Wczoraj przechodziłem tyłami kościoła. Akurat wychodził ksiądz z Najświętszym sakramentem. Ukląkłem w milczeniu. Poszedł, a ja poszedłem za nim, bo szedłem w tę samą stronę. Dosłownie jego śladami. Było to drugiego dnia świąt, św. Szczepana.
Mimo tego, że miał matkę i kuzynów Jezus żył jak bezdomny. Mino tego, że...