Bo oto milioner postanawia wybić cześć populacji bo sobie ubzdurał, że będzie jej za dużo i nasz bohater musi powstrzymać rozprzestrzenienie się wirusa. No i tyle. Bieda jeśli chodzi o porównanie do książek i bieda jeśli chodzi o bezsesnowne zakończenie.Powinno zostać jak w oryginale.
Generalnie. To 70% jest 7/10 bo napięcie intryga itd. a reszta to jakieś 3/10 kiedy okazuje się jak głupia to intryga była, jak pojawiają się postacie epizodyczne znikąd i jak genialny profesor nie skumał na początku, że po strzelaninie w szpitalu pielęgniarka się nim zajmuje, ucieka i podróżuje bez żadnego kontaktu ze szpitalem, policją czy czymkolwiek. Ot przypadkowa samotna pielęgniarka co nie ma co robić i leci od razu podróżować z nowo poznanym pacjentem. Absurd na absurdzie. Panicz milioner zamiast przygotować i walnać wirusem to robi absolutnie wszystko, żeby wszyscy wiedzieli i chcieli akcje powstrzymać. Felicity Jones jest wyjątkowo brzydka i jak dla mnie brak talentu, a maniera niedokmniecia buzi i patrzenia z boku nie pomaga. Na raz można obejrzeć, ale zaraz po wyłożeniu kart film traci wszystko. Hisstoria z Action Mana. Zły Dr. X chce zatruć ludzi, a Action Man idzie go powstrzymać. Ot Inferno. Dorobienie ideologi do faktów. Średnio choć przyznam że w napięciu trzymał do tych jakiś powiedzmy niecałych 3/4 filmu.