Szczerze mówiąc po obejrzeniu zwiastuna w kinie, zasmuciłem się, że tak znakomity aktor jak Harrison Ford zagrał w filmie, który po obejrzeniu ów zwiastuna marnej jakości nie zapowiadał się nawet przeciętnie. Za namową przyjaciela obejrzałem go jednak i od razu spostrzegłem, że idiotyzmem było oceniać go tylko po zwiastunie. Obraz ten opowiada o tytułowym okręcie podwodnym produkcji radzieckiej, który to ma odbyć właśnie swój dziewiczy rejs tuż przy lądach należących do okrutnych i zdradzieckich kapitalistycznych świń (czytaj amerykanów). Mało tego ma zabrać ze sobą broń, udowodnić i zademonstrować radziecką potęgę wystrzeliwując rakietę. Jeszcze na długo przed wypłynięciem w głębiny oceanu tytułowy okręt podwodny przynosi prawdziwego pecha Rosjanom, giną masowo inżynierowie, doktorzy, marynarze. W ostatniej chwili dowództwo nad radzieckim "cudem techniki" przejmuje nowy generał (w tej roli pan Harrison Ford). Nieważne, że okręt przecieka, wskaźniki przestają działać i w ogóle wszystko się sypie. Ważny jest rejs, a nie to, że wadliwy pod każdym względem okręt to tak naprawdę pływająca bomba atomowa (okręt ten posiada reaktor jądrowy). Swoją drogą pamiętam, że zanim zadziałał mój zapalnik do kuchenki gazowej kupiony od Rosjan na bazarze, można było się udusić gazem lub w gorszym przypadku wysadzić w powietrze. Ale, to może tylko zbieg okoliczności.

Skrótem pisząc, film ma ukazywać bohaterskich Rosjan, naganne zachowanie radzieckich dowódców, posyłających na śmierć dziesiątki znakomitych, młodych żołnierzy. Spotkałem się z opiniami krytycznymi, że niby tandeta i w ogóle efekciarstwo. Oczywiście, że film nie jest oscarowym dziełem, ale warto obejrzeć kilku znanych aktorów, a w szczególności dwóch kapitanów okrętu (panowie Liam Neeson i Harrison Ford), którzy pokazują, że nie na darmo są uznanymi osobami w świecie kina. Pomimo efekciarstwa film potrafi wzruszyć i mocno trzyma w napięciu do samego końca.