PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=111024}

Kieszonkowiec

Pickpocket
6,9 3 592
oceny
6,9 10 1 3592
6,8 15
ocen krytyków
Kieszonkowiec
powrót do forum filmu Kieszonkowiec

W przeciwieństwie jednak do literackiego pierwowzoru los głównego bohatera pozostał mi obojętny. Gra aktorska niespecjalna, sztuczne dialogi bez polotu, przez co film przypomina raczej poglądowy materiał na temat złodziejskich technik. Można obejrzeć, ale niekoniecznie trzeba.

ocenił(a) film na 10
Kondrat

skoro nie czujesz kina Bressona to sie za nie nie zabieraj kolezko

ocenił(a) film na 7
miczum

Skąd miałby niby wiedzieć, czy je czuje, czy nie, jakby się za nie nie zabrał?

ocenił(a) film na 8
kangur_msc_CM

:):):) Słuszna racja! :):):)

Kondrat

przyznam sie szczerze,ze znalazlem analogie i pomyslalem,iz moze kieszonkowiec jest na motywach powiesci dostojewskiego,albo lepiej pod natchnieniem...film dobry co mozna napisac,typowo francuskie kino,ambitne ,lecz nie do przesady,gra aktorska nie jest sztuczna tylko artystyczna.trzeba to wybaczyc,lub zwyczajnie wylaczyc po 15 min,nic nie znienia i film dalej idzie ta sama osobliwa stylistyka,mnie osobiscie sie podobal

ocenił(a) film na 6
Kondrat

Przyznam, że oczekiwałem więcej: czegoś bardziej nowatorskiego, wyróżniającego. Taki zwykły film nowofalowca.

A co do poprzednika: Aktorzy grali nienaturalnie? Moim zdaniem ultranaturalnie! i to mi się najbardziej podobało. Nieliczni bohaterowie, ale jakże wyraziści. Niby jak się zachowuje zwyczajny człowiek na ulicy, czy w rozmowie z przyjacielem, inspektorem, kobietą?

Bellerofont

oj, nie znacie sie. swietny film.
warto obejzec z angielskimi napisami, bo te polskie dostepne w internecie są bardzo słabe.

ocenił(a) film na 7
mike_yanagita

Akurat dialogi i aktorstwo to wielkie zalety tego filmu. Podobnie jak narracja zza kamery z perspektywy głównego bohatera. Podobnie jak cały film są one zimne i surowe, a przy tym bardzo sugestywne i zapadające w pamięć. Podobnie jak ta nowofalowa stylistyka zdjęć i pokazanie miasta jako brudnego środowiska, z którego mogło wyjść wiele takich ludzi jak on. Umiejętne szachowanie muzyką, której jest bardzo mało i występuje tylko w momentach, które mają jakieś znaczenie bądź nie pasują do ogólnej surowej wymowy utworu (patrz. jedyna zabawna scena kiedy dziewczyna mimochodem podsuwa mu pomysł o wyjeździe, a on podsumowuje to zdaniem: "Nie pomyślałem o tym". :)). A sekwencja zbiorowej kradzieży na dworcu to istny majstersztyk.

Inna sprawa, że film trochę nudnawy i trudny w odbiorze (wtedy twórcy zdecydowanie nie szanowali widza;)). Moja ocena: 8/10

ocenił(a) film na 6
piecefreedom

To ze twórcy nei szanowali widza, koniec końców objawiało się większym szacunkiem dla jego potrzeb chyba.

Ale na temat - w zasadzie trudno mi byc obiektywnym. Ogladałem z TURBOCHUJOWYMI napisami polskimi, które psują jakakolwiek radość. Unoszę się, bo imho lepiej napisów nie dodawać wcale, niż dodawać takie gówno. Obejrzał bym z angielskimi, ewentualnie by, 3 zajrzał na linga w czasie oglądanie i tyle. No ale niestwty skusiłem się na polskie, z czego czesc dialogów była dla mnie nieczytelna, czy wręcz niezrozumiała, bo niestety mój francuski ogranicza się do "O Szanze lize".

Lecz mimo to wydaje mi się ze film jest trochę bez polotu. Dość ciekawa nowofalowa postać Michela, przestawiona w trochę nazbyt chaotyczny, niejasny sposób, zagrana imho kiepsko (niby naturalizm, etc, ale jakoś te dialogi, i wszystko dookoła mi nie pasowało), z niektórymi idiotycznymi dialogami, przeciętny, irytujący czasami montaż, średnia muzyka. Nie tego spodziewałem się bo słynnym Bressonie (to mój 1. film jego). Chociaż mówie, może to też kwestia nastawienia - liczyłem bardziej na klimat Bergmana, niż Jarmuscha ;) (notabene ten film mocno skojarzyl mi sie z debiutem Jarmuscha - "Nieustającymi...", a Wam?).
W zasadzie sam motyw postaci Michela i zakończenie filmu fajne, ale cały reszta to takie trochę denne ozdobniki - chociażby cała, kompletnei z dupy i nie pasująca postać Jacqua, czy mizerna postać wąsiastego gliniarza. Może to też kwestia ze francuzi - choćby to był Bresson czy Goddard - to jednak Francuzi i to ich kino jest zawsze specyficzne. A mi ta specyfika chyba nieodpowiada.

Pozdro.

ocenił(a) film na 7
szczawik151

Szczawik, nie jesteś sam, mi też ten film mocno przypominał Jarmusch'a - typowe "nicniedzianiesię", minimum dialogu, minimum ozdobnych dodatków, muzyka klasyczna dająca widzowi wytchnienie od dość gęstego klimatu czarno-białego Paryża. Nie wiem tylko, czy faktycznie bohaterowie detektywa i koleżki Michel'a są "z dupy"; przecież on musiał mieć jakieś odbicie w tym całym mieście, więc trudno, żeby pominięto postacie drugoplanowe:] Zapewne mogło to wynikać z fascynacji Nową Falą, być może gdyby Bresson zajął się tylko kieszonkowcem, wyszłoby to bardziej dramatycznie, a tak jest dość obyczajowo bardziej. Ale seans cokolwiek udany i w sumie tak jak Jarmusch'a i Bressona będę traktował jako oddech od kina tzw. popularnego. Co nie znaczy, żeby im zaraz stawiać pomniki:]

ocenił(a) film na 8
Bellerofont

Bresson nowofalowcem? Pierwsze słyszę...

ocenił(a) film na 4
Kondrat

Ja się niestety zgodzę... cienka realizacja tematu, FATALNA GRA AKTORSKA. Jak można nazwać sztuczne, nienaturalne przeskakiwanie wzroku z podłogi na oczy innego bohatera i BEZEMOCJONALNE wyrażanie myśli i prowadzenie dialogu "ultra-naturalnym"?! Grają cienko, sztucznie i kiepsko i próżno się tu czegokolwiek doszukiwać i nazywać to w jakieś Warhol'owskiej manii - "grą artystyczną". Liczyłem na lepsza realizację tematu, pokazanie więcej technik, motyw nauki tych technik. W filmie brak jakichkolwiek emocji, wrażeń, byłem zdziwniony że na pogrzebie matki bohatera przynajmniej pociekły mu łzy. Oglądałem wersję z lektorem z TVP Kultura i nie narzekam na jakość lektora.

ocenił(a) film na 7
slime

Oglądałem ten film na uczelni na przedmiocie "Mistrzowie kina". W końcu ktoś musiał Bresson'a zaliczyć do owych mistrzów. Również oglądałem wersje TVP Kultura, jest ok.
Ten film jest po prostu dobry i tyle, nic więcej.
Zauważyłem, iż główny bohater był strasznie anemiczny i flegmatyczny. Nawet gdy rzucił portfelem o ziemię w rozmowie z przyjacielem, było to takie jakby powolne.
Oczywiście nasuwają się podobieństwa do dzieła Dostojewskiego.
Gra aktorska nie była zła, właśnie aktorzy mieli grać takich nudnych smutasów.

slime

U Bressona trudno liczyć na wybitne aktorstwo, bo on wierzył, że prawdziwi aktorzy, wyuczeni swojego zawodu, nie potrafią zachowywać się w kinie w sposób naturalny, tylko rutynowo odtwarzają to, czego ich nauczono. A tymczasem jego "modele", naturszczycy, to ich zupełne przeciwieństwo i (po prostu!) coś przewspaniałego. :P

Cóż, oglądając Bressona trzeba być przygotowanym, że od czasu do czasu się parsknie śmiechem, że będzie się spoglądać na zachowanie jego bohaterów z prześmiewczym zażenowaniem. Taka wizja, takie kino. Też mnie to irytuje, bo nie da się zaprzeczyć, że gdyby zatrudniał wybitnych aktorów to jego kino byłoby znacznie lepsze, ale się chłopak uparł i jest jak jest. :P

Claude Laydu z "Dziennika wiejskiego proboszcza" to chyba jedyny z jego "modeli", który się obronił i - będąc "modelem" - przy okazji stworzył wybitną rolę.

Niemniej "Kieszonkowiec" to i tak bardzo dobre kino, głównie ze względu na swoje zakorzenienie w Dostojewskim, a tutejsi naturszczycy nie są tak wkurzający, jak na przykład w "Na los szczęścia, Baltazarze", czy "Procesie Joanny d'Arc"! :P

ocenił(a) film na 3
Davus

To świadczy o słabości reżysera, skoro nawet nie wie na czym polega zawód aktora.

ocenił(a) film na 8
PW90

XD Bresson wie na czym polega zawód aktora, ale go nie akceptuje w takiej formie w jakim jest powszechnie rozumiany.

ocenił(a) film na 3
Flaku

To znaczy? Bo aktorstwo polega właśnie na tym aby być prawdziwym i tacy też są najlepsi aktorzy. Chyba, że powszechne rozumienie jest inne. Co tym bardziej świadczy o panu Bressonie, że skoro myślał o aktorstwie pospolicie to powinien sobie odpuścić tworzenie sztuki, która jednak na aktorstwie się opiera.

ocenił(a) film na 8
PW90

Ale jemu nie chodziło o realistyczną grę, jego aktorzy to coś w rodzaju automatów. Bliżej im do Eisensteina niż Stanisławskiego. Jedynej prawdy jakiej szukał Bresson to ta wewnętrzna, duchowa. A ciało aktora miało być czymś w rodzaju pośrednika.

ocenił(a) film na 3
Flaku

Ja to wszystko rozumiem, tylko w mojej opinii zupełnie się to nie sprawdza i wychodzi żenująco źle.

PW90

Zgadzam się. Poza tym nie uważam by ci "modele" zachowywali się naturalnie. W realnym życiu każda z trzech głównych postaci miałaby inny charakter a w filmie tych dwóch przyjaciół + dziewczyna oraz ci kieszonkowcy są dziwacznie jednakowi. Każdy taki sztywny, bez mimiki, tak samo przebiera oczami i patrzy na podłogę. Przecież w rzeczywistości ludzie są różni. Nie mówiąc już o tym, że różnie reaguje sie na poszczególne sytuacje a tu jest nieznaczna różnica w twarzach bohatera w poszczególnych momentach ich życia. Plastik.

Flaku

"A ciało aktora miało być czymś w rodzaju pośrednika."
No to słaby to pośrednik skoro widz nie odczytuje emocji postaci, mysli, zamiarów itd.

ocenił(a) film na 6
Kondrat

Muszę tu stanać po stronie konradta film niemrawy, gra aktorska nijaka, przesłanie "fiodorowskie" choć wyraźne to wyłożone w sposób mdły...

ocenił(a) film na 8
Kondrat

Piękna jest cała powyższa dyskusja, ale proponuję zacząć ją od nowa. Pytanie: dlaczego Bresson zatrudnił do tego filmu osoby, które nie były aktorami? Po co? I czy udało się ten cel zrealizować?

Polecam komentarz Schraudera: http://diaryofascreenwriter.blogspot.com/2012/04/paul-schrader-on-bressons-pickp ocket.html

Peterdes

Szkoda że już nie mozna otworzyć. Byłam bardzo ciekawa wyjaśnienia, nie samego zatrudnienia nie-aktorów lecz tego, dlaczego reżyser kazał im zachowywać się jak manekiny, bo inaczej tego nazwać nie mogę...

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones