Nie spodziewałam się wiele po seansie, ale miałam nadzieję obejrzeć film, który jest przynajmniej skonkretyzowany ja jakiegoś odbiorcę. O ile np. taki Hansel i Gretel: Łowcy Czarownic byli skierowani do fanów gore i, cóż, durnych i lekkich filmów, o tyle tutaj nie jestem pewna kto miał być odbiorcą. Małe dzieci? Nie ma mowy - design olbrzymów oraz niektóre sceny nie nadają się dla dzieciaków poniżej wieku szkolnego. Starsze, gimnazjaliści się zanudzą. Zresztą każdy starszy widz się wynudzi.
Efekty wizualne nie powalają, czasem wręcz są śmiesznie i boleśnie plastikowe.
A propo plastiku - mając tyle kasy, takie nazwisko, twórcy byli w stanie wymyślić jedynie żółtą zbroję króla oraz gumowate wdzianko, które przywdział Ewan McGregor? Serio? Zespół szkół artystycznych z pcimia dolnego zrobił by lepsze stroje.
Daję 3/10 z czystej sympatii do reżysera, który stworzył wcześniej dobrych X-Menów i porządną Valkyrie. Boję się co będzie z nowymi X-Menami. Już nie jestem taka pewna czy chcę obejrzeć ten film.
Jak dla mnie ujdzie. Od czasu do czasu lubię takie bajki :P Ale dzieciom raczej bym nie pokazała, sama momentami odczuwałam te drastyczniejsze sceny :P
Mam tylko zastrzeżenie, że zrobili głównego bohatera Jack'a totalną ofiarą losu (ładnie mówiąc). Jakiś taki bez wyrazu, nie wiem czym zachwycił królewnę? A te fasolki.. Nikt nie śmiał nawet zapytać skąd na miejscu jego domu wyrosły takie pnącza. Niech będzie, że nie dopuszczali istnienia legendy.. Ale kiedy już Jack dowiedział się jakie są efekty to nie skumał i nie uprzedził Elmont'a, że Roderick ma resztę fasolek? W ogóle to jak już jest tym głównym bohaterem to kiedy w krainie Olbrzymów się rozdzielili mógłby chociaż próbować wyjawić jego groźby, miałby jakieś podejrzenia co do niego, zaryzykowałby, a nie takie nic. Jack-Flak.