Nie dziwię się, że tzw. krytyka nie podziwia tego filmu...
Czerwoni to banda bezwględnych chamów i sk.... bez żadnych zasad, czyli portret prawdziwy nie wyidealizowany jak gdzie indziej. "Che" to morderca jakich wśród czerwonych wiele, Castro to kolejna (gadatliwa) marionetka Moskwy a lud i tzw. "ynteligencja" nabiera się zadziwiająco łatwo na okrągłe słówka i sprzedaje się za stanowiska i "bycie częścią historii"....
Człowiek z zasadami jest w tym nieludzkim świecie mocno szkodliwy, bo pamięć i odwaga mówienia prawdy nie są potrzebne czerwonej socjalistycznej nieludzkiej zarazie.
Jest w tym filmie świeżość, szczerość i prostota jakiej dawno nie widziałem. I estetyka klasyczna w formie i wyrazie. A tak przy okazji na koniec filmu ciut kpiny z systemu demokratycznego i prawnego USA I czerwonej kuby, => mafia przenosi się to USA bo tu się jeszcze da robić interesy(jak zwykle świetmy D Hofman).
A propos znacie to: "czerwoni wybili ponad 200milionów ludzi, dajmy im jeszcze jedną szansę..." zauwazyłem na czyimś t szrcie....+++
Strasznie to ideologiczne, a mafia w USA zawsze była, po prostu musiała się wynieść z Kuby.
Film trafnie pokazuje nadzieje i rozczarowania rewolucji, konflikt inteligenckiej rodziny z łopatologicznym komunizmem, ale pokazuje też dwie drogi i różne wybory, które stoją na przeszkodzie miłości. Gdyby akcje pociągnąć dalej to pewno Aurora po kilku latach straciłaby złudzenia co do Fidela i można by zakończyć film happy endem, ale tak jest ciekawiej.
Mayer Lansky był dobrym matematykiem i managerem na pewno lepszym od Che, zbudował Las Vegas, rozwijał turystykę na Kubie, tak więc jego ambicje były i tak większe, niż obecnych polityków i biznesmenów w Polsce, którzy postawili tysiące bud z automatami na każdy rogu. To taka niemiła dygresja, że nawet mafioso może mieć większe ambicje.