PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=74}

Joe Black

Meet Joe Black
7,6 277 133
oceny
7,6 10 1 277133
5,9 24
oceny krytyków
Joe Black
powrót do forum filmu Joe Black

SPOILER


Przez 3 godziny oglądałam film o miłości, żeby na końcu dowiedzieć się jak puste jest to słowo. Na końcu okazało się że tak naprawdę w człowieku chodzi tylko i wyłącznie o ładne opakowanie. Bohaterka bez wahania odchodzi z "nowym" Joe, mimo że to już zupełnie inna osoba o zupełnie innym wnętrzu, osobowości, cechach charakteru itp. I po co było tyle patetycznych słów o miłości na wieki, skoro tutaj nie rozpacza się po jej utracie a do szczęścia wystarczy klata i tlenione włosy Brada Pitta?

ocenił(a) film na 9
dr1nk

Fantastyczne podsumowanie :) dawno się tak nie ubawiłem. Męcząca ta iamx 2 :)

ocenił(a) film na 9
narysuj_mi_baranka

I takie zakończenie przekreśla film? Przecież nie ślubują sobie miłości do grobowej deski. Kontynuują tylko zaczętą znajomość, bez przeciągłych pocałunków i wzniosłych słów o bezkresnym oddaniu i miłości... To chyba dobre zakończenie, prawda? Gdyby miała zostać partnerką "śmierci" to byłoby to co najmniej komiczne... "I że Cię nie opuszczę aż do..." Nie, uważam, że dobrze zostało to rozwiązane.

ocenił(a) film na 5
savolta

To zależy tylko i wyłącznie od tego ile dla Ciebie znaczy coś, co nazywają miłością. Jeżeli tyle, że uważasz to zakończenie za dobre, to na pewno nie zrozumiesz mojego punktu widzenia. Przepraszam, ale odwołam się tutaj do moich osobistych doświadczeń. Zostałam porzucona raz, godziłam się z tym pół roku. Tutaj wystarczy na to 5 minut i wszystko jest znowu pięknie. Nigdy tego nie kupię.

ocenił(a) film na 10
iamx_2

Może to żałosne, ale zawsze uważałam, że Susan była po prostu dojrzała - można wywnioskować, że podczas balu domyśliła się, kim jest Joe, jaką rolę pełni w życiu jej ojca i, zdając sobie sprawę z tego, że nie może go zatrzymać, próbowała się z tym pogodzić. I to nie jest tak, że po odejściu Śmierci Susan nie czuła żalu - bo przecież było widać, iż jest tym przejęta. Jestem licealistką i mało wiem o miłości, ale mimo podoba mi się zakończenie filmu - Susan pogodziła się ze wszystkim i po prostu ruszyła naprzód, w sercu pewnie wciąż pamiętając o prawdziwej miłości, której doświadczyła.

ocenił(a) film na 9
iamx_2

Widzę, że w ogóle mnie nie zrozumiałaś... Chodziło mi o to, że ona nie kochała osoby, z którą odeszła za rękę gdy opuszczano kurtynę. Skąd pogląd, że darzyła go miłością? Ten film tak ładnie mówi o tym uczuciu miejscami, czemu miałby to tak spłycać na końcu?

ocenił(a) film na 10
savolta

Świetny pomysł na zakończenie filmu. M. Brest wyszło to rewelacyjnie. Interpretacja zakończenia wzbudza mnóstwo emocji i różnie można interpretować , zwłaszcza końcówkę filmu. Film oglądałam wiele razy (jest nr.1 w mojej kolekcji ) i bardzo dokładnie. Ja zrozumiałam całą fabułę filmu , jak i zakończenie - jako metaforę z pięknym przesłaniem. W tej ocenie b.istotna jest końcówka filmu od momentu balu urodzinowego do dialogu finałowego.W scenie pożegnania Susan i Joe(śmierć) , Joe przekazał telepatycznie Susan kim jest - zgodnie z prośbą ojca( Williama Parisha ). Susan zareagowała na to strachem i niepewnością. Pomimo to , poprosiła Joe (śmierć ) , żeby potwierdził , że kocha ją nadal. Joe odpowiedział , że kocha ja nadal i będzie kochał ZAWSZE. Obiecał jej , że na zawsze zachowa TO ( nie tego ) , co wtedy odnalazła w kawiarni. To COŚ ( prawdziwą miłość ) ,dał jej właśnie sam Joe (śmierć). Chłopak z kawiarni ładnie mówił o życiu , miłości. To , wtedy ją zauroczyło. Ale "zbadała" - czyli poznała bardzo blisko (jak sama powiedziała) Joe (śmierć). I zakochała się w Śmierci , nie wiedząc kim jest.
W scenie finałowej , do Susan ( wg. mnie i nie tylko ) , wraca Joe (śmierć). Na początku STARA się udawać chłopaka z kawiarni ( trochę nieudolnie , bo niedokładnie pamięta ich dialogi) : jest trochę rozkojarzony , zasłania się niepamięcią , zdziwiony , ale jednocześnie uśmiechnięty i dziwnie beztroski. Robi to po to , by sprawdzić na ile ważne były same słowa chłopaka z kawiarni(czyli TO COŚ )nie pokryte żadnym doświadczeniem bliskości , w odniesieniu do uczucia jakim ewidentnie obdarzyła Joe Blacka (śmierć) . Susan na początku wita go radośnie słowami "wróciłeś ?", w nadziei , że wrócił Joe (śmierć). Jednak , gdy Joe zaczyna udawać chłopaka z kawiarni wspominając rozmowę z przed kawiarni , Susan nagłe smutnieje, pojawiają się łzy w oczach , smutno spogląda za MOST. Mówi o swoim ojcu , że szkoda , że go nie pozna. I tutaj reakcja Joe zmienia się. Staje się SOBĄ :poważny , ale delikatny. Nie pyta o powód , bo wie najlepiej. I tym samym daje Susan do zrozumienia kim jest.
Stąd też zmienia zachowanie Susan i zadaje dwuznaczne pytanie... "co teraz zrobimy?"...Na to Joe , po krótkim namyśle odpowiada..."to się samo okaże"...Identyczne pytanie i odpowiedź wymienili między sobą zaraz po tym jak się kochali.Tylko wtedy , to pytanie zadał Joe (nie miał doświadczenia w tym i co może wyniknąć z takiej sytuacji ), a ta sama odpowiedź padała z ust Susan. Dlatego na końcu filmu odchodzą w fajerwerkach szczęśliwi , trzymając się za ręce.Tylko ONI wiedzieli jaki sens ma pytanie i odpowiedź - ich własne słowa. Po prostu możliwość przeżycia, choćby krótkiej chwili jaką jest życie ludzkie, z osobą którą kocha się ponad wszystko,jest największym darem jaki otrzymujemy od losu. Potęga uczucia pokonała nawet śmierć.

marzanna29

Hej, aż się musiałem zarejestrować! :)
Zgadzam się z Tobą w 99.9%. Masz rację, że Susan nie leciała na jego ciało. Dobre spostrzeżenie jak patrzy na most trochę jakby o czymś/kimś innym myślała kiedy Joe (niby już człowiek, albo Śmierć "podszywająca" się za człowieka) mówił do niej o kawiarni. Ale ten 0.01% nie byłbym taki pewien, a mianowicie nie jestem do końca przekonany, że to naprawdę śmierć wróciła. To zdanie, o którym mówisz - "co teraz zrobimy?" - i odpowiedz - "to się samo okaże" - może świadczyć o tym, że Joe (człowiek) jest tak dopasowany do niej ("zrośnięci mózgami":) ), że podobnie odpowiada, jak ona wcześniej Śmierci. Co o takiej wersji? :) Nie odrzucam Twojej, bo to też możliwe, ale myślę, że taka jest też prawdopodobna. Chyba napiszę maila do reżysera ;)

ocenił(a) film na 9
marzanna29

Też jestem za Twoją wersją, wystarczy porównać zachowanie się chłopaka w kawiarni z zachowaniem Joe w ostatniej scenie. Wszystkie jego spojrzenia, ruchy, sposób wypowiadania są takie jak śmierci (czyli trochę niepewne, zwłaszcza spojrzenia często odwraca wzrok itp.) Dla odmiany chłopak w kawiarni był bardziej pewny siebie, patrzył się w oczy podczas rozmowy, wykonywał szybsze ruchy.

ocenił(a) film na 10
Eracer

Odp.do "tazzer".
Odnośnie wersji "zrośnięcia mozgami",czyli identycznych myśli , uważam , że w pierwszej chwili można by było tak to odebrać. Jednak , dokładnie obserwując zachowanie Joe (śmierci) w ostatnim dialogu z Susan , niektórym osobom może umknąć drobny , praktycznie nie zauważalny szczegół. Otóż Susan zadaje Joe ostatnie pytanie , zupełnie odruchowo , spontanicznie bez zastanawiania się. I teraz ; gdyby to było na zasadzie "zrośnięcia mózgami ", czy jak kto woli - przekazanych przez Joe (śmierć) , jakby z " automatu " , wszystkich myśli , odczuć chłopakowi z kawiarni ; to odpowiedź padła by równie szybko i bez namysłu.
Tutaj jednak ( ten drobny " szczególik "), po uważnym spostrzeżeniu , wygląda ździebko inaczej.
Otóż Joe ( śmierć ) , zanim odpowiedział Susan na "to " pytanie , sięgnął pamięcią wstecz , tzn. lekko odwrócił głowę i spojrzał w górę , tak jakby chciał dokładnie przypomnieć sobie słowa Susan ( po tym jak się kochali ) i bez błędu je powtórzyć.( My też tak robimy jak chcemy komuś dokładnie przytoczyć jego własne słowa , a nie chcemy zrobić najdrobniejszej pomyłki.)
Po prostu Joe , wiedząc już , że NIE NA POWRÓT chłopaka z kawiarni czekała Susan , ale właśnie na niego , Joe ( śmierć ) - nie mógł pomylić żadnego jej słowa , gdyż wcześniejsze jego zachowanie wprowadziło Susan w błąd , zażenowanie i smutek.Stąd też wolał chwilkę zastanowić się zanim odpowie , by dać wyraźnie Susan do zrozumienia , że wrócił do niej.
W końcu oczywiste jest , że kochamy drugą osobę nie za to kim jest , lecz za to JAKA JEST. I w filmie to się sprawdziło.
Masz rację , że najlepiej byłoby zapytać samego reżysera M.Brest'a.
Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 8
marzanna29

Muszę przyznać, że podoba mi się Twoja interpretacja ;]

marzanna29

jakim cudem rozwazacie czy wrocil chlopak z kawiarni czy smierc? Przeciez pada tak oczywiste zdanie: "szkoda, ze nie poznales mojego ojca". Na dodatek chlopak sam mowi, ze nie pamieta, co sie z nim dzialo, wszystko jest zamglone i teraz nagle jest tutaj (stad te jego niepewne ruchy, ludzie, obudzil sie w obcum miejscu w smokingu, na jakims przyjeciu)

ocenił(a) film na 10
marzanna29

Wspaniałe podsumowanie, doprawdy ;)

ocenił(a) film na 9
iamx_2

100% true

użytkownik usunięty
iamx_2

Trafnie to ująłeś. Też dużo nad tym myślałem i doszedłem do tego samego wniosku, z tym że pokochała Brada "śmierć", a potem nagle przerzuciła swe uczucia na Brada z kawiarni który był zupełnie inny od tego pierwszego czym zakończenie było dość...dziwne

Niemniej ogólnie film mi się bardzo podobał.

WYTŁUMACZENIE!!!!!!!!

Sorki, ale czy Wy naprawdę tego nie widzicie?? wszystko jest spójne i logiczne. Susan zakochała się w chłopaku z kawiarni, ale za krótko go znała żeby odróżnić go od śmierci, więc kiedy ta weszła w jego ciało Susan ciągle go kochała bo myślała że to chłopak z kawiarni. Na końcu dopiero zrozumiała że to nie był TEN, tylko śmierć, a właściwy chłopak dopiero do niej wrócił. Wtedy gdy on do niej powiedział:,,Dobrze się czujesz?'' a ona na to do niego ,,Chłopak z kawiarni" nie zwróciła się do niego Joe tylko właśnie chłopak z kawiarni, bo już na tyle dobrze zdążyła poznać śmierć i skojarzyła jej pożegnanie że odróżniła śmierć od tego chłopaka w którym była zakochana. Dlatego powiedziała temu chłopakowi że szkoda że nie pozna jej ojca, bo wiedziała że jej ojciec odszedł razem ze śmiercią a przed nią stoi chłopak z kawiarni. Dlatego nie miała się po czym otrząsać, bo nigdy nie kochała śmierci i nie smuciła się że ona odeszła bo odzyskała swojego ukochanego. Całe szczęście że śmierć zrozumiała że Susan jej nie kocha i nie zabrała jej ze sobą...
Sorki, za ni spójne wytłumaczenie ale nigdy nie byłam dobra w przelewaniu swoich myśli na papier. Mam nadzieje że ktoś zrozumiał mój punkt widzenia:)

użytkownik usunięty
DaGaaaa_1714

Rozumiem twój punkt widzenia, i również to dostrzegłem, ale to w takim razie trochę bez sensu.

Bo co jak co ale Susan pokochała śmierć zresztą ze wzajemnością - inaczej ich pożegnanie nie byłoby takie uczuciowe, a ich pierwszy raz taki piękny (najpiękniejsza scena miłosna w historii kina). Susan musiała zauważyć jak bardzo Joe się różni od chłopaka z kawiarni z którym de facto rozmawiała raz - czy to wystarczy do miłości? Chyba, że pokochała jego wygląd.

Chodzi o to, że skoro Susan która moim zdaniem pokochała (twoim nie) śmierć, nie mogła tak z minuty na minute pokochać chłopaka z kawiarni który był zupełnie inny od Joe.

No, ale to już zależy od interpretacji. Jak już mówiłem moim zdaniem Susan pokochała śmierć, więc nie mogła od razu przerzucić swych uczuć na chłopaka z kawiarni którego znała po jednej rozmowie

ocenił(a) film na 5
DaGaaaa_1714

Widać, że kompletnie nie zrozumiałaś moich zastrzeżeń, co do zakończenia filmu. Ale z jednym się zgodzę - miłość jest przedstawiona w nim dokładnie tak płasko jak to opisujesz.

iamx_2

Nie, nie zrozumiałam Twoich zastrzeżeń, bo mam własne wyobrażenie miłości i stworzyłam własną interpretacje filmu którą się po prostu chciałam podzielić na forum. A co do Twojego punktu widzenia wnioskuje że miałaś jakieś wyjątkowo niemiłe przeżycia w miłości, rzadko spotyka się ludzi tak negatywnie nastawionych do tego uczucia, chociaż możliwe jeszcze że masz po prostu jakąś awersje do Brada Pita. Nie opisałam dokładnie ,,miłości'' według mnie w tym filmie przedstawiony zostało tylko etap zakochania, kiedy nie znamy całkiem i człowieka nie widzimy jego wad tylko po prostu ten ktoś nam się podoba w takim stopniu, że mylimy ten stan z miłością. To dlatego Susan nie odróżniła chłopaka z kawiarni od Joe (dopiero na końcu zorientowała się że ma do czynienia z dwoma osobowościami w jednym ciele) nie znała go, była tylko zakochana. Miłość jest dopiero wtedy, gdy tak jak opisuje to w filmie William Parrish, dwie osoby znają się na wylot i akceptują zarówno swoje zalety jak i wady. W przypadku Susan i Joe/chłopaka z kawiarni nie można o tym mówić, a więc nie jest to JESZCZE miłość tylko zakochanie. A Susan spodobał się chłopak z kawiarni, tak jak to podkreśliła mówiąc że nawet bardzo go lubi, dla niej nie ważna była śmierć bo w tym czasie gdy Susan była z Joe myślała że jest z chłopakiem z kawiarni bo go nie znała nie mogła ich od siebie odróżnić, dlatego będąc z Joe miała w myślach obraz chłopaka z kawarnii i myślała że nim jest Joe. W końcu przecież nie widziała jak ten chłopak wpadł pod samochód b skręciła za róg, a przecież nie mogła wiedzieć że ciało chłopaka zamieszkują dwie osobowości bo kto normalny by tak pomyślał....Ehhh... nie potrafię dokładnie opisać tego jak ja postrzegam ten film... dlatego opisze rozumowanie Susan według mnie:

Susan spotyka chłopaka w kawiarni, tej jej się bardzo spodobał i w skutek tego że ojciec naopowiadał jej wcześniej to wszystko o chwytaniu miłości czy coś takiego, dziewczyna się zakochuje ale jest to po prostu zakochanie a nie miłość. Potem się rozstają, Susan nie widzi jak chłopak wpada pod samochód i następnie spotyka go u siebie w domu już jako Joe, może zauważa jego zmianę osobowości ale myśli: to niemożliwe, przecież spotkałam go jako miłego chłopaka w kawiarni, który mi się spodobał, to musi być nadal ten sam chłopak przecież przede mną stoi i wygląda identycznie, do tego pierwsze zakochała się w nim a potem on niespodziewanie pojawia się u niej w domu, to musi być przeznaczeni no bo co innego? on jest stworzony dla mnie. No więc Susan zaczyna być z Joe, ale nie rozpoznaje śmierci bo nadal ma w wyobraźni wizerunek chłopaka z kawiarni. Uważa że kocha Joe chociaż go wcale nie zna myli to uczucie z miłością. Tak samo jak śmierć która chce zabrać dziewczynę ze sobą, ale William tłumaczy mu czym jest miłość, Joe nie chce w to wierzyć, spotyka się z Susan która zaczyna mówić o tym, jak się w nim zakochała od pierwszego wejrzenia w kawiarni, jak się jej spodobał. No i tu mamy problem bo Susan mówi wydarzeniu z chłopakiem z kawiarni a nie o momencie chociażby pocałunku z Joe albo ich pierwszego razu, tylko właśnie o tym że kocha chłopaka z kawiarni. Joe w tym momencie zrozumiał że Susan go nie kocha tylko kocha chłopaka z kawiarni i postanawia zostawić dziewczynę, nie brać jej ze sobą bo ona go nie kocha a o ją tak. Więc się żegna z nią, żegna się też z nią jej ojciec. Susan rozumie że jest coś nie tak, że straci dziś ich, że wyjadą. Potem obaj panowie odchodzą, co Susan widzi jednak wraca tylko chłopak z kawiarni i zaczyna rozmawiać z dziewczyną. Susan widzi zmianę osobowości, myśli że coś jest nie tak, pojawiają się łzy, i nagle zaczyna wszystko rozumieć, składa fakty do kupy, jej ojciec się z nią pożegnał, chłopak na początku(spotkanie w kawiarni) miał inną osobowość potem się zmienił, stał się Joe p czym ją pożegnał i odszedł, a teraz znowu powrócił ten chłopak z kawiarni, ta osoba w której się zakochała, więc Susan jest szczęśliwa bo odzyskała swojego ukochanego, teraz oni mogą się poznać bliżej i dopiero wtedy pomiędzy nimi może się pojawić miłość. i bum, koniec filmu.uhhhh.... trochę się spisałam ale inaczej nie potrafiłam tego wytłumaczyć, to i tak jest nic w porównaniu z moimi przemyśleniami w głowie...

ocenił(a) film na 5
DaGaaaa_1714

Sama się plączesz. Po pierwsze - jeżeli piszesz o własnej interpretacji, nie podpisuj tego "WYTŁUMACZENIE!!!!!!!!" i nie rozpoczynaj swojej wypowiedzi protekcjonalnym tonem wszechwiedzącego guru ("Sorki, ale czy Wy naprawdę tego nie widzicie??"). Nie jestem dzieckiem z przedszkola, któremu trzeba łopatologicznie wykładać cokolwiek, a już na pewno nie treść filmów, które widziałam. Po drugie - nie zmieniam zdania - uważam, że interpretujesz ten film wyjątkowo płytko, a to co piszesz całkowicie rozmija się z tym co chciałam przekazać zakładając ten wątek (nie chce się rozpisywać, ale moim zdaniem nie kocha się twarzy i imienia, ale czyny i osobowość. Dlatego stwierdzenie, że Susan nie kochała śmierci uważam za wyjątkowo absurdalne). Po ostatnie - nie życzę sobie osobistych wycieczek w kierunku mojego życia uczuciowego. Powinnaś wiedzieć, że to przejaw braku kultury.

P.S. Uwielbiam Brada Pitta jako aktora. To co robił u Finchera i Tarantino - mistrzostwo.

iamx_2

oj... trafiłam w czuły punkt:) cóż widzę że dalej nie możesz zrozumieć mojej interpretacji, mówi się trudno... nie chce mi się już wysilać dla tak tępych ludzi jak Ty. Naprawdę?? Nie masz już co powiedzieć więc mówisz że moja interpretacja jest płytka??? hahaha równie dobrze mogę powiedzieć że ocean jest płytki... to że twierdzisz że moja interpretacja jest płytka nie znaczy że jest to prawda, każdy może sobie powiedzieć że coś jest płytkie, a zwłaszcza osoba dotknięta czyimś komentarzem.... to jest jak...: tonący brzytwy się chwyta. Jeśli wogóle wiesz co to przysłowie znaczy. A napisałam duży nagłówek ,,wytłumaczenie'' aby ktokolwiek to przeczytał, ponieważ ludziom nie chce się czytać takich długich wypowiedzi. To jest coś jak w stylu krzyczenie ,,pali się'' gdy potrzebuje się pomocy, bo na zwykłe ,,pomocy'' ludzie nie reagują a wręcz uciekają. Do tego jeśli nie zauważyłaś odpisałam na początku na post szycha7 a nie Twój, traf tak chciał że znalazłam się akurat w Twoim wątku... i sorry ale to Ty sama sobie zaprzeczasz.... ,,nie kocha się twarzy i imienia, ale czyny i osobowość'' no właśnie to podkreślałam w moich wcześniejszych wypowiedziach. Joe i chłopak z kawiarni mieli tą samą twarz (imiona nie są ważne) ale Susan kochała chłopaka a nie Joe... właśnie za to spotkanie w kawiarni potem była z Joe ze względu na swoje wyobrażenie jego jako tego wcześniejszego chłopaka, znasz takie powiedzenie że ,,najważniejsze jest pierwsze wrażenie''prawda?? Susan kierowała się będąc z Joe właśnie pierwszym wrażeniem, którym było spotkanie chłopaka w kawiarni, właśnie, chłopaka a nie śmierć. Naprawdę tego nie możesz zrozumieć??? Skoro tak, to naprawdę żal mi Ciebie... może jednak powinnaś obejrzeć ten film po raz kolejny, tylko tym razem UWAŻNIEJ??? :) Pozdrawiam i życzę mokrego dyngusa.

ocenił(a) film na 5
DaGaaaa_1714

Gdybyś czytała uważnie, zauważyłabyś, że użyłam w mojej wypowiedzi zwrotów świadczących o tym, że to subiektywne refleksje, a nie kategoryczna ocena. Rozumiem doskonale Twoją prostą interpretację, ale to nie zmienia faktu, że kompletnie się z nią nie zgadzam. Jeśli uważasz, że miłość buduje się na kilku minutach rozmowy to powodzenia. Ja uważam, że jej podstawy powstają na spędzanym wspólnie czasie, dokładnym poznawaniu osobowości, nawyków, usposobienia drugiej osoby etc. Dlatego myślę, że Susan kochała właśnie śmierć, kochała za to jakim jest "człowiekiem", a nie za to, że ma twarz chłopaka. Jeśli bohaterka, mówiąc kolokwialnie, przespała się z kimś tylko dlatego, że myślała, że jest kimś innym (była z Joe ze względu na swoje wyobrażenie jego jako tego wcześniejszego chłopaka"), to musiałaby być jeszcze głupsza niż początkowo to oceniłam. Dlatego właśnie uważam, że to "przerzucanie" uczuć, okraszone grubą warstwą patosu jest totalnym absurdem. Więcej nie będę dyskutować - nie z kimś komu brakuje elementarnych zasad kultury i szacunku dla rozmówcy. Lubię wymianę myśli i spostrzeżeń, ale nie na tym poziomie. Nie wiem ile masz lat, ale te personalne ataki przystoją najwyżej w gimnazjum.

ocenił(a) film na 10
iamx_2

Każdy ma prawo do własnej interpretacji . Moim zdaniem , po dokładnym , kilkukrotnym obejrzeniu filmu , oczywiste jest , że Susan zakochała się w śmierci - nie wiedząc o tym kim jest. Chłopak z kawiarni tylko ją zauroczył , tym co mówił o życiu i miłości ( ale niestety tylko mówił). I nie da się dorobić wersji , że na pewno taki będzie w przyszłości. Prawdziwego uczucia ( namacalnego ) doświadczyła z Joe (śmierć) i to jego obdarzyła miłością. Chłopak z kawiarni i Joe , to dwie różne osobowości o tej samej twarzy. A nie kochamy kogoś za to jak wygląda i kim jest. Lecz za to JAKI JEST. Susan zdecydowanie pokochała osobowość Joe , i wcale nie dlatego , że myślała , że to chłopak z kawiarni.To bez sensu.Ponadto w scenie pożegnania , Joe przekazał jej telepatycznie kim jest - chciał , za poradą ojca Susan powiedzieć jej o tym. Tak też zrobił. Pomimo tego faktu , Susan poprosiła Joe , by potwierdził , że Ją kocha. Joe odpowiedział jej , że kocha ją i kochał będzie zawsze (trzeba dokładnie obejrzeć film - to do DaGaaaa-1724 ). Susan wiedząc już kim jest Joe , zrozumiała cel przybycia Joe.Dlatego żegna się z ojcem ze łzami w oczach , bo wie że musi on odejść.Nie jest zdziwiona faktem powrotu zza mostu samego Joe , nawet nie pyta , gdzie ojciec. Za to jest rozczarowana , a nawet zrozpaczona powrotem nie tego którego oczekiwała. Na początku , w przekonaniu i z nadzieją , że to Joe , pyta :" wróciłeś ?". Joe/chłopak z kawiarni staje się zmieszany , niewiele pamięta , jego odpowiedzi na pytania Susan są niedokładne , zasłania się niepamięcią , ale próbuje przekonać Susan , że jest chłopakiem z kawiarni. I tu ZONK. Od tego momentu u Susan pojawiają się łzy w oczach , błądzi wzrokiem szukając czegoś - kogoś za mostem , smutnieje , pojawia się zal , smutek i rozczarowanie. Ale ....Joe/chłopak z kawiarni nie pyta , dlaczego nie pozna jej ojca , jest obojętny na tak ważne stwierdzenie Susan , skoro sama o tym mówi ,aczkolwiek potwierdza , że "szkoda". Nie pyta o nic , bo doskonale wie co się stało. W końcowej sekwencji oboje odchodzą szczęśliwi , trzymając się za ręce. I takie zachowanie mogłoby być co najmniej nie na miejscu , gdyby wrócił chłopak z kawiarni. Ale wcześniej Susan zadała pytanie Joe :"co teraz będzie ?." Joe odpowiedział :"to się samo okaże " . Wcześniej , zaraz po scenie kochania , to samo pytanie , Joe zadał Susan , a odpowiedź Susan była identyczna.Dlatego w mojej interpretacji ,do Susan powrócił Joe.

ocenił(a) film na 10
marzanna29

no i buźka marzanna29, lepiej bym tego nie ujęła
film jest doskonały

ocenił(a) film na 8
iamx_2

Bo uderzyłem w czuły punkt dlatego nie chcesz wdawać się w dyskusję. Boisz się argumentów. Nie musisz się wdawać w dyskusję, bo nawet na nią nie liczyłem, skoro nie stać ciebie na nic więcej niż na krytykę odmiennego zdania. Zbudowałaś sobie jakieś fundamenty i kurczowo się ich trzymasz jak moherowa babcia krzyża.
Ja nigdzie nie stwierdziłem, że uczucie miłości to kilka sekund rozmowy i wymiany spojrzeń, to sobie sama dopowiedziałaś (za mnie, ja tego nie napisałem) i poddałaś automatycznie krytycznej ocenie.

ocenił(a) film na 5
dr1nk

Pisałam wcześniej do kogoś: "Gdybyś czytała uważnie, zauważyłabyś, że użyłam w mojej wypowiedzi zwrotów świadczących o tym, że to subiektywne refleksje, a nie kategoryczna ocena., oraz "Ale jak wiadomo gusta są różne i to co dla jednych naciągane i tanie innych może wzruszyć i skłonić do odmiennych przemyśleń" i podtrzymuję to. Tak, trzymam się swojego zdania, podobnie jak Ty. Czy coś w tym dziwnego? Nigdzie nie poddaje krytycznej ocenie Twojej interpretacji (ani nic do niej nie dopowiadam) bo nawet się z nią nie zetknęłam. Jedyne, co poddałam takiej ocenie to wycieczki osobiste w moim kierunku, bo to akurat przejaw elementarnego braku kultury. Nie boję się argumentów, ale jeśli są całkowicie pozamerytoryczne to dyskusja najzwyczajniej w świecie nie istnieje. Poza tym nie chcę się w nią wdawać, bo wyczerpałam się w tej kwestii i nie mam nic więcej do dodania.

ocenił(a) film na 8
iamx_2

I tą subiektywną opinię chcesz narzucić wszystkim innym, którzy myślą inaczej, ponieważ krytykujesz ich odmienne spojrzenie na film, jasno mówisz, że się mylą i nie rozumieją filmu. No co - to tylko subiektywna opinia, że film jest TAKI jak TY myślisz i TAK NALEŻY GO ODBIERAĆ, A NIE INACZEJ. Tylko subiektywna opinia...

ocenił(a) film na 8
DaGaaaa_1714

Ta kobieta (iamx_2) ma problemy emocjonalne i dlatego próbuje wszystkich przekonać do swojego postrzegania rzeczy. Najprawdopodobniej była nieszczęśliwie zakochana albo ktoś ją rzucił i teraz stara się wszystkich skrytykować za to, że myślą inaczej niż ona (że nie postrzegają MIŁOŚCI tak samo jak ona ją postrzega).

ocenił(a) film na 5
dr1nk

Argumentum ad persona, temu użytkownikowi (dr1nk ) podziękuje. Szanuję cudze poglądy, ale to nie odbiera mi prawa do wyrażania własnych. Dzięki za psychoanalizę, ale na takim poziomie nie dyskutuję.

ocenił(a) film na 7
iamx_2

a mita znosz ?

dr1nk

Zgadzam się z Tobą w 100%:)

użytkownik usunięty
DaGaaaa_1714

Sory, odgrzebałem ten temat i kompletnie się z tobą nie zgadzam - ponownie.

Susan zakochała się w chłopaku z kawiarni. Nie da się zaprzeczyć. Ale gadała z nim raz w życiu. Ze śmiercią spędzała mnóstwo czasu, i pokochała jego - to, że nie wiedziała, że to nie jest chłopak z kawiarni nie ma znaczenia. Dam ci prosty przykład.

Załóżmy masz chłopaka, zakochujesz się, spędzacie ze sobą mnóstwo czasu, poznajecie się, no kochasz w nim detale takie jak dajmy na to... no nie wiem, że daje ci rano całusa w policzek, że jest małomówny a konkretny, że puści ci czasem oczko, że nie bawi go Jaś Fasola tylko filmy Koterskiego.

i nagle...

Gościu idzie za górę, za chwile wraca i niby wszystko jest ok, dalej jest piękny, idealny itd itp, cały czas go kochasz. Ale rano nie budzi ci już całus w polik, śmieje się z byle czego, gada jak baba - non stop gada i gada, nie może się zamknąć i gada głupoty.

Przez pierwsze dni czujesz do niego dawne uczucie przed zmianą, potem jednak zaczyna ci przeszkadzać coraz więcej rzeczy, aż dochodzi do momentu, że wmawiasz sobie tylko miłość. Fizycznie się nie zmienia, wygląda coraz lepiej ale to już nie wystarczy.


Chyba zrozumiałaś o co chodzi. Susan kochała śmierć. Owszem zakochała się najpierw w gościu z kawiarni, ale pokochała przy bliskim spotkaniu nie jego a śmierć. Śmierć i gość z kawiarni to dwie zupełnie inne osoby - jeden zamknięty, drugi otwarty, jeden taki drugi taki. Susan nie mogła kochać dwóch - nie mogła kochać tego z kawiarni bo kochała nieświadomie śmierć. Jedyne co ich łączyło to wygląd.

ocenił(a) film na 7
iamx_2

Jakoś podobnie odebrałem końcówkę. Zamienić ciało na ciało, dwie różne osobowości, a dla Susan wydaje się to nie mieć znaczenia. Co gorsza, po słowach "szkoda, że nie poznasz mojego ojca" sprawia wrażenie jakby wiedziała co się dokładnie stało. Moim zdaniem chłopak z kawiarni zrobił na Niej wrażenie, bardzo ważne, ale jednak to jest tylko początek, które zresztą potem śmierć zatarła. Przy pierwszym spotkaniu na kolacji padają słowa od Niej "szkoda, że nie przyszedł ten pierwszy", dopiero pod basenem mamy znowu ocieplenie stosunków, śmierć zdobywa ją własną osobowością, a przynajmniej takie można mieć wrażenie, bo z końcówki to dla mnie wynika, że najważniejsze to dobrać się Bradowi Pittowi do rozporka. Tak okropnie płytki jest ten koniec, że po prostu zatarł całość. Miłość wydaje się taka powierzchowna, nieważne jaki jesteś, jak masz wygląd Brad Pitta to kobieta pokocha każde twoje wnętrze od spokojnego i nieśmiało czy przeciwieństwo wygadanego i z poczuciem humoru.

ocenił(a) film na 10
BanderasKornel

Obstaję przy swojej wersji zakończenia,w moich oczach tak to wygląda i tak właśnie odebrałam zakończenie. Zza mostu powraca do Susan Joe-śmierć , nie chłopak z kawiarni.Dlatego Susan ,pomimo utraty ojca ( o czym już wie), odchodzi z Joe ze łzami w oczach , ale szczęśliwa , bo wrócił TEN na którego czekała.I nie była pustą dziewczyną , dla której ważne jest ciało , a nie dusza. W końcu odeszła od Drew którego nie kochała i który okazał się zdrajcą.

ocenił(a) film na 7
marzanna29

Niestety, ale wszystkie kwestie z filmu wskazują, że wrócił chłopak z kawiarni. Niektórzy próbują ratować i upiększać film, usprawiedliwiając twórców nie mogąc się pogodzić, że ostatnią sceną reżyser przekreślił cały film. Chyba najgorsi są Ci, co wiedzą że wrócił chłopak z kawiarni, a mimo to nie widzą problemu. Ta cała miłość, sceny uniesień jakie widzimy przez większość filmu, gdy romans kwitnie okazują się gówno warte. Niestety, wrócił chłopak z kawiarni czyli osoba, której nie kochała i nie znała, ale że wyglądał tak samo, to co za różnica ? Niestety mamy jedno z najbardziej pustych i płytkich zakończeń w historii kina. W najbardziej plastikowych komediach nie widziałem czegoś tak żałosnego.

ocenił(a) film na 7
BanderasKornel

Wszystko by miało sens w Twojej wypowiedzi gdyby nie zdanie Susan w którym wyjaśnia w jakim Joe się zakochała:

SUSAN- Pamietasz tę kawiarnię? Powiedziałeś: "czy to grzech dbać o kobietę która dba o mnie?"
JOE- Ja tak powiedziałem?
SUSAN- A ja odparłam że ciężko Ci będzie znaleźć taką kobietę... ale ją znalazłeś :).
JOE- W kawiarnii...
SUSAN- To było to miejsce, a Ty byłeś TYM facetem.

[Ta scena jest pod koniec filmu, na balu podczas "wróżenia z ręki", i dla tych którzy jej nie rozumieją, wyjaśnię, iż Susan tłumaczy Joe, że zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia w kawiarni. Joe Śmierć zrozumiał że (mimo że się zakochał) zostawi Susan dla prawdziwego Joe.]
A tak to wszystko co pisze m.in. BanderasKornel jest pozbawione sensu.

ocenił(a) film na 7
Raelk

Czyli faceta z którym spała, który rzekomo ujął ją swoją tajemniczością nie kochała ? I właśnie to jest beznadziejne.

ocenił(a) film na 7
BanderasKornel

Nie, Ona myślała ciągle że to ten sam facet. Dopiero na końcu się kapnęła, że taką podmiankę Jej zrobili.

ocenił(a) film na 7
Raelk

Niestety, nie kupuje tego. Faceta, którego wg Ciebie kochała my w filmie widzimy może 5 minut. Romans, który kwitł na ekranie przez niemal cały film okazał się gówno warty.

ocenił(a) film na 7
BanderasKornel

Dla mnie to jest jednoznaczne, dlatego przykro mi i dziękuję za dyskusję.

BanderasKornel

I to było najdziwniejsze. W ostatniej scenie, kiedy podszedł do niej "nowy" Joe, bez wahania z nim odeszła i ani słowem nie spytała "gdzie mój ojciec?".. A przecież widziała jak odchodzili obydwaj. Tego zdecydowanie zabrakło. I rzeczywiście zakończenie minęło się z moimi oczekiwaniami..

ocenił(a) film na 7
Fiszbina

Nie rozumiem jak można oglądać film nie słuchając w nim kwestii. Otóż "W ostatniej scenie, kiedy podszedł do niej "nowy" Joe" Susan zrozumiała wszystko (Też to że to "chłopak z kawiarni" itp) i powiedziała:
"Szkoda, że nie poznasz mojego Taty."
A to jest jednoznaczne zdanie, że połapała się we wszystkich wątkach i wiedziała że Jej ojciec umarł, dlatego "ani słowem nie spytała "gdzie mój ojciec?" " .

ocenił(a) film na 8
iamx_2

iamx_2 Twoje wypowiedzi w tym temacie są świetne, bardzo zbliżone do moich jeśli chodzi o postrzeganie zarówno tego jak odebrałaś film jak i samej miłości oraz miłości zawartej w filmie. Przywracasz wiarę w ludzi mających swoje zdanie i komentujących na naprawdę wysokim poziomie.

Naprawdę dziwne zakończenie. Z jakiej 'paki' ta wymiana? Rozpisywać się nie będę bo co było do rozważenia zostało rozważone. Pomijam to, że film swoje lata ma i chcąc czy nie dziwnie się patrzy na Brad'a takiego młodego. Poza tym jako facet nie mogę zrozumieć co laski w nim widzą. No patrzę w lustro i jak nic jestem ładniejszy. Cóż.

Zaglądając na wypowiedzi do filmów na portalu Filmweb niestety przy okazji, po raz kolejny, opadły mi ręce. Dalej typowo 'polskie' akcenty jak teksty od 'Dagaa' w stylu '... tak tępych ludzi jak Ty'. Jak już chciałaś ją obrazić to trzeba było to zrobić na bardziej subtelnym poziomie (czyli notabene tak jak ona Ciebie ale cii, do tego trzeba mieć trochę więcej w główce).

Z tekstami w stylu tanich blondynek wypad na Facebook'a i pisać na swoich timeline'ach takie brednie.

ocenił(a) film na 8
iamx_2

Przeczytałem część Twoich wypowiedzi tutaj i chciałbym podzielić się refleksją, a na końcu o coś zapytać.

Owszem, mi też końcówka się nie podobała. Przyklaskuję wypowiedzi innym, że film powinien się zakończyć po tym jak dwaj bohaterzy poszli za górkę. Zakończenie to jest dla mnie tylko drobiazgiem. W końcu to tylko minuta czy dwie filmu, który oglądało mi się całkiem przyjemnie przez prawie trzy godziny. Wciągający, opowiadający o zakazanej miłości (nasz parka); o tym że ciężko pracując i będąc bardzo bogatym nadal można być dobrym człowiekiem (pan Parrish), o czym wielu zdaje się zapominać; o intrygach w pracy (pan Drew). A to wszystko w niesamowitej, fantastycznej otoczce ze Śmiercią w centrum. Do tego genialne aktorstwo (Hopkins, Pitt, prześliczna Forlani), piękna muzyka.

Upraszających, banalnych wręcz sytuacji w filmie było dużo. Przykłady: scenka z agentem urzędu skarbowego (kompletnie niewiarygodna); usilne przedstawianie męża starszej córki pana Parrisha jako głupka (jego słowa, że lubi małe dziewczynki); artykuł spółki mówiący o tym, że w dniu 65. urodzin prezes musi przejść na obowiązkową emeryturę (po co więc wnioski i głosowanie? W ogóle zachowania się i "głosowania" "zarządu" były żałosne). Zakończenie było po prostu kolejnym, jednym z wielu uproszczeń. Film jest, moim zdaniem, bardzo poruszający, fantastycznie pomyślany, niestety nie do końca dopracowany. Dlatego broń Bożę nie interpretuję tego obrazu jako dzieło o miłości, bo nim nie jest, nie mam więc podstaw do obrażania się na niego za końcową scenę rzeczywiście stawiającą tę miłość pod znakiem zapytania. No i czas na pytanie - jak oceniłabyś film bez tego krytykowanego zakończenia? Zamiast oceny 5 dałabyś np. 9?

ocenił(a) film na 8
Andrrew

Dałem ocenę 8/10, film zawsze oceniam jako cały. Nie ma czegoś takiego, że ocenię go bez zakończenia. Równie dobrze, mogę próbować ocenić film bez początku albo bez środka. Oceniam całość jako dzieło, jako esencję.

Zakończenie było wizją ludzi tworzących film i tyle w temacie, lekko tak jak innym mi się to nie spodobało. Czy wpłynęło to znacząco na odbiór filmu? Nie. Wpłynęło to po prostu na to, że stwierdziłem, że postrzeganie miłości może się naprawdę skrajnie różnić. Doceniam to jednak. Aha i o nic się nie obrażam ;)

Aha: a od Brada i tak jestem ładniejszy. Wciąż.

ocenił(a) film na 10
iamx_2

jak dla mnie ten film to arcydzieło, ma dla mnie wyjątkową wartość, jest nieprawdopodobny, doskonały, poruszający, przepiękny. Obok holiday to mój ulubiony film. Jednak uważam, że nie musi się podobać każdemu i choć osobiście tak surowa ocena jak Twoja, trochę mnie dotyka gdyż się z nią nie zgadzam, to jednak uważam, że masz prawo do swojego zdania. Więc staję w Twojej obronie i moi kochani miłośnicy Joe Black'a bardzo Was proszę złagodniejcie ;-)

iamx_2

zgadzam się w 100 % zakończenie naprawdę mnie rozczarowało ;/gdyby nie zakończenie byłby to śwetny film ;/

ocenił(a) film na 9
iamx_2

Wręcz przeciwnie, końcowa scena była jedną z najlepszych w całym filmie. Pasowała idealnie. Gdyby ktoś nie zauważył, Susan podczas rozmów z Joe często wracała do owego spotkania w kawiarni. Ciągle widziała w nim tego miłego, spontanicznego chłopaka, którego tam spotkała. Swoją drogą, Joe sprawiał wrażenie idealnego mężczyzny, do tego pozostawał dla niej tajemnicą. Gdy ów chłopak z kawiarni do niej wrócił, nie padli od razu sobie w ramiona z wyznaniem miłości. Nie znamy ich dalszych losów, może się zakochali, może nie.
"-Co teraz zrobimy?
-To się samo okaże."

ania_88xyz

No właśnie. Wystarczy dokładnie "wczytać" się w film i jego przekaz, a nie będzie potrzeby na nadinterpretację czy też błędną interpretację, o którą pokusiła się autorka tematu.

Co do końcowej sceny - jest idealna, w dodatku stanowi zamknięcie klamry kompozycyjnej - bez niej przekaz filmu byłby chaotyczny. Może to niezrozumienie końcówki wprowadziło taki zamęt powyżej?

Pozdrawiam

ocenił(a) film na 8
iamx_2

Wydaje mi się, że Susan pokochała Śmierć, a nie chłopaka z kawiarni. I na końcu widać przecież znakomicie jej rozczarowanie (chociaż próbuje się uśmiechać i tak dalej). Wie, że powinna się cieszyć, bo Śmierć zwróciła jej tego biedaka, ale nie potrafi. Bo to nie jego chciała... I nie ma tu żadnego happy endu.
Aczkolwiek interpretacja Marzanny też brzmi interesująco. Tylko nie bardzo rozumiem, po co Joe miałby udawać, że jest chłopakiem z kawiarni?

ocenił(a) film na 10
mrs_robinson

Joe udawał na początku chłopaka z kawiarni , ponieważ chciał upewnić się co do uczuć Susan. Wcześniej , na początku balu Susan powiedziała do Joe cyt "...przecież to ty byłeś wtedy w kawiarni..." Stąd Joe nie wiedział , czy jak on wróci zza mostu , Susan będzie szczęśliwa. Dlatego udawał tego chłopaka. I przekonał się, po zachowaniu Susan , że jednak czekała na niego -Joe Blacka.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones