PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=418967}
7,3 192 871
ocen
7,3 10 1 192871
6,6 19
ocen krytyków
Kod nieśmiertelności
powrót do forum filmu Kod nieśmiertelności

[SPOILER]

Końcówkę filmu znacie. Colleen Goodwin odbiera wiadomość od Coltera która dowodzi,
że dzięki Source Code można wpływając na przeszłość zmienić teraźniejszość (czy jakoś
tak). Mamy tam także pozorny* happy end: kapitan Stevens udaremnił zamach w dwóch
rzeczywistościach równoległych ( w jednej umawia się z Christiną , a w drugiej leży
nieświadom niczego w elektronicznym sarkofagu). Teraz czas na pytania.

Jeżeli został [z Christiną] to co stało się z prawdziwym Seanem Fentressem ? Czy był on
jedynie marionetką Coltera ("13 Piętro" ! )** ?
Jeżeli natomiast wrócił to pojawia się kolejne pytanie: Dokąd? Wszak jego poczynania
zmieniły przyszłość (być może także jego własną). I tutaj dochodzimy do kolejnej
ciekawej kwestii i kilku kolejnych pytań. Jeśli dzięki Source Code zmienił przyszłość,to
zmienił ją nie jeden raz , a wiele - za każdym razem gdy lądował w pociągu robił to w
innej, alternatywnej do swojej rzeczywistości (w każdej kolejnej ginąc jako Sean
Fentress).
Z czasem poznał pasażerów oraz zapamiętał kolejność wydarzeń i niektóre z nic mógł co
do sekundy przewidzieć ("Dzień Świstaka" !)**.

Czy cofając się w przeszłość do światów równoległych nie zmienił ostatecznie własnej
przyszłości ? Jeżeli nie doszło do eksplozji w pociągu, to misji Coltera nigdy nie było
(przynajmniej dla niego samego; to trochę tak jak ze słynnym paradoksem dziadka ).
Nie mógł on zatem przeżyć tych wszystkich przygód w pociągu i uratować pasażerów.

Ps. Jeżeli zamachy zostały udaremnione (a zostały) to przez kogo? Wiemy, że to dzięki
tytułowemu Source Code, ale nie wiedzą tego bohaterowie filmu (w jednej z
rzeczywistości). Kto więc wyłączył bombę, obezwładnił niedoszłego zamachowca i
zadzwonił na policję? Sean Fentress (!). Ale przecież... ;)



Ps. 2
Tak , wiem wyjaśnienia nie podałem, ale podanie takowego jest niemożliwe. Ciekawi
mnie jak Wy to widzicie. Być może jednak coś przeoczyłem.





* pozorny, ponieważ ze światem badanym przez fizyków teoretycznych nigdy nic nie
wiadomo...:)

** Tytuły filmów mogących Was zainteresować ;)

ocenił(a) film na 6

Tylko, że ten sms nic takiego nie dowodzi. Przecież w naszej realnej rzeczywistości wszyscy w pociągu zginęli. Tak jak i poddany eutanazji Colter. Zamiast tego okazuje się, że symulacja, którą dla Coltera tworzy Source Code jest bardziej złożona, niż się wydawało jego twórcom. Po wyciągnięciu wtyczki świadomość Coltera "żyje" sobie w niej dalej. Udało mu się zmienić tylko bieg symulacji (nie różniącej się dla niego od świata realnego).

Co do ps1: zamach w source code został udaremniony przez człowieka wyglądającego jak Sean Fentress, więc dla świata Source Code to on udaremnił zamach. Tylko tym symulacja świata stworzona przez Source Code różni się od naszego świata (opierając się na tym co zostało pokazane).

ocenił(a) film na 8
Berenger

Ale mieszacie sobie niepotrzebnie...
Ja uważam, że Colter cofając się dzięki Source Code nie wpływał za każdym razem na przyszłość, a działo się to w alternatywnej rzeczywistości - odtwarzał on tylko to, co się wydarzyło i w pamięci przekazywał do "rzeczywistości" do Goodwin. Gdy cofnął się ten ostatni raz, udaremnił zamach, a że został odłączony od aparatury przez wspomnianą już Goodwin, wszystko zostało zapisane. Tzn z alternatywnej wersji przeszłości stało się rzeczywistością. Sam Colter, a raczej jego świadomość, utknęła wtedy w ciele Fenstera. Source Code działa więc grzebiąc w przeszłości, ale nie można jej zmienić, dopóki jego uczestnika nie odłączy się od aparatury podtrzymującej życie. Tym sposobem świadomość i umysł Coltera żyje w ciele Fenstera, dopóty, dopóki ktoś nie uruchomi ponownie Source Code z jego udziałem.

ocenił(a) film na 6
Valmont_3

Tylko, że w filmie nic na to nie wskazuje. W fizycznym świecie czas się toczy normalnie, pociąg wybuchł parę godzin wcześniej, za to udało się powstrzymać "brudną" bombę. Po skończonej misji pilot zostaje zabity przez Goodwin. W tym momencie jego świadomość jest w świecie wygenerowanym przez SC i tam zostaje. W tym samym świecie wysłał sms do Goodwin. Gdyby ten sms jakimś cudem dotarł do rzeczywistego świata przed zamachem na pociąg, to byłby to dowód na to, że pilot przenosi się do równoległego świata do czasu przed zamachem. W filmie do znudzenia powtarzają, że nic co zrobi pilot nie wpłynie na nasz świat, bo nie można zmienić tego co już się wydarzyło. Za to można zmienić dalszy ciąg symulacji.

Berenger

Teoria światów równoległych mówi (która dopuszcza i tłumaczy większość paradoksów podróży w czasie czy nawet tylko wpływu na czas), że jest nieskończenie wiele możliwości biegu wydarzeń w każdej chwili istnienie wszechświata. Czyli że w każdej chwili linia czasowa rozgałęzia się nieskończenie wiele razy(nieźle to tłumaczył Emmett Brown w "Powrocie do przyszłości"), tworząc wszystkie możliwe odnogi. Światy te, są obok siebie ale informacja między nimi normalnie nie przepływa, a tym bardziej materia. Dlatego nie można zmienić nic we własnym świecie a właściwie to można, ale tylko od danego momentu tworząc nową odnogę własnego świata, a więc automatycznie tracimy dostęp do pierwotnego biegu wydarzeń i nie możemy stwierdzić czy cokolwiek się zmieniło.
Jak dla mnie to sama idea tej maszyny jest dziwna i mało prawdopodobna, a co za tym idzie dywagacje nasze są skazane na porażkę. Bo jeśli maszyna faktycznie w jakiś kwantowy sposób "łączy" się z innymi światami, to albo łącząca się osoba jest wtłaczana w i tak zaplanowany bieg wydarzeń (zaplanowany w sensie możliwości). Inaczej mówiąc w chwili połączenie determinowane są dalsze wydarzenia, bo "podróżnik" ląduje w jednym z nieskończonej ilości światów, które "przyjęły" w danym momencie możliwość wejścia tegoż "podróżnika". Od tego momentu porusza się on w świecie równoległym dla którego istnieje nieskończenie wiele możliwości dalszych wydarzeń. Teoretycznie więc, zmiany jakie spowoduje zostają utrwalone, a właściwie są już przewidziane biegiem danego wszechświata w momencie wejścia. Efekt tego jest taki, że mimo że on odwiedził na chwilę tamtą rzeczywistość, która może do złudzenia przypominać naszą, to jednak zmiany jakie tam wprowadził, nie mogą w żaden sposób wpłynąć na wydarzenia które już minęły w jego świecie pierwotnym. W swoim świecie pierwotnym może co najwyżej tworzyć nowe odnogi linii czasowej. Po raz kolejny mówiąc krótko ;), jeśli zostanie odcięty to pozostanie w tej zmienionej rzeczywistości i dlatego w tym świecie sms dojdzie, jak i będzie w stanie dalej żyć, jednak kosztem osoby której świadomość zajął. To co pokazane jest na filmie, faktycznie może sugerować, że wbrew temu co tam sobie wymyślili, maszyna ta nie tworzy wcale symulacji, a łączy się ze światem równoległym, transferując tam świadomość bohatera a w pierwotnym świecie pozostawia jedynie jej "nośnik" czyli mózg. Możliwość połączenia się jest z kolei determinowana przez coś co możemy sobie nazwać jako "sygnatury kwantowe" i dlatego przenieść się może jedynie do świata i momentu, w którym wszystko było identyczne jak to co sczytali w świecie wyjściowym. Ograniczenia 8 minut nie jestem w stanie wyjaśnić choć można by gdybać dalej. Niestety to wszystko gdybanie i prowadzi do jeszcze większej ilości gdybania.
W każdym razie mój odbiór filmu jest taki, że on się nie przenosi w czasie, a pomiędzy światami równoległymi i tam faktycznie miesza a zmiany oczywiście odnoszą skutek tylko i wyłącznie dla tego jednego (i nieskończonych pochodnych) tego wszechświata.
Film może i ma jakieś tam podstawy naukowe, ale nie są one w sposób spójny połączone ze sobą w jedną całość.

ocenił(a) film na 9
maddox84

Dla mnie to było dosyć spójne. Nie zastanawiałam się, czy film ma podstawy naukowe, przede wszystkim, ja nie mam takowej wiedzy aby to oceniać. Według mnie świadomość bohatera łącząc się z powidokiem Seana tworzyła świat równoległy. Świat, w którym Stevens żyje jako Sean, więc nikt nie jest dla niego marionetką. Co działo się z tymi światami kiedy Sean wracał? Za każdym razem w tym świecie ginął, więc chyba istniały dalej bez niego.
Ciekawym jest to, że gdy "nośnik" (ja piszesz) został odłączony (innymi słowy Stevens umarł) w równoległej rzeczywistości jego świadomość ma się dobrze. (szczerze mówiąc podoba mi się ta możliwość :)). Mało tego, w tymże świecie tez jest jakiś kapitan Stevens Colter :)

maddox84

"Film może i ma jakieś tam podstawy naukowe, ale nie są one w sposób spójny połączone ze sobą w jedną całość."

To żadna wada. "Podstawy naukowe" to w przeważającej części jedynie teorie. Tak naprawdę, żaden naukowiec nie udowodnił jeszcze istnienia czasu, spora część w ogóle zaprzecza istnieniu czasu - jedynie ruch istnienie i postrzegamy go jako czas ( tak w sporym uproszczeniu ).

"Teoria światów równoległych mówi"

Lecz to wciąż tylko teoria. Tak być może ale nie musi, dlatego nie uważam za wadę tego, że film nie łączy spójnie ze sobą teorii.

ocenił(a) film na 9
maddox84

Moim zdaniem Stevens nie umarł (w programie) po odłączeniu go od aparatury bo source code zachował jego świadomość we własnym kodzie, Goodwin więc nie uzyskuje już swej świadomości ze swego mózgu tylko z kodu programu którego został częścią. Dopiero wtedy gdy source code zostałby wyłączony, Goodwin wraz z całym światem przestałby istnieć, taka jest przynajmniej moja teoria. Na początku to że Goodwin żył dalej po odłączeniu wydawało mi się nie logiczne, ale tak sobie to zakończenie wyjaśniłem by miało to jakiś sens.

Musieli w jakiś sposób odnaleźć szczątki zmarłego pasażera, i potrafili jedynie wyciągnąć 8 ostatnich minut jego życia z jego mózgu. Stevens pamiętał o bombie, swoim ojcu i całym swoim realnym życiu bo program nie zamieniał jego umysłu na umysł pasażera a raczej połączył umysły i Stevensa i pasażera.

ocenił(a) film na 8
bobek388

ale nie "pamiętał" gdzie ta bomba D; i tutaj ta logika traci sens

Berenger

Twoje rozumowanie ma kilka podstawowych błędów.

"Zamiast tego okazuje się, że symulacja"

To nie żadna symulacja i wbrew temu co piszesz dalej wszystko co pokazane zostało w filmie temu dowodzi. Jeżeli byłaby to symulacja nie znalazłby ani bomby ani zamachowca bo postać, w którą się wcielił nie widziała o bombie nic. Wziąłeś za pewnik to co powiedzieli na początku filmu ale to prawdą nie było. Gdyby jedynie mógł wejść w ostatnie 8 minut życia tego człowieka to nie mógłby wykonać żadnej czynności innej niż ten człowiek.

Dzień świstaka i 12 małp - tylko o tych skojarzeniach myślałam w trakcie oglądania filmu, niestety film nie dorównuje powyższym, jest bardzo dużo błędów logicznych - o których tu wspominasz; pomysł nie jest w żaden sposób oryginalny a realizacja także pozostawia sporo do życzenia. Nie ma co ukrywać, że tematyka jest trudna, pewnie każdy pamięta Deja Vu z Denzelem - film tak samo usiany błędami i brakiem logiki co Source Code, czekam na film który sprosta wyzwaniu.

ocenił(a) film na 9

Na wiele pytań znajdziesz odpowiedź interesując się fizyką kwantową, teorią strun itp.

ocenił(a) film na 9

Prostym sposobem na wyjaśnienie jest spojrzenie na to od drugiej strony tzn. od końca!!
Pierwsze wytłumaczone w e-mailu: Dzięki source code tworzycie nowe światy! Więc za każdym razem stworzył nową rzeczywistość!
Nie istnieje paradoks dziadka ponieważ począwszy od pierwszej rzeczywistości wybuch nastąpił więc source code został użyty!
Jako że został użyty niestety Sean Fentres zmarł żeby Kpt. mógł w niego wejść!
Christina przeżyła nie w jednej a (nie jestem pewien co do ilości) w dwóch rzeczywistościach ponieważ raz wyprowadził ją na peron a drugim razem uratował wszystkich!
Nie potrafię zrozumieć tylko jak to się stało że on żyje razem z Christiną skoro został zabity tzn. odłączony!
Wizja filmu bardzo ciekawa! Interesujący scenariusz i dobrze wykonany!

LUDZIE NIE PISZCIE TU O BRAKU LOGIKI !
Nikt z nas podejrzewam nie ma 5 lat ! Rozumiem że z wiekiem tracimy wyobraźnię ale proszę zastanówcie się najpierw nad filmem bo po głębszym przemyśleniu nie jest on wcale taki irracjonalny! Brakiem logiki możemy nazwać wiarę w Boga! A mimo tego ja i miliardy ludzi na świecie w niego wierzą! Zastanówcie się nad tym! Wyobraźcie sobie śmierć i pustkę po niej gdyby niczego nie było po śmierci! Co się stanie z nami?!

ocenił(a) film na 8
damian_jordan

Ciekawy komentarz :]

ocenił(a) film na 6
damian_jordan

Ja gdy miałem 5 lat miałem bardzo bujną wyobraźnię. Pod tym względem z wiekiem nic się nie zmieniło. Tylko po co krzyczysz?

ocenił(a) film na 9
damian_jordan

film podobnie jak Ty oceniłem na 9/10

już dawno żaden film mnie tak zaskoczył! liczyłem że będzie średni a okazał się kawałkiem dobrego kina


osobiście zrozumiałem to tak że poprzez uratowanie tych ludzi wykasował całą teraźniejszość gdy zamach się wydarzył i stworzył tą która po zamachu nie powstała - czyli wszyscy przeżyli, a jego ciało nadal leży czekając na misję bo przecież zginął on na dwa miesiące przed pierwszym użycie Source Code. Dr Rutledge mówi że jeszcze przyjdzie moment gdy swoją technologię będzie mógł wykorzystać. Tylko Goodwinn dzięki mailowi wie że w innej rzeczywistości uratowali istnienia ludzki i zapobiegli zamachowi tyle że ta rzeczywistość już nie istnieje

I tak jak z tym facetem któego ciało przejął, znajomym Christiny, wyglada jak on ale miał swoją osobowość (ostatnia scena gdy stoją przy tym szkalnym kamieniu - ma jego twarz nie swoją)

ocenił(a) film na 9
peeszet

Cieszę się że znalazła się osoba którą zainteresują moje spostrzeżenia ! Serdecznie pozdrawiam!

ocenił(a) film na 8

Na początku bohaterowie tłumaczą nam, że SC odtwarza dane zarejestrowane przez mózgi (a dokładniej z jakiejś "aury") wszystkich zmarłych w zamachu na pociąg, i że da się odtworzyć tylko ostatnie 8 minut. Rozumiem, że "dane przedśmiertne" są ze sobą jakoś skalibrowane. Jednak to są informacje zarejestrowane tylko przez zmarłych. Więc skąd tam projekcja świata z poza pociągu i taka realna obecność tych co przeżyli pierwotną katastrofę, np. zamachowiec, rudy student i "azjatą z toalety". Przecież ich dane nie zostały zapisane, więc jak mogą brać udział w symulacji. Mogą być tylko wyobrażeniem tych co ich widzieli.
P.S. "SOURCE CODE" jest dużo słabsze od wcześniejszego filmu tego reżysera, "MOON" który jest filmem świetnym. Gorąco polecam+muzyka z tego filmu

ocenił(a) film na 9
a30015k

Oni tak tłumaczą, sami tak myślą, jadnak nie jest tak do końca... W drugiej "podróży" Stevens się zdziwił: "tym razem jest inaczej", czy coś takiego. Gdyby to był jedynie "powidok" wszystkie szczegóły byłyby za każdym razem takie same. On przeczuwał, że tworzą się światy alternatywne, tak jak pisał w mailu pod koniec. I w takim świecie najwyraźniej mógł żyć, pomimo swojej własnej śmierci w świecie rzeczywistym. (właściwie "świat rzeczywisty" to złe pojęcie, każdy z tych światów był rzeczywisty).
Co do "Moon" sie zgadzam, film z niesamowitym klimatem :)

ocenił(a) film na 6
libra66

Samo założenie, że operator source code miałby tylko "wchodzić" we wspomnienia jakiejś osoby i odbierać bodźce z ostatnich 8 minut jego życia bez możliwości interakcji jest bez sensu. Jedyną szansą na znalezienie bomby, byłoby gdyby to konkretne ciało znalazło ją przed wybuchem lub zauważyło siedząc w miejscu coś co mogłoby pomóc w odkryciu sprawcy. A przecież sami doświadczamy codziennie jak budowany jest świat z zapisanych informacji i możemy w nim się poruszać, rozmawiać itp. A potem człowiek się budzi i dalej robi to samo, tylko już nie potrafi latać.

ocenił(a) film na 3
a30015k

chcesz poznac na to odpowiedz? przeczytaj wszystkie moje posty w tym temacie >>> http://www.filmweb.pl/film/Kod+nie%C5%9Bmiertelno%C5%9Bci-2011-418967/discussion /Incepcja+a+Kod+Nie%C5%9Bmiertelno%C5%9Bci.,1639616?page=1

Iamarcane

Nie traciłbym na to czasu...

ocenił(a) film na 3
botanix

hehe ciekawa riposta

ocenił(a) film na 10
Iamarcane

To samo chciałem zasugerować. :)

Dla porządku jednak przekleję swój post stamtąd (poprawki, dyskusje mile widziane):


TEORIA 1 - majaki senne
...Co robi maszyna?
Robi to co wyobrazi sobie Stevens. Nie musi działać logicznie gdyż jest tylko częścią snu Stevensa, a sny dość często gardzą wszelkimi zasadami logiki.
...Gdzie przebywa świadomość Stevensa?
W łóżku, na pryczy, u sąsiadki, na zielonej łące...
...Mankamenty teorii.
Brak. Logiką snu (a właściwie jej brakiem) da się wytłumaczyć każdy film.



TEORIA 2 - rzeczywistość wirtualna

...Co robi maszyna?
Na podstawie danych (wspomnień) zaczerpniętych z ciał zmarłych pasażerów odtwarza ostatnie 8 minut poprzedzających katastrofę pociągu. Wszelkie luki w symulacji są uzupełniane przy pomocy kodu wygenerowanego przez program.
...Gdzie przebywa świadomość Stevensa?
W wygenerowanej przez urządzenie komputerowej symulacji.
...Czym są wydarzenia pokazane w filmie?
Wygenerowaną przez komputer symulacją po której porusza się Stevens.
...Mankamenty teorii.
Brak wspomnień zaczerpniętyh od zamachowca uniemożliwia odnalezienie bomby i namierzenie furgonetki. Te dane musiałby wygenerować już komputer.


TEORIA 3 - kod komputerowy i umysł Stevensa

...Co robi maszyna?
Kompletuje i systematyzuje dane (wspomnienia) zaczerpnięte z ciał zmarłyh pasażerów, które następnie bezpośrednio przekazuje do umysłu Stevensa.
...Gdzie przebywa świadomość Stevensa?
W ciele Stevensa lub w środowisku komputerowym (nie w symulacji - w tej teorii to nie komputer tworzy symulację tylko umysł, świadomość Stevensa)
...Czym są wydarzenia pokazane w filmie?
Analizą danych. Tak jak niemal pozbawiony bodźców zewnętrznych umysł Stevensa przetłumaczył swoje położenie na łatwiejszy do przyswojenia obraz wypełnionej monitorami kabiny, tak też suche dane o wydarzeniach w pociągu przeobraził na ich symulację.
...Mankamenty teorii.
Brak wspomnień zaczerpniętyh od zamachowca uniemożliwia odnalezienie bomby i namierzenie furgonetki. W tym przypadku jest to jednak łatwiejsze, bo sytuacja przy furgonetce nie jest odwzorowaniem rzeczywistośi tylko zebranych danych (znaleziony dowód - może także rejestracyjny).
Pobudka w pociągu za każdym razem mogłaby wyglądać inaczej, podobnie jak wiele innyh szczegółów z rozmieszczeniem pasażerów włącznie - przypuszczam że dane generowane przez bardziej złożony i gorzej usystematyzowany mózg ludzki nie generowałyby identycznych wyników za każdym razem. (Chociaż ciężko byłoby to przenieść na taśmę filmową)



TEORIA 4 - alternatywne rzeczywistośi

...Co robi maszyna?
Pozwala na przeniesienie świadomości Stevensa do kompatybilnego ciała osoby znajdującej się w alternatywnej wersji rzeczywistości (według niektórych teorii może ich istnieć nieograniczona ilość). Skanowanie mózgów pasażerów zmarłyh w wyniku wypadku mogło być potrzebne do precyzyjniejszego ustalenia parametrów transferu, albo w celu wybrania najbardziej kompatybilnej ze świadomością Stevensa osoby.
...Gdzie przebywa świadomość Stevensa?
W ciele nauczyciela w alternatywnej rzeczywistości.
...Czym są wydarzenia pokazane w filmie?
Rzeczywistymi wydarzeniami rozgrywającymi się jednak w alternatywnej rzeczywistości.
...Mankamenty teorii.
Osobiście nie widzę żadnych. ;P


Ostatniej wersji do której w tym temacie dobrnąłem, a o której pisał @iniemamocny (cały czas jedna rzeczywistość, aż do momentu odłączenia Stevensa kiedy dochodzi druga rzeczywistość) nie rozumiem, dlatego nawet nie próbuję jej rozpisać.


Każda teoria pozwala tłumaczyć wydarzenia po "zamrożeniu czasu" jako kontynuację wcześniejszych wydarzeń wymyślaną przez umierający mózg Stevensa. Teoria 2 i 3 pozwalają także domniemywać przeniesienie świadomości Stevensa do środowiska komputerowego (mózg działa dzięki impulsom elektrycznym - można luźno założyć że w ten sposób zakodowana jest też świadomość), zaś teoria 4 uznaje zastąpienie świadomości nauczyciela świadomością Stevensa (nie wiadomo czy przy wcześniejszych podróżach świadomość Stevensa wypierała, zastępowała świadomość nauczyciela nieodwracalnie, czy odwracalnie).

ocenił(a) film na 7
Khaosth

Co do teorii 4 - nie widzisz mankamentów? A może taki, że w jednej i tej samej rzeczywistości istnieje świadomość Stevensa w ciele nauczyciela, jak i w swoim mózgu, znajdującym się w ośrodku - Ty założyłeś, że tylko w nauczycielu, ale zauważ, że Stevens w ciele nauczyciela znalazł się z późniejszego czasu/świata - a więc jego świadomosć musi się również znajdować w mózgu Stevensa, który nie brał udziału w całej zabawie - jak to ma się do alternatywnej rzeczywistości, gdzie owszem, w jednej może istnieć jako nauczyciel, w drugiej jako żywy żołnierz, w trzeciej jako kawałek ciała etc.? Rozdwoił się?

ocenił(a) film na 10
Araiser

Zgadza się - świadomość Stevensa z jednego świata znajduje się w ciele nauczyciela w drugim świecie, zaś świadomość Stevensa ze świata drugiego znajduje się w ciele Stevensa znajdującym się w centrum projektu. Zgadzam się, że te świadomości są równorzędne, ale niekoniecznie z tym że są jednakowe i nie mogą istnieć jednocześnie (przynajmniej w rzeczywistości filmowej). Jeżeli pytasz czy istnienie dwóch świadomości w jednym świecie powinno powodować komplikacje, to niestety za mało wiem o teorii wieloświatu by na to odpowiedzieć. Pozostaje też pytanie czy te komplikacje byłyby nagłe, czy też znacznie oddalone w czasie, a także czy zależałyby od oddziaływania między tymi świadomościami (a były przecież od siebie odizolowane), czy też od niego niezależne.
Uznaję że na 8 minut jeden świat był uboższy o świadomość Stevensa, zaś drugi o nią bogatszy. Czy te 8 minut powinno spowodować zapadnięcie się obu światów, ich połączenie, anihilację, czy cokolwiek innego - tego bym nie wykluczał choć skala zjawiska była stosunkowo mała i krótka.

ocenił(a) film na 7
Khaosth

No właśnie chodzi mi o te oddziaływania - wydaje mi się, z punktu widzenia postrzegania świata, odczuwania go przez nas, że jeśli istniały by 2 świadomości należące do jednej osoby, to musiałyby one mieć jakiś wpływ na siebie, chyba, że należy to potraktować jak w filmie The one gdzie Jet Li nie miał takiego problemu :P

ocenił(a) film na 10
Araiser

Moim zdaniem świadomość jest ściśle powiązana z ciałem któremu przynależy. Aby doszło do silnego oddziaływania między nimi nauczyciel i Stevens powinni się spotkać. Tak na zasadzie "Strażnika czasu" z mistrzem Van Damme'em. ;)

ocenił(a) film na 10
Araiser

Dostrzegłem jeszcze jedną komplikację w czwartej teorii.
W teorii wieloświatu nowy świat równoległy rozgałęzia się w każdej chwili, gdy pojawia się dylemat. Świadomość Stevensa byłaby co prawda przenoszona do równoległego wszechświata, ale w ciągu tych ośmiu minut świat rozgałęziłby się na wiele kolejnych światów. Mimo wszystko nie jest to mankament. Dla wielu przeniesionych świadomości eksperyment jest nieudany - giną w wypadku albo egzystują dalej jako nauczyciel - ale jedna z nich zostaje na powrót przeniesiona do mózgu Stevensa dowodząc przydatności kodu źródłowego.

ocenił(a) film na 9
Khaosth

Skoro uratował pociąg,ludzi to po co kazał kobiecie powiedzieć sobie ,że będzie dobrze...

ocenił(a) film na 10
dona_mika

Zakładam, że piszesz o scenie przed "zamrożeniem czasu".

Kto jak kto, ale Stevens mógł się pogubić w meandrach tego systemu i mieć atpliwości co do dalszych wypadków - wszak w jednej rzeczywistości kazał się zabić. Czemu chciał usłyszeć miła słowa od pięknej kobiety wyjaśniać chyba nie trzeba. :)

ocenił(a) film na 7
Khaosth

Raczej chodziło o smsa, w którym kazał sobie przekazać te słowa, na samym końcu filmu.

Jeszcze tak myślałem, dlaczego akurat ta wiadomość dotarła, bądź co bądź z innego wymiaru, a żadne inne rzeczy, które Stevens zmienił, nie miały odbicia w tym samym świecie, w którym dotarł sms?

ocenił(a) film na 10
Araiser

Jeśli chodzi o finałowego SMSa wysłanego do siedziby kodu - w kinie nie dostrzegłem błędu. O ile dobrze pamiętam SMS dochodzi do siedziby projektu w tej rzeczywistości, w której Ctevens zapobiegł zamachowi i program nie miał okazji zostać wykorzystany.

Czemu kazał drugiemu sobie przekazać słowa, które dodawały mu otuchy podczas misji w pociągu - współczucie wobec swojej alternatywnej wersji i chęć uczynienia jego przyszłości lepszą od tej której sam doświadczał. Choć szczerze też nie byłem przekonany do prośby o eutanazję dla osoby która tego dnia po wielokroć nie przeżyła i nie przeżyje.

Ta scena także nie pasuje do teorii 2 i 3, ale znowuż chyba jest to ten fragment po ośmiu minutach, kiedy umierający mózg Stevensa mógł już sam dla siebie tworzyć sen idealny.

Jeżeli przyjąć teorię, iż "wszystko jest możliwe, bo tak" - to faktycznie nie ma się do czego przyczepić odnośnie tego filmu.

Natomiast, jeżeli ktoś nie zgadza się z powyższą tezą, to konkretnie samo zakończenie należy określić mianem zwykłej aberracji, a mówiąc kolokwialnie holiłudzką papką, w której musi być happy end, bo inaczej amerykańscy widzowie wychodzą z kina skrzywieni emocjonalnie, załamani, w depresji i na skraju samobójstwa.

Film powinien skończyć się na scenie gdy kamera przejeżdża przez cały "zastygnięty" wagon - the end. Reszta to już śmiech na sali.

A już w ogóle pozostawię bez komentarza, jak to możliwe, że ten gość co zginał w pociągu miał w głowie na tyle danych, aby później można było z tego wyciągnąć tego białego vana - normalnie czysta abstrakcja...

7/10

K2aeS

Wiesz, jakby czepiać się logicznych szczegółów i naukowych niedociągnięć, to 3/4 filmów sci-fi można by odłożyć do lamusa. A dzieci nie walczyłyby dzisiaj ze sobą "świetlnymi mieczami" z Gwiezdnych Wojen.

ogolnie sporo tego napisaliscie, z polowe przeczytalam, ale juz mi sie miesza wszystko - moja teoria, moze wczesniej juz przedstawiona jest taka - mianowicie, jest sobie jakis swiat gdzie dochodzi do wybuchu w pociagu i jest to cale SC (to jest jeden swiat) - typ ratuje centrum miasta (bo zatrzymuja zamachowce) i przenosi sie do innego swiata (tamten odchodzi jakby inna linia) i teraz tak - jak na moj gust to jak ta babka go odlaczyla to, to wszystko dzieje sie w tym wczesniejszym swiecie, on sobie przechodzi i pisze sms do babki z tego swiata do ktorego sie przeniosl ze ich projekt zadzialal i dzieki temu powstal ten nowy swiat - i tutaj jest tak ze w tym swiecie on zyje, czyli jego swiadomosc tez ma prawo istniec (nie rozumiem tylko tego dlaczego w takim razie ten Sean czy jak mu tam nie zyje, tzn zyje ale tylko jego cialo w ktorym Stevens sie znajduje) i kolejna dziwna akcja dla mnie to to ze jesli nawet w tym swiecie zyje same cialo Stevensa (bo swiadomosc jest w ciele Seana) to jakim cudem bedzie on mogl wykonywac inne misje za pomoca swojej swiadomosci, no chyba ze bedzie mial rozdwojenie jazni ;P

ocenił(a) film na 8

Wszystko jest wyjaśnione w ostatnim mailu (a właściwie wyłożone jak "kawa na ławę"... co bystrzejszy, bądź chociaż odrobinę "zorientowani" w temacie sami się domyślali tworzenia nowych rzeczywistości)... i wszystko trzyma się kupy oraz jest logiczne... nie rozumiem o co cały ten szum.

Zakładamy istnienie światów paralelnych. A zatem mamy pierwszą linie czasu „Linię Początkową” ( to w niej zdarzył się wybuch pociągu, zainicjowano program Source Code itp.). Dalej - każda ingerencja w przeszłość tworzy alternatywną rzeczywistość, nową linię biegu czasu, nie zmieniając przeszłości z lini czasu „Początkowej”. Dzięki tym działaniom można wpłynąć na przyszłość, lecz przeszłość pozostaje bez zmienna. Znaczy, że kapt. Colter choćby nie wiem co zrobił po cofnięciu, w „Lini Początkowej”, wszystko było jak dawniej, ale odnajdując i identyfikując zamachowca, może powstrzymać wybuch w centrum miasta ( wpływ na przyszłość). To jest jasne i klarowne, teraz zacznie się motanie :P.
Owe 8 minut o których ciągle mowa to odciśnięta w rzeczywistości „Początkowej” linii czasu interaktywna pamięć zdarzenia, do której mogą naszego głównego bohatera wtłoczyć, celem wyśledzenia zamachowca. Było by to jak gra w ośmiominutowe demo gry, w którym masz pełny wpływ na otoczenie, lecz po ośmiu minutach demo kończy się i odłącza gracza. Koniec oglądania, wszystko się wyłącza. Tak zdają się zakładać specjaliści z SC. Rzeczywistość jednak okazuje się inna.
Każde cofniecie tworzy alternatywną rzeczywistość, osobną linie czasu – linię „1”; „2”; „3” i tak w nieskończoność. I mimo iż program wycofuje świadomość kapt. Coltera po ośmiu minutach, to rzeczywistość ta istnieje dalej, obok „Początkowej” rzeczywistości. Jeśli w lini „1” uratował dwa przedziały ludzi, to w tej rzeczywistości te dwa ewakuowane przedziały ludzi wciąż żyją choć reszta zginęła w wybuchu, ale nie ma to żadnego wpływu „Linię Początkową”, bo „Linia 1” jest już osobną rzeczywistością toczącą się równolegle do naszej – „Początkowej” rzeczywistości.
Kapt. Colter cofa się więc aż do uzyskania wymaganych od niego rezultatów, po czym cofa się po raz ostatni tworząc kolejną alternatywną odnogę rzeczywistości nazwijmy ją roboczo „Linią Odłączenia”. W „Linii Początkowej” wszyscy się cieszą, niebezpieczeństwo zażegnane a fizyczny nośnik świadomości kapitana (czyt. Ciało) wreszcie umiera. W „Lini Odłączenia” natomiast Kapitan ratuje pociąg i miasto, zarywa fajną laskę, tylko że w tej linii on nie jest już kapitanem. Nigdy nie był. Stworzył nową linię rzeczywistości w której od zawsze był Seanem. W „Linii Odłączenia” kapt. Colter ciągle leży w lodówce instytutu Source Code. W „Lini Odłączenia” świadomość Seana i świadomość Coltera z „Lini Początkowej” to nie dwie różne świadomości. To jedna świadomość zunifikowana podczas kreowania się nowej alternatywnej rzeczywistości. Świadomość Seana z „Linii Odłączenia” nie została z anihilowana, wypchnięta czy zastąpiona. Ponieważ w tej linii to zawsze była jedna świadomość z tym że do wydarzeń w pociągu, część jej była uśpiona.
A sms? Sms dociera do Goodwin, lecz nie jest to Goodwin z „Linii Początkowej”- przeczyło by to zasadzie niezmienialności przeszłości. Sms został wysłany już w „Linii Odłączenia” i odebrała go „ alternatywna”, tamtejsza wersja Goodwin, doznając niemałego szoku, gdyż w „Linii Odłączenia” program Source Code jeszcze nie ruszył.
Wniosek – każda ingerencja w przeszłość tworzy alternatywny bieg wydarzeń, ale nie zmienia przeszłości z biegu wydarzeń, w którym dokonuje się cofnięcie.
To tak ze znanym paradoksem. Człowiek cofa się w czasie i zabija własnego dziadka w wieku młodzieńczym. Nie ma dziadka, więc nie ma też ojca. Nie ma go kto spłodzić, powinien więc zniknąć, bo nigdy nie został poczęty. Prawda jest taka że wraca z powrotem do teraźniejszości a tam wszystko po staremu, ale cofając się w czasie stworzył inną rzeczywistość w którym on w ogóle się nie narodził.

Nie twierdzę, że mam rację i nie roszczę sobie prawa do nieomylności. Nikt nie musi mi wierzyć. W tym temacie dotykamy „nieznanego” z którym mierzą się fizycy kwantowi. Może kiedyś dowiemy się jak to jest naprawdę. Na razie wszystko to przypuszczenia i teorie, bardziej, lub mniej prawdopodobne. Myślę jednak, że jak na fizykę kwantową moja to co tu przedstawiłem nie jest wcale aż tak zwariowane. Pozdrawiam !

Yoda89

Zgadzam się z tym wyjaśnieniem w 100% - ja zrozumiałem to dokładnie w taki sam sposób :)

Osobiście jednak wolę, gdy paradosky wynikające z podróży w czasie są wytłumaczone w sposób inny niż poprzez powstawanie alternatywnych rzeczywistości - moim zdaniem ciekawsza jest teoria, że czas tak jakby zatacza pętle, a wszystko, co ma się wydarzyć, już się wydarzyło. Bohater wyrusza w przeszłość, dokonuje - jak sądzi - pewnej zmiany, po czym wraca do teraźniejszości i... okazuje się, że żadna zmiana nie nastąpiła, bo teraźniejszość, w której żył, uwzględniała jego powrót do przeszłości i dokonane zmiany. Wynika z tego, że zmiany nie były tak naprawdę żadnymi zmianami i że przeszłości po prostu nie da się zmienić, zatem nie można skutecznie zabić swojego dziadka, zanim spłodzi ojca. Takie wyjaśnienie paradoksów wynikających z podróży w czasie zostało wykorzystane np. w Futuramie, Heroes czy Lost.

Jeśli ktoś jest zainteresowany, znalazłem to na angielskiej Wikipedii:
http://en.wikipedia.org/wiki/Novikov_self-consistency_principle (Opis naukowy)
http://en.wikipedia.org/wiki/Bootstrap_paradox (Przykłady zastosowania w fabułach filmów i książek)

Yoda89

To chyba najlepsze wyjaśnienie meandrów fabuły i zarazem najbliższe zapewne zamierzeniom scenarzysty.
Pozwolę sobie jeszcze dodać, że już w trakcie śledztwa Coltera pojawiły się przesłanki, jakoby limit 8 minut był błędny. Chodzi mi mianowicie o te dwie jego próby, gdy opuścił pociąg. W obu powraca do (używając tu Twojej terminologii) „Linii Początkowej” dopiero po własnym zgonie w wykreowanej w danej chwili rzeczywistości - po scenie łazienkowej ginie na torach, a w drugim przypadku wykrwawia się na parkingu - już po wybuchu bomby, więc mija wtedy te 8 minut i trochę. Same światy zapewne istnieć będą dalej - podobnie jak wszystkie pozostałe, w których zginął - już bez jego bytności (a właściwie bytności Seana), choć z jego punktu widzenia rzeczywiście można powiedzieć, że się kończą. Colter jednak wydaje się być zbyt skupionym na misji by to zauważyć. Jeśli zaś chodzi o różnice czasowe pomiędzy długością sesji w „Linii Początkowej” a czasem pobytu Coltera w alternatywnej linii, cóż, można to chyba wyjaśnić podobnie do dalszego ciągu "Linii Odłączenia”. Owe alternatywne światy powstają w komputerze, do którego podłączony jest Colter lub, co chyba nawet bardziej prawdopodobne, w jego mózgu, są tak naprawdę myślami, impulsami elektrycznymi krążącymi po neuronach. A myśli w sumie nie podlegają czasowi, po prostu się pojawiają i od razu są kompletne. Colter po podłączeniu na 8 fizycznych minut do komputera snuje w swej głowie myśl-sen, który kończy się w momencie jego śmierci. Dlatego też dalszy ciąg "Linii Odłączenia” jest prawdopodobnie ostatnią myślą gasnącego umysłu, analogiczne zaś, gdyby w którymś ze światów Colter-Sean też przeżył, to wówczas jego pobyt tam trwałby aż do śmierci, gdy w tym czasie w „Linii Początkowej” upłynęłoby te 8 minut.

Największym mankamentem fabuły mimo wszystko jest nie do końca wyjaśniona teoria funkcjonowania Source Code, o czym już ktoś w tym temacie wspominał. Ok - podstawą jest ostatnie 8 minut życia zapisane w mózgu, w którym już po śmierci ciała przez moment tli się jeszcze życie. To jest wspomniane w filmie i nietrudne do zrozumienia. Założyć można także, że przeskanowano co najmniej kilka mózgów ofiar w celu znalezienia odpowiedniego, nazwijmy to naczynia, dla świadomości Coltera - jedynym pasującym osobnikiem okazał się być Sean. Wspomnienia pozostałych ofiar były nieprzydatne i nie posłużyły nawet do uzupełnienia wiedzy o kreowanym świecie, w przeciwnym wypadku Colter nie szukałby zamachowca po omacku, bo wiedziałby, iż to żaden ze sprawdzanych wcześniej pasażerów. Zastanawiające jest jednak to, jak z czyichś subiektywnych wspomnień można wykreować pełnowymiarowy rzeczywisty świat, pełen informacji, o których dana osoba nie miała pojęcia. Nawet jeśli ten alternatywny świat zostałby stworzony ze wspomnień wszystkich ofiar eksplozji, to nadal nikt nie wiedziałby o bombie do czasu wybuchu. Co więcej, jest to też dowód na to, że SC nie stworzył nawet gotowego wzorca, wizji tamtych wydarzeń, gdyż wtedy z resztek wspomnień ofiar, a konkretnie ostatnich sekund, łatwo byłoby zlokalizować położenie ładunku (o czym jeszcze za chwilę). Podsumowując - maszyna tworzy w czasie rzeczywistym alternatywny pełny świat w mózgu Coltera, wykorzystując do tego wspomnienia 8 ostatnich minut życia Seana. Nawet jak na standardy gatunku, to trochę naciągane. Z drugiej strony, to może być celowe niedopowiedzenie, wymuszające na nas, widzach, własną interpretację historii. Jeśli tak - to twórcom udało się to w 200%.

Teraz drobna nieścisłość - lokalizacja samej bomby - fakt, że Colter wciela się akurat w człowieka siedzącego raptem 10 metrów od ładunku, a nie na drugim końcu pociągu, da się łatwo wytłumaczyć. Po rozpoznaniu miejsca epicentrum wybuchu, szukano pasującej ofiary i najbliższy widać był Sean. Logiczne i prawdopodobne. Tylko dlaczego wtedy nie pokuszono się o próbę dokładniejszej lokalizacji bomby? Przecież mając schemat wagonu i analizując miejsce eksplozji można w dużej mierze założyć, w którym miejscu bomba się znajdowała. Jeżeli zaś wybór Seana jako naczynia był przypadkowy, to ekipa doktorka miała mega cholernego farta, że akurat w tym samym przedziale z zamachowcem siedziała odpowiednia osoba.

Tak się jeszcze zastanawiałem, jak wyglądałoby w ogóle życie Coltera w „Linii Odłączenia”. Przecież został tam uwięziony w ciele zupełnie nieznanego mu człowieka a udawanie kogoś innego przez całe życie może być męczące. Wydaje mi się jednak, że jego świat zawiesza się w czasie, gdy z Christina docierają do szklanej (?) rzeźby. Colter wypowiada wtedy słowa. "Postójmy tu przez chwilę. Czuję, że właśnie tutaj powinniśmy być". Podświadomość Coltera już od początku podpowiadała mu, że jest z nim coś nie tak i już wtedy kreowała mu wizję spokojnej, przynoszącej ulgę śmierci (niewyraźne obrazy spaceru z Christiną). Dlatego też tak szybko za punkt honoru przyjął sobie uratowanie dziewczyny. Cały czas pragnął umrzeć i już po odłączeniu jego gasnący mózg stworzył tę ostatnią radosną myśl, ostatnią przyjemną chwilę, gdzie pogodzony z ojcem i własnym losem, u boku nowo poznanej, ale bardzo bratniej duszy, umiera w takim błogostanie.

Ogólnie jestem bardzo pozytywnie zaskoczony filmem, bo spodziewałem się lekkiego kina akcji, a okazało się, że to bardziej film do poseansowych przemyśleń. Intrygująca fabuła, ciekawy koncept powtarzania wciąż tej samej sceny ale z innym skutkiem i w pewnym sensie klaustrofobiczna, nie dająca szansy na jakąkolwiek ucieczkę sceneria jadącego pociągu. Miłym akcentem jest także pozytywne zakończenie, które w filmach sf nie jest regułą, zwłaszcza w tych z trochę bardziej ambitnym zacięciem naukowym. A że "Kod nieśmiertelności" się do nich zalicza świadczyć może choćby ten temat. Fanom tego typu produkcji mogę zwrócić uwagę ("polecić" to trochę za mocne słowo, bo to jest naprawdę ciężkie kino) na "Primer", który oczywiście nie jest tak przystępny do zrozumienia jak "Kod". Prawdziwi miłośnicy rozgryzania filmów za pomocą kartki i ołówka będą jednak zachwyceni.

Na koniec muszę wspomnieć o jakże ostatnio wyjątkowo irytującym mnie (i zapewne nie tylko mnie) zjawisku tłumaczenia tytułów od czapy. Nie wiem, skąd wziął się tu jakiś Kod nieśmiertelności, bo nic takiego w filmie się nie pojawia. Dlaczego nie może być po prostu "Kod źródłowy", zgodnie z oryginałem, nazwą występującego w filmie programu rządowego oraz znanym terminem informatycznym. Wiem, poronione tłumaczenia tytułów to od lat znak firmowy polskiej branży kinowej. W ostatnim okresie jednak zjawisko to się strasznie nasila, w dodatku poparte jest bardzo nieprzyzwoitymi zagrywkami dystrybutorów próbujących nam wmówić, że film wygląda zupełnie inaczej niż jest w rzeczywistości. Przerabialiśmy to już przy "Co nas kręci, co nas podnieca" gdzie odtwórca głównej roli nie załapał się nawet na plakat, mieliśmy okazję "podziwiać" aktorski pojedynek Sharon Stone i Weroniki Rosati w drugiej części Largo Wincha, z niewiadomych powodów w Polsce ochrzczonego "Spiskiem", czy byliśmy mamieni świetnym kinem akcji w postaci "Strefy X", będącego w rzeczywistości przejmującym dramatem. Panowie dystrybutorzy, to jest chore!

ocenił(a) film na 6
Angrenbor

Może źle myślę, ale ja to widzę tak:
- świadomość Coltera bazuje na zapisie martwego mózgu Seana, który zawiera dane z 8 min musi więc zachodzić element symulacji, w przeciwnym razie mógłby on tylko oglądać świat oczami Seana bez interakcji na to co się dzieje
- na czym więc opiera się symulacja , na pewno na pamięci Seana, danych dostępnych tej organizacji, zdjęciach satelitarnych, wnętrza pociągu, gdzieś tam złapanych na kamerach zachowaniach poszczególnych pasażerów etc
- dalej bardzo ważna kwestia (to czym wyżej pisałeś) czy symulacja obejmuje też pamięć innych pasażerów? Jeśli tak tworzy się nieścisłość, po co Colter miałby tracić czas na szukanie terrorysty wśród osób z których sczytana pamięć wykluczała bycie zamachowcem?

Ale aby stworzyć precyzyjną symulację konieczne byłoby wykorzystanie pamięci innych pasażerów, korzystając tylko z wspomnień Seana i naturalnie zdobytych danych (nagrania, zdjęcia satelitarne etc) niemożliwym byłoby stworzenie zbliżonej do rzeczywistości, przydatnej symulacji. I to się kłóci ze sobą, ale pomijając już ten błąd.

Program tworzy określony obraz pociągu i otoczenia ze wspomnień pasażerów i danych zewnętrznych. Dopóki Colter nie ingeruje w ten ''zapis'', zdarzenia dzieją się w sposób bardzo zbliżony do tego jak to było w rzeczywistości. Kiedy podejmuje jakieś działania, obraz jest mniej lub bardziej symulowany, bo musi być. Przykładowo, Colter wysypuje z plecaka jakieś przedmioty studentowi bodajże, raz że zachowanie pasażera musi być w tym momencie symulowane, a dwa że niektóre przedmioty z plecaka, których tenże pasażer akurat nie zapamiętał, a uległy zniszczeniu też muszą być symulowane.
Tak więc znacznie ogranicza to realność i przydatność ''programu'', bowiem zachowania pasażerów, tego co mówią jak reagują, nie muszą pokrywać się z tym jak zachowywaliby się w rzeczywistości . Nie sposób przewidzieć po 8 min zachowania, plus danych wyciągniętych z nagrań, od rodziny etc jak zachowa się dana osoby to zbyt złożone. Można z jakimiś prawdopodobieństwem to przewidzieć, ale do rzeczywistych zachowań bardzo daleko. To samo w sytuacji niektórych ukrytych przedmiotów. Program miał wiele wad, i jego twórcy musieli być tego świadomi.

I teraz pytanie z danych zawartych w symulacji nie da się stwierdzić gdzie jest bomba. W zasadzie to jej tam nie powinno być. Jeśli naukowcy podczas tworzenia symulacji nie dysponowali takimi danymi, i żaden pasażer nie ma tego w swojej pamięci. Skąd oni mogli do cholery wiedzieć jak np. wyglądała ta bomba? Jak Colter mógł poznać zawartość białej furgonetki, skoro nikt nie miał o niej informacji? Jak mogli trafnie symulować zachowanie terrorysty o którym nie mieli pojęcia?

W takim wypadku wkracza do akcji teoria równoległych wszechświatów, która nam to wszystko tłumaczy. Tyle tylko że pojawia się kolejna dziura logiczna, naukowcy przekazując Colterowi określone zadania wykraczające poza bazę informacji i możliwości ich symulacji, musieli być świadomi że tworzą coś w rodzaju alternatywnej rzeczywistości. A w filmie nie mieli o tym pojęcia, zresztą byłby to przełomowy wynalazek w dziejach ludzkości.
I to jest bez sensu wysyłali go do czegoś w rodzaju symulacji, czy jak oni to nazywali zapisu z misją która ewidentnie przekraczała możliwości tego ''programu''. Więc jak oni nie mogli wiedzieć o tym że tworzą alternatywną rzeczywistość?

Yoda89

Yoda89,
Bardzo dobrze zostało to przez Ciebie objaśnione.
Film oglądałem wczoraj wieczorem. Z samego rana miałem zamiar naskrobać coś swojego, gdyż nie miałem głowy do zagłębiania się w treść 40. postów.
Przeczytałem to jednak... I dobrze, bo moje wyjaśnienie praktycznie pokryłoby się z Twoim.
Tak sobie tylko jednak luźno myślę, czy coś bym w nim zmienił (?)
Z pewnymi wątpliwościami zastanawiam się nad poniższym fragmentem:

"W „Lini Odłączenia” natomiast Kapitan ratuje pociąg i miasto, zarywa fajną laskę, tylko że w tej linii on nie jest już kapitanem. Nigdy nie był. Stworzył nową linię rzeczywistości w której od zawsze był Seanem. W „Linii Odłączenia” kapt. Colter ciągle leży w lodówce instytutu Source Code. W „Lini Odłączenia” świadomość Seana i świadomość Coltera z „Lini Początkowej” to nie dwie różne świadomości. To jedna świadomość zunifikowana podczas kreowania się nowej alternatywnej rzeczywistości. Świadomość Seana z „Linii Odłączenia” nie została z anihilowana, wypchnięta czy zastąpiona. Ponieważ w tej linii to zawsze była jedna świadomość z tym że do wydarzeń w pociągu, część jej była uśpiona."

Co do całości filmu, to wyjaśnienia są dwa.

Był wybuch pociągu, Pasażerowie zginęli. W instytucie poskładali ich pamięci, stworzyli wirtualny model i w postać Seana wstawili świadomość Coltera sprzęgniętą kabelkami z całym tym systemem.
Wszystko to model wirtualny, zwykła komputerowa symulacja, żadne tam alternatywne linie czasu.
Colter mógł się swobodnie poruszać po pociągu, peronie, dworcowej toalecie (tam podczas postoju zawitał przecież jeden z pasażerów), więc w tej symulacji nie było miejsc, które nie zostałyby odwzorowane na podstawie SC zabitych pasażerów.
Wada / błąd / nieścisłość jest jedna, a mianowicie postać zamachowca.
Colter mógł teoretycznie za nim podążyć do białej furgonetki, gdyż stała bardzo blisko torów (pobliski parking) obok, których przejeżdżał pociąg i widok tego miejsca mógł zostać dostrzeżony przez jednego z pasażerów akurat patrzącego przez okno.
Ale nawet jeśli na siłę zgodzimy się z tym ostatnim, to już numerów rejestracyjnych owego samochodu nie miał prawa nikt dostrzec z takiej odległości.
Czy jednak, aby na pewno?
Zamachowiec celowo zostawił w pociągu portfel. W nim (co widzieliśmy) było prawo jazdy. Można założyć, że i dowód rejestracyjny, a tym samym ktoś z pasażerów mógł przecież zobaczyć numer rejestracyjny samochodu i dzięki temu w symulacji Colter miał prawo widzieć go na owym białym wanie!
Ogólnie mamy tu jedynie do czynienia z symulowanym odtwarzaniem wydarzeń z przeszłości, a nie egzystowaniem w jakichś alternatywnych liniach czasu.
To, że symulacja w trzech przypadkach trwała dłużej, jest efektem tego, że source code, który tak czy inaczej (bez względu na to, czy Colter zapobiegł wybuchowi, czy nie), był po ośmiu minutach zastępowany już bieżącą aktywnością świadomości Coltera, dzięki czemu symulacja mogła trwać dłużej (dwa razy do momentu wirtualnej śmierci: wpadnięcie pod pociąg oraz zastrzelenie przez zamachowca, zaś trzeci raz do kilku minut od momentu rzeczywistego uśmiercenia przez Goodwin).
Oczywiście w tym ostatnim przypadku nie widzimy końca symulacji (jedynie scena z Christiną i kulistym budyniem), jednakże można śmiało przyjąć, że to jedynie zabieg scenarzysty, aby film nie kończył się przygnębiająco.

-----------------
Przy powyższej wersji nawet nie będę się upierał, ani jej forsował, gdyż o ile jest w jakimś sensie spójna i logiczna - abstrahując od wszystkich wypowiedzi Goodwin i doktora, tak chyba większość nie chce takiego wyjaśnienia i jednak stawia na atrakcyjniejszy wariant z alternatywnymi liniami czasu.
Co do owej wersji, to jak miałaby ona wyglądać (?)

A więc...
Był wybuch pociągu, Pasażerowie zginęli. W instytucie znaleźli sposób, jak przenieść świadomość Coltera (praktycznie już tylko sztucznie podtrzymywanego przy życiu) w ciało jednego z pasażerów, konkretnie Seana.
Mieli source code - zapisek pamięci tego ostatniego i w jakiś sposób....
hmmm... - no właśnie. Gdy próbuję opisać tą drugą możliwość (wersję wydarzeń), to niestety natrafiam na kolejne nieścisłości, czy wręcz fundamentalne może nie tyle błędy, co zagwozdki.
Oczywiście mógłbym przymknąć na nie oko, kontynuować opowieść, przychylić się opcji z alternatywnymi liniami czasu, tyle że wcześniej zarysowana (pierwsza) wersja wydarzeń niestety za bardzo wydaje się być tą właściwą, najsensowniejszą i zarazem najprostszą i oczywistą (oczywiście w subiektywnym odczuciu).

Jest taka zasada, zwana "Brzytwą Ockhama" w myśl której (że posłużę się cytatem) "w wyjaśnianiu zjawisk należy dążyć do prostoty, wybierając takie wyjaśnienia, które opierają się na jak najmniejszej liczbie założeń i pojęć". Takowe wyjaśnienia są zwykle prawdziwe.
W rzeczy samej od wszystkiego są odstępstwa i nigdy nie ma jednej prostej i uniwersalnej recepty i reguły, jednakże idąc myślami w kierunku alternatywnych linii czasu, chyba za bardzo zmierzamy pod prąd i na przekór logice i temu co w tym przypadku wydaje się być najprostszym i zarazem słusznym wyjaśnieniem.

Jednak wbrew temu co właśnie powiedziałem, nie bez powodu zgodziłem się z Tobą Yoda89 na wstępie niniejszego komentarza, gdyż przedstawiona przez Ciebie koncepcja bardzo mi odpowiada.
Problem polega na tym, że w tym wszystkim zaczynają się mocno ścierać ze sobą logiczne i analityczne myślenie z tym co jest domeną prawej półkuli mózgowej, jak myślenie abstrakcyjne.

-----------
Pozostawmy jednak pierwszą wersję, gdyż o ile ktoś wytknie jej jakieś fundamentalne nieścisłości, tak jest ona prosta i przejrzysta.
Skupmy się więc na liniach czasu - tej "początkowej" i "odłączenia" - trzymając się już Twojej słownej nomenklatury, gdyż jest ona bardzo trafna, zrozumiała i nie wprowadza zamętu.

Zwróciłbym uwagę na kilka rzeczy.
Podczas każdego powrotu do linii początkowej Colter miał przebłyski tego, co na końcu widzimy w linii odłączenia (kulisty szklany budynek, on szczęśliwy razem z Christiną etc.)
Jak to tłumaczyć?
Według mnie jest to "source code" Coltera - jego ostatnie 8 minut życia/aktywności świadomości w linii odłączenia, po tym, jak Goodwin go uśmierciła w linii początkowej.
W momencie gdy tego dokonała kończy się SC Seana, w pociągu symbolicznie wszystko zastyga, a zaczyna biegnąć SC Coltera - a konkretniej jego świadomości, która pozostawała w linii odłączenia.
Krótko mówiąc koniec (który już nie został nam pokazany, aby nie psuć happy endu) wydaje się być taki, że te szczęśliwe momenty (w linii odłączenia) świadomości Coltera z Christiną przed tym kulistym budynkiem, są niestety ostatnimi minutami aktywności, świadomości Coltera i dalej nic już nie będzie.
Oczywiście pojawia się pytanie, co wtedy? Co dalej?
Koncepcja tu przewija się taka, że świadomość Coltera z linii początkowej, w której na końcu umiera jego ciało, niejako "przeżywa" w linii odłączenia w ciele Seana, jakoby "zespalając" się ze świadomością tego ostatniego, gdyż ten nie ginie.
Jest to wersja bardzo optymistyczna, jednakże dopuszczałbym jednak taki o to scenariusz, że świadomość Coltera przeniesiona do linii odłączenia niestety umrze (ustanie aktywność) w kilka minut po tym, jak Goodwin uśmierci ciało Coltera w linii początkowej i ta przechadzka z Christiną i kulisty budynek, to jedynie source code Coltera.
A co potem?
Po tym, jak umrze świadomość Coltera, do pełnego głosu dojdzie na powrót świadomość Seana.

Ale co z sms-em?
Przeczy on tezie, że to tylko wirtualna symulacja, chyba że...
(zaraz oszaleję)

Bardziej, niż ów sms, frapują mnie te migawki (swoiste wizje, w których Colter widzi siebie, Christinę i kulisty budynek) występujące podczas powrotów do linii początkowej.
Kiedy mają miejsce te wydarzenia z przebłysków? Ano po tym, jak kończy się SC Seana, a Colter niejako żyje dalej w linii odłączenia.
Jak Colter mógł je widzieć podczas powrotów do linii początkowej, skoro tego jeszcze nie przeżył? Przecież doświadczył on to dopiero na sam koniec(?)
Przyjąłem założenie, że są to wydarzenia z jego SC powstałego w SC Seana po tym, jak uśmierciła go Goodwin.
A jeśli tak, to oznaczałoby to, że Colter już wcześniej umarł skoro miał wizje ze swojego SC, a tym samym wskazywałoby to na to, że dzięki projektowi wojskowego instytutu, który uzyskał jego prawdziwe SC, stał się praktycznie nieśmiertelny i funkcjonował jedynie w obrębie swojego pierwotnego SC (wyobrażenia siebie w kapsule samolotu gdzie zginął i skąd co zrozumiałe nie mógł się wydostać, gdyż fizycznie już nie żył, więc nie mógł zobaczyć co jest poza kapsułą, na co wskazują np. nieudane próby rozbicia włazu, tudzież okna).
Trzymając się tego, należy stwierdzić, że w skrzyni leżało jego martwe ciało i jedynie sztucznie została podtrzymywana aktywność mózgu - ta, którą doktor nazwał poświatą po uderzeniu pioruna, będąca ostatnią oznaką nie tyle życia człowieka, co aktywności jego umysłu po ustaniu podstawowych czynności życiowych.
Ta aktywność zostawała natomiast przenoszona do SC Seana.
Colter pewnie mógłby szczęśliwie funkcjonować w linii odłączenia, ale jedynie do momentu uśmiercenia go w linii początkowej.
Do tego ostatniego doszło, a to, że po momencie śmierci (naciśnięciu przez Goodwin przycisku) był jeszcze wstanie udać się z Christiną do kulistego budynku było możliwe dlatego, że jego świadomość znajdowała się w ciele Seana.
W tym miejscu można oczywiście spekulować, czy faktycznie po kilku minutach jego świadomość by umarła i do głosu doszła ta Seana, czy też świadomość Coltera żyłaby sobie bez przeszkód dalej, pomimo całkowitej i definitywnej śmierci w linii początkowej.
Obstawiam to pierwsze, a to dlatego, gdyż te migawki pokazywały bardzo krótką przyszłość - tą z kilku minut SC po uśmierceniu przez Goodwin.
Gdyby w tych przebłyskach były wydarzenia odległe w czasie wskazujące na to, że Colter żyłby z Christiną długo i szczęśliwie w linii odłączenia, to co innego.

p.s.
Obawiam się, że gdzieś w moim rozumowaniu wkrada się jakiś poważny błąd.
Dlatego też jestem otwarty na jego ewentualne skorygowanie, gdyż nie ukrywam, że nawet w trakcie pisania niniejszego komentarza miałem poważne wątpliwości co do słuszności tego wszystkiego.
Na dobrą sprawę prosi się obejrzeć ów film po raz kolejny z większą uwagą.
Nie mniej zaryzykowałem tak "na gorąco".

ocenił(a) film na 8
fantastico

Moim zdaniem świadomość Coltera żyje w ciele Seana, do momentu konieczności ponownego użycia SC. W przypadku ponownego zagrożenia Colter budzi się przy nowej dziewczynie i musi parę razy wybuchnąć, aby stwierdzić, że ostanie sekundy życia chce spędzić na jej całowaniu....:-)

Yoda89

Moja interpretacja jest podobna, wszystko już zostało tu napisane więć nie będę się zagłębiał. Zastanawia mnie tylko jedna rzecz: Czy scenarzysta by się z nami zgodził?? Nie jestem pewien, bo moim zdaniem "happy end" był pokazany w taki sposób jakby widzowie mieli uwierzyć, że do eksplozji nigdy nie doszło, że zamach został udaremniony w lini początkowej, a to nie pasuje do naszej teorii. Ale to tylko moje, być może mylne wrażenie. Z resztą Colter nie po to został wysłany aby ten zamach udaremnić, ale po to by Goodwin wiedziała jak udaremnić kolejną eksplozję!!!
Z drugiej jednak strony to chyba nie ma znaczenia, bo równie dobrze w innym świecie możliwym zamachowiec mógłby nie dotrzeć do pociągu, bo np. potrąciłby go samochód i do eksplozji również by nie doszło. To tyle. Pozdrawiam

ocenił(a) film na 7

On nic nie zmienił w świecie "teraźniejszym", stworzył (czy raczej kod stworzył) świat równoległy, w którym przeżył. Więc dwa światy istnieją sobie niezależnie od siebie.

Obejrzałem Source Code na spokojnie po raz drugi i moje przemyślenia na temat tego z czym mamy do czynienia są już raczej doprecyzowane.
Użyłem słowa "raczej", gdyż minimalny cień wątpliwości się jeszcze wkrada, nie mniej uważam to za rzecz nieuniknioną - uznając przy tym, że scenarzysta w pełni świadomie nie udziela nam jednej konkretnej odpowiedzi, tylko mimo wszystko pozostawia furtkę do rozważań.

A więc...
Wbrew naszym wyobrażeniom o światach równoległych, uważam, że w tym przypadku chodzi jednak o komputerową symulację.
Problem w tym, że to co dla każdego z nas jest rzeczywistością, w SC nabiera innego sensu i wymiaru, gdyż wszystko zależy od tego, z jakiej perspektywy to postrzegamy.
Dla Goodwin jedyną prawdziwą rzeczywistością był świat. który dostępnymi zmysłami widziała i odczuwała wokoło siebie, natomiast dla Coltera nie mniej realnym była kapsuła i kolejne próby zapobieżenia wybuchowi pociągu we wspomnianej symulacji

Colter został podpięty do systemu. O tym, że nie udawał się do alternatywnej inii czasu, a jedynie został wkomponowany w wirtualny model symulacji komputerowej świadczy m.in. zachowanie jego gałek ocznych - charakterystyczne dla kogoś, kto doświadcza fazy R.E.M. (Rapid Eye Movement). czyli krótko mówiąc śpi i ma marzenia senne.
Według mnie symptomatyczną wskazówką, którą wielokrotnie ujrzeliśmy, był kulisty lustrzany obiekt (który pierwotnie nieco błędnie zwałem budynkiem). Oczywiście każdy ma prawo mieć własne skojarzenia co do niego, jednakże moje łączą się z mapami Google (jak wiemy oznaczane są w ten sposób np. niektóre pomieszczenia , które możemy obejrzeć przestrzennie wewnątrz).
Kolejnym znakiem jest scena, gdy Colter patrzył na Christinę, której twarz robiła się "komputerowo niewyraźna". Było to tuż po tym, ja ta na podstawie artykułu prasowego powiedziała mu, że kapitan Colter Stevens nie żyje.
Można także wspomnieć i o sposobie porozumiewania się Coltera z instytutem. O ile ze zrozumiałych względów był on tekstowy, tak charakterystyczne jest to dla komunikacji elektronicznej.
To że Goodwin z doktorem opowiadali Colterowi o alternatywnych liniach czasu etc., było swoistym kłamstwem mającym na celu sprawienie, aby Colter z jednej strony wierzył, że jest nadal tak samo żywy, jak choćby Goodwin, tyle tylko, że znajduje się niby w alternatywnej rzeczywistości, a z drugiej miał przeświadczenie tego, że zadanie, które mu powierzono ma głęboki sens i nie jest jedynie jakąś tam symulacją komputerową, którą w każdej chwili można zresetować i puścić na nowo, tylko, że faktycznie ma do czynienia z realnym światem oraz ludźmi z krwi i kości, których jest wstanie chociaż w innej linii czasowej uratować, skoro nie może już zmienić tego, co zaszło w jego świecie, który pamiętał.
Poza tym - ale to już tylko subiektywne odczucie, cały ten wojskowy instytut, a konkretniej to główne - naszpikowane komputerami i monitorami pomieszczeni, nie sprawiało wrażenia, że ktoś tam kogoś "teleportuje" do alternatywnych linii czasu, a jedynie, że mamy do czynienia z bardzo zaawansowaną symulacją komputerową.
Dr Rutledge również nie wyglądał na jakiegoś astro-fizyka i speca od teorii kwantowych i czasoprzestrzennych.
Ogólnie rzec ujmując był pewnie wysokiej klasy neurologiem (u niego w gabinecie wisiał na ścianie jakiś dyplom z "university of west lake", czyli "University Hospitals Westlake Health Center").
krótko mówiąc wszystko to składa się na to, że mamy jedynie do czynienia z symulacją komputerową.

Inną kwestią jest to, co mamy prawo nazywać rzeczywistością?
Dla Coltera ów wirtualny świat tym właśnie był (w konsekwencji się stał).
Przeżywając kolejne symulacje, w jakimś sensie tworzył dla siebie kolejne linie czasowe, tyle że nierzeczywiste - niematerialne.
Wraz z fizycznym uśmierceniem przez Goodwin, zaczął funkcjonować już tylko jako część programu komputerowego, gdyż jego świadomość na dobre dała się wchłonąć "zero-jedynkowemu" światu. którego czas istnienia i tak niestety wydaje się być przesądzony wraz z zatrzymaniem symulacji.
Istotą w tym wszystkim jest jednak uzmysłowienie sobie, że światem i rzeczywistością można nazwać nie tylko ten materialny, który przyjęliśmy uważać za nadrzędny, ale także ten oparty na wirtualnym odwzorowaniu.

ocenił(a) film na 10
fantastico

Sądzę, że to dość słabe przesłanki, aby wyciągać takie wnioski.

- zachowanie jego gałek ocznych
Nie możemy obecnie nic powiedzieć o metodach cofania się w czasie, czy podróżowania między wymiarami, toteż nie możemy nic powiedzieć o zachowaniu gałek ocznych w trakcie tego procesu. Mogą się zachowywać dokładnie tak samo.

- kulisty lustrzany obiekt, czyli Cloud Gate w Chicago
To dość znany obiekt o którym każdy z nas mógł słyszeć - widzieć zdjęcia w necie, w tv, czy w gazecie.

- komputerowe rozmazania podczas przenoszenia
Świadomość - aby zostać wysłaną - mogła przechodzić przez maszynę by np. zostać odpowiednio przekonwertowana do wysłania. Te ślady mogły się pokazywać niezależnie od tego co robiła maszyna, ze względu na sam fakt kontaktu świadomości Coltera z impulsami biegnącymi przez maszynę.

- komunikacja tekstowa
Cokolwiek by nie robiła maszyna, komunikacja tekstowa pozwalałaby zaoszczędzić sporo energii podczas komunikacji, co miałoby tym większe znaczenie, im większa byłaby odległość od świadomości Coltra. Najmniej energii potrzebne byłoby właśnie do kontaktu z symulacją, którą komputer służący do komunikacji całkowicie kontrolował.

- kłamstwa dotyczące alternatywnych rzeczywistości
To nie musiały być kłamstwa, a tylko próby wytłumaczenia co się dzieje. Wszak rzeczywistość wirtualna jest rzeczywistością alternatywną wobec tej dobrze nam znanej.

- wygląd laboratorium
Pamiętajmy, że teleportowana miałabyć sama świadomość, a ta zapewne nie jest tak duża jak ciało. Takie laboratorium wcale nie musiałoby się różnić wiele od tutaj przedstawionego.


Poza tym jeśli uznamy, że jest to jedynie symulacja komputerowa, to wciąż pozostają dwa pytania - na podstawie jakiego zbioru danych była generowana, oraz jak te dane pozwoliły wygenerować osoby i urządzenia nie związane z katastrofą w tym przede wszystkim tożsamość zamachowca i numery białego vana.
Dlatego pozostaję przy wyjaśnieniu @Yoda89 - naprawdę dobrze i zrozumiale rozpisane!

Khaosth

Tak jak stwierdziłem w poprzedniej wypowiedzi, nie mam pełnego przekonania, że chodzi tu jedynie o symulację komputerową.
Co prawda przytoczyłem kilka argumentów, ale tak naprawdę nie w ich mniejszej czy większej wartości upatrywałbym definitywnego przesądzania, że jest tak lub inaczej.
Wewnętrzne przeświadczenie, starcie się logicznego myślenia z abstrakcyjnym, wyważenie wszelkich "za" i "przeciw", wbrew temu jakbym faktycznie chciał, aby było, mówi mi jednak (nieco odwracając interpretację i na chwilę pozostawiając na boku mówienie o komputerowej symulacji), że nie mamy tu do czynienia z równoprawnym równorzędnym materialnym światem w alternatywnej linii czasu.

Pod koniec stawiasz Khaosth pytanie dotyczące ewentualnej symulacji: "na podstawie jakiego zbioru danych była generowana, oraz jak te dane pozwoliły wygenerować osoby i urządzenia nie związane z katastrofą w tym przede wszystkim tożsamość zamachowca i numery białego vana."

Odwrócił sprawę i do tematu podszedł w inny sposób, a mianowicie, jakiemu wyjaśnieniu jest nam prościej zaprzeczyć: czy temu, że nie jest to symulacja komputerowa, czy, że nie mamy do czynienia z alternatywnym materialnym światem?
Nawet nie chcę pytać, co jest ogólnie "prostsze": stworzenie takiej symulacji, czy wysłanie do innego wymiaru?
Obecnie medycyna i nauka jest na etapie, że po wszczepieniu pacjentowi do mózgu jakiegoś elektronicznego układu i bezpośredniemu połączeniu go z komputerem, chory jest wstanie za pomocą ogólnie rzec ujmując myśli wydawać urządzeniu mniej lub bardziej proste polecenia.
W SC mielibyśmy do czynienia z o wiele bardziej zaawansowanym stadium rozwoju, gdyż sprowadzałoby się to do tego, że ludzki umysł byłby wstanie w pełni interaktywnie oddziaływać z programem komputerowym i taką lub inną więcej, niż złożoną symulacją świata, czy też wręcz całkowicie do niej przeniknąć w wyniku fizycznej śmierci.

Odnosząc się jednak do Twojego pytania....
Nie oczekuj na nie jasnej, zrozumiałej i wyczerpującej temat odpowiedzi, gdyż zapewne nie jesteśmy (póki co) na etapie takiego rozwoju technicznego, aby ot stworzyć taką symulację, podobnie zresztą jak i wysyłać umysł do innego wymiaru i stać się świadomością czyjegoś organizmu.
Można natomiast powiedzieć jedynie, za czym to co widzieliśmy w SC bardziej, acz nie definitywnie przemawia lub nie przemawia.
Z czterech wariantów odpowiedzi:
a) przemawia za symulacją komputerową
b) nie przemawia za symulacją komputerową
c) przemawia za światem równoległym (inny wymiar, inna materialna rzeczywistość, alternatywna lina czasu etc.)
d) nie przemawia za światem równoległym
... pomimo tego, co zawarłem w pierwszych kilku zdaniach niniejszego posta, wybrałbym A, jako rozwiązanie za którym według mnie przemawia najwięcej (ale, oczywiście nie wszystko).
I nie chodzi tu o forsowanie takiego, czy i innego poglądu, a za dowód niech posłużą chociażby moje wypowiedzi z tematów związanych z mini serialem Paradox, gdyż w pełni dopuszczam możliwość istnienia światów równoległych, a i ogólnie jakoś tam pasjonuję się tą stroną nauki.
http://www.filmweb.pl/serial/Paradox-2009-547880

p.s.
Przez Yode89 faktycznie zostało to dobrze opisane i tak jak wcześniej wspomniałem, podoba mi się takie wyjaśnienie.

Na końcu pozostaje jednak kwestia tego, w co święcie wierzymy, w co wierzyć chcemy, co nam się podoba i jest intelektualnie atrakcyjne, a co - abstrahując od tego wszystkiego, uznalibyśmy za wyjaśnienie najbardziej odpowiadające temu, co w danej sytuacji podpowiada nam zdrowy rozsądek i kalkulacja oparta nie na przekonywaniu siebie do czegoś w co z natury chcemy lub wierzymy, zaś na spojrzeniu na dane zagadnienie z dystansu i ocenieniu, za czym przemawia nawet nie tyle, że więcej argumentów, jeśli te akurat trudno czasem nazwać po imieniu, a zwykłych przesłanek.

Największą wartością w tym wszystkim i tak jest to, że możemy wymieniać się swoimi poglądami.
Dla mnie np. bardziej niż chęć przekonania kogoś do moich racji, ciekawsza jest próba zrozumienia argumentów, które przytacza współrozmówca, tym bardziej jeśli miałyby być w kontrze do moich.

W Source Code wersja ze światami równoległymi w tym konkretnym przypadku jest jak dla mnie zbyt słabo nie to, że udokumentowana, co niewynikająca z przebiegu wydarzeń - jakkolwiek można ją zgrabnie i umiejętnie opisać - ot chociażby tak jak Yoda89.

Musimy być też świadomi jednego, a mianowicie, że tak czy siak jedynie się za czymś opowiadamy, a nie niezbicie udowadniamy.

ocenił(a) film na 10
fantastico

Mam nadzieję, że nie odebrałeś wcześniejszego postu jak atak - piszę zdawkowo i tak to czasem niestety wygląda.

Ja też się bardziej opieram na własnym przeświadczeniu, własnych oczekiwaniach wobec filmu, niż konkretnych wydarzeniach w filmie. Poza tym wypowiedzi naukowca i pierwsze zaskoczenie Coltera realnością symulacji sugerują takie wyjaśnienie nie mniej, niż sam tytuł filmu - kod źródłowy.
Kupiłbym film z każdym z tych wyjaśnień i też nie chcę zanadto forsować tego które najbardziej mi się podoba. Chcę jedynie zasugerować i ewentualnie rozwiać swoje wątpliwości.

ale film
Mam wrażenie, że filmowy source code był tworzony jako symulator rzeczywistości, ale okazał się takim transporterem. I taka ewolucja jest nieco naiwna.
Z drugiej strony, gdyby to miała być zwykła symulacja, to czemu jej autorzy poszukiwaliby kogoś o podobnej siatce neuronowej? Wszak wystarczyłoby jedynie podmienić ten jeden element symulacji, albo też wprowadzić nowy (Coltera) jako osobę wsiadającą na następnej stacji.

Khaosth

Khaosth,"Mam nadzieję, że nie odebrałeś wcześniejszego postu jak atak - piszę zdawkowo i tak to czasem niestety wygląda."

Absolutnie NIE. Ani przez sekundę nawet przez myśl mi to nie przeszło. Co najwyżej ja mogę przeprosić, że mogłem ewentualnie zasugerować formą mojej odpowiedzi, jakobym Twoją odebrał, jako atak.
_______________________________________

Odnosząc się jeszcze do Source Code...
Zabawne jest to, że gdy pisałem poprzedni komentarz, byłem ogólnie przekonany do wersji z symulacją, a konkretniej optowałem z owym wariantem, za którym najwięcej przemawiało.
Po Twoim argumencie o "podobnej siatce neuronowej", przypomniałem sobie ujęcie jakiegoś monitora, na którym przed załadowaniem systemu odbywała się jakaś tam synchronizacja (domniemywam, że Coltera z Seanem),
Tak sobie pomyślałem: "kurcze!, chyba jednak faktycznie mamy do czynienia z alternatywną linią czasu, bo w przeciwnym razie po co by to robili, skoro to wszystko miałoby być stricte komputerową symulacją(?)"

Wkradła się we mnie bardzo poważna wątpliwość, jednakże po paru minutach niemalże wszystko wróciło do normy.
"Niemalże", gdyż odpowiedzi wymagało to, po co ta skomplikowana synchronizacja...(?)

Można oczywiście założyć, że mówienie Colterowi, że może być on tylko Seanem, bo mają podobne wzorce, mogło być częścią kłamstwa, aby utwierdzić go w przekonaniu, że faktycznie chodzi o alternatywny materialny świat.
Nie mniej wydaje mi się, że rzecz w tym, że ta symulacja była po prostu zdecydowanie bardziej złożona, aniżeli oparta o zwykły komputerowy program.
W słowa doktora o tym, że udało im się połączyć ostatnie 8 minut pamięci z tym co nazywał poświatą po uderzeniu pioruna, akurat wierzę, a przynajmniej zakładam, że tak było.
Ale co dalej... (?) No właśnie.
Goodwin przed uruchamianiem symulacji wielokrotnie rzuca komendę "załadować sterowniki".
Każdy ma prawo interpretować to na swój sposób, nie mniej tymi "sterownikami" chyba można nazwać SC Seana - uprzednio zsynchronizowany z Colterem.

W tym miejscu taka mała dygresja.
Po drugim powrocie, Goodwin powiedziała Colterowi, że: "On (Sean) praktycznie rzecz ujmując jest teraz nim (Colterem)"
Zastanawiam się, czy ewentualne nieco odwrotne powiedzenie Colterowi, że "Praktycznie rzecz ujmując jesteś teraz Seanem", dawałoby taki sam sens?
Może to tylko zabawa słowna, ale pomyślmy....
Czy Goodwin mówiąc tak, a nie inaczej, po prostu akurat tak to sformułowała i tak, czy siak sens jest jeden i ten sam, czy też stanowi to jednak subtelną różnicę, która mogłaby być pomocna w lepszym zrozumieniu tego wszystkiego?
Pytam oto dlatego, gdyż nam się wydaje, że rzecz polega na tym, że Colter "praktycznie rzecz ujmując" staje się Seanem (wciela się w jego ciało).
Oczywiście można to tłumaczyć w ten sposób, że w pierwszym przypadku Goodwin chodzi o to, że Sean staje się świadomościowo Colterem, zaś w drugim, że Colter staje się fizycznie Seanem.
Nie mniej tak tylko zwracam uwagę na ów niuans.

Kończąc ową dygresją i wracając do tematu...
Zacząłem prawić o tych sterownikach.
Trudno się domyślać w jakiej formie utrwalili 8 minut pamięci Seana z jego ostatnią aktywnością mózgu, przyjmując oczywiście, że nie mam tu do czynienia z wysyłaniem Coltera w przeszłość do alternatywnej linii czasu.

O, kurcze! A może to jednak oto faktycznie chodzi. a ta owa synchronizacja (w tej chwili przyszło mi to na myśl!) polegała na "zgraniu" nie Coltera z Seanem, a Seana z.... Seanem???! - ... a konkretniej SC Seana z żywym Seanem w alternatywnej linii czasu.
To ostatnie sprawiałoby (tylko potwierdzało), że cały pobyt i próby ratowania pociągu wcale nie musiały trwać jedynie 8 minut
Wydaje mi się (kolejna idea, która przyszła mi w tej chwili na myśl), że SC Seana mogło służyć (było niezbędne) Colterowi jako swoisty "nośnik" dla jego świadomości, aby móc połączyć się z Seanem z innej linii czasu.
Po tym, jak Goodwin uśmierciła Coltera, przeżył on w alternatywnej linii czasu prawdopodobnie właśnie z uwagi na podobną siatkę neuronową.
Oczywiście pojawia się wtedy pytanie oto, co się działo ze świadomością Seana, no ale możemy nieco lekceważąco przyjąć, że po prostu (mówiąc oględnie) w taki, czy inny sposób "ustępowała" miejsca tej Coltera.

--------------
Film celową ma taką konstrukcję, która pozwala na różne interpretacje.
Wczoraj optowałbym za tym, że to raczej tylko komputerowa symulacja. Dzisiaj, że może jednak bardziej chodzi o inne linie czasowe.
Skończę pisać niniejszego posta i po pięciu minutach znowu zmienię zdanie i zacznę utwierdzać się w jeszcze innym wyjaśnieniu...
Piękne w Source Code jest to, że nie jest oczywisty i pozwala na naprawdę szerokie rozważania.
Problem w tym, że taki czy inny wariant można opisać i uargumentować w podobnie sensowny i logiczny sposób i już pozostaje tylko kwestią tego, kto i w co chce wierzyć... - oczywiście w oparciu oto, co podpowiadają mu rozum i własne przemyślenia.

Można by kompromisowo powiedzieć, że paradoksalnie każdy z nas ma prawo mieć tu rację.
Śmieję się powoli z siebie, że sam zaczynam mieć taką burzę myśli i na dobrą sprawę nie potrafię ostatecznie zdecydować się na jedno rozwiązanie.

p.s.
Kończę pisać niniejszy komentarz.
Zerkam jeszcze w tej chwili przypadkowo na wypowiedź Angrenbora:
"Owe alternatywne światy powstają w komputerze, do którego podłączony jest Colter lub, co chyba nawet bardziej prawdopodobne, w jego mózgu, są tak naprawdę myślami, impulsami elektrycznymi krążącymi po neuronach. A myśli w sumie nie podlegają czasowi, po prostu się pojawiają i od razu są kompletne. Colter po podłączeniu na 8 fizycznych minut do komputera snuje w swej głowie myśl-sen, który kończy się w momencie jego śmierci. Dlatego też dalszy ciąg "Linii Odłączenia” jest prawdopodobnie ostatnią myślą gasnącego umysłu, analogiczne zaś, gdyby w którymś ze światów Colter-Sean też przeżył, to wówczas jego pobyt tam trwałby aż do śmierci, gdy w tym czasie w „Linii Początkowej” upłynęłoby te 8 minut."

I jak tu przystać na jedno wyjaśnienie? :)
Rano wstanę i mój wypoczęty umysł powie mi logicznie: "eeee, to tylko symulacja"
Wieczorem kładąc się spać ten sam, tyle że już zmęczony i skłonny do bardziej abstrakcyjnego myślenia umysł odpowie: "to jednak faktycznie alternatywne linie czasowe!"

W tej chwili nawet nie wiem w co chcę wierzyć.
Mogłoby się wydawać, że każdy z Was, mając jasno wyrobiony pogląd, trzymając się twardo jednej wersji, jest w lepszej sytuacji, gdyż może polemizować co najwyżej z odmiennym zdaniem drugiej osoby.
Nie mniej, czy każdy do końcowych wniosków dotarł po linii prostej, czy też miał momentami zwroty o 180 stopni w swoich rozważaniach(?)
Pytam nieco retorycznie, acz z zaciekawieniem.

ocenił(a) film na 10
fantastico

"Co najwyżej ja mogę przeprosić, że mogłem ewentualnie zasugerować formą mojej odpowiedzi, jakobym Twoją odebrał, jako atak."
Nie masz za co przepraszać. Po prostu myślałem, że trochę się bronisz przed moimi pytaniami, które mogły zabrzmieć jak zarzuty, także chciałem podkreślić, że nie miałem takiego zamiaru. Także przepraszam, że swoimi przeprosinami zmusiłem skłoniłem Cię do niepotrzebnych przeprosin za formę wypowiedzi, która była jak najbardziej odpowiednia. :)

P.S. Nie kontynuujmy już tego tematu, bo aż się boję na czym - jeśli w ogóle - się to zakończy. ^^
--------------------------------------------------

IMO najpiękniejsze w tym filmie jest to, że nie tylko pozwala na gdybanie na temat samego działania kodu, co też w pewien sposób dotyka rozważań o życiu. Colter jako osoba zagubiona w swych rutynowych zajęciach, goniąca za swymi małymi celami. Masa scenariuszy, w których Colter świadom swej niepewnej sytuacji nie pozwala się poddać uczuciom i ten ostatni - idylliczny - w którym w końcu je do siebie dopuszcza, w którym pozwala sobie spojrzeć na świat mniej podejrzliwie, z uśmiechem. Może i nieco naiwne, może i nie zburzy choćby mojego cynizmu, ale jakże to piękna i budująca myśl, że czasem można postąpić inaczej.

A co do Twojego pytania
Ja raczej pozostaję wierny swojej pierwszej tezie, nieznacznie ją modyfikując. Tak mniej więcej, od momentu wyjścia z pociągu i wyprowadzenia Christiny, wykluczyłem pozostałe możliwości i poddałem się tej jednej opcji.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones