PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=190308}

Kocia zupa

Nekojiru-so
7,4 7 883
oceny
7,4 10 1 7883
Kocia zupa
powrót do forum filmu Kocia zupa

Jego autor nie zrozumiał, że film traktuje o śmierci kotka (rodzaju męskiego). Kotek się topi, wychodzi z ciała (żywi nie zauważają go, zaczepia matkę, zaczepia ojca, w końcu stoi przy łóżku, w którym leży jego ciało i przy którym stoi lekarz orzekający zgon). Pewna jego część chce wrócić do życia i stąd to wyrywanie siebie (nie siostry!!) z ramion odprowadzającego go nazwijmy to przewodnika (wyglądającego na hinduskie bóstwo). Początkowo kotek myśli, że ożył (po tym "napełnieniu" swego ciała tym kawałkiem swojego ja wyrwanego z objęć śmierci) i od tego zaczyna się psychologiczna, metafizyczna podróż w innym - pośmiertnym - wymiarze istnienia. Podróż przepojona ważnymi dla niego symbolami, wyobrażeniami, lękami.. Stąd też te nawiązania do kanibalistycznych bajek itd. Kotek cały czas pragnie wierzyć, że żyje, że jest z siostrą, mamą itd. Mimo, że widać, że to gdzie przebywa, to nie jest już normalny świat, a jego siostra nie przejawia znamion żywej osoby, a jedynie wyobrażenia jakie nosi w sercu nasz mały bohater. Doskonale oddano jej sztuczny kukłowaty charakter bowiem jest jedynie złudzeniem, majakiem utworzonym ze wspomnień zabranych przez kotka z życia.
Bardzo piękne zakończenie.
Bardzo piękny film. Nie przepadam za takim stylem kreski, a jednak tutaj wypadła doskonale. Sam plakat może nieco zniechęcać i długo mnie zniechęcał, ale na szczęście w końcu się skusiłam na obejrzenie. Cudowna muzyka i ogólnie niesamowicie klimatyczna opowieść o śmierci. Bardzo melancholijny i metafizyczny film. Powiedziałabym, że bardziej metafizyczny niż surrealistyczny.

ocenił(a) film na 8
Eleonora

Mogłabyś dokładniej wyjaśnić zakończenie, bo nie zrozumiałam do końca o co chodzi, a widzę, że Tobie interpretacja wychodzi doskonale. : }

ocenił(a) film na 10
Ituch

Na wszelki wypadek na wstępie napiszę ------ UWAGA SPOILER ------

Tzn. wiesz, też nie powiem, że wszystko rozumiem no i oczywiście mogę się mylić w jakichś kwestiach. Warto by było orientować się trochę w ich religii. Tam są różne odniesienia religijne i filozoficzne i chyba przydało by się wiedzieć coś na temat mitologii, symboliki i zwyczajów związanych z Shinto, bo to tradycyjna religia japońska, o której niestety nie mam pojęcia. W każdym razie szereg rzeczy w takim filmie - związanym z tego rodzaju tematyką - jest uniwersalnych i dzięki temu da się to w mniejszym lub większym stopniu zrozumieć. Idąc od początku, mamy kotka, który bawi się i wpada do wanny, trochę w niej wierzga, ale nie mogąc się wydostać topi się. Niezależnie czy uznać, że już się utopił czy że jest bliski śmierci (ale do niej zmierza) wychodzi z ciała. Fantastyczne jest to ukazanie chwili przeskoku jego świadomości. Najpierw ta jakby wędrówka samej powiedzmy jaźni wzdłuż drogi, potem jakiś kwiatek, mrówki. Dokładne widzenie szczegółów maleńkich rzeczy nie sprawia mu problemu, co jest bardzo typowe dla wyjścia z ciała. Następnie jest wizja jego leżącego w łóżeczku (tzn. oni w stylu japońskim leżą na podłodze nie łóżku, ale wiadomo o co chodzi) - kotek widzi samego siebie z góry. Wydaje mi się, że ma w tej wizji mniej lat niż w chwili śmierci, bo nad legowiskiem ma coś w rodzaju mobile tego typu jakie wiesza się nad kołyskami (ale może to coś innego, nie wiem). To zamykanie i otwieranie oczu, przeskakiwanie z widzenia siebie z góry i widzenia z normalnej perspektywy osoby leżącej w łóżku też jest takie bardzo w stylu stanów eksterioryzacyjnych (wychodzenia z ciała). Potem jego wzrok pada w bok i tam jest takie jakby bóstwo, przewodnik, którego zadaniem jest zabranie kotka do świata zmarłych. Następnie ponownie ukazany jest kotek tkwiący bez ruchu z głową w wannie, czyli w tej chwili zdecydowanie bardziej jest bliski śmierci niż życia. Ma już odchodzić do świata zmarłych. Ale ponieważ on nie chce z całych sił stara się wrócić do życia. Sprawia to, że wydaje mu się, że jednak dał radę wstać z wanny. Idzie do matki, która zmywa, ale ona w ogóle go nie zauważa. Typowa scena tego rodzaju, że ktoś nie zdaje sobie sprawy z tego, że nie żyje i usiłuje nawiązać kontakt z żywymi, a ci nie zwracają na niego uwagi. Idzie do ojca i ojciec też go nie zauważa. Potem jest znowu dźwięk dzwoneczka, co chyba ma pewne znaczenie, bo jakoś coś mi się kojarzy, ale niestety nie znam ich zwyczajów religijnych. Bez tej znajomości można to odbierać tak bardziej podświadomie jako kolejny przeskok świadomości. Kotek patrzy na zewnątrz i widzi, że ten "przewodnik" (to, co przypomina hinduskie bóstwo, taki niebieskawy) prowadzi za rękę jego.. I teraz nie wiem jak to określić. Ja to rozumiem tak, że część tego kotka usiłuje utrzymać się przy życiu i nie chce się pogodzić z tym, że umarł, więc usilnie trzyma się świata żywych i w tym swojej rodziny. I ta jego część biegnie za tym "przewodnikiem" i usiłuje wyrwać siebie z objęć śmierci. Można to postrzegać symbolicznie - tak jest ok. Można dokonać pewnego rozdzielenia kotka na część związaną ze światem materialnym, która usiłuje z niego nie odchodzić (nie chce umierać) i jego część bardziej subtelną (duchową, duszę lub nie tylko duszą, bo jeszcze parę subtelnych struktur oprócz duszy, ale dla ułatwienia można powiedzieć, że duszę), która z powodu jego śmierci jest już odłączona od świata żywych - świata fizycznego - i jest prowadzona przez tego "przewodnika" do następnego etapu egzystencji (kolejnego po śmierci fizycznej).

Kotek biegnie za tym "przewodnikiem" , usiłuje z nim walczyć, wyrywa mu tę część siebie, która w zasadzie już należy do innego (pośmiertnego) świata. Kończy się na tym, że wyrywa tylko kawałek. W sumie to raczej bez znaczenia ile by wyrwał, bo on i tak nie żyje. I tak będzie musiał się z tym pogodzić. Tak przy okazji warto zwrócić uwagę na oniryczność tej całej wizji taką typową dla stanów bycia poza ciałem, czy ogólnie innych stanów świadomości, a także to, że ta postać (to, co możemy postrzegać w uproszczeniu jako duszę kotka) jest naga (nie ma ubranka, co mi osobiście też bardziej pasuje do duszy - taki pomysł na jej przedstawienie) - nie jest zwykłym kotkiem i wydaje dźwięki, które odnoszą się już do innego świata (nie są normalnym ludzkim językiem), innego planu istnienia. Jednocześnie starania tej części kotka, która nie chce umierać wywołują pewne wspomnienia w tej jego "duszy" zasygnalizowane jako obraz całej rodziny przy stole. Jednocześnie jednak ta dusza nie ma takiej tendencji jak ta związana z fizycznym życiem część kotka, żeby chciała wracać do fizycznego życia. I można też zwrócić uwagę na to, że cały czas jest to symboliczna wizja tej części kotka (tej części związanej ze światem fizycznym), bo on świadomie nie chce przejść na tę "drugą stronę", więc nie ma pełnej wizji (w sensie wizji faktycznej sytuacji) i nie rozumie w pełni co się rozgrywa przez co to wszystko co do niego dociera przechodzi przez filtr jego wyobraźni.

Wyrywa kawałek "duszy". Wydaje mu się, że to ma jakieś znaczenie. Całe to otoczenie sceny jest też takie bardzo oniryczne - noc, miejsce nie wiadomo gdzie. Kiedy kotek zaczął biec był dzień. To nie jest normalny ziemski czas. Sam czas zresztą związany jest jedynie z wymiarem fizycznym i to, że pokazano, że upływ czasu w wizji kotka nie zgadza się z upływem czasu w świecie fizycznym świetnie podkreśla sens tego wszystkiego. Znowu wracamy do łazienki. Nadal jest dzień. Prawdopodobnie kotek niedługo tkwi tam z tą głową w wodzie, ale taka jest prawda - nie wydostał się z tej wanny i umiera. Wtedy przychodzi do łazienki ojciec kotka, widzi go i szybko wyciąga z wanny. Usiłuje go jakoś ratować, przybiega matka. Kładą kotka do łóżeczka, lekarz orzeka zgon. Fizyczne ciało kotka leży w tym łóżeczku jednak ta jego część, której żywi nie widzą, a która nie chce się pogodzić ze swoją śmiercią patrzy na tą sytuację z boku. Znowu dzwoni dzwoneczek. Kotek podchodzi do swoich zwłok i wpuszcza w nie kawałek duszy, którą jak wierzy wyrwał śmierci i w tym momencie wierzy, że to załatwia sprawę, że ożywa, rodzice są przy nim, cieszą się. Jednak niemal od razu wszystko wokół znika i zostaje tylko ten kotek w łóżeczku zawieszony w mrocznej nicości. Tak naprawdę on się po prostu dalej szarpie między światami. Faktycznie już umarł, ale jakby się zawiesił między światami, bo nie chce uwierzyć w swoją śmierć. Mimo, że ta scena zawieszenia w tym łóżku w ciemnej pustce jest zupełnie nienormalna dla fizycznego świata on jednak chce wierzyć, że ożył. Ta wiara jest tak silna, że znowu wyobraża sobie/ma wizję/, że jest normalnie, jest dzień, dostaje pieniążki na tofu.

Od tej chwili pojawia się w filmie postać kotki. I nie do końca wiem jak ją rozumieć, bo chyba można różnie i nie wiem jaki był zamysł autorki filmu. Usiłując wierzyć, że żyje, kotek może sobie wyobrażać, że ma przy sobie siostrę (o ile w ogóle miał jakąś siostrę). Jeśli w życiu nie miał siostry w tym momencie, potrzebując wsparcia i będąc bardzo samotnym, może wierzyć, że ma siostrę i że miał ją też wcześniej. Tak jak się wierzy w snach, że coś jest takie normalne i zawsze tak było mimo, że jak się budzimy uświadamiamy sobie, że osoby i zdarzenia, które w śnie były oczywistymi elementami naprawdę nie istnieją. Kotek może tez sobie wyobrażać po prostu koleżankę. Tylko z tego powodu, żeby nie być samotnym. Taki odruch obronny. A jeszcze inna możliwość, ale bardziej zagmatwana, to że ta kotka symbolizuje pewną część samego kotka. Na zasadzie dwoistości jin i jang, co pasuje do kultury japońskiej, a i zresztą ogólnie do różnych wierzeń/przekonań na temat struktury człowieka (w sensie jego budowy ogólnej biorącej pod uwagę także inne jego częsci poza ciałem fizycznym). Być może gdyby się znało japońskie wierzenia rozumiało by się to bez problemu. W filmie tylko w jednym momencie kotek zwraca się do kotki (a przynajmniej tak się wydaje, że do niej to mówi) "Odpadła mi ręka wielka siostro". Takie mam tłumaczenie. Nie wiem jak to brzmi po japońsku. Po angielsku pewnie jest tam "big", więc pewnie można to rozumieć jako wielką lub jako starszą siostrę. I to jest jedyny moment, by wysnuwać wniosek, że ona jest jego siostrą, ale zasadniczo nie wiadomo. I myślę, że na bazie tego jednego zwrotu powstała ta cała idea, że on ratuje swoją siostrę.

Niezależnie czy ta "siostra" stanowi jakąś część samego kotka, ale część, która już jest bardziej związana z egzystencją pośmiertną i dlatego jest taka niemrawa przez cały ten film, czy jest to wyobrażenie kotka na temat prawdziwej siostry, którą miał, czy wyobrażenie wymyślonej towarzyszki, to cały czas kotka ta jest jak taka kukła niezbyt żywa i tak podąża za tym kotkiem siłą jego napędu. Warto też zwrócić uwagę, że ta "siostra" ma takie blade "martwe" oczy. Jest niczym zombie, niekontaktowa. Przy końcu filmu, po tych wszystkich przygodach i staraniach, by nie akceptować tego, że umarł, jest taka chwila, że kotek daje tej "siostrze" kwiatek i to ją jakby budzi, a jej oczy stają się czarne -> "żywe". To chyba oznacza, że nawiązał z nią kontakt i skoro go nawiązał, to jest gotów pójść dalej. Następnie jest scena, że już ta "siostra" jako normalnie aktywna/żywa kupuje jakieś tam twarożki czy coś, idą do domu i wydaje się, że jest już wszystko w porządku. Myślę, że to taka chwila jakby pojednania, moment zintegrowania z życiem i śmiercią dający możliwość pożegnania się z życiem. To tak jakby ten kotek nareszcie przestał walczyć o życie, na chwilę odpuścił, uspokoił się, dał jej ten kwiatek i to wywołało, że "dorósł" do zakończenia i może już odejść. Przez te parę chwil cieszy się tym, jak jest, co w istocie jest cieszeniem się tym jak było (no bo on już nie żyje, więc już tak nie jest), ale ważne jest to, że się skupił na przeżywaniu danego stanu czy danej chwili, poddał się jej, przestał walczyć. Zintegrował się. Wychodzi na chwilę do toalety, a te osoby (czy raczej kotki :) ) pozostałe przy stole znikają tak jak znika obraz telewizyjny. To wszystko było wizją, czy inaczej wydarzeniami rozgrywającymi się wokół kotka, może nie tyle wewnątrz kotka, ale to był jego "świat" ("wokół kotka" w tym sensie, że to dotyczyło tylko jego i było tylko dla niego). Miał coś zrozumieć, zrozumiał i te elementy "wizji" poznikały. Połączenia ze światem żywych rozproszyły się, znikły. Znowu dzwoni dzwoneczek. Widzimy cały dom z zewnątrz i ten obraz też znika/wyłącza się jak obraz telewizyjny. Kotek uwolnił się od więzów ze światem fizycznym.

Podczas napisów końcowych jest tak uroczo stylizowany na kawałek nagrania domowego w starym stylu mini filmik, przedstawiający dorosłą kotkę z małym kotkiem i małą kotką. To jest bardzo nastrojowe, ale nie wiem jak się powinno to rozumieć. Czy jako wspomnienie z życia - pozostałość po czyimś życiu - jak zdjęcie z albumu - i wtedy skoro mamy na nim tę kotkę, to chyba znaczy że on miał siostrę, choć równie dobrze to mogła być jego przyjaciółka. Albo może jest to ogólnie taki symboliczny element - uniwersalna pamiątka po czyimś życiu/przeszłości. Jako coś takiego też świetnie pasuje.

Ja ten film w ten sposób rozumiem. Mogę się mylić w rozumieniu pewnych scen, ale interpretacja ze śmiercią kotki-siostry i żywym kotkiem (którą przedstawia filmwebowy opis) nie pasuje ani do początku filmu (np. to, że kotek raz niby wychodzi z tej wanny, a potem z powrotem w niej jest i ojciec go z niej wyciąga, więc jego wyjście z wanny w sensie wymiaru fizycznego wcale nie nastąpiło) ani tym bardziej do końcówki. Nie pasuje zresztą także i do części środkowej, ale najbardziej do początku i zakończenia.

ocenił(a) film na 8
Eleonora

O kurcze, dzięki wielkie ! Teraz zabieram się za ponowne oglądanie. : )

ocenił(a) film na 10
Ituch

Wiesz co, później po dyskusji tu niżej nieco zmieniłam spojrzenie na interpretację tego filmu. Mam nadzieję, że nie zniechęciło Cię to jakoś i nie masz mi za bardzo za złe, że pierwszym wpisem wprowadziłam Cię trochę w błąd. Sens ogólny w zasadzie jest nadal ten sam - że rzecz jest o oswajaniu się ze śmiercią, ale jednak prawie na pewno chodzi o śmierć kotki, a nie kotka. Tak więc sorry za namieszanie, ale już zostało wyjaśnione, więc mam nadzieję, że jest ok.

ocenił(a) film na 10
Eleonora

Świetny film.
Ja widzę to tak: dziewczynka leży w łóżku gdyż jest chora. Chłopiec wpada do basenu i przezywa coś na kształt śmierci klinicznej lub wyjścia poza ciało. W tym stanie widzi jak siostra umiera i odchodzi z przewodnikiem; chłopiec wyrywa połowę duszy siostry i wraca do domu. Teraz jest scena kiedy ojciec wyławia go z basenu (słuchać plusk i jest białe światło). Potem jest scena kiedy lekarz stwierdza odejście siostry a młody oddaje jej połowę duszy.
Sam nie wie jednak że cały czas nie żyje i myśli że uratował siostrę która teraz trochę przypomina zombie :)
Cały czas przewija się motyw kwiatka. Kwiatkiem „mówi” przewodnik, kwiatek jest w wizja na początku kiedy chłopak leży w basenie. Kiedy „ożywia” siostrę na kwiatku jest sieć i pająk. Chłopiec został schwytany w sieć.
Potem jest podróż. Jest cyrk-świat i Bóg który w nim jest mistrzem ceremonii. Nie przez przypadek jest to cyrk-wieloryb. Z opowieści o Jonaszu dowiem się że wieloryb połknął wspominanego i ocalił mu życie w ten sposób. Bóg wysłał wieloryba aby ocalił Jonasza. W cyku chłopiec prosi o wyczarowanie złotego słonia – czyli jest to jakieś marzenie o szczęściu. Jakie dokładnie nie wiem.
To wielkie stworzenie w cyrku to chyba siły przyrody, udzie się buntują przeciw niemu wiec pęka i wszytko zmywa – nie wiem jak to interpretować.
Potem na morzu jest kobieta-lalka która ma w brzuch dwa kotki. Potem wrastają one na krzewie - wspomnienie narodzin? Nie wiem czemu chłopak tak katuję te winię- może jest złość i niemoc, cierpienie duszy która nadal jest przywiązana do ziemskiego.
Potem jest motyw kluczowy. Kiedy kot spotyka swoja siostrę która jest dorosła Ona szyje małe kotki i układa je w kołyskach. To jest jego siostra w przyszłości która nie pogodziła się ze strata młodszego brata. Do tego jeszcze wrócimy.
Następnie trafią do zamku „baby-jagi” lub kusiciela który chce zawrócić ich z drogi. Kusi chłopca jedzeniem – czyli przywiązaniem do ziemskiego. Jeśli tu zostanie będzie zawieszony miedzy światami.
Potem jest sam Bóg który jest pokazany jako budowniczy i niszczyciel światów. Władca absolutny który zajada sobie krwawą zupę. Docenia On jednak trud chłopca i cofa machinę unicestwienia siostry.
Na zapomnianym złomowisku chłopiec daje siostrze kwiat który jest ją wraca ja do życia.
Wracają do domu i co się okazuje? Rodzina jest w komplecie, ale tylko w wizji chłopca. Znikają po kolei a potem obraz się wyłącza – dusza chłopca odeszła.
Według mnie kotek przywrócił siostrę do życia a sam został w zaświatach. Dlatego widział siostrę jako dorosłą szyjącą małe kotki (wspomnienie o nim).

ocenił(a) film na 10
MikeWodzowski

Też zwróciłam uwagę na kwiatek w tych różnych scenach :))) Mi się wydaje, że on symbolizuje zgranie z Naturą/bycie w harmonii z Naturą. I tak jak ja to widzę to to, że przewodnik "mówi" wyobrażeniem kwiatka ma się chyba rozumieć jako stwierdzenie w stylu "ale śmierć jest elementem Natury", czyli, że niezależnie jak się będzie szarpać ten kotek, to i tak w końcu musi się z tą naturą rzeczy pogodzić. Z kolei kwiatek opleciony siecią pająka rozumiem podobnie jak Ty, czyli, że kotek "zaplątał się" i jest uwięziony między życiem, a śmiercią jak w sieci. Jest odgrodzony zasłoną sieci od Natury/zrozumienia. Z kolei potem ten kwiatek dawany siostrze rozumiem tak, jak wcześniej opisałam, czyli jako pogodzenie się ze śmiercią (Naturą jako taką czy naturą rzeczy). Po tym pogodzeniu się/zestrojeniu z Naturą jest pokazany kwiatek na trawniku, ale już bez sieci pajęczej, co według mnie podkreśla to uwolnienie się/zestrojenie z Naturą, odrzucenie przesłony iluzji, którą symbolizowała sieć, a która nie pozwalała kotkowi zobaczyć pełni Natury/kwiatka.

Wieloryba także skojarzyłam z wielorybem od Jonasza. Sam cyrk przedstawia jakby model świata. Swoją drogą w świetny sposób. Co do tej świni, jak i krojonej na kawałki ryby, która nadal ucieka jakby nie zauważając, że prawie nic z niej nie zostało (czyli nie godząc się ze swoją śmiercią), czy innych takich nieco makabrycznych rzeczy, to myślę, że to jest po prostu odzwierciedlenie normalnego życia. Ta normalna (naturalna) okrutna strona życia. Klasyfikuje się to jako okrutne zachowania, ale tak naprawdę są zupełnie normalne. Chyba całe sedno tego tkwi własnie w tym, że nie ma sensu oceniać takich naturalnych zachowań w kategoriach dobra i zła. Im bardziej je tak klasyfikujemy tym bardziej jesteśmy zagubieni i tracimy kontakt z Naturą. Ta dziwna kobieta, która przyszywa łapkę kotkowi zszywa inne kotki z różnych elementów i choć pewnie ma to bezpośrednie odniesienie do jakiejś konkretnej baśni czy mitu, to rozumie się to (no przynajmniej w moim odbiorze, choć widzę, że innym od Twojego, więc nie zawsze można tak ogólnie stwierdzić "rozumie się to jako coś tam", bo jednak rózni ludzie różnie, no ale będę kontynuować opis swojego odbioru..) i bez znajomości tego, jako świetne przedstawienie "sklecania" materialnej powłoki. To jakoś idealnie podkreśla fakt, że ciało fizyczne nie stanowi całości człowieka czy kotka, że powinno być postrzegane bardziej jako narzędzie niż jako rzecz najważniejsza i sto procent danej istoty. I podobne odczucia dają też te sceny, które odbiera się jako okrutne. Ludzie i zwierzęta jedzą mięso, a więc zabijają zwierzęta - taka jest Natura, więc powinno się umieć z tym zharmonizować. Trzeba umieć to zaakceptować. Nie żeby znęcać się, ale też nie byc niewolnikiem wyrzutów sumienia związanych z tak naturalnym zachowaniem jak jedzenie mięsa. Trzeba odnaleźć równowagę między ludzkimi (w tym pozytywnym sensie "ludzkimi") zachowaniami, a faktem naturalnego zjawiska zabijania innych istot. To jest zresztą jeszcze jedna rzecz związana ze śmiercią i z tym oswajaniem się z nią oraz godzeniem się z nią. Kotkiem targają różne emocje, odruchy, nawyki wyrobione przez społeczne oczekiwania, przez kulturę itd. On się w tym wszystkim miota aż w końcu osiąga harmonię. Dla mnie ten film jest genialny, bo oddziałuje jakoś bezpośrednio na podświadomość bardzo sprawnie posługując się tymi mitologicznymi i religijnymi odniesieniami, które w końcu są dość uniwersalne, bo związane właśnie z językiem podświadomości. Nie trzeba wszystkiego rozumieć na płaszczyźnie intelektualnej, umieć odnaleźć jakichś konkretnych odniesień do konkretnych przypowieści czy potrafić to jakoś zwerbalizować, a i tak czuje się pewne rzeczy i to przemawia. Tak bezpośrednio, prosto do podświadomości. I dzięki temu zaczyna się coraz więcej rozumieć. Genialny film.

Jeszcze wracając do tej kwestii siostry kotka, to też myślałam o takim rozwiązaniu, że kotek (on) wpada w stan zawieszenia między życiem i śmiercią i jednocześnie dociera na tej płaszczyźnie do chorej siostry, tylko wydawało mi się to dosyć naciągane. No, ale może i nie jest. Tylko jeśli założymy, że siostra ożywa po oddaniu jej "połowy duszy" to z kim - z jaką jej częścią podróżuje kotek w "zaświatach". Jeśli traktować to jako jego wizję czy coś podobnego związanego konkretnie z nim, to niezbyt mi pasuje ten wpływ na siostrę. Tzn. jakby to ująć - ta podróż dotyczy przeobrażeń zachodzących w nim - kotku - nie pasuje mi, że to miałoby mieć wpływ na jego siostrę. Chyba, że w ten sposób, że siostra tęskniąc za nim nie pozwala mu umrzeć i dopiero, gdy w końcu mu pozwala, to on zostaje uwolniony. Ale ta interpretacja z litością Boga nad kotkiem zupełnie mi nie gra. Jakoś tak w odniesieniu do całości filmu to to mi nie pasuje, ale to może być kwestia jedynie tego, że po prostu konkretnie ja nie rozumiem, a tak naprawdę może to być ok. Z tymże nadal wydaje mi się, że ten opis filmwebowy wprowadza w błąd, ale jeśli nie, to tym lepiej. W każdym razie wiele osób raczej go czyta przed seansem, albo tuż po i usiłuje patrzeć na ten film przez jego pryzmat. Nie wiem skąd się ten opis wziął, ale całkiem prawdopodobne, że to interpretacja jakiegoś szarego widza - nic "na pewno". I pewnie też jeśli zna się serial tej samej autorki także pełny człekopodobnych kotków, to utożsamia się konkretne kotki z serialu z tymi z tego filmu i stąd te imiona kotki i kotka podane w opisie. Tak myślę, ale mogę się mylić.

To spojrzenie w ten sposób, że na końcu siostra ożywa, a kotek zostaje martwy wydaje mi się całkiem sensowne, ale ta część interpretacji dotycząca kobiety szyjącej z kawałków małe kotki jako siostry kotka zupełnie do mnie nie przemawia. Po pierwsze jest to kobieta, a nie kotka, więc nie sądzę, żeby mogła symbolizować dorosłą kotkę, bo jednak w tym filmie cały czas utrzymana jest konwencja podziału na kotki, ludzi i inne istoty. Do tego ta kobieta ma w workach nie tylko jakieś szmatki, ale też zapas kawałków ciała, z których zszywa cielesne (z mięsa i kości) istoty. Dla mnie to wyraźna symbolika tworzenia ciała fizycznego (powłoki fizycznej) wszelkich istot - tego, że fakt, że są z mięsa, kości itp. nie ma znaczenia, bo ich natura jest taka sama jak czegos uszytego z gałganków. Po prostu jest to ciało fizyczne, które należy traktować jako narzędzie umożliwiające życie w planie fizycznym. Narzędzie, którym posługuje się dusza (czy dokładniej pozostałe - subtelniejsze - części każdej istoty żywej) i którego śmierci nie powinniśmy traktować jako śmierci istoty jako takiej. To taka lekcja poglądowa, że to tylko materiał - mięso czy szmata - wszystko jedno - to tylko tworzywo do stworzenia fizycznej powłoki, a nie istota żywa jako taka (w jednym miejscu tej chatki leżą już uszyte kotki, które jednak nie żyją, bo sama powłoka fizyczna nie czyni istoty żywej. Stworzenie powłoki fizycznej nie jest jednoznaczne ze stworzeniem istoty.), więc śmierć tej fizycznej powłoki nie powinna nas tak przerażać, a i też nie powinniśmy się tak skupiać w życiu na tej fizycznej powłoce utożsamiając ją z całością człowieka (i to samo odnośnie innych stworzeń). Takie traktowanie jest powszechnym problemem. Powszechną iluzją, od której uwolnienie się jest chyba najważniejszym krokiem wstępnym do rozwoju, bo dopóki nie postrzega się ciała fizycznego jako czegoś wspaniałego, ale jednak będącego jedynie narzędziem, które się porzuca po jego uszkodzeniu/zużyciu i którego śmierć nie ma nic wspólnego ze zniknięciem istoty żywej jako takiej, dopóty faktyczny rozwój i oświecenie są niemożliwe. Myślę, że wiele z elementów tego filmu krąży wokół tego zagadnienia - iluzoryczności świata fizycznego i tego, co uważamy za prawdziwe albo najważniejsze.
Świat fizyczny jest iluzją, więc nie ma nic zaskakującego w zamrożeniu go na chwilę - w morzu zastygłym i przypominającym ciało stałe. Myślę, że przez głowę kotka przewijają się wszelkie stereotypy myślenia, które przyjął żyjąc i musi się z nimi wszystkimi skonfrontować i skonfrontować je z faktyczną rzeczywistością/istotą świata/wszechświata.

Bóg jest symbolizowany w formie człekopodobnej, ale to tylko takie jego zilustrowanie, bo inaczej nie byłoby jak go przedstawić. Jednak jego działania jako takie mają bardziej wymiar kosmiczny i nieopisywalny, związany z porządkiem świata, związany z prawami rządzącymi światem, życiem, z Naturą jako taką. Spojrzenie, że Bóg nagradza kotka za coś, daje mu szansę czy cos w tym stylu nie przemawia do mnie, bo Bóg jest dla mnie z założenia bytem/absolutem nie do ogarnięcia i niemożliwym do interpretacji w kontekście zachowań, które pasowałyby do człowieka i wymiaru fizycznego. Tak więc wszelkie sceny z Bogiem interpretuję całkowicie symbolicznie. Nie, że Bóg daje komuś szansę, kogoś wysłuchuje itd., albo że zatrzymuje świat tak dosłownie. Patrzę na to bardziej w ten sposób, że skoro przecież czas jest złudzeniem występującym jedynie w świecie fizycznym, to w momencie, gdy kotek sobie to uświadamia jest w stanie zauważyć zastygnięcie świata - zestalenie oceanu, bo jego ruch jest złudzeniem związanym bezpośrednio z planem fizycznym. Tak więc im więcej kotek zaczyna sobie uświadamiać, im więcej rzeczywistości się do niego przebija, im więcej iluzji ulatuje, tym więcej takich sytuacji, w których zauważa nierzeczywistość i wymiaru fizycznego, i praw fizyki związanych z wymiarem fizycznym, i samego zjawiska upływu czasu - ponieważ czas także jest złudzeniem istniejącym wyłacznie w świecie fizycznym. Myślę, że to wszystko obrazuje przeobrażenia jakie zachodzą u kotka w jego rozumieniu. Mechaniczny motyl podkreśla to, że ciało także np. takiego motyla jest po prostu narzędziem - nie jest tożsame z istotą samego motyla. Motyl fizyczny umrze, a jego reszta będzie żyć i rozwijać się dalej. Dlatego mamy na końcu tyle takich mechanicznych, a nie cielesnych stworzeń, bo powłoka cielesna jest narzędziem. Ja przynajmniej tak to odbieram.

I wracając jeszcze do tej postaci kobiety zszywającej kotki z kawałków szmatek lub mięsa i kości, to na pewno jest jakiś mit o tej postaci, albo baśń, bo wydaje mi się to cholernie znajome. Tak samo jak właśnie ta nieco odmieniona - na modłę japońską - Baba Jaga. Oni zresztą pewnie mają własną "Babę Jagę". To jest opowieść tak uniwersalna, że na pewno nie była opowiadana tylko w jednym regionie świata. Z takimi opowieściami jest zawsze tak, że występują w różnych kulturach i nie wynika to z tego, że ktoś od kogoś zżyna, a z tego, że same te opowieści wynikają z podświadomości człowieka. Symbolika baśni o Babie Jadze jest konkretna, aczkolwiek nie do końca dla mnie czytelna. Pewnych jej elementów się domyślam. Skłonności kanibalistyczne w istocie tkwiące w każdym człowieku są bardzo mocno związane z chęcią całkowitego wchłonięcia drugiej osoby - tak ostatecznego, by uczynić z niej część swego ciała, by nigdy nas nie opuściła. U podstaw tego leży silny strach przed samotnością, będący podstawą ogromnej ilości ludzkich zachowań i w tym kanibalizmu w sensie działalności kryminalnej. Baba Jaga może więc symbolizować te ludzkie potrzeby i strachu przed opuszczeniem i samotnością oraz to, że jeśli wymkną się one spod kontroli, jeśli te lęki nami zawładną powstanie z nas potwór - odrażająca, garbata Baba Jaga dokonująca okrutnych rzeczy i w końcu i tak mimo to samotna. W baśni dzieci przechytrzają Babę Jagę i myślę, że symbolizuje to okiełznanie tego "demona" w nas tkwiącego ("demona Baby Jagi"), zwyciężenie za pomocą sprytu w tym momencie tożsamego z mądrością. Domek Baby Jagi taki słodki i pełen przepychu także jest wymownym elementem - to wszystko jest nęcące, ale nie można dopuścić do zapamiętania się w takich prostych przyjemnościach, bo inaczej nigdy nie ucieknie się z pułapki. Pewnie mniej więcej o to chodzi. W każdym razie te popularne baśnie mają bardzo konkretne i uniwersalne znaczenia, więc nie przeinaczałabym tych znaczeń tak, by pasowały do bardzo konkretnej sytuacji kotka. Choć to, co napisałeś częściowo jak najbardziej pokrywa się i z tym, co ja tu wymyślam, tylko że myślę, że bardzo istotnym elementem jest jeszcze dostrzeżenie tego, że postać zboczeńca/Baby Jagi/ symbolizuje tego naszego "demona" strachu przed byciem opuszczonym. W kontekście "Kociej zupy" to bardzo ważny element.
Ktoś mi kiedyś polecał książkę, w której ponoć świetnie są wyjaśnione różne znaczenia i sens różnych elementów baśni, dlaczego często są takie makabryczne mimo że przeznaczone dla dzieci, ale niestety strasznie trudno upolować tę książkę i w końcu jej nie zdobyłam.

Ale super, że tak Ci się ten film spodobał, bo miałam spore nadzieje polecając :) Dałeś dziesiątkę i serduszko :D

ocenił(a) film na 10
Eleonora

Fakt. Postać zszywająca kotki to człowiek. Nie przyjrzałem się. Będę jeszcze oglądał ten film aby dojrzeć szczegóły. Na pewno postacie na "szczudłach" które maszerują na tle wschodu słońca, na początku filmu są obrazem z kalendarza. Ciekawe ze Bóg za pierwszym razem kroi na talerzu tę krainę po której podróżują kotki lub wyspę. Przekrawa ją i wylewa się krew. Potem ma na talerzu całą ziemię. Może to jest powodem tego ze wszyscy zniknęli na końcu filmu ...

ocenił(a) film na 8
Eleonora

No, no...jaka rozbudowana i ciekawa interpretacja :D Wydaje się mieć sens, ale jedna rzecz mi się w tym wszystkim nie zgadza. Mianowicie, dlaczego ten kotek, który idzie za łapkę z przewodnikiem jest taki wielki?? Logicznie rzecz biorąc powinno to oznaczać, że jest to ta "wielka siostra", a nie kotek. Z drugiej jednak strony, gdyby faktycznie tak było, to by wynikało z tego coś w stylu, że kotek i jego siostra zginęli i razem udali się w podróż między światami. Mimo wszystko wydaje mi się to mało prawdopodobne, a Twoja wersja od początku do końca najbardziej 3ma się kupy. Także gratuluję Ci tej interpretacji. Pzyznaje, ze zdolna bestyja z Ciebie ;]

ocenił(a) film na 10
XxXxxEVeRaxxXxX

hehe dzięki wielkie :)) Duży rozmiar tego kotka/kotki prowadzonego przez "przewodnika" specjalnie mnie nie martwi o tyle, że ta część bardziej eteryczna może być wyobrażona jako większa niż ciało fizyczne, bo te ciała - astralne, mentalne itd. zajmują większą przestrzeń niż ciało fizyczne, czyli można powiedzieć, że są większe. Także to nie byłby problem, ale nadal zastanawiam się nad tą siostrą. Tzn. bezpośrednio po obejrzeniu, zwłaszcza, że nie czytałam wcześniej filmwebowego opisu, miałam tę własną wizję i byłam do niej przekonana. Natomiast później zaczęłam się zastanawiać nad jakimiś innymi możliwymi interpretacjami z uwzględnieniem umierającej siostry, ale na razie nie mogę tego sobie jakoś do końca ułożyć. Np. ta kwestia, że jeśli to ona odprowadzana jest przez przewodnika, to co z nim? Dlaczego on nie jest odprowadzany w sposób analogiczny skoro też jest bliski śmierci i jak rozumieć to, co się dzieje później, bo gdyby on po tym topieniu został ocucony do życia, to tak nie bardzo mi pasuje trzymanie przez jego żywego i fizycznego (będącego z powrotem w fizycznym świecie - wśród żywych) tego "kawałka jej duszy". I później co się dzieje? On jest żywy czy nie, albo na ile żywy i w jakim wymiarze w jakim sensie z nią wędruje, a z kolei co do niej, jeśli rozumieć film dość dosłownie, czyli, że ożywa po otrzymaniu kawałka duszy, to ożywa do jakiego stopnia? Może zapada w śpiączkę? Sama nie wiem. Staram się brać pod uwagę interpretację z tą umierającą siostrą, ale na razie nie umiem takiego spojrzenia dopasować do całości. Jeśli ktoś będzie mieć jakiś pomysł na to, to bardzo chętnie przeczytam.

ocenił(a) film na 8
Eleonora

Nie ma sprawy, szczera prawda, nic więcej ;)

Właśnie! Dobrze posatawione pytanie: jeżeli ten kotek jest żywy, to na ile jest żywy??

Przyjmując, że to większe zwierzątko, to kotka, może chodzi o coś takiego, że ona z przewodnikiem odchodzi w nicość (czy cokolwiek innego, co jest stanem nieodwracalnym, z którego nie można wrócić). Droga, którą podążają mimo iż jest oświetlana latarniami opanowana jest przez ciemność. Myślę, że ta ciemność może symbolizować śmierć całkowitą (kotki), a prześwity światła lamp to jedyne ostateczne połączenie ze światem fizycznym(taka ostatnia deska ratunku, ostatni kontakt). Dlatego też kotek wyrywając tylko część kotki z objęć śmierci,(jak już wcześniej wspomniałaś) uczynił ją czymś w rodzaju zombie.
Być może przewodnik nie mógł zabrać kotka ze sobą bo jak napisał użytkownik MikeWodzowski kotek był w stanie śmierci klinicznej (co jest równoznaczne z tym, że jego dusza, choć opuściła ciało, nie uległa jednak, że tak to nazwę śmierci ostatecznej, właściwej, całkowitej). Po prostu dusza kotka została zawieszona między światami i ani przewodnik ani np. rodzice nie mieli z nią kontaktu, ani jakiegokolwiek wpływu na nią.

Możliwe, że trochę motam i totalne bzdury wypisuję, ale film w całości oglądałam jak na razie tylko raz. A myślę, że aby zrozumieć chociaż 1/5 filmu, to trzeba go obejrzeć przynajmniej te kilka razy ;] Nie wspominając już (jak z resztą wcześniej pisałaś) o znajomości symboliki japońskiej oraz chociaż odrobinie wiedzy z zakresu filozofii etc.

Chciałam jeszcze poruszyć jedną kwestię związaną z "Kocią zupą". Otóż zaintrygowała mnie wypowiedź pewnej osoby, iż kilkukrotnie przewija się tu motyw wody. Może nie ma to większego znaczenia. Ciekawi mnie jednak, czy jest to zwykły przypadek (chociaż raczej wątpię, czy w tym filmie cokolwiek pojawia się przypadkowo), czy też woda odgrywa tu jakąś ważniejszą rolę.

ocenił(a) film na 10
XxXxxEVeRaxxXxX

Fajnie sformułowałaś te myśli o symbolice światła i ciemności. Faktycznie to się tak podświadomie/intuicyjnie odbiera. Nadchodzenie mroku daje takie poczucie wymykania się ostatnich możliwości, odbierania ich (wchłaniania/pożerania) przez ciemność.

Co do tego kotka, to śmierć kliniczna ok, tylko wtedy nadal nie pasuje mi ta scena z nim na kolanach u ojca i to, że potem podchodzi do siostry dając jej ten "kawałek duszy". Bo w jakim to ma być wymiarze? Chyba, że on w sensie fizycznym leży w pokoju obok, a jego reszta (ogólnie tak to ujmując - reszta istoty kotka, czyli część niewidoczna fizycznie) podchodzi do tej siostry i daje jej ten kawałek duszy. Chyba trochę naciągane, ale daje radę. I powiedzmy, że wtedy ona ożywa fizycznie, ale na zasadzie bycia jak warzywo. Czyli fizycznie lekarz i rodzina dziwią się, że "ożyła", ale jej ożycie jest tylko takie połowiczne, bo nie jest kontaktowa jak normalny człowiek. Tyle, że nie umarła. I w tym momencie powiedzmy, że ona ulega zawieszeniu między życiem, a śmiercią i nie jest "w całości" (i tym samym całkowicie kontaktowa) ani w świecie żywych, ani w świecie umarłych. Załóżmy, że kotek nadal znajduje się w stanie śmierci klinicznej i w związku z tym świadomością jest w świecie umarłych, a jego ciało fizyczne leży tam sobie gdzieś i jest zupełnie nieprzytomne.

Mamy więc wtedy sytuację, że "część duchowa" kotka może wędrować po innych światach czy inaczej mówiąc przebywać w innych planach istnienia (i w tym takich podobnych do snu i wizji) i w tych wymiarach odbywa się reszta filmu i wędrówka tych kotków. Natomiast kotka zasadniczo powinna już być dalej, ponieważ miała umrzeć, ale on ją "przytrzymał" w tym świecie jakby przejściowym, ale że nie jest ona tam "w całości", jest tylko strzępek, którego on nie chciał wypuścić (ten "kawałek duszy", który "uratował" przed śmiercią), przez to ona jest taka niekontaktowa. Przez cały film wędrują, co jest odzwierciedleniem jego wysiłków przywrócenia jej do życia (coś na zasadzie "zobacz jakie to zabawne", "baw się ze mną", "obudź się/rozruszaj się") i jednocześnie przez te wszystkie wydarzenia on powoli coraz więcej rozumie. Z zasad działania świata, tego, że śmierć jest istotną częścią życia, że śmierć fizyczna nie oznacza śmierci całości istoty itd. W końcu dochodzi do momentu, w którym rozumie już wystarczająco dużo, by zrozumieć, że trzymanie siostry na siłę nie ma sensu, że powinien jej pozwolić odejść. I tu jest ta scena z kwiatkiem, gdy jej go daje, a jej zaciemniają się oczy i na chwilę kotek z kotką "łapią" ze sobą kontakt. To jest moment pożegnania, zintegrowania się z porządkiem naturalnym i zrozumienia sensu śmierci (i w tym też tego, że nie należy się jej bać i że jest potrzebna).

Kotki przestają się już w tym wszystkim miotać. Kotek już nie walczy, więc następuje spokój/harmonia/normalność dnia codziennego (z rodzaju tych, jakie spędzali z rodziną). I wtedy mamy scenę końcową. Skoro już się wszystko "wyjaśniło" kotka (siostra) może już umrzeć (jej brat już jej nie trzyma), reszta rodziny będąca tu jedynie wizją po prostu znika. Na momencik zostaje sam kotek, a następnie znika też domek, w którym jest w swojej wizji. Znika cała ta wizja, albo innymi słowy jego świadomość z powrotem zostaje przerzucona - wraca - do fizycznego ciała. Kotek wybudza się ze śpiączki.

Czyli podsumowując, kotka umiera, kotek wraca do żywych. Cała ta "przygoda" była potrzebna kotkowi, by był w stanie pogodzić się ze śmiercią siostry. W tym stanie śmierci klinicznej kotek mógł być bardzo króciutko, bo czas w świecie fizycznym nie przekłada się na czas w innych wymiarach (tak jak można śnić, że mieszka się gdzieś przez lata, a po obudzeniu widzimy, że zasnęliśmy tylko na pięć minut), tak więc to mogła być taka bardzo krótkotrwała śmierć kliniczna. Być może ojciec wyciągnął go z wanny, ocucił, położył do łóżeczka i wtedy kotek znowu "odpłynął", a rodzice nawet tego nie zauważyli. Piszę to dla podkreślenia, że to całkiem możliwy przebieg wypadków i nie musimy uśmiercać obu kotków, albo kłaść na dłużej do łóżka tego braciszka. Przy podejściu, że oni oboje są bliscy śmierci przez dłuższy czas historia wydawała się nieco dziwaczna, ale przecież to mogło trwać tylko kilka chwil. Samo ożycie siostry mogło trwać tylko momencik. Tak jak często bywa, gdy ludzie umierają, że na chwilę odzyskują przytomność, a potem niemal od razu umierają. Może nawet mamy to tak rozumieć - to jej chwilowe ożycie jako taki "ukłon" w stronę tego częstego zachowania umierających osób (to takie mignięcie życia na sekundę przed śmiercią ostateczną - w sumie z tego też by można wiele wyciągnąć, gdyby się tak zacząć zastanawiać co dzieje się "w" umierających ludziach, dlaczego właśnie tak często na momencik przed śmiercią na chwilkę ożywają - całkiem możliwe, że też przeżywają podobne kotkowym podróże i olśnienia).

Czyli tak jak w pierwszej interpretacji przyjmuję, że sens "podróży" jest właściwie taki sam, bo chodzi w nim o pogodzenie się z naturą rzeczy i śmiercią - rozwój duchowy kotka - natomiast osobą umierającą jest przy tym podejściu kotka (kicia - siostra kotka). I chyba tak ma się ten film rozumieć. Właściwie podobają mi się oba podejścia (i to gdy się zakłada, jak na początku zakładałam, że umiera on, i to - nowsze - że umiera ona), zwłaszcza, że wydźwięk filmu pozostaje taki sam.

Co do wody, to na pewno są odniesienia do potopu, więc można założyć, co zapewne uczyniłaś, że do biblijnego potopu. Są też nawiązania do ewolucji - do teorii Darwina, zgodnie z którą życie pochodzi z wody. Myślę, że można to traktować jako objaw przebiegania przez umysł kotka wszystkich jego dotychczasowych wyobrażeń na temat świata. Wizje z mitów, baśni, religii, lekcji szkolnych i w tym biologii - wszystkie wyobrażenia kotka na temat świata z dodatkiem jego własnych pomysłów, pragnień i lęków. Wszystko to razem tworząc tę "Kocią zupę". Pewnie znalazłby się ktoś, kto by w tym widział podróż w czasie aż do początków stworzenia świata, ale mi to bardziej pasuje jako zobrazowanie zawartości kociego umysłu.
Scena z zestaloną wodą z czymś mi się kojarzy, ale jakoś nie mogę sobie przypomnieć z czym. Można ją postrzegać jako zamarzniętą i że jest to nawiązanie do epoki lodowcowej (i ogólnie te wszystkie "szalejące klimaty" w tym filmie), ale mi się kojarzy z czymś innym. Prędzej z zatrzymaniem świata, zanikiem upływu czasu, ale o tym wcześniej już wspominałam.

A co do samej wody - czy jest jakiś ukryty symbol np. w tym pływaniu po wielkiej wodzie w łódeczce, to nie wiem. Dla mnie to jest idealne przedstawienie osamotnienia. Bycia w tym wielkim świecie "na wolności" i jednoczesnego bycia w pułapce. Czyli wolność i uwięzienie w jednym. To samo z tą pustynią. Właściwie można zauważyć, że dopóki kotek się "szarpie" nie chcąc zaakceptować rzeczywistości (i tym samym Natury) czuje się jak w pułapce mimo, że nic go nie niewoli. Czyli jest na tej pustyni, albo na wielkiej wodzie - zawsze gdzieś zagubiony. Kiedy oswaja się z Naturą, osiąga zrozumienie, przestaje być taki osamotniony w sensie nawet właśnie samego otoczenia. Wokół pojawiają się różne rośliny i zwierzęta. Integruje się z całością świata, przestaje być "samotnym w tłumie". Czyli chodzi o to, że w dużej mierze sami czynimy się samotnymi lub zniewolonymi. Na podobnej zasadzie jak to, że można być ubogim mając dużo pieniędzy czy czuć się bogatym mając ich mało. Albo, że można kogoś zniewolić niewoląc jego umysł (nie ciało).
To jest kurcze, cholernie psychologicznie głęboki film :) Zadziwia mnie za każdym razem jak o nim myślę hehe No, ale serio, można w nim tak grzebać i grzebać i ciągle coś nowego się z niego wyciąga. Świetna zupa :P

ocenił(a) film na 8
Eleonora

Właśnie jestem po obejrzeniu "Kociej..." po raz drugi.
A oto i moje spostrzeżenia. Myślę, że dla zrozumienia tego w jakim wymiarze znajdują się kotki, kluczowe jest pierwsze 5 minut filmu.
Otóż w momencie gdy kotek zaczyna się topić w brodziku myjąc swój samochód jest ewidentnie pokazane, iż przeżywa śmierć kliniczną. Jego dusza z natychmiastową prędkośćią opuszcza ciało, widzi wyraźnie najmniejsze szczegóły, na które normalnie w fizyzcznym ciele nie zwróciłby uwagi (mam tu na myśli dobieranie się mrówek do obumarłego pająka pod drzewem). Co do tych mrówek, to następnie podążają one pod dom, a konkretnie pod pokój, w którym znajduje się umierająca kotka - to też może symbolizować nadchodzącą śmierć bo tak jak mrówki zbliżały się do nieżyjącego już pająka tak samo podświadomie mogły wyczuwać, że kotka ma niebawem umrzeć, dlatego wędrowały pod dom. stwiedzdzić, czy Dusza kotka frunie do pokoju, w którym znajduje się siostra. Dowodem na to, że kotek jest w stanie śmierci klinicznej jest to, że:
- ma zdolność postrzegania tego czego nie da się zobaczyć żyjąc, widzi wszystko bardzo wyraźnie i z dużą ostrością,
- przemieszcza się z zawrotną prędkością w dowolne miejsce,
- widzi przewodnika
Co do kotki leżącej w łóżeczku. Gapi się ona w sufit, który w jej mniemaniu wiruje. Wszystko wokół nie jsię kręci dookoła bo jest już w stanie agonalnym. Kiedy zamyka oczy nastaje natychmiastowa ciemność, kiedy otwiera, jest jasno - niby oczywiste i logiczne. Myślę jednak, że to także może mieć wymiar symboliczny, o którym wcześniej wspominałam. Zamykając oczy,siostra kotka jest bliska śmierci, otwierając - życia. Siedzący przy niej przewodnik czeka na moment, w którym kotka całkowicie zamknie oczy i będzie mogła udać się z nim w ostatnią wędrówkę. W ujęciu, gdzie widać przewodnika najpierw jest on w świetle, lecz zaraz potem w ułamku sekundy widzimy go w ciemności, co oznacza, że nadszedł dla kotki czas odejścia.
Kotek wychodząc z ciała jest świadkiem tego wszystkiego. I w tym momencie ja to interpretuję tak, że kotkowi tylko WYDAJE SIĘ, że powrócił do ciała fizycznego. Dzieje się tak ponieważ kotek ze wszystkich sił pragnie poinformować rodziców o tym co się za chwilę stanie (że kotka umrze). Niestety ponieważ kotek jest nadal w stanie śmierci klinicznej, to tylko jego dusza chce powiadomić rodziców, oni nie zwracają na niego uwagi bo go zwyczajnie nie widzą.
Kotek obserwując, iż przewodnik już zabrał z domu jego siostrę w ostatnią wędrówkę postanawia ocalić ją na własną rękę.
Chciałam jeszcze napomknąć, że przewodnik z kotką odchodzą w absolutną jasność, a potem w niej znikają, co także jest symbolem, że znajdują się już w innym wymiarze.
Nie wiem natomiast co mają znaczyć te 3 kocie kobiety z zakupami, które nasze kociątko mija. Mam na to dwie teorie, ale na razie pomijam ten wątek.( muszę się nad tym jeszcze zastanowić ;)

Co dalej? Kotek jest zrozpaczony, chce ratować siostrę, kiedy już ją spotyka, namawia do powrotu do domu. Ona chce iść z nim, jednak przewodnik nie chce jej puścić, twierdząc pewnie, że jest to jej przeznaczenie. Przesyła jej dziwne informacje, które być może mają na celu przekonać ją do odejścia lub też uszkodzić jej duszę, aby nie mogła w normalnym stanie powrócić na Ziemię.
W kolejnym ujęciu widzimy kotka ciągle tkwiącego w wodzie, a następnie widzimy już kotka wyłowionego przez ojca.
Hymm...na to też mam co najmniej 2ie interpretacje. Najlepszą (dla mnie) chyba jest, że kotek dalej tkwi w tym innym wymiarze bo zwróć uwagę, że gdy ojciec trzyma go na kolanach kociak nadal ma przy sobie tą połówkę duszy. W takiej sytuacj biorę pod uwagę dwie opcje: 1) ta, o której właśnie napisałam, że kotek jest w innym wymiarze (śmierci klinicznej, a może już śmierci całkowitej), lub 2) taka, że ta bajka jest także bajką z elementem fantastyki, gdzie dopuszczalne jest coś takiego, że świat realny (świat rodziców, lekarza) widzi i toleruje świat rzekomo niewidzialny, czyli coś takiego, że rodzice wiedzą o tym, że ich synek jest w stanie śmierci kliniczneji i chce uratować siostrę przekazując jej część duszy. Następnie dzieje się wszystko już tak jak to widać, czyli, że kotki są żywe, a wędrówka po dziwnym świecie jest jedynie ich wyobrażeniem. Nie wiem po co wspominam w ogóle o tej 2giej opcji bo tyle w niej sensu co szczekania u kota ;p
Użyłam jej właściwie tylko po to, żeby jakoś sobie wyjaśnieć to, że przy łóżku siostry zarówno rodzice jak i lekarz zachowują się tak, jakby faktycznie widzieli kotka.
Przyjmując 1szą z opcji kotek nie jest widziany ani przez rodziców, ani przez lekarza ( być może wydaje mu się tylko, że rodzice go widzą ponieważ takie są jego pragnienia), wpuszcza połówkę duszy w ciało siostry, co czyni ją półprzytomną lalką, czymś w rodzaju monstrum, które zatraciło swoje jestestwo: nie wie kim jest, nie wie gdzie jest (i niewiele ją to obchodzi), nie wie po co i dlaczego i co się w ogole z nią stało.
Dla mnie symboliczny także jest moment gdy "wielka siostra" po przyjęciu części duszy siedzi w łóżku gdzie otacza ją ciemność oraz dziwne wiry. To oznacza, że kotkę po częśc pochłonęła śmierć (bo przecież przewodnik zabrał ze sobą drugą połówkę) i nigdy już nie będzie mogła wrócić do swojego poprzedniego życia. Od tego momentu oba koty znajdują się w innym świecie i udają się w wędrówkę po nim. Scena w której matka wyprawia ich z domu prawdopodobnie jest tylko wymysłem ich wyobraźni. Czymś co kotki, chciałyby, aby było, normalnością, poczuciem bezpieczeństwa.
Mam nadzieję, że mocno nie zamotałam i w miarę da się zrozumieć to co tam powypisywałam ;]

Tak interpretuję pierwsze 5 minut filmu.

Jeszcze co do motywu wody, z tego co widziałam to można ją zaobserwować w takich momentach jak:

- kotek topiący się w brodziku,
- olbrzymi pingwin w wielorybim cyrku początkowo wypełniony jest białymi chmurami, na skutek działań ludzi stają się one czrne i budzowe, zaczynają bić pioruny i wewnątrz pingwina zaczyna padać deszcz, który zaczyna wypełniać całą jego postać,
- potop, czyli woda która przez ludzi wylała się z pingwina i zalała całą ziemię,
- deszcz padający z nieba, gdy kotki dryfują na łódce, a kotka spija jego krople z liścia,
- odkopanie przez kotka na pustyni źródełka wody, z którego powstaje wodny słoń służący za wodę do picia, wodę do mycia, basen do pływania oraz środek lokomocji,
- ptaki o szczudłowatych nogach stąpające po oceanie,
- zamrożone fale oceanu, z których ześlizguje się kotek.
Trochę tego jest. Motyw wody przewija się bardzo często. Ja tam póki co nie dostrzegam w nim ukrytego sensu, ale być może takowy istnieje.

ocenił(a) film na 10
XxXxxEVeRaxxXxX

No mi się generalnie wszystko już ułożyło zgodnie z tą interpretacją, która opisałam wyżej dzisiaj (uwzględniającą śmierć kotki). Myślę, że w momencie, gdy kotek daje siostrze "kawałek duszy" dla rodziców nie jest widoczny. Wydaje się jakby lekarz go widział (gdy podchodzi), ale to nie jest szczególnie wyraźne, więc to olewam. Przyjmuję, że on leży w stanie śmierci klinicznej w pokoju obok (i jak pisałam może to trwać bardzo krótko i rodzice mogą nie być świadomi, że jest z nim tak źle, zwłaszcza, że wcześniej dał się chyba na chwilę ocucić - na kolanach ojca, tylko potem ponownie "odpłynął"). I w tej scenie z lekarzem on niewidoczny dla rodziny podchodzi z tym "kawałkiem duszy" i ją w nią (kicię) wkłada. Musi być niefizyczny, bo gdyby był fizyczny chodzenie z "kawałkiem duszy" nie miało by sensu. Tak myślę.
No a reszta układa się całkiem sprawnie. Tzn. osobiście jestem usatysfakcjonowana tym co dzisiaj wymyśliłam. Właściwie nie wiem czy to przeczytałaś zanim pisałaś swoje spostrzeżenia. Pod wieloma (a może i wszystkimi) względami raczej się zgadzamy.

Jednym słowem "trochę" za ostro napisałam w tytule tego tematu, że filmwebowy opis jest taki wadliwy, bo w sumie nie jest taki zły. Mam nadzieję, że nikogo to za bardzo nie urazi. Z tymże gdyby nie ten temat i w związku z tym ta dyskusja nie doszłabym do kolejnych wniosków i nie poznałabym cudzych spostrzeżeń, co dla mnie jest bardzo cenne.

ocenił(a) film na 8
Eleonora

Masz rację. Jeżeli chodzi o Twoje ostatnie komentarze to jak najbardziej zgadzam się, szczególnie z tym, że czas podczas śmierci klinicznej ma zupełnie inny wymiar niż w świecie realnym.

Naprawdę warto wymieniać się spostrzeżeniami na temat filmu i opisywać jak się go odbiera bo dzięki temu wspólnie można odkryć.
Właśnie takich użytkowników Filmwebu najbardziej cenię, z którymi da się w cywillizowany sposób wymnieniać się spostrzeżeniami, (nawej jeżeli są sprzeczne), a nie tych z pokroju:" jak się ze mną nie zgadzasz i nie myślisz tak jak ja to jesteś beee i gupi".

Także gdybyś jeszcze kiedyś doszła do jakiś ciekawych konkluzji, to pisz, chętnie się z nimi zapoznam ;]

ocenił(a) film na 10
XxXxxEVeRaxxXxX

Bardzo się cieszę, że tak to odbierasz, zwłaszcza, że właśnie to, co napisałam tu na początku - o tym, że to śmierć kotka - okazało się w końcu chybione. Większość użytkowników fw w takiej sytuacji po prostu zmieszałaby mnie z błotem (co może jeszcze nastąpić hehe). Nie mówiąc już o wcześniejszym objechaniu za nadmierną długość wypowiedzi. A właśnie dzięki temu, że tu napisałam to, co napisałam i potem głos zabrały inne osoby, zdołałam na to spojrzeć inaczej i zrozumieć, że jednak chodzi o kotkę. Bez tej wymiany zdań stałabym w miejscu źle interpretując. Też ogromnie lubię tego typu dyskusje, bo właśnie często zwracają uwagę na coś, co się przeoczyło, albo otwierają oczy na zupełnie inne nowe spojrzenie. I choć często mam już dosyć filmwebu, to właśnie dla tego typu osób jak Ty, Mike, jak i Ituch , która zachęciła mnie do napisania pierwszej szerszej wypowiedzi, mimo wszystko tu wracam.

Wiem, że to brzmi jak wzajemne podlizywanie się, ale normalnie nie jestem przyzwyczajona do takich konstruktywnych i nieagresywnych dyskusji. Zdarzają się, ale kurcze, strasznie rzadko.

ocenił(a) film na 8
Eleonora

Ha! Z tym objechaniem przez choćby uporczywe trolle, to wszystko jeszcze jest możliwe, aczkolwiek szczerze wątpię, żeby tego typu osobniki zaglądały na fora takich filmów jak "Kocia...".
Przyznałaś się jednak do błędu i ok. - nie każdy to potrafi. Z resztą jak sama zauważyaś dużo fajnych spostrzeżeń padoł właśnie dzięki temu, że założyłaś ten temat. Poza tym jesteśmy tylko ludźmi i nikt z nas nie jest nieomylny :)
Ooo tak! Cholernie rzadko zdarzają się tu dyskusje na poziomie .To trochę dziwne, ale szczerze mówiąc na to,wszystko co tu wypisujesz wypada mi tylko przytakiwać bo praktycznie we wszystkim się z Tobą zgadzam, heh ;D
No cóż, polska mentalność niestety właśnie taka jest. Jak ktoś powie coś dobrego na swój temat (nawet jeśli ma rację) często mówi się, że się chwali i jest zarozumialcem, z kolei prawienie komuś komplementów (choćby słuszne) to przecież totalne lizusostwo..ech... Dla mnie sprawa jest prosta:uważam, że ktoś zasłużył na krytykę - krytykuję go, zasłużył na pochwałę - chwalę :]

ocenił(a) film na 9
Eleonora

Chciałabym zakończyć dyskusję na temat "wielkiej siostry" :)
Po japońsku jest tam "starsza siostra". Nie wiem czemu ktoś to przetłumaczył na "wielka", bo powodu ku temu nie ma, a wprowadza spore zamieszanie. W języku japońskim nie ma słowa ogólnego na "siostrę", są dwa osobne słowa na starszą i młodszą siostrę.

ocenił(a) film na 8
elfkaa

To zrozumiałe, że siostra jest starsza od kotka. Chyba każdy kto oglądał, zdaje sobie z tego sprawę. Moim zdaniem nazwę "Wielka siostra" można sobie po prostu zinterpretować jako jej imię. W sumie nie przeszkadza mi to tłumaczenie bo nie robi większej różnicy podczas oglądania. A to co napisałaś z tym rozróżnieniem na starsze i młodsze siostry oraz tam niżej w drugim komentarzu oczywiście jest niezwykle ciekawe :)

ocenił(a) film na 10
elfkaa

Tak jak już wcześniej napisałam, według mnie, to po prostu kwestia tego, że w angielskim starsza siostra to "big sister", więc ktoś tłumacząc nie bezpośrednio z japońskiego, a z angielskiego przetłumaczył to na dużą czy wielką zamiast starszą.

ocenił(a) film na 10
Eleonora

Na początku stwierdziłem, że nie będę się wtrącał do tego tematu i będę z czystej ciekawości tylko czytał wypowiedzi, które ktoś napisze ale „wchłonęło” mnie to za bardzo.
Podzielam zdanie XxXxxEVeRaxxXxX , że kluczowe jest pierwsze 5min filmu i od niego należy rozpocząć interpretację.
Myślę, że to do czego doszłyście wspólnymi siłami, ta ostateczna wersja jest najbardziej prawdopodobna i powiedzmy, że w większości się z nią zgadzam.
Czyli moim zdaniem (nie będę się rozpisywał, bo nie widzę najmniejszego sensu powtarzania wszystkiego, co jest napisane powyżej): do momentu oddania siostrze połowy duszy kotek jest pozbawiony części fizycznej. Natomiast w każdej kolejnej scenie kotek jest żywy i w pełni świadom tego co robi. Nie wiem czy którakolwiek z was to dostrzegła, ale już po przeżyciu całej przygody i dotarciu przez rodzeństwo do domu, kiedy kotek wychodzi z pokoju do toalety na ścianie wisi obraz/zdjęcie z „podróży”.

Eleonora… Pisałaś o swoim przekonaniu do tego, że istnieje jakaś opowieść, czy legenda o tej kobiecie zszywającej koty. Legendy o kobiecie nie znam, natomiast przyuważ, iż te koty są trzykolorowe, a to już się wiąże z opowieścią o pewnej kurtyzanie z Edo. (Myślę, że jak poszukasz w internecie to ją znajdziesz) W każdym razie koty Maneki neko w Japonii są symbolem gościnności. Najpopularniejsze z nich są właśnie trzykolorowe koty, które były uważane za wyjątkowo szczęśliwe dla żeglarzy, co jest pewnie odniesieniem do podróży kotków po wodzie. W „Kociej zupie” możemy zobaczyć czerwone i rude części tego zszywanego kota. Japończycy wierzą, że czerwony Maneki neko chroni przed duchami i chorobami, rude koty zaś w niektórych regionach uważa się za szczególnie złe. Mówiono, że zabijają one i zjadają swoje ofiary, aby móc przybrać ich postać.

Może to porównanie jest zupełnie nie na miejscu i źle to interpretuje, jednak nasunęło mi się to na myśl i jestem ciekaw waszego zdania na ten temat.

ocenił(a) film na 10
catsoup

Ej.. Nagle mi się coś przypomniało a propos tej świni podróżującej razem z kotkami przez pewien czas ale nie byłem pewny wszystkiego więc spojrzałem szybko do źródeł..
A mianowicie. Do tej pory nie wiedziałem o co chodzi z tym, że kiedy świnia podaje towarzyszom ryby jako pożywienie, kotek ją za to beszta i nie korzysta z propozycji obiadu. Przypomniałem sobie, że w japońskich podaniach jest napisane, że duchy i zjawy nienawidzą zapachu ryb. W ogóle chciałem powiedzieć, że w wielu legendach japońskich nie widać gołym okiem, czy ktoś żyje czy nie. Pięknym przykładem jest opowiadanie Uedy Akinariego pt. "Powrócę w dniu Chryzantem", co początkowo myślałem może być odniesieniem do pomarańczowego kwiatu przewijającego się w filmie, ale po zastanowieniu zrezygnowałem z tej opcji, bo nijak jest on podobny do chryzantemy.

Eleonora zastanawiałaś się jeszcze nad tym dźwiękiem dzwonków. Nie wiem czy słusznie to porównuję, ale zgodnie z historią ze świątyni Myohoin w wiosce Hamanakamura wierzono, że każdy raz w życiu powinien się udać do tego przybytku, aby zapewnić sobie lepszy los po śmierci poprzez uderzenie w świątynny dzwon.

ocenił(a) film na 10
catsoup

wow.. szczególnie podoba mi się to, co napisałeś o rybach, że duchy i zjawy nie lubią zapachu ryb. Widzisz, Ty masz jakąś wiedzę na temat kultury japońskiej, więc możesz dużo więcej dostrzec i zrozumieć.

Co do tej kobiety zszywającej koty, to pewnie też masz rację. Z tymże myślę, że to ma odniesienia i do tego o czym piszesz i jeszcze do jakiejś legendy, mitu czy baśni, bo jakieś wyjątkowo znajome mi się to wydało, tak jakbym już gdzieś widziała coś bardzo podobnego. W zasadzie tworzenie ludzi np. przez lepienie ich z gliny przez Boga także jest bardzo podobne do takiego zszywania z kawałków. Aczkolwiek mi się to kojarzy z jakąś legendą mówiącą o zszywaniu/składaniu z kawałków.
Bardzo ciekawe jest to o trzech kolorach kotów. Nie mógłbyś więcej napisać o tej opowieści o kurtyzanie z Edo?

Co do dzwonków też masz fajny pomysł aczkolwiek wydaje mi się, że u nich dźwięk dzwoneczków takich właśnie delikatniejszych (mniejszych) oznacza coś konkretnego w rytuałach modlitewnych. A tak poza tym, to właściwie te dzwoneczki przy wejściu wiesza się dla odstraszenia złych duchów, więc z kolei idąc tym torem myślenia, to także mogą symbolizować po prostu bliskość śmierci. No i w związku z tym są w sumie dobrym symbolem "przeskakiwania" do innego stanu świadomości - w którym duchy, zjawy, demony itd. występują.

Nie rozumiem tego fragmentu: "Natomiast w każdej kolejnej scenie kotek jest żywy i w pełni świadom tego co robi. ", a dokładniej tego, że kotek jest żywy. Chodzi mi o to, co przez to rozumiesz, bo ja śmierć kliniczną też postrzegam jako bycie żywym i świadomym tylko z ciałem fizycznym pozornie martwym. Świadomość wtedy jest po prostu zupełnie wycofana z części fizycznej człowieka dzięki czemu może wędrować w innych wymiarach istnienia (na innych poziomach istnienia). Dzięki czemu kotek w tym stanie może znaleźć się tam, gdzie będąc żywym w sensie fizycznym nie mógłby dotrzeć no chyba, że np. we śnie, albo jakimś transie. Jak byś mógł rozwinąć trochę jak Ty to postrzegasz - ten stan kotka i to gdzie oni wędrują - tzn. czy rozumiesz to jako świat fizyczny czy hmm no ogólnie jak to postrzegasz?

Bardzo fajne masz te spostrzeżenia, weź pisz jak najwięcej. Nawet jeśli twórcy filmu nie zamierzali wywołać konkretnie takich skojarzeń, to ja i tak chętnie je poznam, bo ciekawi mnie w takich filmach jakie myśli wywołują u kogoś innego niż ja, mającego inny zasób wiedzy, posługującego się inną symboliką, skojarzeniami itd.

ocenił(a) film na 10
Eleonora

Znalazłam o tej kurtyzanie, aczkolwiek nie wiem czy to konkretnie to, ale chyba tak: http://www.jippon.pl/maneki-neko/ i jest tam o kolorach z tymże figurek. Jak czytałam to, co napisałeś myślałam, że w grę wchodzą też szmaciane kukiełki, natomiast chodzi o ceramiczne kotki z łapką podniesioną do góry. Fajne jest tu skojarzenie kotka jako takiego jako broniącego przed śmiercią. W "Kociej zupie" pojawia się też jakby samuraj, który tnie, ale rybę mieczem. Z kolei sam kotek tnie tego biednego prosiaczka w takim stylu samurajskim. Ale faktycznie jak pomyślę o tej scenie, w której prosiaczek podaje kotkowi ryby, to to rzeczywiście przypomina scenę z tej opowieści o kurtyzanie. Bo kiedy kotek czuje/widzi ryby symbolizujące duchy/śmierć mieczem czy czymś w tym stylu wytrąca te ryby śwince i ją jako przynoszącą ryby atakuje. Czyli tak jak w tej opowieści kotek chroni przed śmiercią, ale nie zostaje zabity mieczem, a sam nim wojuje.

ocenił(a) film na 10
Eleonora

"Natomiast w każdej kolejnej scenie kotek jest żywy i w pełni świadom tego co robi. "
Wiesz, teraz myślałem o tym jak Ci to inteligentnie napisać w odpowiedzi i już sam zwątpiłem.
W Japonii wierzy się, że istnieją nie tylko duchy osób zmarłych, ale też duchy osób żywych. Teraz cytuję "Wierzono, że stanowi on kondensację negatywnych emocji człowieka i działa NIEZALEŻNIE OD JEGO WOLI". Możemy więc przyjąć tezę, że kotek ten nie jest martwy tylko "śpi", a jego duch podróżuje razem z siostrą po surrealistycznym świecie. Jego duch odłączył się od ciała na skutek złych emocji (to, że nie chciał się pogodzić ze śmiercią siostry). Duchy te nie mają zazwyczaj złych intencji. Wręcz przeciwnie. Pragną powrotu do miejsc do których czują ogromną nostalgię.

Drugim rodzajem duchów są duchy osób zmarłych. Te natomiast wracały do świata żywych żeby ostatni raz spotkać się z osobami do których były przywiązane i coś do nich czuły. Zazwyczaj chciały je tylko zobaczyć, ale zdarzało się, że chcą dokonać rzeczy, których nie dokończyły za życia (niespełnione obietnice itp.).

hmm. I po zastanowieniu się chyba jednak muszę zmienić zdanie co do tego, że kotek jest w pełni świadom tego co robi. Podróżująca z kotką postać to jedynie duch jej brata, który pragnie sprowadzić ją ponownie do świata żywych. A kotek tak na prawdę żyje.
Tak mi się wydaje. Tylko zastanawia mnie teraz końcówka anime, kiedy po kolei każdy z nich znika. Nie wiem czy to nie przeczy wszystkiemu co przed chwilą napisałem. Chociaż mogło być to tak, że to zniknięcie obrazu symbolizowało "obudzenie się" kotka w świecie, w którym nie ma już ani jego siostry, ani jego ducha. I może te obrazy pokazane w trakcie napisów końcowych to było wspomnienie za czasów kiedy jego siostra jeszcze żyła. To by się nawet zgadzało nie?
Rozumiesz w ogóle co starałem się Tobie powiedzieć bo trochę nagmatwałem ? :D

ocenił(a) film na 10
catsoup

Wiesz co, ja to mam podejście do człowieka (żeby tak na chwilę skupić się na człowieku, bo w końcu kotki w tym filmie są takie dosyć ludzkie) takie, że ma ciało fizyczne, eteryczne (które także jest fizyczne, ale niewidoczne - już bardziej subtelne niż to, które normalnie postrzegamy), astralne (czyli emocjonalne), mentalne, przyczynowe i duszę. (Nie chodzi o to, że ja sobie to podejście wymyśliłam, to normalne podejście biorące pod uwagę energetyczną strukturę człowieka, a nie tylko i wyłącznie jego ciało fizyczne.) Można wyszczególniać jeszcze więcej części/ciał, ale to takie główne. Mam takie podejście już od dłuższego czasu, więc siłą rzeczy automatycznie już z tym podejście startuje do danego filmu. I dla mnie śmierć kliniczna nie jest jakimś bardzo dziwnym zjawiskiem (w tym sensie, że odbieram ją jako zupełnie naturalny/normalny stan no bo w końcu człowiek ma tę budowę taką, że nie składa się tylko z fizycznego ciała, więc nie ma w tym stanie - śmierci klinicznej - niczego szczególnie dziwnego) tylko łączy się po prostu z przeskokiem świadomości postrzegającej świat z ciała fizycznego do innej części człowieka - po prostu niefizycznej. Normalnie, kiedy ktoś żyje, to postrzega przez ciało fizyczne (posługując się ciałem fizycznym) głównie czy wyłącznie świat fizyczny. Częściowo uświadamia sobie... nie wiem jak to ująć - czy "uświadamia" jest tu dobrym określeniem.. może inaczej - częściowo jego świadomość jest też w innych jego częściach, bo one uczestniczą w myśleniu, odczuwaniu emocji itd., ale taki człowiek jest nastawiony na świat fizyczny - na postrzeganie świata fizycznego, bycie w nim, funkcjonowanie w swoim ciele fizycznym, więc można powiedzieć, że jego świadomość znajduje się w ciele fizycznym. Kiedy człowiek znajduje się w transie, podczas śmierci klinicznej, czy nawet we śnie świadomość "przeskakuje" do ciała astralnego. Na poziomie astralnym nie ma czasu ani przestrzeni postrzega się więc inaczej niż na poziomie fizycznym (w świecie fizycznym), ale np. śniąc mocniej jest się związanym ze swoim ciałem fizycznym niż w czasie śmierci klinicznej. Właściwie to jest bardzo dużo poziomów - nie to, że tylko jeden astralny czy jeden mentalny. Są różne podpoziomy i człowiek w różnych stanach może "przeskoczyć" na różny poziom. Im poziom subtelniejszy tym dalszy od poziomu fizycznego. Gmatwam dosyć, ale chodzi mi o to, że np. w czasie snu można być jakby dość blisko poziomu fizycznego. W czasie śmierci klinicznej jest się dalej od tego poziomu fizycznego. I teraz, tak według mnie, to kotek, żeby "wejść" na poziom na którym przebywała umierająca już prawie zmarła siostra musiał "przeskoczyć" na dalszy od fizycznego poziom. Musiał być bliższy śmierci niż w czasie snu. I dlatego myślę, że był w stanie śmierci klinicznej.

Co do duchów, to jest to takie ogólne określenie, którego używa się dla różnych rzeczy. Kiedy się mówi o duchach osób zmarłych, które muszą coś jeszcze dokończyć na ziemi, to może być sytuacja, gdy ktoś już umarł, ale z jakichś przyczyn nieco się zawiesił między dwoma poziomami. Nie może iść dalej. Np. kiedy ktoś żyjący intensywnie o nim myśli i swoim ciałem emocjonalnym przyciąga ciało emocjonalne zmarłego. Może też być sytuacja, że takie coś nie ma związku z tą zmarłą osobą w tym sensie, żeby miało związek bezpośredni z tą istotą, która umarła, tylko jest to pewna pozostałość energetyczna po tej osobie. Bo jest takie spojrzenie na to, co się dzieje po śmierci, które do mnie dosyć przemawia, że część z ciała emocjonalnego także się odrzuca. No bo kiedy ktoś umiera odrzuca ciało fizyczne i eteryczne. Zostaje mu reszta. I z tej reszty raczej też (niekoniecznie od razu) porzuca pewną część astralną (pewną część ciała astralnego). Ta część niesie ze sobą wiele informacji na temat tej zmarłej osoby, jej uczuć, nawyków itd. z tymże mogą to być i raczej często są uczucia itp., które ta osoba już "przerobiła" i umierając miała już nieco inne emocje itd. związane z tymi danymi zagadnieniami. Strasznie trudno to wyjaśnić, żeby jakoś po ludzku brzmiało. W każdym razie chodzi o to, że ta pozostałość astralna przez jakiś czas "unosi się" w wymiarze astralnym (dopóki się nie rozproszy) i "łapiąc" z nią kontakt medium może być przekonane, że ma kontakt z tym zmarłym, a faktycznie to jest tylko taka pozostałość po nim (bardzo podobna jak pozostałości ciała fizycznego tylko z substancji astralnej a nie fizycznej). Do tego dochodzą jeszcze takie sytuacje, że w jakimś miejscu wydarzyło się coś wywołującego silne emocje - strachu, gniewu itd. - i wtedy może tam pozostać ta kumulacja tych emocji. Spójrz na to jak na energię po prostu, bo to wszystko w istocie jest energią. Aha, może warto tu jeszcze zaznaczyć, że myślom na poziomie astralnym odpowiadają kształty, barwy, wibracje - nie są to takie niewidoczne rzeczy jak się wydaje z punktu widzenia poziomu fizycznego. Żywi ludzie wchodzący do miejsca, w którym jest nagromadzenie intensywnych przeżyć związanych z jakąś sytuacją (np. ktoś tam był torturowany i zamordowany) odbierają swoim ciałem astralnym "unoszące" się tam emocje i może to być tak silne, że zaczynają powtarzać zachowania tych osób z przeszłości, które tak kiedyś żyły i coś robiły. Mowi się wtedy np. o nawiedzonym domu i duchach, ale faktycznie nie ma bezpośredniego związku między tą energetyczną pozostałością, a tymi osobami po których ona pozostała. To takie echo emocji związanych z tymi ludźmi i wydarzeniami. Są jeszcze inne sytuacje, ale tyle wystarczy tak ogólnie.

I teraz wracając do zupełnie żywych osób, to mając (po prostu z natury, bo taka jest budowa człowieka) ciało astralne można wpływać jak i odbierać wpływy od innej żywej osoby - jej ciała astralnego, jak również wyłapywać wpływy ogólnie z planu astralnego. Tak więc np. jeśli ktoś dużo o kimś myśli, to zawsze będzie to miało wpływ na tę osobę, o której myśli. Niestety także myślenie pozytywne typu martwienie się o kogoś może mieć wpływ negatywny, ponieważ emituje się te swoje myśli często w takiej sytuacji nasycone lękiem i one "przylegają" do ciała astralnego osoby, o której się myśli zaburzając faktycznie jej ciało astralne. Dlatego zawsze jest tak, że choćby nie wiadomo jak ktoś się starał, to i tak inni ludzie w mniejszym lub większym stopniu na niego wpływają (na jego zachowanie, osobowość, myśli). Jeśli ten wpływ jest bardzo silny może bardzo silnie negatywnie wpływać na człowieka wywołując chorobę (poza ogólnie złymi stanami psychicznymi) i wtedy można powiedzieć o swego rodzaju opętaniu. I jak najbardziej "oczyszczenie" ciała astralnego tej "opętanej" osoby powinno pomóc i ją uleczyć. Jednak mimo, że nazwanie tego opętaniem nie jest złym określeniem, to nie ma tu mowy o opętanie przez jakieś duchy zmarłych, diabły, demony itd. W tej konkretnej sytuacji. Czyli jednym słowem żywy człowiek może w ten sposób opętać innego żywego człowieka. Nie potrzeba do tego zmarłych. I biorąc pod uwagę energetyczną budowę człowieka można w pewnym przybliżeniu mówić o duchach osób żywych i to właśnie przewija się w tych legendach, o których wspominasz.

Natomiast wracając do filmu no to po prostu trzeba się starać hehe, żeby to zrozumieć i my się tu staramy (teraz szczęśliwie z Tobą, a im więcej osób tym więcej ciekawych spostrzeżeń) dlatego każdy Twój wpis i pomysł bedzie mile widziany. Ja nadal obstaję przy tej wersji, którą na końcu poskładałam jakoś w całość, ale to wcale nie znaczy, że muszę mieć rację, więc zastanawiaj się nad tym dalej. Ja przy niej obstaję, bo na tę chwilę do wszystkiego mi pasuje, nie widzę jakiś dysonansów (co nie znaczy, że ich nie ma). Masz bardzo dobre skojarzenia, bo masz fajną wiedzę na temat kultury japońskiej, więc po prostu pisz. Jak się w czymś pomylisz, to nie będzie problem. Ja też się pomyliłam i to na samym wstępie :P

ocenił(a) film na 10
Eleonora

To co napisałaś jest na prawdę bardzo ciekawe i na serio podziwiam cię, że ci się chce tyle pisać, bo piszesz tu na prawdę dużo. ;) Jak ja bym miał opisywać wszystko co myślę zajęłoby mi to pewnie podobną ilość miejsca.
Strasznie podoba mi się to, że nie uogólniasz wszystkich pojęć, tylko starasz się je wyjaśnić w nieco filozoficzny sposób. Ogólnie podoba mi się twoja teoria ;) I powiem szczerze że ja też jednej nie mam i nie uważam, że posiadanie więcej niż jednej jest złe. Uważam, że każdy może odebrać ten film na kilka sposobów.
Ja staram się patrzeć na niego z dwóch stron co najmniej. - Tak jakbym nie posiadał jakiejkolwiek wiedzy o kulturze japońskiej i tak, jakbym co nieco o niej wiedział. Czy to dobre, czy to złe z jednej strony staram się doszukiwać w nim symboliki z typowo japońskich opowieści i legend, a za chwilę zastanawiam się nad jego znaczeniem z mojej własnej perspektywy, kierując się moimi odczuciami i emocjami. (nie wiem jak to wyjaśnić)
Chciałem jeszcze dodać, że to anime jest dla mnie niesamowitym dziełem artystycznym również pod względem wizualnym. Także pozorna prostota udźwiękowienia idealnie pasująca do tego anime jest według mnie na prawdę dobra.

Wracając do jego rozumowania. Staram się jeszcze doszukać wielu symbolik i porównań do japońskich demonów kilku scen z "Kociej Zupy". Między innymi kobiety szyjącej koty (zastanawiam się, czy przypadkiem twórca nie inspirował się Górską Staruchą [Yumauba], która jest w Japonii bardzo znana), zmarłej płynącej kobiety, będącej w ciąży (mogła to być inspiracja Ubume, która właśnie była duchem zmarłej w czasie porodu kobiety) i jeszcze zastanawia mnie co miał oznaczać obraz który jest w 22:30 minucie filmu… przynajmniej tutaj jest w tej minucie http://www.youtube.com/watch?v=_4nvTLMmQ4M&feature=g-upl
(może Wodniki [Kappy] ?).
Często się właśnie zastanawiam, co było inspiracją dla autora danego dzieła no ale jasnej odpowiedzi nigdy nie dostane i mogę się jedynie domyślać ;)
A obraz tych rzekomo nazwanych przeze mnie Wodników na prawdę mnie ciekawi, bo bardzo mi się podoba ;)

ocenił(a) film na 10
catsoup

No i to fajne jest właśnie, że starasz się patrzeć też z takiej perspektywy jak byś nie miał wiedzy o kulturze japońskiej i kierował się tylko własnymi odczuciami, jakie budzi w Tobie ten film, bo patrząc wykorzystując wiedzę o kulturze bardziej patrzysz za pomoca intelektu, co ogranicza/przesłania odbiór podświadomy czy emocjonalny. Natomiast patrząc w drugi sposób skupiasz się wyłącznie na tym oddziaływaniu filmu na Twoją podświadomość, a że film posługuje się symbolami będącymi jezykiem podświadomości (wszelkie odwołania do baśni, mitów itd.), to wtedy możesz zobaczyć w nim inne rzeczy (albo więcej rzeczy) niż przy pierwszym podejściu. To jest bardzo rozsądne podejście. Ja jakoś nie wpadłam na rozgraniczanie tego tylko chyba patrzę w sposób mieszany. Aha, z tymże ja nie mam pojęcia o kulturze japońskiej, więc w sumie siłą rzeczy i tak nie mogę patrzeć na ten film przez pryzmat kultury japońskiej :)

Wiesz, miło by było gdybyś przy czasie napisał więcej na temat tego jak odbierasz ten film z różnych perspektyw, bo naprawdę jestem tym zainteresowana. I tym jak się na niego patrzy mając wiedzę na temat ich kultury i tym jak odbiera go jakakolwiek inna osoba (inna niż ja), bo poznanie takiego spojrzenia daje jakby namiastkę poczucia jak to jest być kimś innym - patrzeć cudzymi oczami - bardzo to lubię i dlatego lubię gdy ktoś w bardziej szczegółowy sposób opisuje swój odbiór jakiegoś filmu. Wiesz, to takie przeżywanie przez chwilę cudzego życia. Na same filmy także patrzę w ten sposób, że umożliwiają mi poznanie przeżyć i stanów emocjonalnych osób, którymi nigdy nie będę i przeżycie sytuacji, w których raczej nigdy się nie znajdę. Bez tego mam tylko swoje życie i swoje przeżycia, a dzięki filmom i książkom mogę jakby przeżyć wiele żywotów na raz. Np. nigdy nie będę pięćdziesięcioletnim mężczyzną, który akurat jest po rozwodzie - taka niby prosta sytuacja, ale jednak pewne doświadczenie związane z pewnymi odczuciami - film czy książka, jesli dobrze zrobione, dają mi możliwość poczucia jak to jest - byc takim mężczyzną w takiej sytuacji.

A wracając do "Kociej zupy" to tak - zarówno pod względem wizualnym jak i muzycznym to jest po prostu niesamowite. Nie dziwię się, że ten film ma dla Ciebie takie szczególne znaczenie. To jest w ogóle niesamowite, że w sumie w tak krótkim filmie można zawrzeć aż tak wiele.

Ale napisz coś więcej o tych Wodnikach, bo mi to nic nie mówi. Weź pod uwagę, że ja nie mam o tym wszystkim zielonego pojęcia. Może jak będziesz mieć czas, to napisz trochę więcej o tych symbolach, ale tak właśnie z jakimiś odnośnikami, czy bardziej objaśniając, bo nie mam pojecia o Wodnikach.

Aaa wiesz co, swoją drogą to, to co jest chwilę potem (po Wodnikach) i ogólnie to uciekanie z siostrą przed znikającym lub rozsypującym się światem bardzo mi się kojarzy z filmem "Zakochany bez pamięci". Wiem, że to zupełnie o czym innym i inna kultura itd. i że bynajmniej nie było tu wzorowania jednego na drugim, ale chodzi mi o takie osobiste skojarzenie. To jest fajne w sumie, bo w "Zakochanym..." on usiłuje za wszelką cenę zachować wspomnienia chwil spędzonych ze swoją dziewczyną i w ogóle pamięć o niej. Tak jakby ona umierała/odchodziła z jego umysłu. W "Zakochanym..." chodzi o wymazywanie wspomnień przez "techników" i ratowanie obrazu ukochanej w głowie, takie jakby ratowanie obecności tej dziewczyny w jego umyśle, w jego świecie. A w "Kociej zupie" kotek usiłuje zatrzymać siostrę, uchronić ją przed "wymazaniem" przez śmierć.

A jeszcze a propos podobieństw do innych filmów z innych kręgów kulturowych, to już wcześniej przyszło mi do głowy skojarzenie z filmem "Towarzystwo wilków". Tam jest taka scena, że dziewczyna wdrapuje się na drzewo i w gnieździe jest no nie niemowle, ale taka jakby miniaturka noworodka. Teraz już nie pamiętam jak to dokładnie wygląda, ale chyba sa tam jajka i zaczynają pękać i zamiast pisklęcia w środku jest to mini niemowlę. Ten film jest składa się z samych nawiązań do baśni i mitów bardzo ciekawie "sklejonych" w jedną historię. No i ten noworodek w gnieździe skojarzył mi się z tymi noworodkami z "Kociej zupy". W tej scenie z ptakami i tym, że drzewo owocuje noworodkami czy coś. Ach, też już nie pamietam jak to dokładnie wygląda w "Kociej zupie". Muszę to jeszcze raz obejrzeć. Też na pewno jest jakaś baśń czy legenda o dzieciach powstających jako owoce drzewa. Coś takiego chodzi mi po głowie.

ocenił(a) film na 8
catsoup

Nooo.... i się debata rozkręciła na dobre :] Tak catsoup musisz nam koniecznie rozwinąć temat Górskiej Staruchy i Wodników. Co się tyczy tych kociąt w owocach to motyw ten zaliczał się u mnie do niezrozumiałych do tej pory i niebardzo wiedziałam jak go interpretować. W sumie nie opierając tego o żadne dzieła, filmy wierzenia itp. to dla mnie to może oznaczać nie wiem, jakieś odrodzenie tych kotów (oczywiście psychiczne), przejście do kolejnego wymiaru czy coś w tym stylu.

ocenił(a) film na 10
XxXxxEVeRaxxXxX

Tak wiem, że strasznie długo to trwało ale musicie mi wybaczyć : )
Od razu zaznaczam, że nie chodziło mi o to, że autor wykorzystał co do joty to wszystko, co tu piszę, tylko o to, że się tym mógł zainspirować.
Powiedziałem, że zastanawiałem się nad możliwością, że w jednym obrazie w filmie mogą być przedstawione Kappy. W sumie wydaje mi się to całkiem ciekawym spostrzeżeniem. Kiedyś były one uważane za groźne wodne stworzenia, które atakowały nie tylko osoby wchodzące na ich terytorium lecz też przypadkowych przechodniów spacerujących niedaleko. Uważano niegdyś, że są one winne licznych utonięć i że posiadają wojowniczą duszę. Bo często wyzywały ludzi na pojedynek.
Kappy wyobrażano sobie jako istoty o ok metrze wysokości, pokryte szarą lub zieloną skórą. Łączyły one cechy stworzeń wodnych i lądowych: błona między palcami, małpie twarze i dziób (najczęściej podobny do kaczego). Tak dla ciekawostki mogę powiedzieć, że na czubku ich głowy znajdowało się wgłębienie, w którym to podobno przechowywały wodę aby żyć na lądzie. W starciu z człowiekiem były bezkonkurencyjne bo podobno były niezwykle silne. Aby ją pokonać trzeba było doprowadzić do tego, żeby z wgłębienia na jej głowie wylała się woda. Wodnik musiał wówczas uciekać szybko do swojego środowiska. Niekiedy mówiono także o umiejętności latania przez Wodniki (co wyjaśniałoby skrzydła tych istot w „Kociej Zupie”).
Jeśli nie mylę się w dużym stopniu to uważam, że to jest bardzo fajny obraz w tym anime. Traktuję to jako taki „przerywnik”, zwykłą artystyczną „przypinkę” z zupełnie innej bajki, która nie ma związku z „Cat Soup”. Idą sobie dwa kotki zajęte swoimi sprawami i spostrzegają nagle Kappy. Jak dla mnie to koniec filozofowania na ten temat. Była to po prostu wzmianka o wodnikach, które kryją za sobą swoją własną historię, ale tak jak mówię – to inna bajka.

Kolejną postacią, którą przytoczyłem jest Górska Starucha. To znaczy kobieta która jest pokazana w „Kociej zupie” nie koniecznie mi na nią pasuje ale tak jakoś ją skojarzyłem trochę. Górska nie bez powodu, bo wierzono, jak sama nazwa wskazuje, że można ową kobietę spotkać w górach. Praktycznie zawsze jest pokazywana ona jako negatywna postać, ale zdarza się też, że pomagała ludziom.
Była o niej bajka przypominająca trochę „Jasia i Małgosie”. Kobieta pewnego razu zostawiła swoje dzieci w domu i ostrzegła, że mają nie otwierać drzwi nikomu, w szczególności Yamuabie. (rozpoznają ją bo ma chrapliwy, charakterystyczny głos). Pomijając fakty kobieta w końcu podstępem wdarła się do domu i zamknęła w pokoju. Po chwili weszła tam dwójka rodzeństwa i spostrzegła kobietę, która pożerała ich małego braciszka. Oczywiście kobieta zaczęła gonić dzieci ale one zwróciły się o pomoc do słońca (bogini Amaterasu) i na niebie pojawiła się lina, dzięki której dzieci uciekły.
Początkowo przeszło mi przez myśl, że pożeranie przez nią dziecka może być jakimś odniesieniem do tego zszywania kotków, ale to raczej mało prawdopodobne heh i w sumie trochę głupie może.
W innej legendzie staruszkę tą przedstawiono jako dobrą postać, która pomogła kobiecie w ucieczce przed macochą, dając jej magiczną skórę, dzięki której dziewczyna zmieniała się w mało atrakcyjną staruszkę. W wyniku czego w późniejszych jej losach znajduje ona swoją miłość.

No i jeszcze jedna postać, o której wspomniałem a propos martwej kobiety w ciąży – Ubume.
Jak już powiedziałem wcześniej jest ona duchem zmarłej w czasie porodu kobiety, która najczęściej pojawiała się ludziom z dzieckiem na ręku. Wizja w „Cat Soup” mogła się jednak odnosić do ciała fizycznego tej kobiety, nie jako ducha.
Podania mówiły, że Ubume prosiła napotkanych po drodze ludzi o wzięcie dziecka na ręce, które to z każdą chwilą robiło się coraz cięższe. Japończycy wierzyli, że jeśli komuś uda się je utrzymać przez wyznaczony przez nią czas, spełni ona jedno życzenie tego człowieka. Drugą pułapką było to, że dziecko jeśli nie miało cały czas twarzy skierowanej ku matce, przegryzało ono gardło trzymającej go osoby.
Nie wiem czy to ma jakiś związek akurat, tak mi po prostu przyszło na myśl.

Heh czasami się zastanawiam nad tym, czy przypadkiem autorzy „Kociej zupy” nie mieli na celu wywołania u odbiorców rozmyślań, czy rozważań na temat filmu, sami nie mając pojęcia co właściwie sami chcą nam przekazać. Może celowym ich zamiarem było to, aby każdy człowiek indywidualnie interpretował to, co stworzyli może bez większego namysłu.

ocenił(a) film na 8
catsoup

Interesujące i fascynujące są te wszystkie historie, które przytoczyłeś, jednak mi nijak pasują one do "Kociej zupy".
Szukałam trochę w sieci o różnych japońskich bóstwach, ale już od dłuższego czasu mam wrazenie, że ta animacja niekoniecznie do nich nawiązuje.
Jak wcześniej było wspominane wiele razy, jest tu kilka biblijnych motywów, a także odniesienie do bajki "Jaś i małgosia" - ani jedno, ani drugie chyba niewiele ma wspólnego z kulturą japońską.Także wniosek z tego taki, że twórcy wiele motywów mogli zaczerpnąć z zupełnie innych kultur. Oczywiście japońskie motywy także tu są, ale chyba nie jest ich aż tak wiele jak mi się na początku wydawało.
Na chwilę obecną ciągle jeszcze mam niedosyt wiedzy na temat:
- przewodnika- o nim chyba najwięcej szukałam; nie wiem czy jest to jakieś konkretne japońskie bóstwo, które ma swoją konkretną,( że tak to nazwę) "funkcję" w kulturze Japonii.
-kwiatu,
-dźwięku dzwonka,
-metalowego motyla

"Heh czasami się zastanawiam nad tym, czy przypadkiem autorzy „Kociej zupy” nie mieli na celu wywołania u odbiorców rozmyślań, czy rozważań na temat filmu, sami nie mając pojęcia co właściwie sami chcą nam przekazać. Może celowym ich zamiarem było to, aby każdy człowiek indywidualnie interpretował to, co stworzyli może bez większego namysłu".
Też tak myślę. Z resztą w wielu filmach psychologicznych, czy surrealistycznych tak jest, że ludzie tworzą jakiś obraz celowo w sposób taki, żeby był zagmatwany, alenie koniecznie zrozumiały dla widza i dający się wyjaśnić. Na tym ponoć polega sztuka. Trzeba ją czuć, a nie rozumieć ;)
Poza tym nasze przypuszczenia potwierdza fakt, że autorka rysunków o kotkach popełniając samobójstwo zostawiła je nieposklejane do kupy, a reżyser wziął się za to jako tako kawałek po kawałku z fragmentów klecąc całość. Także bardzo możliwe, że sam do końca nie wiedział o czym dokładnie ma być ta historia.
Mimo wszystko cieszę się, że ten film powstał i jest jaki jest. Prwdopodobnie nigdy nie uda mi się zrozumieć wszystkich jego elementów, ale fenomen niektórych dzieł właśnie na tym polega, że nie są do końca zrozumiałe, mają w sobie taką wieczną zagadkę, która uwiecznia się w pamięci na długo.

ocenił(a) film na 10
XxXxxEVeRaxxXxX

Ja nie za bardzo miałam czas nad wszystkim się zastanowić, ale nie zgadzam się z tym pomysłem, że to może być zbiór przypadkowych rzeczy specjalnie namieszanych, żeby widz pogłówkował i do niczego w końcu nie doszedł. Te różne elementy filmu mocno działają i nie trzeba ich rozumieć świadomie, a i tak czuje się, że docierają podświadomie. Na tym polega siła uniwersalnych symboli. Przynajmniej ja to tak odbieram.

A autorka tej mangi, na podstawie której to powstało nie dokończyła tego przed samobójstwem? Ja myślałam, że dokończyła, ale nic o niej nie wiem. Wydaje mi się, że mogło być tak, że ona sporo myślała nad kwestiami życia i śmierci właśnie z tego względu, że zastanawiała się nad samobójstwem, więc myślę, że ten film zawiera wiele bardzo trafnych spostrzeżeń. Różni ludzie popełniają samobójstwo z różnym podejściem, ale część osób najpierw usiłuje się zapoznać z informacjami o tym jak śmierć i istnienie lub nieistnienie po niej postrzegane jest w różnych religiach i filozofiach. Być może ona właśnie tak postąpiła i przy okazji zebranej wiedzy stworzyła też tę opowieść. Obstawiałabym taki przebieg wypadków.

Co do nawiązań do Biblii, to my je tak obieramy (ze względu na wychowanie w takiej a nie innej kulturze), ale niekoniecznie są to nawiązania konkretnie do opowieści biblijnych. Dla naszego kręgu kulturowego opowieść o wielorybie kojarzy się z Jonaszem, ale Japończycy mają od cholery opowieści o rybach i zapewne wielorybach również, bo w końcu to kraj otoczony zewsząd wodą (w sensie wyspy) i zwierzęta wodne zawsze były istotnym elementem otaczającej ich natury, co zawsze znajduje odwzorowanie w opowieściach mitologicznych/religijnych. Co do potopu, to ja tak rzuciłam ten potop biblijny, ale nie tylko w chrześcijaństwie mówi się o potopie czy wielkiej wodzie. W innych religiach też to się przewija. To tak jak z olbrzymami, krasnoludkami, albo wampirami. Żaden kraj czy miejsce na Ziemi nie ma wyłączności na nie. występują w różnych wierzeniach pod nieco innymi nazwami nieco inaczej wyglądając, ale występują. Co do "Jasia i Małgosi", to to jest baśń braci Grimm, a oni tych opowieści sami nie wymyślili, tylko chodzili po wioskach i spisywali takie "bajdy ludowe". Na sto procent w innych rejonach świata równolegle funkcjonowały analogiczne opowieści. Natomiast sama autorka komiksu, albo autorzy filmu mogli tak czy owak dodać pewne elementy pochodzące z innych kultur (nie japońskiej), które już są na świecie uniwersalnymi tak jak właśnie ta opowieść o Babie Jadze.

Mam małą książeczkę o mitologii japońskiej. Pobieżnie ją przeglądałam. Na okładce jakiś staruszek jadący na ogromnym sumie, o czym wspominam właśnie dla podkreślenia, że te ryby jak i wieloryby ciągle się u nich przewijają. No i mało tam czytałam i strasznie zagmatwaną mają tę mitologię, bo te bóstwa tam żeńskie z męskimi co chwila rodzą jakieś inne bóstwa i nadążyć nie można :) W każdym razie co i rusz tam cos robią, a to się obmył w wodzie i z przemycia oka lewego powstały bóstwa powierzchni wody, a to z obmycia prawego oka powstały bóstwa głębin wody itd. Jest niezła historia jak bogini urodziła jakieś bóstwo ognia i ją wypaliło podczas porodu przez co zmarła i jej "mąż" - męskie bóstwo - wkurzył się i zarąbał tego syna. I też tam zdaje się z każdego jego kawałka coś tam powstało. Już nie pamiętam :P Ale niezłe są te akcje.
Z czyichś łez też zdaje się coś tam powstało. Nawet ten sam boski mąż co wyżej jak uciekał przed żoną, którą niepotrzebnie oglądał mimo, że ona nie chciała, bo się wstydziła (na serio :) ) bo była już w krainie ciemności i gniła sobie tam, to ten mąż uciekając goniony już nie pamiętam przez co w którymś momencie się np. wysikał tworząc w ten sposób jakąś rzekę, która miała utrudnić ów pościg. No itd.

Specjalnie dla XxXxxEVeRaxxXxX, napiszę że coś tam też jest o rytuale oczyszczania się oczywiście przy użyciu wody. Generalnie chyba we wszystkich religiach/wierzeniach są kąpiele rytualne, no ale podkreślam, że oni też mają jakiś szczególny obrządek i symbolika tego jest naprawdę silna. Tak więc ta woda ma istotne znaczenie. No i wracamy tu jeszcze do samej kwestii tego, że w końcu Japonia mieści się na wyspach. Jest więc jakaś opowieść o powstawaniu Japonii i wynurzaniu się (chyba wynurzaniu, nie pamiętam) tych wysp. Siłą rzeczy przewija się ta woda w kółko. Jest też jakaś tam opowieść o samym powstaniu świata i coś tam było, że niebo i ziemia powstały z najpierw zespolonego już nie wiem czego (jakby zupy z zarodkami), ale chyba niebo stanowiło tam jakąś warstewkę subtelniejszą czy coś i nie wiem czy przypadkiem nie do tego w "Kociej zupie" nawiązują te sceny ze światem jako taką kulą jakby na talerzu Boga, którą on rozkrawa i ze środka wypływa krew czy coś. Dla mnie osobiście, tak intuicyjnie, to się wiąże w kółko z tymi kwestiami cielesnego i duchowego aspektu wszystkiego, zestrojenia się z "mięsnym charakterem" części świata.

Co do samego Boga i bóstw, to pogubiłam się jak to u nich wyglądało, zwłaszcza, że Japończycy byli ciągle pod obcymi wpływami i u nich mieszały się te wpływy z zewnątrz z ich rodzimą religią. W którymś tam momencie usiłowali wyodrębnić z całej tej zupy rdzenną tą własną religię - rdzenny shintoizm (Shinto) i coś tam z tego wyszło. Ale wiele jednak mają tam wpływów buddyzmu i innych religii, wiele mają/mieli wpływów chińskich. Aha, no i wracając do bóstw, to jak mówię pogubiłam się w tym, ale podobnie jak w innych religiach mieli (przynajmniej w którejś odmianie Shinto) jednego Boga głównego takiego jakby nad pozostałymi bóstwami (męskimi i żeńskimi) i tak jak w innych religiach bóstwa nie tyle są bogami, choć nie jest błędem używanie tego określenia (tak jak i w innych religiach politeistycznych), ale są emanacjami tego najwyższego lub tylko konkretnych jego aspektów. To jest popularne podejście, bo takie samo jak we wszystkich religiach (uniwersalne), ale piszę o tym, bo chodzi mi o to, że w "Kociej zupie" możemy oglądać Boga wyglądającego raz tak, raz nieco inaczej. Raz to jest taki Bóg absolutny jak ten, który jednym dotknięciem zmienia całą Ziemię. Innym razem to taka jego mniejsza emanacja jak ten jakby czarodziej z tego cyrku w wielorybie. Przynajmniej ja to tak odbieram. Tzn. mi się on kojarzy z Bogiem, który robi pokaz z kreacji. I generalnie poza samym wielorybem i tym, że rzecz się dzieje we wnętrzu wieloryba, to nie mam dalej idących skojarzeń tego z wielorybem Jonasza. Wprawdzie nie rozumiem głębszego sensu opowieści o Jonaszu, co by mi może tu pomogło, ale być może ta scena w "Kociej zupie" wcale do Jonasza nie nawiązuje. Nie wiem.

A o tym kappach, to nawet kiedyś czytałam :) bo mam taką książkę o różnych dziwnych stworach typu bazyliszek itp. i właśnie też występuje tam opis tego stworzenia z tymże wydawało mi się, że ono miało siedzieć w jakichś płytszych zbiornikach wodnych i było takie dosyć płaskie - bardziej w poziomie niż w pionie. Już mało pamiętam, ale to zagłębienie w głowie utkwiło mi w pamięci :) i ten sposób na zabicie takiego stworzenia (a może nie zabicie, a tylko jakieś sparaliżowanie - tez nie pamiętam) poprzez wylanie płynu z tej jego niecki na głowie :) Urzekła mnie ta historia. Tamta scena z "Kociej zupy" z tym akurat w ogóle mi się nie kojarzy, ale z obrazami Salvadora Dali tak. No, a poza tym to u nich na pewno chodzenie na szczudłach było dość popularne (po jakichś terenach podmokłych np. polach czegoś, tak jak w Chinach tych ryżowych), więc pewnie dla nich to nie jest tak dziwny widok jak dla nas i z czym innym im się to może kojarzyć.

ocenił(a) film na 8
Eleonora

To nie jest tak, że twierdzę aby w filmie użyto czegoś przypadkowo, ale tak naprawdę to nie wiemy jak powstawał film i co było zamierzeniem twórców. Możemy jedynie snuć domysły, a wiele opcji wchodzi w grę.

Eleonoro, ja nie napisałam nigdzie, że autorka tego nie dokończyła, tylko, że narysowała swoje dzieła i zostawiając je bez żadnych opisów, wskazówek, chyba jedynie ona tak naprawdę wiedziała o co w nich chodzi ( a może nawet i ona sama tego do końca nie wiedziała - tak też bywa).

Co do Biblii, to tak po prawdzie, to ja oglądając bajkę nie miałam skojarzeń z żadnym Jonaszem, z biblijnym potopem owszem-trochę, ale najbardziej z chrześcijańskim Bogiem , którego ludzie często wyobrażali sobie właśnie jako takiego starca z długą siwą brodą. Jak sama stwierdziłaś, w Japonii jest duże przemieszanie różnych wyznań i religii, a jak powszechnie wiadomo chrześijaństwo jest jedną z trzech największych religii świata. Toteż uważam, że autorka celowo mogła użyć takiej postaci, a nie np. Buddy, żeby przekaz był bardziej czytelny także dla ludzi w Europie, czy obu Amerykach. Z bajkami może być podobnie widocznie jest to japońska wersja "Jasia i Małgosi", ale każdy kto zna oryginał, to z pewnością skojarzy fakty.

Dzięki, za napisanie specjalnie dla mnie tych info o wodzie ;). No no...czuję się wyróżniona, hehe ;D
Szczególnie zintrygowało mnie to, że wspomniałas o oczyszczeniu oraz fakcie, że Japonia jest otoczona wodą. Jakoś wcześniej nie myślałam tymi kategoriami zastanawiając się nad motywem wody w bajce. Być może miało to jakieś znaczenie w tworzeniu bajki.

A co do moich poszukiwań, to w jednej ze stron o symbolice znalazłam zdanie:

"Motyl symbolizuje dążenie do światła; życie; śmierć; nieśmiertelność, zmartwychwstanie, duszę".

Było tam jeszcze całe mnóstwo innych znaczeń, ale wydaje mi się, że to idealnie pasuje do "Cat soup".
A, że motyl jest mechaniczny, metalowy, żelazny czy też blaszany,( w ogólnie szary) dla mnie osobiście wyraża nieostrą, niezrozumiałą dla głównych bohaterów, granicę między życiem, a śmiercią, oznacza także, że zbłąkane dusze tych kotków utknęły gdzieś w czasie i przestrzeni, otacza je martwy, nierealny, pozbawiony naturalnych barw i kształtów świat, a one pragną zmartwychwstania, powrotu do życia, do światła. Nieśmiertetlość zaś z cytatu, to oczywiście nie nieśmiertelność cielesna, lecz właśnie ta duchowa, co tyczy się Wielkiej Siostry. Jej dusza stała się poniekąd nieśmiertelna - nie mogła w pełni umrzeć w tym wyimaginowanym świecie po którym podróżowali bo tylko jej połowa trafiła do prawdziwej krainy zmarłych.

ocenił(a) film na 9
Eleonora

Ciekawe co piszecie o przewodniku, mnie się od razu skojarzył z Buddą, a nie hinduistycznym bóstwem (bo skąd by się takie wzięło w Japonii? :) ). To znaczy ściśle rzecz biorąc buddyzm narodził się w Indiach, ale jest inną religią niż hinduizm, no i w każdym kraju ma trochę inną postać. Za tym, że przewodnikiem jest Budda przemawiałoby też to, że w Japonii pogrzeby odprawia się najczęściej w obrządku buddyjskim (jeżeli ktoś był zagorzałym shintoistą to można i w shinto, ale tradycyjnie to buddyzm zajmuje się sprawami śmierci).

Jeśli chodzi o oczyszczanie to owszem, woda ma bardzo duże znaczenie. Przed wejściem do każdej świątyni znajduje się naczynie z wodą, którą trzeba przepłukać usta i przemyć ręce.

Jeśli chodzi o shinto to według tych wierzeń Japonia powstała z kropli, która spadła z włóczni bodajże Izanamiego, do oceanu.
Samo shinto natomiast jest religią rdzenną Japonii i nie ma w niej jednego najwyższego Boga, jest zbiorowisko bóstw mniej lub bardziej ważnych. W V wieku z Chin przeszedł do Japonii buddyzm i to raczej on przekształcił się pod wpływem shinto a nie na odwrót.

A tak w ogóle to dzięki wielkie za ciekawą dyskusję - przeczytałam całość z prawdziwą przyjemnością :)

ocenił(a) film na 10
elfkaa

Z tym "przewodnikiem", to mi chodziło o wygląd - jakoś tak mi się skojarzył. Nie myślałam w tamtym momencie o religii, tylko chciałam określić jakiego "stworka" mam na myśli i dla opisania jego wyglądu to było pierwsze skojarzenie, które przyszło mi do głowy. Jeśli brać pod uwagę religię, to oczywiście masz rację, że buddyzm jest tam bardziej na miejscu. Jakoś tak "na oko" to ten "przewodnik" nie przypominał mi Buddy, ale teraz jak myślę, właśnie jak zwróciłaś uwagę na to, że to by było tam jak najbardziej na miejscu, to faktycznie może i ma być to Budda. Celna uwaga.

ocenił(a) film na 8
Eleonora

Ok. Tylko czy rolą Buddy jest odprowadzanie każdego zmarłego do tego drugiego świata? W każdym bądź razie, czy był to Budda, czy nie był, uważam, że śmiało można go nazywać przewodnikiem. W końcu przewodził kotce w jej drodze.

ocenił(a) film na 10
XxXxxEVeRaxxXxX

Wiesz co, to też zależy jak się zinterpretuje tą scenę. On ją jakby odprowadza, to fakt, ale z drugiej strony można by powiedzieć, że równie dobrze wita ją w tym "innym świecie". Nie tyle przewodzi, co po prostu spotyka (w sensie czeka na nią). Trochę naciągane, wiem :) ale usiłuję dopasować. W każdym razie tak sobie teraz myślę, że właściwie Budda jako że uległ nirwanie nie powinien móc przybierać takiej osobowej postaci w tym "innym świecie", bo ulegając nirwanie jako osobowość "rozpłynął się". No, ale jak to zwykle bywa z religiami, można na takie rzeczy patrzeć na różny sposób symbolicznie, że np. umierając ona osiąga stan buddy. Wtedy nie tyle jest to budda sam w sobie, a bardziej jego idea. Idea tego poziomu.
Aha, tylko że musiałaby być mocno rozwinięta, żeby osiągnąć stan buddy :) a raczej nie była. No cóż, nie wiem. Ale na pewno jeśli chodzi o konotacje religijne, to była zdecydowanie sensowna uwaga i właściwie nie wiem dlaczego wspomniałam tam na początku o hinduizmie dla opisania tego wyglądu, bo w sumie bardziej pasuje do buddyzmu - szczególnie ta głowa, fryzura. Chyba przez ten niebieski kolor tak mi się głównie skojarzyło z Kriszną itp., ale i w buddyzmie też tak się różne bóstwa itp. przedstawia - na niebiesko, bo to ma związek z jakby odwróceniem kolorów w wymiarze astralnym. Buddyzm też ma różne odmiany i różne spojrzenia na to, co się dzieje z człowiekiem po śmierci, czy jest bardo (taki stan pośredni) czy nie ma itd., chyba jacyś "przewodnicy" przynajmniej w którymś podejściu faktycznie występują.

PS. Bardzo fajne było to, co napisałaś o symbolice motyla. Uwielbiam takie ciekawostki. Dodają magii postrzeganiu :)

ocenił(a) film na 8
Eleonora

Wiem co masz na myśli z tym Buddą...To co w tych wszystkich interpretacjach jest najlepsze, to fakt, że im bardziej człowiek zagłębia się w szczegóły, tym więcej dróg / możliwości / opcji widzi, ale tym samym drążąc jakiś temat można się w nim czasem nieźle zaplątać :D
Wiesz co, jeżeli chodzi o ten kolor i wogóle cały wygląd przewodnika to też mnie to bardzo zaciekawiło. Jakiś czas temu znalazłam artykuł dotyczący co prawda chińskiej mitologii, ale zaciekawiło mnie zdjęcie, które na myśl przywiodło mi ów postać z bajki. Prawdopodobnie głównie z powodu koloru skóry i nakrycia głowy. Oczywiście nie mam pojęcia jakie bóstwo istnieje na fotografii i bardzo możliwe, że nie ma ono związku z tym bajkowym
.
Wrzucam jednak linka http://www.crystalinks.com/chinamythology.html jeżeli ktokolwiek z czytających ma jakiś trop, skojarzenia lub wiedzę na ten temat, to chętnie się z nimi zapoznam.

Miło mi Eleonoro, że Ci się podobało:). Ja też bardzo lubię czytać Twoje wypowiedzi bo zawsze znajdzie się w nich coś interesującego, w dodatku opisanego w rozbudowanych zdaniach, dzięki czemu możesz w większości przekazać dokładnie to, co myślisz na dany temat ;)

ocenił(a) film na 10
XxXxxEVeRaxxXxX

No więc właśnie ja dlatego piszę takie rozbudowane zdania, by ograniczyć do minimum jakieś złe zrozumienie tego o co mi chodzi. I też lubię, gdy inni tak piszą, a nie jakieś krótkie teksty, że muszę się potem dopytywać, co dokładnie mieli na myśli. Niestety wiele osób na filmwebie odbiera mój nazwijmy to staranny styl jako protekcjonalny. Że niby chce ich pouczać, wywyższać się itd. No cóż. Trudno :P

A wracając do bóstwa/przewodnika co do koloru niebieskiego, to czytałam kiedyś, że na poziomie astralnym zachodzi odwrócenie kolorów i jeśli coś jest żółte, to tam jest niebieskie. Prawie na pewno chodziło o wymiar astralny. Z tymże w tej chwili nie za bardzo to rozumiem, bo zazwyczaj nie ma tych zmian kolorów przy postrzeganiu astralnym. Muszę to jeszcze sprawdzić o co tam dokładnie chodziło. Być może źle zapamiętałam. Może chodziło o inny poziom, albo jakiś podpoziom czy bo ja wiem - coś bardziej szczególnego robiącego różnicę. Poszukam tego. W każdym razie kiedy to czytałam przyszło mi do głowy, że dlatego te bóstwa lub osoby w jakiś sposób boskie tak jak np. Krishna ukazywane są z niebieską zamiast żółtej (no bo to Azjaci, więc mają żółtą) skórą. Myślę, że ten kolor skóry związany jest z tym ich należeniem do tego innego wymiaru. Ale to mój pomysł, więc może być zupełnie mylny.

Co do "tego czegoś":) - "przewodnika" z "Kociej zupy", to teraz patrzę, że on rzeczywiście ma takie nakrycie głowy, a wcześniej (po tym wpisie na temat buddyzmu) już pomyślałam, że miał fryzurę taką nieco stożkowatą i przez to pasował mi na Buddę. Ale teraz patrzę na film, że rzeczywiście ma nakrycie głowy i w sumie w ogóle Buddy nie przypomina. Stąd mam odpowiedź dlaczego mi się z nim nie skojarzył..hehe.. No cóż.. Na razie nie wiem co to za bóstwo, to z tego linka, ale może ten "przewodnik" w filmie wynika z jakiegoś faktycznie chińskiego wpływu, bo to nakrycie głowy dosyć pasuje, a we wspomnianej wcześniej książeczce o japońskiej mitologii mam napisane, że u nich (w Japonii) właśnie było dużo tych wpływów obcych, a szczególnie chińskich, które z tą ich rodzimą religią często się mieszały.

ocenił(a) film na 8
Eleonora

Ja z kolei nie zawsze mam czas i cierpliwość, abym mogła sobie pozwolić na tak częste rozbudowywanie swoich wypowiedzi, jednak doceniam to u innych ;)
Znów mnie zainteresowałaś tym odwróceniem kolorów na poziomie astralnym. W odniesieniu do bajki jak na razie brzmi to bardzo sensownie. Ok. Jezeli znajdziesz jakieś info, to naturalnie, pisz :] Ja też w wolnym czasie może jeszcze czegoś poszukam.

ocenił(a) film na 10
XxXxxEVeRaxxXxX

A mam taką ciekawostkę w sumie nie związaną z filmem, ale skojarzyło mi się z nim, bo tak sobie rozmawialiśmy o tej "starszej/wielkiej siostrze". No więc czytam właśnie zbiór opowiadań japońskich napisanych wprawdzie przez Amerykanina, ale takiego, który wyjechał do Japonii w wieku 40 lat i przeszedł tam przemianę, ożenił się, przeszedł na buddyzm i stał się tak japońskim, że kiedy umierał uznawany był już japońskim pisarzem narodowym :) No i te jego opowiadania są ponoć bardzo, bardzo japońskie (twierdzą, że tak japońskie jak haiku :) ). No i cóż, no chyba tak - z moją wiedzą nie mnie to oceniać, ale na takowe wyglądają (według mojego wyczucia ich kultury).

W każdym razie jest jedno opowiadanie, w którym facet gdzieś tam pojechał (z tymże wszystko w ramach Japonii i ze stu procentowo japońskimi bohaterami) i poszedł do jakiegoś zajazdu czy jakby to nazwać i tam obsługiwała dziewczyna. Młoda dziewczyna, bo dziewiętnastoletnia. No i zwracając się do niej zwrócił się per "Starsza Siostro" (pisane z dużej litery). Czyli oni chyba mają jakiś taki zwyczaj, że zwracają się tak (albo nieco dawniej tak się zwracali) do kobiety okazując jej szacunek. Ciekawe dlaczego właśnie w taki sposób. Bohater historii jest od tej dziewczyny dwadzieścia lat starszy. Może w tłumaczeniu to tak dziwnie wypada, że pojawia się to "starsza", a może u nich to bardziej ma wydźwięk jak "wielka" w kierunku dostojna/czcigodna.

Patrzyłam później w sieci jak oni dziwnie zwracają się do rodziny, że jakoś inaczej, gdy zwracają się bezpośrednio do konkretnego członka rodziny, a inaczej, gdy mówią o nim osobie trzeciej oraz inaczej gdy mówią o swojej rodzinie, i inaczej gdy mówią o cudzej - o zobaczcie to: http://pl.wikibooks.org/wiki/Japo%C5%84ski/Przydatne_japo%C5%84skie_zwroty Strasznie zagmatwane mają te wszystkie zwyczaje. Jeszcze też mają coś ciekawego odnośnie imion, że ma się imię, które się nosi kiedy się żyje i imię (czy imiona), które się nosi po śmierci. To jest szczególnie ciekawe, aczkolwiek niezbyt to rozumiem, bo jest o tym tylko krótka wzmianka w tej książeczce z opowiadaniami. W każdym razie ciekawe, że traktują zmarłego człowieka jakby jako tak samo aktywnego (jakby uczestniczącego w życiu/istnieniu) jak wtedy, gdy był żywy i aż nadają mu nowe imię na ten nowy rodzaj egzystencji.

ocenił(a) film na 8
Eleonora

Żebyś wiedziała, że zagmatwane mają te zwyczaje, a wierzania jeszcze bardziej. Oglądając niektóre japońskie filmy odnoszę wrażenie, że Japończycy sami nie znają większości duchów, demonów oraz rytuałów związanych z nimi. To jest tak głęboko zakorzenione w ich kulturze, że współcześni mieszkańcy Kraju Kwitnącej Wiśni sami się w tym gubią, a co dopiero tacy Europejczycy.
Hmm..interesujące to co piszesz z tą "Starszą siostrą". Ciekawe, czy i jak ma się to do "Kociej..." bo tam w końcu chyba nie podło "starsza", tylko "wielka", chyba, że ktoś to niedokładnie przetłumaczył i tak naprawdę po japońsku brzmiało "starsza", wtedy z pewnością tak jak napisałaś oznaczałoby osobę czcigodną i dostojną. W moim mniemaniu chodzi o to, że ona jest po prostu starsza.
Odnośnie tego linku, to z jednej strony fajnie, że mają taki bogaty język i tyle nazw na wszystko, z drugiej jednak dla osób, które uczą się tego języka to musi być gigantyczna komplikacja biorąc pod uwagę wymowę, ale przede wszystkim zapis :|

ocenił(a) film na 10
XxXxxEVeRaxxXxX

W "Kociej zupie" chyba jest dymek z konkretnym napisem, kiedy on mówi to "starsza siostro", więc można by to spróbować odnieść do tych ich wyrazów japońskich. Olać tłumaczenie angielskie, w ktorym starsza i wielka to to samo "big" i spojrzeć na wygląd tego wyrazu po japońsku.
Co do tamtego opowiadanka, to wiem, że nie ma związku z tym filmem, ale tak mi się skojarzyło jako ciekawa ciekawostka :)
Co do kultury, to w istocie mają przerąbane :), ale pomyśl, jak ktos od małego wychowuje się w takiej kulturze, to zaliczywszy już choćby naukę tych wszystkich form językowych jak i pobieżne zaznajomienie się ze zwyczajami ma już tak wyćwiczony mózg, że nic dziwnego, że potem jest w stanie robić mnóstwo rzeczy na raz i wszystko super wydajnie :P

ocenił(a) film na 8
Eleonora

Właśnie nie wiadomo jak kotek określa to po japońsku, czy "starsza", czy "duża". Bo po angielsku wyraźnie przetłumaczone jest "big sis", czyli "duża siostro".
No i idąc dalej tropem angielskiego tłumaczenia, to dla mnie to jest też do końca nie zrozumiałe bo gdyby chodziło o "starszą", to mogli by to przetłumaczyć np. "older sister", a tak jest "duża", czyli duża wzdostem i ogólnie rozmiarami. Chociaż dla mnie "big" to pojęcie bardzo ogólne i przez to ciężko sprecyzować co tak naprawdę tłumacz miał na myśli.

No tak, my tu gadu gadu, że Japończycy mają ciężko i w ogóle, ale tak jak napisałaś w ostatnim zdaniu głowy to mają nie od parady, skoro coraz to bardziej zaawansowane technologie tworzą
Warto rzucić okiem chociażby na to, heh http://pl.wikipedia.org/wiki/Ubikacje_w_Japonii
Niby taka przyziemna sprawa, ale jakże to różni ich i nas ;P Aszególnir rozdział" aspekty kulturowe jest ciekawy ;p hahahahaha
No, no, wygląda na to, że jesteśmy lata śwetlne za nimi, bo jakoś nie spodziewam się, żeby w ciągu najbliższych 5-10 lat toalety w polskich domach i miejscach publicznych miały tak wyglądać ;P
Poza tym trzeba czytać te wikipediowskie artykuły bo jak podpiszą ACTA, to nawet o kiblach japońskich już sobie poczytać nie będzie można ;p

ocenił(a) film na 8
Eleonora

Sorry za błędy, ale pisane było w pośpiechu i niepełnej świadomości, hah ;p

ocenił(a) film na 10
XxXxxEVeRaxxXxX

A daj spokój :P ja bym nie chciała takiej strugi wbijającej mi się w odbyt :P Na polskim rynku mamy od jakiegoś czasu te sedesy bez półki i to i tak już zapewnia "niezapomniane przeżycia"...
Tak, tak.. aspekty kulturowe są ciekawe "...trwały sukces ubikacji kucanych ograniczających kontakt ciała z ubikacją..". Wiesz co, obejrzyj sobie taki serial dokumentalno-satyryczny "Idiota za granicą". Tam jest dużo na temat toalet hehe (tych kucanych na kształt po prostu dziury w podłodze, rozprysków i innych istotnych kwestii :P ) Na serio, ze szczerego serca wszystkim polecam ten serial :P Tylko osiem odcinków, ale jakże piękne!

Ty, ale jak oni tak lubią oddawać się prywatności w tych ubikacjach, czytać książki, przeglądać komiksy (może też komponować muzykę??), to jeśli decydują się na system kucany muszą mieć bardzo wytrzymałe nogi. I widzisz, to tłumaczy ich wydajność - w jednym czasie potrafią wypróżniać się, czytać i ćwiczyć mięśnie dolnych partii ciała.

Ej, a wracając do "big sister", to to może być starsza siostra. Po angielsku na starszego brata mówi się właśnie częściej big brother niż older.

Kurcze, nie pomyślałam, że ACTA może zablokować wikipedię - coś w tym jest, bo też pewnie to zaklasyfikują do kradzionej własności intelektualnej. Ja się załamię.

ocenił(a) film na 10
Eleonora

heh, spojrzałam na ten dymek w "Kociej zupie" z tym napisem "wielka siostro" i... no ja tego nie rozszyfruję :P Liczyłam na czytelniejszą czcionkę :P To jest koło 16tej minuty, dokładnie 16:33, jak chcesz zerknąć. Ja nie mam zainstalowanej na kompie japońskiej czcionki i zamiast ich znaczków mam "krzaczki" na tej stronie, którą wyżej podlinkowałam o tych ich zwrotach typu "starsza siostro" itd. Ale jak Ty to masz czytelne, to weź może porównaj, co?

ocenił(a) film na 8
Eleonora

Ja tego filmiku w ogóle nie mam na kompie. Oglądałam go ze 3 razy w całości i parę razy urywkami na YouTubie no i to były różne wersje. Jedna była w całości inna była w wielu partach.
Nie bardzo wiem co chcesz tam rozszyfrowywać. Nie wiem jak Ty, ale ja z japońskiego tłumaczyć nie potrafię ;p

ocenił(a) film na 10
XxXxxEVeRaxxXxX

Też nie potrafię :P Ale to jest pojedynczy zwrot, więc myślałam o porównaniu krzaczka oznaczającego "starsza siostro" przy zwracaniu się wewnątrz rodziny (bo wiemy, że są te różnice) z tym krzaczkiem, który jest w dymku w filmie. Nie jest to zbyt ważne w sumie, ale skoro jesteśmy fanatykami rozgrzebywania tego filmu na części pierwsze, to dlaczego nie?:)

ocenił(a) film na 8
Eleonora

Tia..co z tego, że na polskim rynku są tego typu luksusy(?), jak prawdopodobnie to się nigdy w pełni nie upowszechni. Pewnie fajny ten zagraniczny filmowy idiota, ale sam fakt, że to (nawet jeśli mini) serial skutecznie mnie zniechęca. Nie lubię
seriali.
"Ty, ale jak oni tak lubią oddawać się prywatności w tych ubikacjach, czytać książki, przeglądać komiksy (może też komponować muzykę??), to jeśli decydują się na system kucany muszą mieć bardzo wytrzymałe nogi. I widzisz, to tłumaczy ich wydajność - w jednym czasie potrafią wypróżniać się, czytać i ćwiczyć mięśnie dolnych partii ciała". - czyli krótko mówiąc, potrafią świetnie gospodarować swoim czasem robiąc kilka rzeczy na raz. Nic tylko brać z nich przykład ;)
Z tą blokadą wiki to ja tak z lekkim przymróżeniem oka, ale jest w tym dużo racji bo przez zaostrzenie praw autorskich przytaczanie w wikipedii tekstów z różnych książek i artykułów będzie ograniczone, a w niektórych przypadkach w ogole niemożliwe! A jak sobie tak bezprawnie poprzytaczasz, to zaraz z roszczeniami i karami wyjadą. Oj..szkoda w ogóle o tym gadać. Cała sić aż grzmi od tego nie chce mi się wyszukiwać teraz ale nawet teraz na startowej stronie YouTube'a prawie połowa najnowszych filmików dotyczy tej sprawy. To całe ACTA to chyba największy shit dotyczący Internetu jaki można było stworzyć.w XXI wieku.

ocenił(a) film na 10
XxXxxEVeRaxxXxX

Ej tam! To ma tylko 8 odcinków i każdy po jakieś 47 minut i chce się to oglądać ciurkiem, a jak się skończy, to sama pożałujesz, że nie ma więcej. Weź na pierwszy ogień ósmy odcinek. Tam jest taki tekst o bananach, że do końca życia go nie zapomnisz! "Co wypchnęła ci z głowy ta informacja o bananach?" - ja Ci nie odpowiem! Musisz obejrzeć ten odcinek, by się tego dowiedzieć! Oraz tego dlaczego jedzenie bananów jest igraniem ze śmiercią i w sumie jak zawsze ekscytującym jak i modnym życiem na krawędzi... Ale mówię Ci postokroć WARTO!

No, a o ACTA, to już nie mogę słuchać... NIENAWIDZĘ SKUR*IELSTWA!!!

....
dobra, żeby Cię zachęcić do "Idioty za granicą" opowiem kawałek z tego. No więc tytułowy bohater podchodzi w jakimś buszu do drzewa i widzi patyczaka i tak sobie myśli na głos: te patyczaki to mają przerąbane. Widzi taki patyczak fajną laskę, podchodzi do niej, żeby wyrwać, a tu się okazuje, że to patyk. ... Potem idzie dalej i widzi kumpla i krzyczy "hej! stary! co u ciebie?" ...podchodzi bliżej i widzi, że to też patyk... no i tak w kółko... Patyczaki mają przerąbane.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones