy z ostatnim sezonem i bardzo słabe wyniki oglądalności. Dlatego też Lucas sprzedał SW. On uważał, że marka się wypaliła i nie można z niej wydoić już nic więcej, bo póki mógł to robił to. Cóż, Disney udowodnił, że jest inaczej. I ja nie mówię, że SW w ogólnie było znane, ale generalnie schodziło na dalszy plan co jest naturalne jeśli uniwersum stoi w miejscu. Teraz ruszyło, więc jest odwrotna reakcja. Tylko i aż tyle.

Nie rozumiem na jakiej podstawie uważasz, że Kennedy chcę odtwarzać OT. Ona ma zadanie o Disney’a pod tytułem: “zarabiaj pieniądze”, I je zwyczajnie, sumiennie wypełnia. Wzięłą sobie nostalgię i z jej pomocą pobiła kilka rekordów, a teraz będzie iść w nowym kierunku. Widać, że tak będzie, bo nawet w materiałach promocyjnych wspomina się, że część ósma jest nowa, albo świeża i tak dalej. Warto zwrócić uwagę na wywiady. Przy TFA był powrót prawdziwych Star Wars na poziomie przekazu od Disney’a, a teraz na tym samym poziomie mamy nowy rozdział, nowy kierunek. Bo oni zwyczajnie widzą, że fani chcą nowości. Więc ją dostaną, bo ani Kennedy ani nikt w Disney’u nie ma ideologii powtarzania się lub “niszczenia” SW. Ich jedyną ideologią jest pieniądz. Tylko o niego chodzi. Ma to swoje wady, rzecz jasna, ale zalety też są.

SW nadaje się do czegoś znacznie więcej niż Marvel i czymś takim zapewne będzie. Marvel jest ograniczony, bo musi opowiadać o superbohaterach i zawsze będzie prędzej czy później musiał wracać na ziemię.Na dłuższą metę się znudzą, bo nie da się tam zrobić czegoś oryginalnego. SW nie ma żadnych ograniczeń. I buduje cały swój świat od zera. I w sumie nic nie nadaje się do takiej budowy świata od zera jak SW. Na rozwój trochę poczekamy, bo uniwersum cały czas dopiero jest przywracane do życia, ale widoki na przyszłość są świetne. Tak poza tym, to Szybcy i Wściekli mieli większe otwarcie tylko z tego powodu, że mieli premierę na całym świecie na raz, podczas gdy TFA weszło później na dwa ogromne rynki - japoński i chiński. A zarobkom SW na razie wydaje się nic nie grozić. Trzeba poczekać na jakiś osąd w tej sprawie kilka lat.

Zgadzam się, że kontynuacji ROTJ nie musiało być, ale to byłoby głupotą zostawić takie uniwersum z takim potencjałem z ledwie sześcioma filmami. Najzwyczajniej w świecie lepiej kręcić dalej, bo nawet jeśli komuś się nie podoba to może sobie nie oglądać i zostać w tych sześciu narzekając jak to Disney niszczy SW :P

Dla mnie PT niszczy OT znacznie bardziej niż Disney. Rozwalenie koncepcji mistycznej Mocy, która po prostu powinna być niewyjaśniona mikroskopijnymi organizmami, które za sprawiają, że mam ochotę popełnić samobójstwo za każdym razem gdy o nich myślę czy zniszczenie odkupienia Vadera tą idiotyczną przepowiednią to pierwsze z brzegu bolesne rzeczy. Bo sama czepiasz się TFA, że stawia Rey na piedestale, choć na razie jeszcze nie znamy dokładnie jej roli, choć pewnie będzie najważniejsza w uniwersum. Tymczasem jednak Prequele zrobiły to samo. W OT nikt nie wspomina o debilnej przepowiedni. Mamy odkupienie Vadera, ale osiągnięte przez głównie Luke’a i po części silną wolę Anakina. Ale to Luke tam jest w oczywisty sposób ważniejszy. Co robią Prequele ? Przepowiednia, która nagle mówi, że tak musiało być, więc to w sumie nie zasługa Luke’a czy Anakina, bo koniec końców musiało się to stać xD Poza tym zrzuciło to Luke’a z centralnej roli, nie bez powodu OT o przepowiedni nie wspomina. Nowa trylogia stawia swoją główną postać w centrum. Ale to jest jeszcze zrozumiałe. Każda by to zrobiła by przyciągnąć widzów, powiedzieć im, że to jest najważniejsze przyjdźcie. Problem z Prequelami jest taki, że bezpośrednio rujnują Moc w sadze, a także zakończenie Powrotu Jedi. TFA tego nie robi. Po prostu dopisuje kolejny rozdział, ale to co było zostawia w spokoju.

Na koniec powiem tylko, że nie wiem gdzie w TLj widzisz ESB. Bitwa z machinami kroczącymi na pustej planecie ? W Ataku Klonów też była. Pościg za statkiem w ciasnej przestrzeni ? W Ataku Klonów też była. Okej tu jest Sokół, a tam inny statek, ale z drugiej strony tam też były asteroidy, a tu wnętrze planety ;) I… tyle ? Nie było konfrontacji głównego bohatera z głównym złym, ani wątku w kasynie, ani złamanego mistrza Jedi, który szukał ich sensu. Nie było bitwy kosmicznej, nie było walki drugoplanowej postaci z kimś ważnym w Imperium, nie było czarnego charakteru z wątpliwościami. Niczego prawie nie było. I nie rozumiem też czemu atakujesz Abramsa, skoro chwilę wcześniej napisałaś, że to Kennedy jest tym czarnym charakterem, który zabrania kreatywności i chce zniszczyć SW xD To w końcu jak ? Wina Abramsa czy Kennedy ? Warto by się zdecydować. Ja sam uważam, że Abrams to średni wybór, ale TFA najgorsze nie było, więc nie uważam, że będzie to tragedia. Niemniej o wiele bardziej liczę na TLJ.

Seans dopiero w środę, ale dziękuję i wzajemnie ;)

WielkiMou

"Zaczęto więc spoglądać w stronę OT i rozpamiętywać jaka była dobra." Żeby nie było... ale OT jest cudowne tylko i wyłącznie w sercach fanów, którzy kochają te filmy głównie za nostalgię. Oni wręcz mają w gdzieś znaczenie fabuły, jaka przybrała tam obrót. Jedno słowo: sentymentalizm... Pomijam już fakt, że samo OT nie zdobyło jakichś strasznie cudownych not od recenzentów pierwotnie...
http://muncheedaily.com/wp-content/uploads/2015/10/CBL_Munchee_Crown1.png
Także jeśli jakikolwiek film Disneya dzisiaj zyskuje tak wysoko... to też kwestia nostalgii u samych recenzentów. Taka jest prawda.

Czy ja OT kocham? Oczywiście! Ale nie jest to na tyle ślepa miłość, by patrzeć na to w sposób taki iż mamy jedynie na tym się wzorować. I tak... kopiowanie motywów OT jest mocno widoczne, bo Disney tak strasznie boi się powtórki z sytuacji z PT, że nie jest w stanie wypuścić nic nowego (ryzykownego) Dlaczego tak się dzieje? Bo śmiem sama ryzykownie stwierdzić, że sam fandom SW jest pełen rakowiska, który żadnej nowości nie chce przyjąć... Rebels (serial twórcy TCW) skupia się na okresie Rebelia vs. Imperium, Rogue One (które lubię) to samo, solowy film o Hanie Solo... Serio? Ten bohater i tak jest jednym z głównych w sadze, po kiego spin off o nim, co mnie obchodzi co wyrabiał za młodu? Albo o Obi-Wanie z okresu między III i IV? Po co mi to? Lepszym rozwiązaniem byłby film o Plagueisie... bo z reguły spin-off raczej polega na wyciągnięciu na pierwszy plan postaci kompletnie olanej, ewentualnie ledwo wspomnianej. Już film o Bobie Feccie zdaje się być czymś bardziej interesującym. O ile jednak... znowu nie przesadzą z OTyzmem...

Co do TLJ... Za tydzień wybieram się do kina. Pozwól, że sama obejrzę i postawię diagnozę wobec tego epizodu. Recenzje póki co nie są dla mnie żadną wyrocznią... Ba! Jeśli jest taki wszechogarniający zachwyt to znowu wydaje się to lekko podejrzane... bo w stosunku do TFA też krytycy piali z zachwytu, a jak się okazało w praniu... nie było nad czym. Sądzę, że zapewne TLJ będzie wielokrotnie lepsze od TFA, bo gorzej być i tak nie może... Ale czy ten epizod uratuje mi spojrzenie na tę sagę jakie zostało zniszczone? Zweryfikuję to. ;)

"Fani wiązali im ręce." Zgadzam się. Ale to już świadczy o tym jak bardzo ten fandom jest delikatnie mówiąc toksycznie rakowy (by nie użyć wulgaryzmu na literę P w ich stronę). Sama byłam świadkiem tego, jak kilka fanboyów było w stanie zniszczyć na paru różnych forach fanów, który śmiali ogłosić publicznie, że lubią 6 części, a nie jedynie 3. Także... żywię do niektórych z tych osobników szczerą odrazę.

"Dla mnie PT niszczy OT znacznie bardziej niż Disney." I znowu to samo... Zamiast próbować bronić TFA przedstawiając argumenty na korzyść tezy "Epizod 7 nie niszczy sensu OT" ty znowu używasz jako tarczy obronnej PT, które w twoim mniemaniu jest "takie zue". Otóż... nie powinnam na ten wątek w ogóle odpowiadać, bo to forum epizodu VIII (czyli Sequela), ale jako fanka PT postaram się je obronić.

Otóż dla mnie PT wręcz DODAJE mistycyzmu OT. Dodaje jej więcej sensu. Sama postać Palpatine'a nie kojarzy się jedynie ze złowrogim dziadkiem na tronie. Dla mnie to przede wszystkim polityk i manipulant. Ta postać, głównie wykreowana w PT właśnie jest dla mnie najlepszą z całej sagi. Co do midichlorianów. Kurde serio? Nigdy nie pojmę dlaczego one są obiektem hejtu, to jest bardzo dobry wątek, mający sens... Rozumiem, że wg hejterów midichlorianów moc sobie jest i każdy do niej może być zdolny i się nią bawić...? To jest dziwne... Brak w tym logicznego porządku. W filmach fantasy to potencjał do danej umiejętności (np. czarów) dzieli czarodziejów od normalnych ludzi. Nie inaczej powinno być z Mocą. Nie każdy przecież może być Jedi, nie? Dlaczego do diabła Han nim nie jest? A dlaczego Luke za to jest? Bo jak Skywalker Jr powiedział w OT "ta Moc jest silna w jego rodzinie", co to znaczy? Że odziedziczył ją po ojcu... podobna krew... genetyka... Ten cytat z ROTJ nabiera wtedy sensu. Do tego dodaje, a nie odbiera mistycyzm sadze SW. Poza tym, skoro midichloriany są takie złe to zbanujmy też stopnie Celsjusza? Wszak określenia "ciepło", "zimno" są takie magiczne... A tak w ogóle midichloriany podobnie jak wątek przepowiedni o Wybrańcu "syna dwóch słońc" miał być poruszony w OT we wcześniejszych wersjach scenariusza, ale Lucas potem je powycinał, by uprościć historię i zmieścić się w ramach czasowych pozostawiając te wątki i tak na planowane już wtedy Prequele. Może na nazewnictwo Sithów też marudźmy, bo pochodzi z PT? (i podobnie jak tamte wątki zostało powycinane z pierwotnego scenariusza Nowej Nadziei znanej wtedy jedynie jako Star Wars) Bez przesady...

Motyw przepowiedni nie niszczy wkładu Vadera w zniszczenie Sithów... Wręcz przeciwnie. To, że ona istnieje, nie znaczy, że on się nie nawrócił sam z siebie i nie pomógł synowi sam z sobie... Akurat wiedza o byciu Wybrańcem go przytłaczała już za młodu i ona raczej przyniosła negatywne skutki dla niego niż pozytywne. Był Jedi dalekim od ideału a wiecznie wymagano od niego idealnego sprawowania, bo ciążyła nad nim olbrzymia odpowiedzialność przyszłości. Pośrednio doprowadziła do schylenia się ku ciemnej stronie... A nawracając się kompletnie nie miał tego proroctwa w głowie. A co do zdetronizowania Luke'a... no bez przesady... PT dzieje się w czasach, w których on nie istnieje! Poza tym finalnie i tak Luke okazuje się być o wiele lepszym człowiekiem od ojca i poza tym najlepszym Jedi w historii. Człowiekiem, w którym Yoda i Obi-Wan widzą nadzieję na szansę odbudowy zakonu... I wszystko pięknie, ale to TFA rujnuje Luke'a wprowadzając nagle z dupy powtóreczkę z historii, gdzie Jedi znowu morduje zły Skywalker. Litości... To tutaj dopiero Luke jest zdetronizowany... Na rzecz kogo? A jakże by inaczej, tej samej Mary Sue która niszczy sens istnienia Anakina/Vadera.

Rey hejtuję, bo ta postać niszczy sens istnienia Wybrańca z PT i OT. Sorry, ale Lucas jasno nakreślił, że jest nim Anakin/Vader i jak Disney wręcz chamsko próbuje to zniszczyć (zniszczyć poniekąd także element mitologii z SW) wprowadzając ledwo co jakąś randomową Mary Sue, która ma nagle znikąd umiejętności większe niż szkolony przez Luke'a, potomek Anakina/Vadera, potomek samej Mocy - Ren... to mi się zwyczajnie nóż w kieszeni otwiera... Chosen One jest One... i mam w gdzieś to co Disney mi zaserwuje w tej kwestii...

Zresztą hejtuję nie tylko Rey. Z podobnych przyczyn nie trawię Snoke'a. Randomowy dziad znikąd nagle jest ogłaszany przez wytwórnię jako potężniejszy od Palpatine'a? Nieeeee... To jest właśnie rujnowanie sensu sagi...

Raczej nie zgodzisz się z tym co napisałam... także nie musisz się też do tego odnosić. A co do TLJ... obejrzę, ocenię i wtedy się wypowiem. Akurat trailer właśnie ma dużo z ESB, ale on może też być zwyczajną zmyłką, także cierpliwie poczekam z tym przedwczesnym osądem. ;)

Przecież Abrams i Kennedy to jedna drużyna. Szefowa i jej piesek spełniający rozkazy. xD Przecież nie bez powodu reżyser najlepszego póki co disneyowskiego filmu "Rogue One" Gareth Edwards został wyrzucony na zbity pysk nie móc skończyć nawet filmu. Czy Lucas odpierniczał podobne szopki co Kennedy? Tak, choćby w okresie kręcenia OT. Przy PT był całkowicie niezależny co odbiło się na jego relacji ze śmietanką Hollywoodu. Ale właśnie... On przynajmniej nie bał się ryzyka, miał głowę pełną pomysłów, sam od zera stworzył ten świat i postaci... Nie bał się też zdania fanów, których ja sama nie znoszę. I dobrze. Bo bez PT to uniwersum dziś takie blade by było wg mnie. xD OT owszem uwielbiam... ale PT również.

cloe4

PS. Do samego zaś biznesu związanego z zabawkami, czy nowym EU nic nie mam. ;D BB8 czy porgi są urocze, a potrafiły skraść również i moje serduszko. ;P

ocenił(a) film na 9
cloe4

Tak, OT jest owiane taką legendą przez sentyment. Ale to jest dość oczywiste. Poza tym działa tu też ten nostalgiczny prąd, który opanował całe Hollywood. Ale ogólnie się zgadzam. Co do recenzji to jakoś na nie patrzę w ten sposób, że są wyjątkowo istotne. To ledwie drogowskazy, ale jasne jest, że noty wzrosły przez sentyment. Od razu napiszę też o tym, że kopiowanie OT to przede wszystkim skutek PT i należy o tym wspominać w kontekście takiej dyskusji. Tak, Disney idzie bezpieczną ścieżką, ale musiał ją obrać chcąc jak najwięcej wyciągnąć, a chciał. Zresztą nie ma w tym nic złego, bo TFA ładnie łata dziury w uniwersum po Prequelach, przynajmniej z mojej perspektywy. I choć kompletnie nie podoba mi się pomysł filmu o Hanie Solo i liczyłem na ambitniejsze spin-offy, to mam zaufanie do Disney’a i myślę, że trylogia Johnsona będzie już czymś innym. Na razie historie znanych bohaterów jeszcze mi odpowiadają.

Ja sam nie jestem jeszcze pewien TLJ, a jedynie mam dobre przeczucia, więc zobaczymy jak będzie tyle, że w moim wypadku będzie to już za dwa dni. Pozytywne recenzje teraz nie powinny też nikogo dziwić. Dziennikarze z premiery zawsze tak mają. Zobaczymy jutro, bo wtedy wejdą poważniejsze recenzje i to one powiedzą nam ciut więcej. Ale ja jestem optymistą.

Mówisz, że nie powinienem skupiać się na Prequelach. Ale to nieprawda, bo TFA niczego dla mnie nie niszczy, ponieważ zwyczajnie tego co jest w PT nie uznaję :P Lub raczej udaję, że to się nie zdarzyło i wolę zapomnieć. Znika problem Przepowiedni znikąd, Wybrańca i całej reszty bzdur wymyślonych przez Lucasa z midichlorianami na czele. Widzisz, wszystkie twoje problemy z TFA są zakorzenione w PT. Dlatego się do niej odnoszę. Dlatego wypisuję jej idiotyzmy, ponieważ to są podwaliny tego starego sensu SW, który Disney powoli zmienia na razie łagodniej, a jeśli przejmą FOXa i zdobędą pełnię praw to kto wie, może i zdekanonizują pewnego dnia PT lub nakręcą remake, który usunie co usunąć się powinno. Nieistotne. Wiem, że to może być dla kogoś lubiącego te filmy niemiłe, ale co poradzić, że bardzo bym chciał by nigdy nie istniały, a skoro już istnieją to żeby zniknęły jak najszybciej :P

Palpatine najlepszą postacią całej sagi ? Ponieważ ? Czy posiada on jakieś inne cechy niż bycie złym i przebiegłym ? Pytam absolutnie poważnie, bo dobra postać to jednak powinna być dość złożona. Zwłaszcza jeśli pojawia się (na dłużej) w czterech filmach. Tymczasem jest on po prostu zły i tworzy idiotyczny plan, który z jakiegoś powodu działa. Nie znamy jego przeszłości, a jego pragnienie zemścić się na Jedi ma głębię brodzika. Nie wiemy o nim absolutnie nic, bo to płytka karykatura zła. I to w OT jest ok. Fajnie się ogląda taki czarny charakter. Gorzej w PT. Gdzie Lucas usiłuje mi wmówić, że to bardziej złożona postać, która nie jest karykaturą. No ale jest. Najczystszą karykaturą taką samą jak Snoke. Tyle, że ten drugi się z tym nie kryje w scenariuszu.

Jeśli akceptujesz midichloriany to nie akceptujesz mistycyzmu. Mistycyzm polega właśnie na braku logicznego porządku. Tu nie ma o czym toczyć dyskusji, bo Moc zwyczajnie powinna być niezrozumiała, nielogiczna i przez to także niepojęta. Jako środek wyrazu który świetnie symbolizuje dobro i zło działające zupełnie niezależnie od logiki. Sprowadzenie mistycznej siły do mikroorganizmów jest idiotyczne. Jest zabiciem tejże Mocy. Najzwyczajniej w świecie. Żadna siła, żadna magia, nic niepojętego co jest nadludzkie i łączy wszystko co żyje tylko jakieś idiotyczne mikroorganizmy. Widzisz, SW są baśnią. A baśń ma pozwolić uciec od rzeczywistości, gdzie wszystko można wyliczyć i nic nie jest niepojętą tajemnicą przynajmniej na ogół. Ona ma przypominać, że są rzeczy ponad to, stojące ponad nauką. Jeśli odpowiada ci to, to dlaczego by nie wyjaśnić logicznie jak działa moc Gandalfa we Władcy Pierścieni ? Albo stworzyć teorię naukową o zamianie wody w wino przez Jezusa ? Dlaczego w Pieśni Lodu i Ognia nie mówi się jak to możliwe, że umarli chodzą, a nie jedzą i nie piją więc nie powinni funkcjonować i ulec rozkładowi ? Powód jest jeden - fantasy, które tłumaczy magię i nadprzyrodzone Moce jest idiotyczne i sprzeniewierza się własnej naturze wewnątrz gatunku. Tylko i aż tyle.

Ależ skoro miał zniszczyć Sithów to przepowiednia absolutnie oznacza, że nie pomógł synowi sam z siebie. Przynajmniej jeśli przepowiednia miała rację, a miała. Wtedy było to jego przeznaczenie. A przed nim nie ma ucieczki i jest niezależne od człowieka. Lucas po prostu wrzucił bezmyślnie motyw wybrańca i przeznaczenia nie rozumiejąc co to oznacza dla historii. Jak zresztą nie rozumiał midichlorianów, a to dlatego, że jest człowiekiem który w ogóle nie nadaje się do opowiadania jakiejkolwiek historii. I wybacz, ale na podstawie tego co słyszałem, a jedynie wypowiedzi Lucasa o tym świadczą z tego co wiem nie daję wiary, że Wybraniec istniał na etapie tworzenia pierwszej części. To jest zbyt ważne i zbyt często o tym wspominają w PT żeby ani razu nie wspomnieć w OT. Zwyczajnie Prequele wyniosły swojego głównego bohatera do centralnej roli, żeby lepiej się sprzedać. End of story. A detronizuje to Luke’a, bo spycha go w sadze z centralnej roli. Robi dokładnie to samo co obecnie Rey robi Anakinowi. I jak na razie całe szczęście, bo Rey jest o niebo lepszą postacią. Co do tej powtórki z rozrywki to ona jest. I jestem pewien, że ogra ją TLJ więc z tym wątkiem możemy tydzień poczekać. Jak dla mnie ma to związek z tym, że Jedi byli w błędzie i dlatego muszą się skończyć, a Luke jest w depresji, bo zdał sobie z tego sprawę.

Rey hejtujesz, bo uznajesz kanon Lucasa, a Disney’a masz w poważaniu. Ja mam Lucasa w poważaniu, a uznaję Disney’a, więc ciężko się dogadać :P Niemniej muszę powiedzieć, że Rey ma swoje umiejętności prawdopodobnie przez przebudzenie Mocy, a raczej na pewno. Z jakiejś przyczyny Moc, która znów jest mistyczna się przebudziła i działa po prostu o wiele silniej. Dając większą potęgę jej użytkownikom. Na to przynajmniej wygląda. Krótko mówiąc najpewniej stało się coś z czym jeszcze nie mieliśmy do czynienia i z tego wynikają wszystkie umiejętności Rey. Jeśli TLJ tego nie poruszy to będzie kolejna wada, ale wciąż znośna. Dopiszę też, że kompletnie nie widzę ESB w zwiastunach TLJ, wybacz.

Oczywiście, że Abrams i Kennedy to jedna drużyna, ale oskarżasz ich wymiennie jakbyś nie mogła się zdecydować kto gorszy, przynajmniej w moim odczuciu xD Nie zgadzam się, że Rogue One było lepsze niż TFA, choć bardzo lubię ani z resztą w sumie też, ale o tym już raczej nie mam ochoty dyskutować. I tak długo zajmuje odpisanie na tak długi tekst xD

ocenił(a) film na 6
WielkiMou

TFA łata dziury w uniwersum po prequelach. Wait... what?! Poproszę kilka przykładów załatanych dziur, bo nie rozumiem. Sama sugestia, że PT stworzyła dziury jest nonsensowny, bo to ta trylogia nadała głębię i sens całej sadze, stworzyła fundamenty pod OT i załatała dziury występujące w OT po prostu odpowiadając na pytania, które od zawsze gnębiły fanów. Dzięki PT nareszcie wszystko jest jasne i logiczne. TFA natomiast infantylizuje całą sagę, przy okazji niszcząc sens starej trylogii i robiąc z jej bohaterów życiowych przegrywów. Tak, TFA jest najbardziej szkodliwe dla OT, nie dla PT. Prequele są traktowane, jakby nigdy nie powstały. Wszystko jest inaczej i odwrotnie niż w nich. Przykłady? Prequele mają wspaniałe lokacje, TFA biedne. PT ma widowiskowe bitwy, TFA nie. PT mają świetne walki na miecze, TFA nie. Prequele mają świetny wątek polityczny, TFA nie. I tak dalej. Na każdym polu epizod VII jest gorszy. Wygląda, jakby powstał 40 lat temu.

Dekanonizacja PT. O matko... I pomyśleć, że 10 lat temu toczono dyskusje nad nakręceniem remaku OT, żeby stylistycznie bardziej pasowała do PT. Dziury fabularne? PT ich nie tworzy, ale wypełnia. Wybraniec, przepowiednia... ale w czym problem? Jesteście tak bardzo zacietrzewieni w nienawiści do Lucasa i jego filmów, że krytykujecie dosłownie wszystko, nawet takie kwestie jak przepowiednia :/

Oczywiście, że Palpatine jest najlepszą postacią w sadze, a dla mnie osobiście jednym z ulubionych czarnych charakterów w ogóle. I mam na myśli Palpatine z PT, a nie tego z OT. To ten z OT był karykaturalnie zły, bo tak, na szczęście Lucas nakręcił drugą trylogię, żeby nadać sens starej. Tak jest - nowa trylogia uzupełniła starą w znakomity sposób. Celem Palpatina jest zdobycie władzy nad państwem. Dlatego wykorzystuje kryzys polityczny, wojnę i luki w demokracji. A czego chce Snoke? A cholera wie. Zwykły złol, który chce zniszczyć Ruch Oporu (nie wiadomo po co), niszczy stolicę Republiki (nie wiadomo po co) i chce znaleźć ostatniego Jedi (też nie wiadomo po co). Nonsens i absurd. Palpatine chce władzy. A Jedi? Są przeszkodzą w jej zdobyciu i nie pozwoliliby na władzę absolutną, więc trzeba było ich usunąć. Co tu jest tak trudnego do zrozumienia? Palpatine jest geniuszem i manipulatorem, który wszystkich ograł. Ja go podziwiam. Snoke natomiast wydaje mi się być karykaturą czarnego charakteru. Może jeszcze mi powiesz, że Palpatine jest słabą postacią, bo nic nie wiemy o jego rodzinie i emocjach? No proszę cię... :/ Liczą się cele, działania i ich logiczne wyjaśnienie, a nie tło emocjonalne. To starano się pokazać przy Kylo Renie, a skutek jest żenujący.

Tak jak większość tak zwanych ultrasów nie rozumiesz, czym są Midichloriany i stawiasz znak między nimi a Mocą. Otóż popełniacie błąd, bo tak nie jest. Moc pozostaje niepojętą, magiczną siłą, natomiast midichloriany są jedynie środkiem do jej poznania. Nie każdy może zostać Jedi, bo nie każdy ma do tego predyspozycje. Owe predyspozycje muszą z czegoś wynikać. Moc nie jest tożsama z midichlorianami i proszę to zapamiętać.

Ja niestety widzę TESB w zwiastunach i jest to oczywiście wina okropnego poprowadzenia fabuły w VII. Tak jak w TESB Rebelia walczy z Imperium mającym przewagę militarną, dokonuje ewakuacji niemalże identycznymi statkami, ukrywa się na niezamieszkałej planecie, gdzie Imperium dokonuje ataku przy użyciu maszyn kroczących AT-AT. W tym czasie wybraniec szkoli się u starego mistrza Jedi. Powtórzę się: wydarzenia i decyzje bohaterów mogą być inne niż w TESB, ale to nie zmienia faktu, że FABUŁA jest IDENTYCZNA.

Rogue One oczywiście jest znacznie lepszy niż TFA, żałuję nawet, że wojna w OT nie została pokazana w ten sposób. Nareszcie nie mamy nieustannej akcji, luzackich tekstów i bohaterów, lekkiego i przygodowego klimatu. Czujemy potęgę reżimu Palpatina, ciężki klimat i co najważniejsze, nareszcie mamy wspaniałe sceny akcji. Nie ma takich w TFA. Dlatego do tego filmu rzadko wracam... bo po co, skoro nie ma scen, którymi mógłbym się zachwycać?

Przemilczę porównanie Rey do Anakina. Ciekawi mnie, jak się ta postać rozwinie w VIII. Oczywistym jest, że już nie będzie jej wszystko wychodzić, tylko zacznie mieć problemy. No bo przecież Luke je miał w V, a tutaj musi być tak samo.

ocenił(a) film na 6
WielkiMou

Jako że koleżanka bardzo ładnie skomentowała ten post, to odniosę się tylko do jednej kwestii - soundtracku i walk. Twoja argumentacja jest... absurdalna.

PT jest przykładem właśnie na to, że świetne sceny są potrzebne dla świetnego soundtracku, a takich w PT jest mnóstwo. Udanych scen nie ma natomiast w TFA. Czy wyobrażasz sobie Duel of Fates jako tło do starcia Vader - Obi-Wan w IV lub Rey vs Kylo Ren w VII? Ja nie. Dlaczego? Bo obie te walki są zwyczajnie słabe. Natomiast starcie w TPM jest wybitne i właśnie dlatego tak wspaniały utwór do niego pasuje.

Zupełnym absurdem jest twierdzenie, że o Qui Gonie nic nie wiemy i przez to nas on nie obchodzi. Może ciebie, ale ja Qui Gona autentycznie lubię. I co teraz? Dojrzały mistrz Jedi o swoich własnych poglądach, często stojących w opozycji do Rady Jedi. Jego uczeń, dla którego większym autorytetem niż mistrz są wyżej postawieni Jedi z Rady. "Ale przecież mistrz Yoda każe myśleć o przyszłości!" - "Ale nie kosztem tu i teraz". "Mistrzu, gdybyś przestrzegał kodeksu sam byłbyś w radzie". "Chłopiec jest niebezpieczny, wszyscy to dostrzegają, dlaczego ty nie?" Kontrast między podejściem do Kodeksu mistrza i ucznia jest wyraźnie zarysowany - Qui Gon stara się być Jedi niezależnym, a Obi-Wan jest konserwatystą podporządkowanym starym zasadom. Ten konserwatyzm jest widoczny nawet później - "to elegancka broń, na bardziej cywilizowane czasy". Czyli... "kiedyś to było, a teraz to panie nic nie ma" :D

Darth Maul oczywiście wzbudza emocje. Na tej samej zasadzie, jak wzbudza je Terminator. To, że postać nie ma charakteru NIC NIE ZNACZY. Ona nie musi go mieć. Ma być wyszkoloną maszyną do zabijania. Maul wzbudza strach i niepokój. Dla kontrastu Kylo Ren wzbudza zażenowanie. Kto jest więc lepszy?

Zauważam u was (krytyków PT) nieznośny dogmat, że postacie są złe, bo nie rzucają co chwilę luźnymi tekstami, lecz dyskutują na poważne tematy. Skoro twoim zdaniem o Qui Gonie nic nie wiemy... co to niby wiemy o Poe czy Rey? Poza tym, że są luzackimi postaciami i rzucają żarcikami co chwilę? Tak, walka z I nieustannie wzbudza u mnie emocje, głównie zachwyt nad mistrzowską choreografią i soundtrackiem. Walka z VII wzbudza we mnie jedynie irytację i broni się tylko bardzo ładną scenografią i kolorami.

Twierdzicie, że świetne walki są złe, bo są sztuczne. Idąc taką logiką wszystkie wschodnie sztuki walki (np karate) również są sztuczne i lepiej się napie*dalać niczym sebixy na osiedlu. Tak czy nie? Walka to jest sztuka, istnieją różne style ćwiczone przez lata. Natomiast pojedynek w VII wygląda, jakby postacie walczyły ciężkimi, metalowymi mieczami. To jest zwyczajnie SŁABE.

Wracając do soundtracku. PT ma wiele ładnych przejść ze sceny do sceny, które umożliwiły stworzenie świetnego soundtracku, a jednocześnie pięknie pokazują bogactwo świata przedstawionego. Przykład:
https://www.youtube.com/watch?v=9KFogmcRzME
Wszystko jest świetne. Nowy design statku, postaci, ładna planeta, genialny soundtrack. Jedynie do CGI mogę się przyczepić, ale wolę kiepskie CGI niż bieda-practical effects z takim mizernym efektem jak Jakku w TFA.

Inny przykład:
https://www.youtube.com/watch?v=vYcUq4g6rGs

Przecudowna scena. Zbudowana przede wszystkim przez soundtrack, scenografię i EMOCJE.

ocenił(a) film na 9
szymon0018

Nie, nie są. Soundtrack nie jest tworzony bezpośrednio pod sceny, Williams wie tylko mniej więcej co się wydarzy i do tego komponuje. Nie ma pojęcia jak to będzie wyglądać ostatecznie co wystarczy by stwierdzić, że trzeba dobrej sceny do dobrego utworu. No nie trzeba i tyle. Duel of the Fates owszem nie pasuje do tych lepszych pojedynków, bo one są bardziej emocjonalne, nie są przerostem formy nad treścią co w czystej postaci obserwujemy w Prequelach. Utwór jest świetny, ale do sceny nijak nie pasuje i po prostu bawi podczas tego starcia.

Absurdem jest bronienie żałosnego pisania postaci Lucasa w Prequelach. Może i ciebie Qui Gon interesuje, może nawet masz jakąś sympatię, ale to nie zmienia faktu, że to postać po prostu żadna. Zupełnie nijaka. Nie wiemy nic o jego przeszłości, uczuciach, marzeniach, rodzinie. Wiemy jedynie, że ma ucznia Obi Wana i nie zawsze zgadza się z Radą Jedi. Nie ma ani jednej sceny, która opowiada o nim, a nie o fabule, którą pionek którym jest ma pchać do przodu. To jest żałosne pisanie postaci. Bo żadna z nich nie ma rozwoju, nie jest istotna na ekranie, nie widzimy ani jej emocji, ani nie dostajemy żadnego powodu by postaciom kibicować. Prequele tylko mówią o czymś co należy pokazać. Te postacie są martwe i wyrwane z kontekstu. Nie istnieją poza ekranem. Qui Gon i Obi Wan istnieją tylko, żeby dyskutować o sprawach Jedi. Padme istnieje tylko z powodu swojego ludu. Po co pokazywać jej zmartwienie, nie ? Lepiej żeby powiedziała o nim z kamienną twarzą bez emocji, na pewno uderzy to w widza.

Jaka różnica między tym a normalnym pisaniem postaci ? Cóż, obejrzyj TFA. Jaka jest pierwsza scena z Rey ? Zbieranie złomu. Nie przylot na negocjacje handlowe czy gdyby pójść tropem Lucasa od razu ucieczka z planety z Finnem, bo po co rozwijać postać. Otóż jak w każdej dobrej historii przed akcją jest zapoznanie nas z postacią. Widzimy więc jak żyje Rey. Jej zwykły, szary dzień. Widzimy gdzie mieszka, widzimy z czym na codzień się spotyka. Powiedz mi co każdego dnia robi Qui Gon i gdzie mieszka. Zaraz potem dowiadujemy się, że na kogoś czeka, od czegoś odlicza dni, kto wie. Potem akcja się powoli zawiązuje i ratuje on BB-8, istotne żeby ją polubić i pokazuje to też jej podejście. Do momentu pościgu wiemy już wystarczająco by jakoś jej kibicować. Całe TFA pokazuje nam jej przeszłość - porzucenie na pustynnej planecie, jej marzenie - powrót rodziny i pokazuje emocjonalny impakt. Rey jest zagubiona, bywa przerażona, ale rzecz w tym, że wiemy nawet dzięki Kylo o pewnej rzeczy z jej głowy. O jej śnie. Wiemy, że jest silna, ale niepewna i nie chce przyjąć Mocy, bo to coś jej obcego i cały czas liczy, że uda jej się doczekać powrotu rodziny. Dopiero po starciu z Kylo akceptuje swoją rolę w pewnym sensie, a co dalej zobaczymy w TLJ. Rzecz w tym, że to była żywa postać, której rozwój był istotny dla filmu. Qui Gon był taki sam i nie wiedzieliśmy o nim nic. Był suchym pionkiem, fatalnie napisaną karykaturą człowieka. O Poe niewiele wiemy, ale ma też niewielką rolę, przekonamy się czy rozwiną go w TLJ.

Oczywiście, że Kylo Ren jest lepszą postacią. Bezdyskusyjnie. Zły znikąd, który jedynie wygląda dobrze nie może konkurować ze złożoną postacią, którą właściwie ciężko brać za w pełni złą. To jest postać zagubiona, która zło czyni, ale sama zła raczej w pełni nie jest. Tutaj nawet nie ma o czym dyskutować. Ktoś może woleć inny typ postaci, ale Kylo jeśli chodzi o zagubionych w SW jest bezkonkurencyjny.

Twój komentarz o walkach jest śmieszny. Po prostu te Prequelowe są przerostem formy nad treścią. Nie chodzi o to by było możliwie najbardziej widowiskowo tylko o to, żeby były jak największe emocje. Których nie ma w Prequelach. W Mrocznym Widmie i Ataku Klonów postacie ma się w nosie. A w Zemście Sithów zanim dojdzie do końca walki to jestem już znudzony tym tańcem. Bo rzecz również nie w tym, że choreografia jest złożona, ale w tym, że jest głupia. Oni nie wyglądają jakby chcieli sobie zrobić krzywdę, jakby walczyli tylko jakby tańczyli. Dlatego walki z OT i TFA są tak dalece lepsze. Więcej emocji oraz czuć zagrożenie, a nie taniec.

PT ma tylko dobry soundtrack. Cała reszta tam kuleje i sceny, które podsyłasz jak i każda inna jaką wyślesz tylko utwierdzają mnie w tym przekonaniu :P

ocenił(a) film na 6
WielkiMou

Przyznaję, że odpowiedź jest bardzo trudna. To trochę jak dyskusja z socjalistą czy innym socjaldemokratą. Wykazuję, dlaczego kapitalizm działa, bo prowadzi do bogactwa, ale zostaję zostawiony z faktem, że jednocześnie prowadzi do nierówności, więc należy go obalić/zreformować. Inny system wartości. W tej serii lubimy zupełnie co innego. Ja lubię świetne walki, a ty wolisz te słabe, bo rzekomo dostarczają więcej emocji. Ja wolę efektowne lokacje, a ty bieda-ziemskie. Ja lubię polityczną fabułę, ty mistyczne starcie dobra ze złem, które ja nazywam prymitywnym. I tak dalej.

Walka Jedi z Darthem Maulem to jedna z najlepszych scen w Gwiezdnych Wojnach. Nawet ogromna część hejterów PT to stwierdza, np. Nostalgia Critic albo Popielecki z filmwebu. Wygląda przecudnie, jest małym arcydziełem. Zachwyca z każdym seansem. Proponuję puścić komuś, kto nigdy nie oglądał SW obie walki - tą z I i z VII. Mogę się założyć, że 90% ludzi wybierze tą z I. Bo ona jest po prostu lepsza pod każdym względem. Jej krytyka jest kompletnym absurdem. Ona mi się po prostu w głowie nie mieści. To tak, jakby ktoś chciał wykazać, że Wiedeń jest brzydkim miastem, no bo "te kamienice są takie wysokie, to nieludzka skala, zbyt pompatyczna, przerost formy nad treścią", za to "Stalowa Wola jest ładna, taka realistyczna, no i ile emocji i nostalgii wiążę z tym miastem, mieszkałem tam za dzieciaka!"

Ale mnie nie obchodzi rodzina i marzenia Qui Gona xD One nie mają żadnego wpływu na fabułę, więc są zbędne. Za to bardzo istotne jest jego podejście do Rady Jedi. Rolą postaci w filmie jest bycie elementem fabuły, one nie są celem same w sobie. Jeżeli stwierdzimy, że celem są wyłącznie postacie, a nie fabuła, to wyjdzie takie okropieństwo jak TFA, a tego należy unikać za wszelką cenę. Kamienna twarz, brak emocji... taaaak, bo dobra postać musi być luzakiem tak jak Poe, Finn czy Rey. Czyli postacie niczym z "Dzieci z Bullerbyn". Grupka wesołków. Ja wolę poważnego mistrza Jedi z kamienną twarzą.

Kylo Ren pod względem psychologicznym oczywiście jest lepszy, ale co z tego? Terminator przez brak złożonej psychologii jest kiepskim czarnym charakterem? Nie, jest jednym z najlepszych w historii kina. Tak jak sam piszesz, ciężko Kylo brać za postać w pełni złą. I to jest z nim problem - ja w nim nie widzę czarnego charakteru, ale postać pozytywną, która podjęła złe decyzje. W takim razie jako czarny charakter automatycznie przegrywa... bo nawet nim do końca nie jest.

Nie, mój komentarz o walkach nie jest śmieszny. Śmieszne jest twoje podejście, zgodnie z którym kiepskie walki są lepsze. Przecież to jest kompletny absurd, który ciężko komentować. Walki w PT są ZA DOBRE, czyli mówiąc waszymi słowami "przekombinowane". I to ma być wada. Idąc twoim tokiem rozumowania wszelkie walki z azjatyckich filmów również są słabe i "przekombinowane".
https://www.youtube.com/watch?v=yHyELXBZLzE




ocenił(a) film na 9
szymon0018

Twoja analogia nie ma żadnego sensu, bo porównywanie poglądów politycznych do pewnych aspektów filmów jest po prostu idiotyczne. Nie ma to żadnego związku ani nie jest podobne. Zwłaszcza kiedy z góry stwierdzasz, że walki z PT są świetne. No a nie są. Są nudne. Bo owszem, ja mogę zachwycać się tym jak to efektowne. Sam tak miałem kiedy byłem młodszy, ale to odeszło. Został totalny brak emocji i jakiegokolwiek poczucia zagrożenia przy walce. Bo postacie zwyczajnie tańczyły. I to nie zastąpi mi świetnego klimatu walk z OT, no wybacz. Bo one emocje mają, a w PT ich nie ma wcale, poza ich cieniem w ostatniej walce na Mustafar. Twoje efektowne lokacje to w większości fatalne CGI. Zresztą nie wiadomo jak będzie w Sequel Trylogy. Na etapie pierwszego filmu w Mrocznym Widmie mamy planetę pustynię, typowy ziemski krajobraz i planetę miasto. W TFA masz planetę pustynię, typowy ziemski krajobraz i planetę zimową, planeta miasto też nam miga na ekranie ;) W PT jest jeszcze tylko planeta wodna i kolejna pustynna, ale w innym kolorze. W TLJ mamy na pewno kasyno, planetę Luke’a i Crait. Zwłaszcza Crait wygląda o wiele, wiele lepiej niż to co było w PT. Ale lokacje są w sumie nieistotne. To tło. Co do politycznej fabuły to śmiechłem mocno. PT nie ma politycznej fabuły i nie ma polityki. Udaje, że je posiada, ale jest wydmuszką. Nie zagłębiając się nawet w to, że żaden z “politycznych” wątków PT nie ma sensu warto wskazać, że ostatecznie i tak mamy prosty podział. Ludzie Naboo i Jedi = dobro, armia droidów i Maul = zło. Armia Republiki i Jedi = dobro, Separatyści = zło. Bo nawet jeśli Separatyści ostatecznie walczyli z tym co potem stało się Imperium to kreowano ich na jednoznacznie złych. Wiesz czemu ? Bo PT to też starcie dobra ze złem. Ono tylko udaje coś innego i to jest największy problem tych tworów.

Oczywiście, że większość ludzi nie znając kontekstu wybierze taniec z Mrocznego Widma. Prawdopodobnie nawet go znając, bo walka z TFA emocjonalnie też wypadła średnio, ale lepiej niż pierwsza z OT. Tak czy inaczej to kwestia tego, że walka z TFA zyskuje niewiarygodnie przy oglądaniu całego filmu. Wtedy czuje się emocje postaci i można czuć razem z nimi. Po prostu wyższa szkoła opowiadania historii której Lucas nie opanował. A która jest absolutną podstawą. Walka z TPM natomiast jest wyrwana z kontekstu tak czy inaczej. Są tam postacie i tak papierowe i wyrwane z kontekstu, które nikogo nie obchodzą. Krytykować tę walkę trzeba, bo jest durna i tyle. Kolejna idiotyczna analogia z Wiedniem jest tak samo znikąd jak poprzednia. Powiem ci o co chodzi. Czy uważasz, że porównania homeryckie i ogólnie język Iliady jest odpowiednim by opowiedzieć na przykład o sprzątaniu pokoju ? Raczej nie. To się gryzie samo ze sobą i to jest właśnie przerost formy nad treścią. Walka z TPM właściwie nie ma treści. Jest tylko potyczką papierowych pseudopostaci. Dlatego ta pompatyczna muzyka, choć świetna i cała ta walka bawi, a nie wzbudza emocje.

Pleciesz straszne bzdury, wiesz ? Przynajmniej w kwestii postaci, bo o reszcie można dyskutować. Otóż historia opowiadana filmem czy powieścią różni się pewną rzeczą od dokumentu lub po prostu opowiadania o tym co się zdarzyło. Wiesz czym ? Jej bohater jest w centrum. To o bohatera chodzi, wszystkie te walki, przeciwności, przygody i zdarzenia wokół są po to żeby się zmienił, stał się silniejszy i je pokonał. Tak jest w klasycznej historii. A nawet jeśli nie idziemy w całkowitą klasykę to wciąż bohaterowie są najważniejszymi elementami filmu. Nie ma dobrego filmu bez dobrych bohaterów, a dobrzy bohaterowie muszą mieć tło. Jeśli dla ciebie bohater jest tylko pionkiem pchającym fabułę do przodu to nie mamy o czym rozmawiać. Nie rozumiesz po prostu jak się opowiada historię, dokładnie tak jak Lucas.
Pokażę ci jaka jest różnica między postacią jakąś, a zwykłą papierową karykaturą, którą widzimy u Lucasa. Specjalnie dla ciebie w minutę wymyśliłem tło dla Qui Gona które sprawiłoby, że byłby postacią jakąś, a nie żadną. Załóżmy, że Qui Gon będąc dzieckiem został sierotą. Jego rodzice zginęli i on musiał nauczyć się przeżyć sam. Stąd jego sceptycyzm do twardych zasad. Znalazł go jednak pewnego dnia jakiś mistrz Jedi i wyczuł w nim Moc, więc zaprowadził go na szkolenie. Można wtedy powiedzieć, że Obi-Wan był zagubiony w świątyni Jedi i był samotny nie radząc sobie z porzuceniem rodziny. Żeby być zgodnym z OT można powiedzieć, że trenował go Yoda, ale Qui Gon widział jego samotność i dostrzegał własne zagubienie po utracie rodziców. Poprosił więc, żeby został on jego uczniem. To nawet może tłumaczyć czemu przejmował się takim wyrzutkiem jak Jar Jar. O ile bardziej emocjonalna byłaby walka, gdyby wcześniej Qui Gon wspomniał Obi-Wanowi o tym dlaczego go trenował i jak jest już gotowy niż przy tym nic co mieliśmy. Nie trzeba zmieniać nic z jego charakteru, a jedynie coś dodać i od razu scena jego śmierci będzie emocjonalna. A nie była. Była nudna i żadna. Obietnica, którą składa uczeń umierającemu mistrzowi też byłaby wtedy o wiele bardziej znacząca. Tu wystarczyłoby zmienić jedną rozmowę i dodać jakieś trzy-cztery minuty młodości Qui-Gona i mielibyśmy o wiele lepszą wersję. A przecież to i tak jest kiepskie, bo nie może być inne po myśleniu nad tym minutę. Ale to jest dużo lepsze niż wersja Lucasa.

Co do Kylo to zależy od oczekiwań. Ja lubię dobrze zrobione zło bez motywacji, ale jednak bardziej interesuje mnie takie jakie prezentuje Kylo. Tyle w tej kwestii. Do walk już nie mam zamiaru wracać. Są po prostu przerostem formy nad treścią. Śmieszą zamiast wywoływać emocje. I to by było na tyle.

ocenił(a) film na 6
WielkiMou

Jestem w stanie zaakceptować krytykowanie wad Prequel Trilogy. Natomiast ty krytykujesz jej zalety... Dlatego tak nieprzyjemnie mi się dyskutuje. Jak mam bronić czegoś, co dla mnie jest bardzo dobre w sposób zupełnie oczywisty?

Porównanie do polityki jest jak najbardziej uzasadnione. Ostatecznie wszystko sprowadza się do wartości. Jedni cenią wolność, inni równość. Ja cenię fabułę, ty postacie. Tutaj nie ma szans na porozumienie, bo mamy inne priorytety przy ocenie filmu. Dla ciebie fabuła jest tłem dla rozwoju postaci, ich emocji i wyborów. Dla mnie postacie są elementami napędzającymi fabułę. Dlatego nie dojdziemy do porozumienia, tak jak do porozumienia nie dojdą pewne nurty polityczne.

"Bo owszem, ja mogę zachwycać się tym jak to efektowne." - no właśnie. Są efektowne. A to podstawa każdej walki w jakimkolwiek filmie. Walki nieefektownej po prostu nie można uznać za udaną, czego przykładem jest starcie z IV. Jest słabe i tyle, żadne emocje czy znaczenie dla fabuły nie wynagrodzi kiepskiej choreografii. I owszem, czuję zagrożenie w starciu z Maulem, bo jest on maszyną do zabijania pełną nienawiści.

"Twoje efektowne lokacje to w większości fatalne CGI." - nie da się wykreować nieziemskich plenerów bez użycia CGI. W innym wypadku wyjdzie taka bieda jak w TFA. Czy to uważasz za kiepskie CGI?
https://img00.deviantart.net/4e58/i/2014/134/e/b/coruscant__2_by_daroz-d7idgv0.j pg

https://lumiere-a.akamaihd.net/v1/images/databank_geonosis_01_169_1d04e086.jpeg? region=0%2C49%2C1560%2C780

https://vignette.wikia.nocookie.net/starwars/images/4/4a/Lava_Rivers.png/revisio n/latest?cb=20140321174433

Sam stwierdzasz, że w VIII będzie lepiej, i BĘDZIE. Dlaczego? Ano dlatego, że nareszcie w lokacjach będzie widoczny STYL PT. Planeta-kasyno wygląda cudownie. Niczym wyjęta z wizji Lucasa. Nareszcie jest coś luksusowego i błyszczącego.
https://nerdist.com/wp-content/uploads/2017/07/Canto-Bight-Featured-Image-072820 17.jpg

https://starwars.pl/wp-content/uploads/2017/08/Canto-Bight-residents-from-Star-W ars-The-Last-Jedi.jpg

Tak dla kontrastu z tą żałosną biedą z VII. Ciekawe, czy po premierze znajdą się zrozpaczone głosy ultrasów, że im się Canto Bight nie podoba, bo sufit się błyszczy, a powinien być zardzewiały. Tak jak w OT. Żeby było tak jak było.

Zabawne. Płacz i zgrzytanie zębów, bo za dużo polityki, a teraz twierdzenie, że fabuła wcale nie jest polityczna. "Za dużo polityki!", "za mało polityki, przez co jest wydmuszką!" Ech. Wydmuszką to jest polityka w VII, która jest absurdalna i sprowadza się do jednej sceny i kilku zdań. Koszmarnie prymitywny wątek. Oczywiście, że w PT mamy dobro i zło. Nie ma w tym nic dziwnego. Polityka jedynie nadaje sens konfliktowi i sprawia, że postaci nie są czarno-białe. Są na takie kreowane? Oczywiście. Ale pozostawione jest pole do interpretacji. O fabule PT i jej sensowności toczone są dyskusje na forach od wielu lat. O fabule TFA nawet nie da się dyskutować, bo jest znikoma. Istnieje tylko po to, żeby wprowadzić bohaterów do konfliktu Imperium 2.0 z Rebelią 2.0.

"Walka z TPM właściwie nie ma treści. Jest tylko potyczką papierowych pseudopostaci." - czym w takim razie jest potyczka Finna i Rey z Kylo Renem? I dlaczego za wszelką cenę Abrams sprawił, że ta walka wygląda tak słabo? Skoro walka z TPM jest efektowna, ale bez emocji, to nie lepiej było stworzyć efektowną walkę z emocjami? Nie. Bo wszystkie zalety PT musiały zostać wyeliminowane z VII.

"Jeśli dla ciebie bohater jest tylko pionkiem pchającym fabułę do przodu to nie mamy o czym rozmawiać. Nie rozumiesz po prostu jak się opowiada historię, dokładnie tak jak Lucas." - wracamy do tego, o czym pisałem na początku. Do innych priorytetów. Film ze słabą fabułą, ale z dobrymi postaciami jest dla mnie niepotrzebny dla SW. Bo nic nowego poza owymi bohaterami nie wprowadza - przykładem jest TFA. Film ze świetną fabułą, ale średnimi postaciami nie przestaje mieć świetnej fabuły, która pięknie rozwija świat przedstawiony i jego historię. A historia i rozwój świata jest jak najbardziej potrzebny. Tutaj przykładem jest PT.

Qui Gon jako sierota... taaak, bo oczywiście twoim zdaniem koniecznie musi być zastosowany oklepany schemat fabuły skupionej wokół jednego, głównego bohatera, który ma problemy życiowe i emocjonalne. Te problemy mają u widza wzbudzić współczucie, a następnie sympatię. Potem ten bohater ma zostać niespodziewanie wepchnięty w "wir przygód" i przechodzić różne wahania nastrojów i dokonywać wyborów. Dokładnie na tym schemacie jest Rey. Nie miałbym nic przeciwko. Ale Luke był taki sam... Rey jest więc zastosowaniem tego samego schematu w sequel trilogy, co jest skandalem. Nie jest potrzebne drugi raz to samo.

A jakie zło prezentuje Kylo? Co on chce osiągnąć i dlaczego? A Snoke? TFA nie dostarcza nam żadnych informacji na ten temat. Mamy tylko spekulacje i nadzieję, że VIII wiele wyjaśni.

ocenił(a) film na 3
WielkiMou

Jak Duel of the Fates nie pasuje do tych "lepszych" walk?


Co jak co, ale pisanie, że lepsze walki są w OT to śmiech na sali odbijający się jeszcze długo wielkim echem.

W prequelach mieliśmy Jedi i Sithów w szczycie formy, a walka jest pokazem ich siły. To nie są pierwsze lepsze lapsy i nołnejmy z mordowni Kanaty. To nie są emeryci z OT. To są mistrzowie walk.

To tak, jakbyś chciał mi wmówić, że bójka w patologicznym małżeństwie jest lepsza, bo lecą jeszcze jakieś epitety i fochy między Grażyną a Januszem ( co za emocje! ) niż walki zawodowców w ringu. Sto razy lepiej wychodzi walka między Connorem McGregorem a jakimś innym rozciągniętym kilerem, niż między staruchami rzucającymi w siebie patelnią. Ich rodzinne relacje i wypominanie sobie po każdym "ciosie" głupich uwag i fochów nie sprawia, ze ich starcie jest bardziej emocjonalne i z automatu lepsze.


Zdecydowanie więc lepiej i efektowniej wyglądałby pojedynek mnichów z Shaolin, niż jakże "emocjonująca" potyczka rodzinna kiedy Grażyna okłada męża kapciem. Sorry, ale tak wygląda pojedynek między Maulem a Obim i Jinnem w TPM, a Obim i Vaderem w ANH.

Ta pierwsza trójka jest jak walka mnichów. Super mnichów.

Ta druga para to jakość walki na poziomie kłótni między pensjonariuszami domu spokojnej starości, kiedy jeden oskarżył drugiego o oszukiwanie w trakcie gry w Bingo.


A na poważnie:
Przez 2 godziny fabuły mamy nakręcanie akcji, mamy intrygę, mamy rywalizację dwóch ścierających się idei, trudnych decyzji, strategii militarnych i górnolotnych monologów o swojej racji, przytaczane na przemian przez jedną i drugą stronę. Przez dwie godziny obserwujemy FABUŁĘ. Przez te dwie godziny czekamy na pojedynek na miecze świetlne, stanowiący swoistą jakoś wyróżniającą Star Wars od innych filmów.

Wreszcie dostajemy te 5 minut czystej siły, dosłownej walki pomiędzy dwiema ideami ścierającymi się przez dotychczasowe 2 godziny seansu na polu militarnym, politycznym i ideologicznym.

Walka to walka, to starcie na śmierć i życie, a nie słowne fochy, to nie pojedynek na słowa "kto kogo przegada" tylko pojedynek na miecze. to też nie pokaz garnków dla emerytów jak w ANH.


W OT wszyscy ruszają się jak wóz z węglem. Obi-Wan złączył się z mocą bo i tak dostawał już zadyszki, a Vaderowi wystarczyłoby tylko podstawić haka pod nogę by się wyłożył. W tym swoim stu-kilowym stroju, w którym same majty ważą więcej niż lokomotywa parowa i tak nie dałby rady się podnieść. Ten gość nawet nie był wstanie oburącz podnieść miecza wyżej głowy XD

Przestańmy więc wymyślać, że walki w OT były lepsze bo były walkami z OT!!!! Czas skończyć z tym stawianiem OT na tak wysokim piedestale, że my plebs filmwebu ledwo z lornetką jesteśmy w stanie je wypatrzeć. OT to nie jest festiwal ideału. Kocham OT bo jestem fanem SW, i po równo cenię PT i OT, ale zachowajmy zdrowy obiektywizm. Siłą OT jest magiczna otoczka, nastrój przygody, zżycie się z bohaterami którzy stanowią część naszego dzieciństwa. To utarczki słowne między Hanem a Leią, między C-3PO a R2-D3, to utożsamianie się z Lukiem odkrywającym swoje znaczenie w świecie, to jest siła OT. Ale nie walki. Walki to domena PT. Właśnie Jedną z rzeczy w jakich stare epizody ustępują pola prequelom to walki, które wręcz stały się osobną kategorią star warsowej zaje*bistości.


A soundtrack w prequelach to wirtuozeria. Williams zjadł Zimmera i wszystkich innych tym, co nagrał do tej trylogii. Walka między Maulem a Qui-Gonnem i Obim to cud miód i orzeszki obsypane na dodatek jadalnym złotem.

Można się czepiać Binksa, bo to kretyn. Fakt. Można mówić, że Lucas nie potrafił poprowadzić wątku romantycznego między Anakinem a Padme. Zgadzam się.


Ale na litość błagam, nie wciskajmy bulszitu, że OT wygrywa z PT w kwestii walk! Jak można mówić, że te walki to przerost formy nad treścią, gdzie akurat w tych scenach właśnie forma jest treścią! Dlaczego? Bo cel tych walk z punktu widzenia każdego fajtera jest prosty jak konstrukcja cepa - zabij przeciwnika! Z punktu widzenia samej konstrukcji filmu tu chodzi o choreografię, o popis umiejętności! Przeciwnicy nie muszą się tu przerzucać swoimi racjami, od tego mają właśnie te 2 godziny właściwej fabuły! Walka to zwieńczenie ich ideologicznej rywalizacji odbywającej się przez cały film, walka końcowa to kulminacja tego wszystkiego. Skoro fabuła jest od ich rywalizacji na poglądy, to sama walka jest od pokazania tej technicznej, a więc choreograficznej strony ich umiejętności rycerskich i światopoglądowych.


Nie po to mają tą 5-minutową ustawkę i kosę na miecze świetlne żeby urządzać z tego konkurs recytatorski na hamletowskie monologi!


Serio, mimo gładkich słówek mam wrażenie, że z zasady ciśniesz PT bo nie lubisz PT, i umniejszasz na siłę nawet tam, gdzie akurat nie masz racji, gdzie PT stanowi czysty przykład doskonałej muzyki, a walki to maestra w najlepszym wydaniu. Oskarżać kogoś o to, że jest w słaby w tym, w czym akurat jest wybitny to paranoja.


Na tym podwórku PT zostawiło OT daleko w tyle. W wyścigu o to kto ma lepsze walki PT zdążyło przekroczyć linię mety niczym Usain Bolt podczas gdy OT nawet nie zdążyło wejść na murawę by się rozgrzać XD

ocenił(a) film na 4
WielkiMou

Ha. 'Że niby Kylo lepszym Anakinem'? Bo padnę i nie wstanę. XD
Kylo to łatwo strawialna parodia problemu, idealna dla niedomagającej publiki w kinach, która wymaga prostoty i łatwości. Prawda jest taka że to każuale są największym targetem trylogii sequeli. I to dla nich, pod nich tworzone są postacie i ich wydumane 'problemy'.
Kylo też dotyczy ta zasada, stąd brak w tej postaci jakiegokolwiek sensu, ciągu przyczynowo skutkowego.
Jeśli chodzi o Anakina, to prawdą jest, że  w RotS, gdzie mamy przedstawioną samą końcóweczkę Wojen Klonów, koleś jest już tylko masakrycznie wewnętrznie przeżarta traumami istotą, której paranoje mają się znakomicie, lepiej niż kiedykolwiek, co Palpatine perfekcyjnie wykorzystał.
https://youtu.be/leGF-HhFGRo
Anakin nie wie komu ufać, komu wierzyć w COKOLWIEK. Kanclerz karmi go słodkimi kłamstwami. Rada karmi go gorzkimi kłamstwami niewyobrażalnego kalibru. Robi to Obi Wan, nie czując się z tym ani trochę źle.  Tłumacząc że; "Tak trzeba dla dobra sprawy". I to były kłamstwa najwyższej próby. Np. Obiemu Jedi w labolatorium wstrzykli DNA swego domniemanego zabójcy. Udawał przed Skywalkerem najpierw swoją śmierć, którą jego uczeń przeżył tak bardzo że przestał w ogóle się odzywać- nawet do Ahsoki. Potem udawał własnego  mordercę. Czujesz to? Skąd Anakin miał wiedzieć co jest prawdą a co kłamstwem jeśli robi to nawet najlepszy przyjęciel dla którego zrobił by wszystko? Komu ma ufać skoro własna żona romansuje ze swoim ex, "z ciekawości"? Ani ma z natury skłonności do paranoji, wiecznie rozdarty między światłem a mrokiem, prawdziwie rozdarty, nie jak u Kylo którego pobudki wywołują śmiech i zażenowanie, są" bo tak", podobnie jak umiejętności Mocy u Rey, wzięte z d.. y, "bo tak jest fajno".
Zaś u jego dziadka otoczenie perfekcyjnie te rozdarcie pogłębiło, i Anakinowi kompletnie rozmyła się granica, a może nawet postrzeganie, możność rozróżnienia co dobre a co złe.  Już nie mówiąc o tym że Vader tkwił w nim od dawien dawna. Nadanie imienia w ciemnej stronie to tylko kropka nad i.

ocenił(a) film na 4
WhiteDemon

#niewymagającej publiki,

użytkownik usunięty
WhiteDemon

Kurrrrrrrrrrrrrrrrła. Żeby porównywać postać, która ma podbudowę szeciu filmów do kogoś kto nie ma żadnego background, niczego. Ty to robisz specjalnie.

Paranoje miał też Stalin. Takie rzeczy się leczy. Tobie też życzę spokoju ducha.


To akurat inny użytkownik zaczął porównywanie tych obydwóch postaci, a nie ona. Ona tylko dowiodła jak bardzo to jest kretyńskie, choćby dlatego że postać Anakina była budowana latami... A Rena póki co znamy z jednego filmu. Także puste stwierdzenie, które używają antyfani PT, a ulubieńcy TFA "Ren lepsza wersja Anakina" jest baaaardzo złe i kompletnie nieprawdziwe.

Co do paranoi... Zdaje mi się, że chyba ciebie dopadła na jej punkcie. xD

ocenił(a) film na 4
cloe4

Żebyś wiedziała. Koleś jest jakiś powalony, stalkuje mnie po internecie i wypisuje o mnie jakieś chore rzeczy że jaką to jestem zuą kobietą. XD Specjalnie założył tu konto żeby mnie zaczepiać. Stwierdził że tylko na chwilę, po czym rzeczywiście je usunął, a po tygodniu założył nowe i robi to samo. Jakaś masakra.

użytkownik usunięty
WhiteDemon

Wez się pochwal swoją działalnością gdzie na bastionie piszesz jedno, a na filmwebie coś umyślnie innego.

Wystalkował to cię pieknie shedał, nie upokarzaj się dalej.

Nas Bastion nie obchodzi. Tu jest filmweb. :)

Juz raz na Bastionie ktoś chciał sprowadzić z filmwebu wojenkę na tamto forum i się nie udało. Także... Tutaj też lepiej tego nie robić.

użytkownik usunięty
cloe4

Oram oranych rozumisz?

Tam oracze orali ją masowo. Jak ją równolegle jedzie kilkanaście ludzi to większe prawdopbienstwo, że będzie zarona

Orana przez stado

Musisz być bardzo nieszczęśliwym człowiekiem jeśli przejmujesz się jakąś dziewczyną, która ma inne zdanie niż ty.

ocenił(a) film na 6
WhiteDemon

"(...) prawdziwie rozdarty, nie jak u Kylo którego pobudki wywołują śmiech i zażenowanie (...)"

Skąd już znasz pobudki Kylo?

sundayborn

W TFA są one podane. "Chcę być jak mój idol Darth Vader". To ostateczny powód do oceny.

Ewentualna ocena jego postaci oczywiście może jeszcze się zmienić pod wpływem epizodu 8 i 9, gdzie twórcy rozwiną, a może nawet odwrócą o 180 stopni jego wątek, ale... Nieuzasadniony zachwyt nim niektórych fanów akurat po TFA jest nieuzasadniony. Z tego filmu widzimy zwyczajnego gówniarza, który strzelił focha dla jeszcze bardziej nieuzasadnionego kultu Vadera, sieka Nowy Zakon, sieka Nową Republikę, sieka swojego ojca... Słabe to... Przy powodach i przejściach Anakina dla których skłonił się ku ciemności wypada zwyczajnie blado.

Oczywiście ocena postępowań Kylo może się zmienić... Ale bardziej niż na krytyków, spójrzmy na entuzjastów, którzy swoją sympatię do tej postaci kierują albo ze względu na aktora albo domysłach fabularnych, których nie mamy pewności sprawdzenia...

ocenił(a) film na 6
cloe4

"Chcę być jak mój idol Darth Vader" <--- to nie są jego pobudki, lecz dążenia.

Jestem facetem, więc aktora oceniam nie po "urodzie", ale po zdolnościach aktorskich, a Driver jest moim zdaniem bardzo dobry - mówię to nie tylko po TFA, ale po kilku innych filmach, w których go widziałem. Oczywiście ocena samego bohatera jeszcze się może zmienić, ale na razie jest (moim zdaniem) ciekawą postacią z dużym potencjałem na ciekawy rozwój.

"(...) którzy swoją sympatię (antypatię - przyp. sun) do tej postaci kierują albo ze względu na aktora albo domysłach fabularnych, których nie mamy pewności sprawdzenia (...)" - a o krytykach nie można tego napisać? :D

ocenił(a) film na 9
WhiteDemon

Mam głównie na myśli to, że ciężko zrobić to gorzej niż w przypadku Anakina, który jest chyba najgorzej rozpisaną postacią jaką widziałem. Jedyne co w nim dobre to kwestia Wojen Klonów czy nowelizacji Zemsty Sithów do których Lucas nie przyłożył ręki co w sumie tłumaczy dlaczego tam coś wyszło i podjęto próbę naprawy tej postaci xD Kylo natomiast ma potencjał. Dużo łatwiej kupić jego zło, które musi grać sam przed sobą, bo nie jest pewien niż niepewność Anakina, a 10 minut później zabijanie dzieci w Świątyni Jedi xD

użytkownik usunięty
WielkiMou

Nie pisz jej nawet złego słowa o kreacji Haydena. Laska jest zakręcona na jego punkcie.

Zaraz naskoczy, że nie rozumiesz i będzie lament i pisk oburzonej dziewuszki.

ocenił(a) film na 4
WielkiMou

Kylo niczego nie "gra", jego zło jest jak najbardziej autentyczne, jest wielokroć gorszy moralnie od swego dziadka. Niestety, opakowane jest to w groteskowe i śmieszne do bólu cyrkowe "wybuchy bez powodu", przez co trudno brać tę postać poważnie.
Anakin zabił młodzików? Skąd ten pomysł? To że Yoda z Kenobim doszli do błędnego wniosku nie znaczy że należy bezmyślnie im wierzyć. ^^ Kto się przypatrzy bardzo uważnie to zauważy że nagranie w świątyni jest spreparowane. Anakin nie walczy tam z żadnymi młodzikami a z rycerzami swojego wzrostu. W dodatku to trudno nazwać nawet walką, ruchy są ewidentnie powolne i ćwiczebne, jak na sparringu. No i do tego holonagranie zawiera ujęcie z kamery w gabinecie Palpatina, a on nie miał gabinetu w Świątyni Jedi. Oglądaj uważnie a nie z klapkami na oczach, może przestaniesz opowiadać farmazony.

użytkownik usunięty
Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
WhiteDemon

Eeeee what? Do pewnego momentu się z toba zgadzam. Anakin jest (pod względem wykreowania) lepsza postacią niż Kylo... I to wielokrotnie. Kwestię aktorską pomijam, bo zarówno hejterzy TFA jak i hejterzy PT nie znosza tych postaci ze względu na aktorów właśnie, a nie fabuły co dla mnie jest mniej istotne w odbiorze zachowania postaci (niepasujący wygląd Drivera czy grę aktorską Christensena).

Ale to ci teraz gadasz... To co najmniej dziwaczne. xD Ślepo bronisz Anakina od mordu na dzieciach mówiąc, że tego nie zrobił... Wczesniej zrobiłaś podobnie przy ludobójstwie zwiazanym na ludziach piasku. A prawda jest taka, że o jak najbardziej mordował dzieci. I chyba nikt temu nie próbuje zaprzeczyć, nieważne czy ktoś uwielbia PT czy nie z wyjątkiem ciebie. Scena, w której mroczny Anakin włącza brutalnie miecz przy niewinnym dziecku, który liczy na jego pomoc chyba wybitnie to podkreśla... Także sorry... Można uwielbiać daną postać... Ja uwielbiam choćby Jokera. Ale go w żaden sposób nie usprawiedliwiam. Także Anakin to ludobójca tak czy siak. Nieźle wykreowana postać (w ROTS), mająca swoją tragiczną historię... Ale również i morderca! Nie możemy o tym zapominać.

ocenił(a) film na 4
cloe4

Dlaczego dziwaczne? Bo zauważam szczegóły które innym osobom umykają? Bo mam swoje zdanie, inne niż większość? Naprawdę uważasz że na hologramie są "młodziki", te same z sali Rady? Bo jak dla mnie te osoby są zdecydowanie zbyt wysokie. Wystarczy się przyjrzeć. Okej, wiem że mało kto oglądał prequele tyle razy co ja xd Uważam że jak najbardziej Yoda z Kenobim mogli dokonać błędnej oceny sytuacji, bywało tak już nieraz. Choćby z Ahsoką w której winę uwierzyli bez żadnych wątpliwości. Dopiero Anakin musiał sam zająć się tą sprawą, by oczyścić uczennice z zarzutów.

WhiteDemon

Anakin zabił te dzieci, a przynajmniej musiał zabic ich część, co w reszcie pomogły mu klony. Yoda z Obi Wanem sami potrafili odróżnić, które dziecko padło od strzału z blastera klona, a które od miecza świetlnego. I różnica między ranami odnalezionych na innych dzieciakach była tu zaznaczona fabularnie. Te, co padły od miecza - zostały zabite przez Anakina. Bo przez kogo innego? A co do hologramu... Anakin walczył tam nie tylko z młodzikami, ale i starszymi Jedi. Zabił nawet tę staruszkę bibliotekarkę czy innych nastoletnich lub dorosłych Jedi w świątyni, jacy tam się znajdowali. Obi Wan znalazł jeden z hologramów takiej oto walki. Lucas nawet w hologramie nie pokazałby w filmie ludobójstwa dzieci, dlatego my tego nie widzimy, więc to wydarzenie fabularne dzieje się poza ekranem... :)

ocenił(a) film na 4
cloe4

Padawani zginęli od miecza świetlnego. Ale to żaden dowód że od miecza Anakina. Przecież mieczy w Świątyni jest mnóstwo. Użyć go do przebicia w prostym ruchu może każdy, nawet klon.
Oczywiście, to też kwestia jak się postrzega postać. Moim zdaniem główną cechą Skywalkera jest ciągła zmiana kierunków działania, niestabilność i niepewność. Jest nieprzewidywalny, zmienny jak pogoda w górach. A Yoda z łatwością feruje wyrokami, bo i też od początku był do Anakina nieprzychylnie nastawiony.

WhiteDemon

Jedno pominęłaś. Bo od momentu przysięgi na sitha Anakin stał się już Vaderem. On z ideologicznego punktu widzenia dla sekty Sithów musiał widziec w każdym Jedi zagrożenie. Oczywiście to Palpatine kazał to zrobić, ale morderstwo jakiego dokonał Vader jest ciekawym rytuałem przejścia. Do tego młodzieniec wierzył, że im bardziej przesiąknięty będzie ciemną stroną stroną tym znajdzie wreszcie moc na uratowanie własnej rodziny (żony i dzieci, których nosi). Ba... Ciekawie to jest nawet pokazany egoizm Vadera. Zabija inne dzieci by jego własne mogły żyć. Robi to w sposób egoistyczny. Wręcz mało w tym miłości, co chęci posiadania. I ciekawie rzutuje to na Powrót Jedi, gdzie nawrócony już Vader oddaje SWOJE już życie za życie syna ratując go przed Palpim. Postępuje tu altruistyczne, co wynika z naprawienia błędu z młodości. Do tego dojście do wniosku, że ciemna strona żadnej potęgi mu nie dała... A jedynie ból.

Należy też przyznać, że Vader w ROTS jeszcze bez maski jest naprawdę świetnie zagrany. Taki straszny, jego zachowanie wyjęte wręcz z horroru (jakby ciemna strona go zjadała od środka), do tego wygląd na maksa pobrzydzony, w pewnym momencie wygląda jak diabeł. I przy tym Kylo Ren wygląda równiez kiepsko... Bo mimo złych czynów (zabicie ojca, mord na wiesniakach z Jakku, mord na Lor San Tecce, mord ludzi na Honsian Prime) dalej nie wyglada na złego. Wypada na mięczaka.

Yoda i Obi Wan często się mylili (Luke'a też spisali na straty w pewnym momencie), ale tutaj akurat wątpię. Poza tym kto miałby korzystać z mieczy poza Jedi w akademii? To chyba była dość profesjonalna broń, sam Han ledwo nią poruszał chcąc ratować Luke'a. I dlatego szybko nabyta umiejętność używania jej przez Rey jest tak karygodnym błędem fabularnym w TFA. Także wg mnie te dzieci zostały przez Anakina (już Vadera) zabite.

ocenił(a) film na 4
cloe4

A to że włączył miecz o niczym nie świadczy. Przy Palpim w Zemście Sithów też włączył, gadał że ma chętkę go zabić, ale czy to wtedy zrobił? No chyba nie. ^^ I wiem, że masz inne zdanie, ale chyba pozwolisz mi mieć swoje? Nie tak jak kolega który jak widzisz z uporem maniaka za mną biega, spać po nocach nie może, bo mam takie a nie inne zdanie o fikcyjnej postaci i fikcyjnych zdarzeniach w SW. ;)

WhiteDemon

Ja nikomu swojego zdania nie narzucam... Ale inne pytanko...

Czy @guguglu to też jeden z jego multikont? Czy jakiś troll?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones