Jeszcze dalej niż Północ/film/Jeszcze+dalej+ni%C5%BC+P%C3%B3%C5%82noc-2008-4537432008
pressbook
SYNOPSIS
Philippe Abrams jest naczelnikiem poczty w Salon-de-Provence. Ma synka i żonę Julie o skłonnościach depresyjnych, która marzy, by zamieszkać na Lazurowym Wybrzeżu. Philippe pragnie uszczęśliwić ją za wszelką cenę. Dopuszcza się oszustwa, w nadziei na uzyskanie posady na Riwierze. Niestety, przekręt wychodzi na jaw. Za karę zostaje oddelegowany do Bergues, małego miasteczka na północy Francji. Abramsowie, typowi południowcy, wyobrażają sobie Północ jako zimną krainę, zamieszkaną przez ciemny lud, posługujący się niezrozumiałym narzeczem ? ?cheutimi?. Philippe jedzie sam, rodzina zostaje w Prowansji. Ku jego wielkiemu zaskoczeniu, miasteczko okazuje się urokliwe, a mieszkańcy ? gościnni i sympatyczni. Znajduje nawet przyjaciela ? to listonosz i miejscowy dzwonnik, rozdarty pomiędzy wymaganiami zaborczej matki a miłością koleżanki z pracy. Philippe co drugi weekend spędza z rodziną. Początkowo próbuje przekonać żonę o zaletach Północy, ale ona nie chce mu uwierzyć. Twierdzi, że mąż kłamie, by jej nie martwić. Wreszcie, dla świętego spokoju, Philippe postanawia utrzymywać ją w przekonaniu, że pobyt w Bergues to prawdziwe piekło. Od tej chwili żyje w wygodnym kłamstwie: przez dwa tygodnie świetnie się bawi w towarzystwie Antoine?a, co drugi weekend wraca pod opiekę żony, która czuje się potrzebna i coraz skuteczniej walczy z depresją. Wszystko idzie dobrze do chwili, gdy Julie postanawia przeprowadzić się do Bergues, by towarzyszyć mężowi ?na zesłaniu?. Philippe musi przyznać się Antoine?owi i reszcie kolegów, że okłamał żonę, przedstawiając ich jako nieokrzesanych barbarzyńców. Błaga, by pomogli mu zniechęcić Julie do pozostania w Bergues. Zeźleni podwładni przystają na tę prośbę i dokładają wszelkich starań, by wizyta na Północy była dla żony szefa najgorszym wspomnieniem w życiu.
Rozmowa z Danym Boonem
Jak narodził sie pomysł filmu? Dany Boon: Wpadłem na niego jeszcze zanim zrealizowałem swój pierwszy film, La maison du bonheur. Jednak, poniewaz jest to temat bliski memu sercu, postanowiłem najpierw sprawdzic sie jako rezyser. Nie chciałem zepsuc tak waznego dla mnie tematu. Oczywiscie, kazdy temat jest wazny, ale ten ma dla mnie wyjatkowe znaczenie: Północ to mój region, moje dziecinstwo? To moi ziomkowie. Licza na mnie! Chciałem sie rozprawic ze stereotypowym, negatywnym spojrzeniem na region Nordpas-de-Calais. Francuzi, którzy nigdy tam nie byli, postrzegaja Północ jako uboga kraine, gdzie nie ma nic oprócz gnusnych ludzi, bezrobocia i nieczynnych kopaln. Stad pomysł, by głównym bohaterem mojej komedii uczynic ?obcego?, który odkrywa, jacy naprawde sa mieszkancy francuskiej Północy (którzy sami siebie nazywaja ?Ch?tis?), odkrywa ich jezyk, kulture, ich goscinnosc i dobroc? Wszystko, co podsumowac mozna porzekadłem: obcy, który trafia na Północ, płacze dwa razy: tuz po przyjezdzie i tuz przed odjazdem. Wiedziałem, ze taki film moge nakrecic tylko raz, ze nie mam prawa do błedu. Jak wygladało tworzenie scenariusza? DB: Najpierw, przez rok, pisałem sam. Wymysliłem intryge, postaci i spora liczbe scen, które weszły do filmu. Poczułem jednak, ze dobrze bedzie, gdy zaprosze kogos do współpracy. Wybrałem Francka Magniera i Alexandre?a Charlota. Franck?a znam od dawna. Kiedys pisał skecze i pamietam, ze jezdziłem do niego do domu, gdzie je przede mna odgrywał. Wszyscy zastanawiali sie, czemu proponuje współprace skromnemu, nikomu nieznanemu facetowi! A ja uwazam, ze jest sympatyczny i pomysłowy. Poza tym pochodzi z Północy. To on przedstawił mi Alexandre?a Charlota, który wprawdzie nie jest nie jest z Północy, za to jego zona ? tak. Obaj sa zdolnymi scenarzystami, swietnie sie z nimi współpracuje. W ciagu trzech miesiecy powstał scenariusz, który poprawialismy praktycznie do ostatniej chwili. Czy podczas pracy przytrafiały sie trudnosci, kłopoty? DB: Naszym celem było stworzenie komedii. Sam niezle sie nameczyłem przez rok! Gdy w teatrze gram postaci z Północy, jest mi łatwiej, poniewaz kpie sam z siebie. Wielu bohaterów moich skeczy to postaci karykaturalne, przerysowane, ale taka jest konwencja, to jest smieszne. W kinie wyglada to nieco inaczej, postaci musza byc nakreslone duzo subtelniej, w sposób realistyczny i wiarygodny. Główny bohater mojego filmu ma apokaliptyczna wizje Północy: dokładnie taka, jaka mieli ludzie, których przez pietnascie lat spotykałem, wystepujac na południe od Paryza! Czy współpraca z Francisem Veberem przy filmach Kolacji dla palanta i Czyja to kochanka wpłyneła na panski sposób realizacji? DB: Oczywiscie, sporo wyniosłem z tamtego okresu. Kontakt z geniuszem takim, jak Veber, jest zawsze wzbogacajacy. Nawiasem mówiac, Kad Merad nazywał mnie podczas zdjec ?Dany Veber? Napisał pan dla siebie role drugoplanowa. Czy dlatego, ze chciał pan miec wiecej czasu, by skoncentrowac sie na realizacji? Nie wolał pan byc wyłacznie rezyserem? DB: Nie, bardzo chciałem zagrac! Chociaz Antoine Bailleul nosi nazwisko osoby z mojej rodziny, nie myslałem o sobie, piszac scenariusz. Nigdy nie mysle o aktorach, gdy pisze. Nigdy tez nie pomyslałem: ?Gram mniej wazna role?. Faktem jest, Kad miał piecdziesiat dwa dni zdjeciowe na piecdziesiat trzy, a ja trzydziesci. Dzieki temu miałem wiecej czasu. Poczatkowo producenci byli zaniepokojeni, mówili: ?Pojawiasz sie dopiero na pietnastej stronie scenariusza. Nie chciałbys zagrac głównej roli?? Odpowiadałem: ?Nie, ja musze grac mieszkanca Północy nie moge grac południowca, to niemozliwe.? A pierwsze sceny maja duze znaczenie, dzieki nim poznajemy stereotypy na temat francuskiej Północy. W jaki sposób wybrał Pan Kada Merada do roli głównej? DB: Poczatkowo wcale nie myslałem o nim. Widziałem w tej roli wielu róznych aktorów. Sporzadziłem liste. W pewnym momencie Richard Pezet z Pathé zaproponował Kada. Olsniło mnie. Lubie Kada. Podobał mi sie w filmie Je vais bien ne t?en fais pas, choc nie oddałem na niego głosu podczas Cezarów. Przyznam sie: głosuje na siebie. Choc to i tak nic nie daje (smiech). Tak czy inaczej, Richard dał mu scenariusz, Kad go przeczytał i na drugi dzien zadzwonił do mnie: ?Swietna historia. Podoba mi sie.? Naprawde sie cieszył. Zaczelismy rozmawiac o roli, przedstawiłem mu swoja wizje i zabralismy sie do pracy. Kad swietnie wszedł w te postac, pokazał całe jej człowieczenstwo. Dał z siebie 100%, a czasem nawet wiecej! Mysle tu zwłaszcza o scenie z wózkiem inwalidzkim, która wymagała sporych umiejetnosci. To scena komiczna, oparta na humorze wizualnym. Wymagała duzego zaangazowania i Kad miło mnie zaskoczył. Dał z siebie wszystko, jest w tej scenie swietny. Jestem bardzo zadowolony z jego pracy. Kad to wrazliwiec. Jest bardzo wstydliwy, dusi w sobie uczucia. Ostatniego dnia zdjeciowego nie krył jednak wzruszenia. Popłakalismy sie obaj. Tak, jak w przysłowiu, o którym mówiłem na poczatku. Zreszta, wszyscy płakalismy, gdy konczyła sie ta przygoda. Line Renaud, aktorka pochodzacej z Północy, w roli matki Antoine?a, to była chyba oczywistosc? DB: Tak. Rozbawiła ja wiadomosc, ze zagra moja matke. Na szczescie moja prawdziwa mama nie jest az tak zaborcza (smiech)! Line musiała po latach wrócic do jezyka ?cheutmi?. Była zdumiona, ze przypomina go sobie tak szybko! A pozostali aktorzy? DB: Zona podsuneła mi pomysł zaangazowania Stéphane?a Freissa. Gra role zestresowanego dyrektora działu zasobów ludzkich. Cudownie wywiazał sie ze swojego zadania. To aktor o ogromnych mozliwosciach, szlachetny i jednoczesnie bardzo niepewny siebie. Gdy to przeczyta na pewno do mnie zadzwoni i spyta: ?Co? Ja ? niepewny?? (smiech). Wszystkim bardzo podobało sie to, co zrobił w filmie. Michel Galabru gra role wuja Julie, starego południowca. To był pomysł Gerarda Moulévriera, zajmujacego sie doborem obsady Od razu sie zgodziłem. Nie mogło byc inaczej. Gdy, juz na planie, Michel zaczał mówic tekst ? a wykuł go na blache! ? wszyscy popłakali sie ze smiechu Pomyslałem wtedy: ?Co za szczescie!? Do roli zony Kada szukałem dziewczyny z Południa. Agent Zoé Felix zapewnił mnie, ze pochodzi własnie stamtad. Jednak, gdy sie spotkalismy, Zoé przyznała sie: ?Jestem z Paryza. Ale moge mówic z południowym akcentem.? Zaangazowałem ja, poniewaz podobała mi sie w innych filmach. Poza tym to piekna kobieta i swietna aktorka. Czułem, ze ta rola jest dla niej odpowiednia. A pracownicy poczty w Bergues? DB: Moja dziewczyne gra Anne Marivin. Wczesniej widziałem ja w epizodach. Pochodzi z Pikardii. Jest energiczna, urocza i ma spory potencjał komiczny. To niesamowita aktorka. Ma niezwykły temperament i, co wazne, nie przywiazuje sie do swojego wizerunku. W filmie musiała nosic niemodne ubrania i tłuste włosy zaczesane na bok. Przyznaje, oszpeciłem ja. A ona swietnie sie czuła w tej roli! Guy?a Lecluyse znam odkad pracuje w Paryzu, był komikiem, wystepował ze swoim programem. To genialny aktor. Philippe Duquesne takze jest niezwykły. Wyuczony tekst mówi w zaskakujacy sposób, uwielbiam go za to. W filmie wystepuja równiez ?tubylcy?? DB: Oczywiscie. Zaangazowałem wielu mieszkanców Bergues. Przeprowadzilismy casting, zeby wybrac statystów, osoby do mniejszych rólek. Potrzebowalismy 200 osób, przyszło ponad 1000. Zajeło nam to cały dzien. W koncu powiedzielismy: ?dosc?. Inaczej siedzielibysmy tam do dzis. Przywiazuje duze znaczenie do wszystkich ról: głównych, drugoplanowych. Do statystów takze. Kobieta, która kupuje znaczki od pijanego Antoine?a jest genialna. Wybrałem ja osobiscie. Zalezało mi na spójnej całosci. Jak przebiegały zdjecia w panskim rodzinnym regionie? DB: Cóz, musze przyznac, ze gdy jade do Lille, nie moge zrobic spokojnie trzech kroków, wszyscy mnie rozpoznaja. W Bergues towarzyszyło nam mnóstwo gapiów. Ale mieszkancy Północy sa zdyscyplinowani. Gdy krecilismy sceny plenerowe, prosilismy ich o cisze ? i była cisza! To rzadkie zjawisko. Co wieczór, po skonczonych zdjeciach, musiałem przez godzine rozdawac autografy. To było nawet sympatyczne. Zawsze poswiecałem czas widzom, uwazam, ze to czesc mojej pracy. Pracuje dla nich, lecz takze dzieki nim. Bez publicznosci nie byłbym tym, kim jestem. To było panskie drugie doswiadczenie rezyserskie. Czym rózniło sie o poprzedniego? DB: Nadal, gdy rezyseruje, jestem wzruszony i podekscytowany. Kierowanie ludzmi to cos niezwykłego. Mielismy wspólny cel, i kazdy z nas włozył to, co ma najlepszego, cały swój talent, by sie udało. Uwazam, ze na tym polega istota robienia filmów. Pózniej przychodza watpliwosci. Czasem wszystko konczy sie sukcesem, a czasem fiaskiem. Oczywiscie, bałem sie, chyba kazdy czuje lek przed rozpoczeciem zdjec. Jednak dzieki wczesniejszym doswiadczeniom było mi łatwiej, moje wybory były bardziej oczywiste i, jak sadze, lepsze. Miałem kontrole nad całoscia, wiedziałem, co robic, by film był spójny, mogłem wyobrazic sobie ostateczny kształt. Czy gotowy film zaskoczył Pana w jakis sposób? DB: Nie, poniewaz sam napisałem scenariusz, sam go zrealizowałem i zmontowałem. Widziałem, jak rodzi sie ten film, nic mnie nie mogło zaskoczyc. Jedyne, co mnie zdumiało, to smiech publicznosci podczas pierwszych, testowych projekcji i wzruszenie pod koniec filmu. Wtedy przezyłem ten film na nowo. Moja mama przychodzi czasem na moje spektakle. Nie smiesza jej gagi, tylko z ludzie, którzy sie z nich smieja. Gdy zobaczyłem reakcje widzów dotarło do mnie: ?zrobiłem smieszny film?, a pod koniec byłem bardzo wzruszony. Ucieszyłem sie, pomyslałem o wszystkich, którzy wraz ze mna pracowali i o swoim rodzinnym regionie. Nakreciłem dokładnie taki film, jak zamierzałem. Pomyslałem: niewazne, czy osiagne sukces kasowy, czy nie, choc oczywiscie wolałbym go osiagnac. I tak jestem szczesliwy. To film prawdziwy i pełen zycia. Mam nadzieje, ze dzieki niemu moje rodzinne Pas-de-Calais zyska nowy, lepszy wizerunek
Rozmowa z Kadem Meradem
Czy przed rozpoczeciem zdjec znał Pan Dany?ego Boona? Kad Merad: Z widzenia. Spotkalismy sie pare razy w jakims studiu telewizyjnym... Widziałem natomiast jego spektakl w Olimpii. Chyba nawet nie wiedział, ze jestem na widowni... Dany to artysta, którego podziwiam. To mój kolega po fachu, robimy podobne rzeczy... Co lubi w nim Pan najbardziej? KM: Jego wszechstronnosc. Nie broni sie przed burleska, a jednoczesnie potrafi wzruszac. Jest muzykiem, dobrze spiewa? Tak wszechstronny artysta to rzadkosc w dzisiejszych czasach. W kazdym razie we Francji jest ich niewielu. Jego spektakl w Olimpii zrobił na mnie ogromne wrazenie. To naprawde wielki artysta. Ciesze sie, ze moge byc jego kumplem i fanem. To bardzo miłe. Jak przebiegała Wasza pierwsza rozmowa o filmie ?Jeszcze dalej na północ?? KM: To nie on powiedział mi o filmie. Nie boje sie przyznac, ze poczatkowo Dany wcale o mnie nie myslał. Wybrał mnie Richard Pezet z Pathé. Gdy zadzwonił, byłem akurat w Marsylii. Spytał mnie o plany zawodowe na najblizsze tygodnie. To było miesiac przed rozpoczeciem zdjec. Odpowiedziałem, ze wstepnie zgodziłem sie zagrac w pewnym filmie, ale nie podpisałem jeszcze zadnego kontraktu. W tej branzy do ostatniej chwili niczego nie mozesz byc pewien! Wówczas Richard powiedział, ze Dany Boon bedzie krecił drugi film. Szybko przysłał mi scenariusz i wtedy dotarło do mnie, ze chca mi zaproponowac główna role! Czułem, ze musze to natychmiast przeczytac, ze nie moge przepuscic takiej okazji. Przeczytałem i zadzwoniłem do Dany?ego: ?Swietna historia. Podoba mi sie. Jestem zainteresowany rola.? Ucieszył go mój entuzjazm. Czułem, ze jestem stworzony do tej roli. Spotkalismy sie, zrobilismy próbe czytana. Dany był zadowolony, usmiechał sie. Mysle, ze własnie wtedy zapadła ostateczna decyzja. Prosze opowiedziec o granej przez Pana postaci. Kim jest Philippe Abrams? KM: To przecietny Francuz, naczelnik poczty, do szalenstwa zakochany w zonie. Dla mnie ten film to przede wszystkim historia miłosna. Własnie w imie miłosci Abrams dopuszcza sie naduzyc i w konsekwencji laduje na zapadłej Północy. To mógłbym byc ja: normalny facet, który wiedzie zwykłe zycie i pragnie, by jego zona była szczesliwa, wciaz chce jej dawac dowody miłosci. Co sprawia, ze lubimy te postac, i wszystkie postaci stworzone przez Dany?ego Boona? KM: Ich człowieczenstwo! Dany kocha wszystkich swoich bohaterów. To widac. Nawet tych, którzy wydaja sie mniej sympatyczni. Mówi do widza: ?Chodz, opowiem ci historie. To mogłaby byc twoja historia. Posmiejemy sie razem?. I to działa. Zna Pan spektakle Dany?ego Boona. A czy widział Pan jego pierwszy film? KM: Widziałem, jak powstawał. Ale nie chciałem opierac sie o to, co Dany zrobił wczesniej. Przeczytałem dobry scenariusz i spotkałem faceta, którego polubiłem. To wszystko. Podobnie było przy filmie, w którym zagrałem wczesniej, Je vais bien, ne t?en fais pas. Zgodziłem sie ze wzgledu na osobe rezysera, Philippe?a Loireta. Scenariusz tez był dobry, ale nieudolna rezyseria moze zepsuc najlepszy scenariusz. Czy Dany Boon ? rezyser czyms Pana zaskoczył? KM: Na planie nazywałem go Dany Veber! Mysle, ze fakt, iz wczesniej pracował z Francisem Veberem bardzo na niego wpłynał. Jest niezwykle dokładny w pracy z aktorami. Czasem proponowałem mu jakies rozwiazania, niektóre akceptował, ale zazwyczaj swietnie wiedział, czego chce. I nie odpuszczał, dopóki tego nie osiagnał. To podobno zaleta najwiekszych rezyserów, takich, jak Veber własnie, czy Patrice Leconte. Mógłby Pan podac przykład? KM: Dany jest skrajnie przywiazany do tekstu scenariusza. Ja nie ucze sie roli przed rozpoczeciem zdjec, ucze sie jej na biezaco. Czasem wylatuje mi z pamieci jakies słowo, czasem dodaje cos od siebie? W takich momentach, musze przyznac, dochodziło do sprzeczek. U Dany?ego aktor musi wykuc tekst na blache. To zreszta prawidłowe podejscie. Raz ostro mnie za to objechał w garderobie. A ja nie pozostałem mu dłuzny. Spytałem: ?Jestes ze mnie zadowolony?? Przyznał, ze tak. Wtedy powiedziałem: ?Wiec pozwól mi od czasu do czasu luzniej potraktowac tekst, to mi pomaga w pracy.? To była prawdziwa meska dyskusja ludzi, którzy sie lubia i cenia, i chca razem zrobic cos naprawde dobrego. A jaki jest stosunek Dany?ego Boona do wizualnej strony filmu? KM: Kompozycja obrazu, kadrowanie, maja dla niego duze znaczenie. Dowiedziałem sie, ze w przeszłosci był rysownikiem, tworzył story-boardy i ilustracje. To widac. Jego kadry sa zawsze dopracowane i dobrze skomponowane, jakby wyszły spod reki grafika. To nie przypadek. Uwazam, ze zdjecia obu jego filmów sa dosc udane. Jednak istnieje spora róznica miedzy jego pierwszym filmem, La maison du bonheur, a Jeszcze dalej niz Północ. Inne postaci, inne tematy... A jakim jest partnerem filmowym? KM: Genialnym! Duzo sie smieje. Podczas zdjec miewalismy napady niepohamowanego smiechu, zwłaszcza w scenach, gdy grał odwrócony do mnie tyłem. Ja musiałem zachowac powage, ale on płakał ze smiechu. Praca z facetem takim, jak on, to wielka przyjemnosc. Porozmawiajmy o Zoé Felix, która gra panska zone, i o pozostałych aktorach... KM: Zoé jest piekna i ma talent komediowy. Praca z nia to czysta przyjemnosc. Jej rola jest w pewnym sensie kluczowa, bo przeciez całe to zamieszanie to wina Julie. Mysle, ze zyska kolejnych wielbicieli. Anne Marivin jako dziewczyna Dany?ego tez jest swietna. Wczesniej gralismy razem w filmie Pur week-end. Jest bardzo zabawna. Dobrze sie rozumiemy. A Line Ranaud? KM: Nie znałem jej wczesniej. To wielka aktorka, a przy tym miła i skromna osoba. Przypomina mi Philippe?a Noireta! Ma w sobie cos, co maja tylko najwieksi. Jest bardzo uprzejma, powsciagliwa, nigdy nie mówi nic złego o innych. Widziałem ja ostatnio w teatrze, grała w duecie z Muriel Robin. Po przedstawieniu poszedłem do garderoby, chciałem pogratulowac jej wystepu, ale nie dała mi dojsc do słowa. Mówiła tylko o ?Jeszcze dalej niz Północ?. Nie przestawała mnie komplementowac. Miłe, prawda? Czy znał pan francuska Północ? KM: Nie, przezywałem to samo, co grana przeze mnie postac. Wczesniej nie wypuszczałem sie dalej niz do Lille! Sam mieszkam w Marsylii, wiec to takze moja historia. W Marsylii kwitnie zycie kulturalne, ludzie nie potrzebuja Paryza, maja własna tozsamosc, własny styl zycia. Zauwazyłem, ze na północy Francji jest podobnie. Ludziom dobrze sie tam zyje. W dodatku sa naprawde serdeczni! Krecilismy w Bergues. To warowne miasto z placem w centrum. 20 000 osób przychodziło popatrzec, jak Dany robi film! Gdy prosilismy o cisze, nikt nie pisnał ani słowa! Kiedys ktos z obsługi poprosił włascicielke butiku na placu o mozliwosc przechowania sprzetu. Powiedziała: ?Zaden problem, zostawie wam klucz do sklepu, przyjdziecie rano i zabierzecie sprzet!? W Paryzu byłoby to niemozliwe. A jezyk ?cheutimi?? KM: Własnie! To prawdziwy jezyk! Maja własne wyrazenia, słowa. Ktos, kto, tak jak po raz pierwszy go słyszy, nie rozumie niczego! Czy, zgodnie z porzekadłem, płakał Pan dwa razy: tuz po przyjezdzie na Północ i tuz przed odjazdem? KM: Ostatnie zdjecia nie powstawały na Północy, lecz w studiu. Tak, płakałem. Podobało mi sie na Północy. Wynajałem domek w Dunkierce, sprowadziłem rodzine? Wiodłem normalne zycie. Północ nie jest taka zła. Nie moge sie doczekac, kiedy znów tam pojade, zeby zaprezentowac film mieszkancom. To nie jest film wyłacznie dla ludzi z Północy, ale mysle, ze własnie ich uszczesliwi najbardziej.
Pobierz aplikację Filmwebu!
Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.