Technicznie dobry, aktorsko dobry, ale to jak poprowadzona jest opowieść woła o pomstę do nieba. Film stworzony chyba tylko dla ludzi małowymagających, a szkoda bo taka historia zasługuje na godny hołd,a bardzo mało tu odowłań do kanonu( uprzedzając ataki - dobrze wiem ze taka jest forma fabularna, ale to niczego nie usprawiedliwia). Niestety nie tym razem.
Przecież ten film nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek klasyką :D To jest tak, jakby krzyczeć, że Underworld szkodzi Draculi.
Miał być antybohater, to jest. Równie dobrze mógł to byc np. Hulk :D
Moim zdanie nie ma co się wykłócać o takie bzdety, bo nie maja absolutnie żadnego znaczenia w przypadku "Ja, Frankenstein". Takie sobie kino akcji z potworami w tle i tyle.
Zasadnicza różnica jest taka ze w Underworld (o ile dobrze pamiętam) nie pojawia postać Drakuli. W tym filmie potwór Frankenstteina jednak występuje.
A co Twojego pierwszego zarzutu - nigdzie nie napisałam, że to remake ani swoboodna interpretacja.
Owszem, ale wrócę do tego, co napisałem wcześniej. Mogli tu wrzucić każdą postać anty-bohatera skłóconego ze światem i też by nie było problemu. Dlatego czepianie się wyboru takiego a nie innego jest według mnie bez sensu.
No mogli, tylko jakoś nie wybrali i tego nie bierzesz pod uwage. Posłużyli się właśnie tą konkretną postacią, a skoro tak to mogli bardziej czerpać z książki, nie mówie że ma to być wierna ekranizaca, bo nie taki był cel, to wiem, ale za bardzo go oderwali od prawdziwego potwora Frankensteina. Dlatego tak jak mówisz to mogła być każda inna pstać. Tylko, że nie jest to postać żadna inna, tylko to właśnie potwór Ftrankensteina.
Trochę taki kulawy argument, że mogli, ale nie wybrali. Równie dobrze mógłbym stwierdzić, że wybrali, choć nie musieli. I tak możemy przekomarzać się bez końca. Piszesz, że za bardzo oderwali od prawdziwego potwora Frankensteina. No właśnie. Dlatego też twierdzę, że mogła to być każda inna postać o podobnym rysie. I w tym chyba się zgadzamy? Zgodzę się też z Tobą, że jeśli używa się jakiejś konkretnej postaci z jakąś już opowiedzianą historią to wypadało by jakoś nawiązać do tej historii. Nie wiem, czy dobrze to napisałem :D
No bardzo kulawy i dlatego właśnie słabo to wypadło. Poza tym to nie jest argument by coś udowodnić, tylko odniesienie do twoich słów, że mogla to być każda inna postać. Ale ogólnie to z resztą sie zgadzam.
Generalnie twierdzisz to samo, tylko od drugiej strony. Ok, niech Ci będzie, że to mój argument jest kulawy.
Mam tylko takie pytanko. Czasem czytasz co piszesz? Ja nigdzie nie piszę, że mój argument jest kulawy :D
Nie rozumiem. A czy ja napisałam, że twój argument jest kulawy? To ty napisałeś że argument o tym , zę mogli ale nie wybvrali jest kulawy. To twoje słowa.
"A co Twojego pierwszego zarzutu - nigdzie nie napisałam, że to remake ani swobodna interpretacja."
To akurat nie dotyczyło Twojego posta, przepraszam za kłopot ;)
Kilka słów ode mnie :)
http://paniebartoszewski.blogspot.com/2014/01/wariacje-na-temat-frankensteina-ja .html
Ale cóż to u licha znaczy 'Nie umywa się do wersji z 1994 roku' ?! Przecież to jest ekranizacja komisu Kevina Grevieux, a nie powieści Mary Shelley z z której wzięto tylko postać potwora.
1994 Frankestain byl beznadziejny bez dwoch zdan.Jeden z gorszych filmow tego typu.bez klimatu i polotu.Nijaki.
Teraz to ukręciłeś rzadki kisiel..Mary Shelley nie miał klimatu i polotu??!!
To jest jego głównym atutem..wątpię żebyś potrafił ocenić jakikolwiek film w sposób merytoryczny i obiektywny
Chciałoby się zacytować Lecha W. : "Jestem za , a nawet przeciw".. Z jednej strony przyznam rację "Plenerowemu Zwierzakowi" (sorki za zmianę nick-u ;)) . Film nie był źle wykonany, Robcio de Niro - wspaniały. Niestety reżyser (i odtwórca roli dr Frankensteina - Kenneth Branagh) zrobił wszystko - aby film po prostu spieprzyć. Bardzo chciał wyeksponować, udramatyzować postac doktorka, aby pokazać , że on (jako aktor) przyćmi de Niro. Nie udało mu się to , ale film spartolił...
Nie odniosę się do filmu Ja, Frankestein, ponieważ jeszcze go nie oglądałem...
pozdro
Nie uważam ażeby Kenneth przerysował swoją postać i to z takich pobudek,bo zwyczajnie nie musi..jest tak samo genialnym aktorem,jest mistrzem dramatu(Shakespeare'a ma w małym palcu) więc myślę że wiedział dokładnie jak zagrać,wyważyć emocje i dramaturgię;)
Każdy widzi swoje..
Ale porównanie. To jak porównywać "Draculę" Coppoli z "Van Helsing" bo przecież ta sama postać pojawia się w obu filmach tyle że tylko Dracula trzyma się powieści a Van Helsing to papka tak samo jak i ten pseudofrankenstein.
Najbardziej mnie śmieszy sam wygląd "potwora". Przecież był poskładany z ciał różnych ludzi a tutaj wygląda jak normalny i to jeszcze przystojny facet z jakimiś tam bliznami. Masakra ogólnie.
Twoje porównanie do M.S Frankensteina z 94' jest lekkim faux pas..filmy tego typu jak również i Van Helsing nijak się mają do takich arcydzieł jak wspomniana wcześniej Mary Shelley Frankenstein,Drakula czy nawet Wilkołak-Ja,Franki jest czymś pokroju Hellboya i nastawiony jest na efekciarstwo,nic ponad to.
Pzecież nie porównalam, tylko napisalam że się nie umywa, a to znaczy doklądnie co twoje stwierdzenie, że nijak się ma do właśnie takich arcydzieł. To dokłądnie mialam na myśli.