Pomijając sztuczne wybuchy radości japońskich żołnierzy i słabe efekty specjalne film bardzo pozytywny w odbiorze. Jedyne co mi się nie podobało to sama końcówka - wyraz twarzy podczas nurkowania. Jakieś to takie maniakalne wyszło - coś jak wyraz twarzy Robina Williams'a w filmie "Tajny Agent"
Ojciec KOlbe??? Zastanowe sie co piszesz wogole, Kolbe zostal Swietym oddal zycie za inna osobe, a ten japoniec rozpieprzyl lotniskowiec z USA z tysiacami istnien ludzkich!!!
Przesadziłeś trochę. Pojedynczy Zero, nawet z podczepioną bombą i wypełniony paliwem lub materiałami wybuchowymi nie miał szans zatopić lotniskowca. Takie okręty padały dopiero po wielokrotnych trafieniach bombami czy torpedami. Amerykanie w toku całej wojny na Pacyfiku stracili 11 lotniskowców z czego tylko 3 zostały zatopione przez kamikaze. Przy czym były to tzw. CVE, lotniskowce eskortowe, przerobione ze staków handlowych, a więc łatwiejsze do zniszczenia. Łacznie kamikaze, tracąc ok. 4000 pilotów, zatopili 54 amerykańskie okręty, na których zginęło ok. 5000 marynarzy.
Rzuciłem okiem na twój profil. Oglądasz dużo azjatyckich filmów, by potem ocenić je na max 5/10. Nie rozumiem, po co robisz sobie krzywdę? Jeżeli męczy Cię ten rodzaj kina, to zwyczajnie nie oglądaj. Przypuszczam, że musisz być strasznie smutnym i sfrustrowanym życiem człowiekiem.
Zapewne będą to dla Ciebie truizmy, ale Japonia nigdy nie zakładała zwycięstwa militarnego nad USA. Politycznie dążyła do nowego podziału stref wpływów w Azji w ramach traktatu pokojowego z USA. Liczono na opór społeczeństwa amerykańskiego wpierw wobec nowej wojny, potem wobec wielkich strat ludzkich i kosztów. To pokazuje na podstawy straceńczego oporu na zdobywanych przez marines wyspach, zwłaszcza Okinawie. Ataki samobójcze to broń słabszych, oddziałująca nie tylko w strefie materialnej, ale i morale. Pomimo blokad informacyjnych i przypisywania takich zachowań fanatyzmowi, rodziny amerykańskich żołnierzy miały powody do obaw o swoich bliskich. A o to chodziło, bo jak wyliczono przy planowaniu ataku na japońskie wyspy macierzyste, spodziewano się tam stracić 400 tys. żołnierzy.
Odmienną sprawą jest efektywność ataków lotniczych. W końcowej fazie wojny, po wprowadzeniu zapalników zbliżeniowych, z misji bojowych wracało 25% japońskich bombowców. W tej sytuacji decyzja o ataku samobójczym w istocie jest racjonalna, bo przy mniejszych stratach daje większą szansę powodzenia. Czy wysyłanie kolejnych dywizji do Stalingradu, które w kilka dni traciły 95% stanu liczebnego też nie było "lotami w jedną stronę"? Samo latanie samolotem Zero, pozbawionym pancerza za plecami pilota i samouszczelniajacych się zbiorników paliwa do bezpiecznych nie należało. Aby wrócić z misji pilot poza umiejętnościami musiał mieć sporo szczęścia...