Ja doczytałam się, że to Maria spędziła ileś tam czasu na dworze we Francji a nie Anna jak podali w filmie..Więc chyba coś w tym jest, że w filmie mnóstwo bubli historycznych...

To nie jest film dokumentalny, tylko luźna opowieść o dwóch kobietach inspirowana historią Tudorów.

Film jest adaptacją powieści Philippy Grergory, z którą warto się zapoznać. Autorka dogłębnie zanalizowała całą historię rodziny Boleyn a także Tudor. Choć wiele dopisała (bo nigdy nie wiadomo jak wyglądały ich dialogi, relacje itd) to jednak ważne wątki historyczne w jej powieści się znajdują, co do joty wszystko się zgadza z tym co mamy na kartach wielu książek. Wracając do filmu, który praktycznie w ogóle nie przypomina powieści, mało co się zgadza z prawdziwą historią. To jest zakłamana wersja i jak dla mnie, Amerykanie powinni się trzymać z daleka od robienia filmów gdzie znajduje się historia innych krajów.
Zamiast ten bubel, polecam serial "Dynastię Tudorów", jest o niebo lepszy.

Radzę przeczytać wszystkie powieści Philippy Gregory. To nie jest "luźna opowieść". Tak sknocić taką piękną książkę to trzeba być konowałem to potęgi entej

Zapedzacie sie daleko. To nie jest film dokumentalny jak zauwazyl/a lena_awren_eithel , jako adaptacja filmowa moze dalece odbiegac od tresci ksiazki. Film tylko czerpie natchnienie z historii i ksiazki ale opowiada inna historie, bo tak spodobalo sie rezyserowi i w nosie ma ze nie wiadomo dlaczego umysliscie sobie ze ma byc to dokument historyczny najlepiej poparty jakas ksiazka ;)

To jest na podstawie książki. Sama jej nie czytałam, ale fikcja zawarta w tej książce razi w oczy, po prostu. Wydarzenia, które w ogóle nie miały miejsca,Eric Bana jako król, Johansson jako Maria. Podobała mi się kreacja Portman, ale charakter Anny nie został tu przedstawiony.

Maria była tylko zabawką króla, zresztą, zawsze miała opinię tej bardziej "otwartej" na mężczyzn, a tu przedstawiona jako wzór cnót. Anna nigdy nie była zgwałcona! Oboje zresztą byli w sobie bardzo zakochani; nadal są modlitewniki, w których podczas mszy pisali namiętne, romantyczne wiadomości. Kłócili się i to często, oboje mieli wybuchowe temperamenty, ale król jej nigdy nie zgwałcił. Stroje jakoś małe wrażenie robią, Boleynówny paradują ubrane "po angielsku", mimo że, spędziły dużo czasu na dworze francuskim i zawsze propagowały modę francuską.

Bez znajomości historii film można śmiało obejrzeć, ale po zapoznaniu się...masakra.

Chociaż książki nie czytałam, a film średnio mi się podobał, to ja bym z tym spięciem dotyczącym niezgodności z faktami trochę wyluzowała. Po pierwsze, to jest przede wszystkim ekranizacja niedokumentalnej powieści z wątkami zaczerpniętymi z historii. Nikt nigdy nie twierdził, że książki PG są całkowicie akuratne historycznie. I tak się powinno do tego podchodzić, zdroworozsądkowo. Jeżeli dana osoba jest na tyle mało rozgarnięta, żeby wiedzę czerpać z dzieł tego rodzaju, to już jej problem. To przede wszystkim czysta rozrywka, a dzieje Tudorów wielu ludziom mogą się jawić jako wielce inspirujące, dlatego się nimi posiłkują, tworząc seriale, filmy, książki i inne dziwa.

Ja powiem tak - nie bez znajomości historii - że podobał mi się ten film jako interpretacja, twór inspirowany historią i książką. Uważam, że film był zrobiony dobrze, wszystko się kleiło, scenograficznie pięknie (chociaż widziałam produkcje z większym rozmachem). Oglądając go nie uważałam go za 'dokumentalny' i w ogóle nie przywiązałam wagi do tego, że teoretycznie jest osadzony historycznie.
Dzięki temu te błędy i nieścisłości nie rażą, a sama fabuła jest ciekawa.
A dla kogoś kto lubi filmy kostiumowe, tak jak ja, nie będzie to stracony czas, bo popatrzeć jest na co.