I znowu trupy. Tym razem francuskie, zamknięte na małej przestrzeni, ale nadal wygłodniałe i wściekłe. Film do tematu zombie movies nie wnosi zupełnie niczego poza efektowną rzezią. Opowieść o ludziach po dwóch stronach barykady(tym razem policjanci i bandyci) łączących siły przeciwko zagrożeniu była przerabiana na wszystkie możliwe sposoby. Dlatego i tym razem czeka nas festiwal bezwzględności(zabijanie członków "drużyny"), festiwal głupoty(ciężki karabin maszynowy w schowku strażnika,trupy zachowujące się nie zgodnie z przyjętymi zasadami,ale zgodnie z wymysłami scenarzysty) i festiwal przemocy(bicie,siekanie i dziurawienie trupów). Nie obejdzie się bez typowego dziwaka, który umiłował sobie jakiś specjalny rodzaj broni( topór), delikatnego nawiązania do końca świata(wojna?) i atmosfery tajemniczości. Wszystko to oczywiście jest niczym, bo i tak liczy się nawalanka. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fatalny montaż, który pozbawił walki finezji, a tym samym pozbawił film jedynej zalety. Stwierdzę nawet,że dopóki nie pojawiła się tytułowa horda, było o wiele lepiej.
Tak.
Do minusów dodałbym jeszcze sztuczne sceny walki.
Nie to jest jednak najważniejsze, bo film to przede wszystkim akcja i rozwalanie zombiaków, a z tym bohaterowie dają sobie bardzo dobrze radę.
Osobliwy jest też cały klimat filmu. Widać że te europejskie apokalipsy różnią się od ich amerykańskich odpowiedników. Całe szczęście, żaden lider społeczny się tutaj nie pojawił. Brygady komandosów też nie było.