Polecam książkę Foletta "Igła", na której tle film wypada słabo. 6/10
ksiazka jest Ken Folletta jak juz cos, poza tym zadne to odkrycie ze ksiazka jest lepsza jak film. jeszcze nie widzialem lepszego filmu na podstawie ksiazki niz ona sama, choc przeczytalem wiele.
A ja widziałam. Zaklinacz koni - film jest dużo lepszy od książki. I Stowarzyszenie Umarłych Poetów choć w tym wypadku film był pierwszy i trudno się dziwić.
No a niestety Folletta nie da się ująć w filmie, bo Follett wymiata:)
Ja jeszcze bym dodał "Forest Gump". Czytając książkę ledwo dobrnąłem do jednej trzeciej, natomiast film mogę oglądałem wiele razy nigdy się nie nudząc.
Nie zapominajcie o naszym "Znachorze". Książka to gniot w przeciwieństwie do filmu. Wg. mnie i nie tylko ;)
Wydaje mi sie, ze takze film "Blade Runner" jest lepszy niz ksiazka na ktorej podstawie powstal.
Ja KKlaudiusz oraz Klaudiusz i Messalina. To taki podręcznikowy przykład. Spróbuj przeczytac książkę , naprawde trzeba miec duzo samozaparcia , a film(serial) ogląda sie super. Jednak trudno się z Tobą nie zgodzić bo 95% filmowych adaptacji nie dorasta do pięt pierwowzorom książkowym
W każdym razie, jedna z wierniejszych adaptacji powieści jakie widziałem. Praktycznie wszystkie istotne wątki zostały zawarte. Nie zauważyłem, żeby pominięto cokolwiek lub usunięto jakąś postać. No może jedynie zakończenie. Bo z tego co pamiętam książka kończy się momentem kiedy Lucy z mężem wspomina tą historie kilkadziesiąt lat później.
W filmie pominięto postać Bloggsa, czyli jednego z głównych bohaterów książki (o którym zresztą wspominasz w ostatnim zdaniu).
Zgadzam się zupełnie, książka tak mnie wciągnęła, że przeczytałam ciurkiem w 1,5 dnia 20 lat temu, a teraz z przyjemnością do niej wróciłam. Fil była dla mnie zlepkiem kilku wątków, które wydają się nie mieć ze sobą nic wspólnego. Z drugiej jednak strony film musiałby zapewne trwać drugie tyle, aby rzetelnie odtworzyć książkę kartka po kartce.
Książka rzeczywiście bardzo wciąga. Film daje radę ale osobiście najbardziej drażniło mnie że akcja na wyspie rozpoczyna się już w połowie filmu chociaż w książce to dopiero ostatnie rozdziały. W efekcie jedynie to było naprawdę szczegółowo oddane, choć nie wszystko wiernie.
Film widziałem jakiś czas temu, natomiast książkę właśnie skończyłem czytać i muszę sprostować - w książce również Faber pojawia się na wyspie już w połowie. Pominięto natomiast kilka wątków i postaci, przede wszystkim związanych z poszukiwaniem Fabera przez wywiad brytyjski. Jednak film nie wyklucza, że tamte wydarzenia miały miejsce - po prostu nie są w nim ukazane. Nie licząc paru faktycznych odstępstw, które jednak moim zdaniem nie wpłynęły jednak drastycznie na treść.
Dla mnie film był tylko dobry. Duży plus za grę aktorską Sutherlanda i Kate Nelligan oraz za dobrą muzykę.
Co do książki to jest świetna, zresztą jak wszystkie książki Folletta:D
Polecam książkę - nie zawiedziecie się:)
To czytaj ksiazki i przestan ogladac filmy, bo wpisy typu 'ksiazka lepsza' ameryki nie odkrywaja