Po takim filmie na miejscu Amerykanów bałbym się przyjeżdżać na Słowację czy do Czech - a
jako turysta mogę powiedzieć że to jedne z bezpieczniejszych krajów Europy... Za to na filmie
przeważają, stare Wołgi (czy reżyser nie pomylił Słowacji z Rosją?), rozlatujące się taksówki,
skorumpowani policjanci, zaniedbane uliczki, biedne dzieci ganiające i napastujące turystów...
No może w dzielnicy cygańskiej w Koszycach możnaby się spotkać z cygańskimi dzieciakami
proszącymi o euro ale nie jest to coś nagminnego i tak przerysowanego jak w tym filmie. Poza
tym akcja filmu niby toczy się pod Bratysławą tak jak informują recenzje bo reżyserowi jest
kompletnie obojętnie to, że chłopaki wysiadają z czeskiego pociągu w Poricanach (bardzo
wyraźne napisy). Poricany leżą bardzo blisko Pragi, a nie Bratysławy... A wiele scen do filmu
kręcono w uroczym Czeskim Krumlovie. To tak jakby jakiś Europejczyk mówił, że kręci film w
Nowym Jorku, a tak naprawdę pokazywałby Waszyngton... Najbardziej wkurzył mnie
przesadyzm zastosowany wobec głównego bohatera który mając odcięte dwa palce, zamiast
szukać lekarza i szpitala, prowadzi auto, wymierza sprawiedliwość dziwkom, ratuje Japonkę i
na końcu zabija sadystę - Holendra w ubikacji... A potem jakby w ogóle reżyser zapomniał o
jego palcach, pakuje go do pociągu i każe widzom pomahać mu na pożegnanie... Przez te
ostatnie kilkanaście minut film u mnie dużo stracił. Nie można z ciekawego thrillera robić
groteski. Ale ogólnie film można obejrzeć w przeciwieństwie do polskiej imitacji czyli "Pory
mroku" na którą najzwyczajniej szkoda czasu.