To prawdziwa sztuka opowiedzieć o normalnej, ludzkiej dobroci w sposób, który nie jest nudny, banalny, sentymentalny lub pełen patosu. Mikeowi Leigh to się udało. Jego film to ciepła i bezpretensjonalna opowieść o dobrych ludziach i ich ognisku domowym, przy którym ogrzewają się różne pokiereszowane nieco przez życie osoby. Reżyserowi udało się uchwycić wiele niuansów tych relacji międzyludzkich - w tym frustrację i nieuświadomione być może uczucia żalu i zazdrości u osób szukających po omacku akceptacji i ciepła w domu Toma i Gerri. Mnie ta opowieść po prostu porwała. Cóż za brawurowy scenariusz i dialogi! Śmiałem się w głos, a nawet parę razy autentycznie się wzruszyłem. Dodatkowo film przypomniał mi to wszystko, za co tak bardzo kocham Anglię. Wielkie brawa należą się też znakomitym aktorom, którzy - jak jeden - pokazali kunszt brytyjskiej szkoły aktorstwa. I tak oto mam już silnego kandydata na film roku.
Zgadzam się. Dobrze to podsumowałeś. Film opowiada o rzeczach ważnych w sposób dojmujący i niepretensjonalny. Historia i gra aktorów całkowicie przykuwa do ekranu. Jeden z najlepszych filmów Mike'a Leigh i zdecydowanie film roku jak dla mnie.