Taki średniawy według mnie. Uwielbiam tą tematykę, ale film jest faktycznie rozwlekły. Na początku miałam wrażenie, że Ashley Judd za bardzo chce się wczuć w rolę i wyszło jej to trochę teatralnie. Ponadto zabrakło mi w nim psychoterapii, mam wrażenie, że przeskoczono jakby ten istotny etap i od razu były elektrowstrząsy, a mogłoby być ciekawiej. Super natomiast pokazana przyjaźń i zrozumienie dwóch osób cierpiących na tą chorobę. No i w sumie też ostatnie zdanie: 'I was prepared to fight, I wasn't prepared to lose.' mnie zaintrygowało.
Czas, przestrzeń to pojęcie względne w odniesieniu do subiektywnego stanowiska. Ani trochę nie przyśpieszyłam bym tego filmu i bardzo mnie urzekł, brakuje tutaj typowego chwytliwego, tkliwego, schematycznego banału, za to w piękny, realistyczny sposób uchwycona rzeczywistość, przed którą może stanąć każdy z nas, warto o tym pamiętać.
Mi też brakowało psychoterapii, ale może dlatego, że bardzo był duży nacisk na punkt widzenia głównego bohatera i nie chodziło o ocenę sytuacji, ale stanu jego psychiki.
Przyjaźń albo miłość.
Myślę że tekst "i was prepared to fight, I wasn't prepared to lose" może odnosić się za równo do nieszczęśliwego wypadku przyjaciółki głównej bohaterki, jak i nawrotowości depresji. Dopiero co skończy się leczyć jeden epizod a już przychodzi następny.