Film jest naprawdę świetny i godny polecenia. Pokazuje do czego prowadzi chorobliwa ambicja i rywalizacja, którą podsyca najbliższe otoczenie. Film zaczyna się bardzo niewinnie. Trójka rodzeństwa bawi się beztrosko na łące. I to są najszczęśliwsze chwile ich życia. Kiedy każde z nich dorasta, zaczynają wkraczać w brutalny świat, gdzie o wartości człowieka decyduje pozycja jaką zajmuje. Z tego też względu rodzice Anny, Marii i Jerzego (a w szczególności ojciec z wujem) obmyślają chytry plan pomnożenia majątku z udziałem mało uświadomionego rodzeństwa. W filmie szczególnie uderzył mnie fakt, jak ówczesne dziewczęta miały niewiele do powiedzenia. Jeśli ojciec wybrał dla córki kandydata na męża, ona potulnie musiała się na to zgodzić. Rodzenie dzieci, a w przypadku królowej - chłopca, było obowiązkiem każdej kobiety. Jeśli królowi spodobała się jakaś mężatka (jak w przypadku Marii), nie ważne, że miała męża. Król zapraszał ją na dwór i wszyscy wiedzieli w jakim celu. Mąż musiał przyglądać się wszystkiemu w milczeniu. Najokrótniejsze w tym wszystkim było to, że owa rywalizacja rozgrywała się pomiędzy dwoma kochającymi się siostrami. Bo przecież nawet wtedy, gdy sprawy zaczęły się komplikować Anna i Maria nadal darzyły się siostrzanym uczuciem. Niewyobrażalną presję jaka tkwiła na małżonce króla, która musiała urodzić następcę tronu, oddaje scena, kiedy to Anna proponuje współżycie swojemu bratu, aby ocalić siebie, jako władczynię. Do zbliżenia między rodzeństwem oczywiście nie dochodzi, ale i tak oboje zostają skazani na śmierć. Maria jako jedna z rodzeństwa ocalała i wróciła na wieś, gdzie wychowywała dwójkę swoich dzieci i Elżbietę (córkę Anny i Henryka), prawowitą następczynię tronu.