Bardzo lubię filmy Holland (Ach, ta "Julia wraca do domu"...)
Świetna rola Harrisa, i ku mojemu zaskoczniu Diany Kruger.
Naprawdę dobre kino.
A może ja odpowiem? Owszem, pierwsze oznaki głuchoty Beethoven zaczął odczuwać w wieku ok 26 lat, były to szumy w uszach i pewne pauzy w odbieraniu dźwięków. Szumy te były dla niego bardzo męczące, doprowadzając go do szału i myśli samobójczych, kolejne kuracje nie dawały rezultatów. O prawdziwym pogorszeniu u niego słuchu można mówić dopiero po 40, ale najgorsze kłopoty miał ok 50 roku życia, pojawiają się różne aparaty słuchowe (widoczne w filmie), które prawdopodobnie trochę działały, a także tzw. "zeszty konwersacyjne" (których nie widać w filmie)gdzie pisząc ludzie przekazywali mu komunikaty (zeszyty te są również kopalnią wiedzy o kompozytorze). W zasadzie nie mówimy o 100% ubutku słuchu dlatego, że rzadko która głucha osoba kompletnie nic nie słyszy. Beethoven w zasadzie w niewielkim stopniu opanował sztukę czytania z ust. Holland wyjaśnia, w licznych wywiadach, dlaczego w taki sposób pokazała konwersację pomiędzy bohaterami. Przyczyny głuchoty Beethovena do dziś nie zostały wyjaśnione, najczęściej pojawiają się tezy o zapaleniu opon mózgowych i tzw. arteriosklerozie, a także następstwach choroby wenerycznej, na którą nie ma jednak innych dowodów mimo sekcji zwłok i podwójnej ekshumacji, a współcześni badacze rownież ją odrzucają. Najnowsze badania włosów Beethovena zaprzeczają tezie o chorobie wenerycznej i wskazują na zatrucie ołowiem. Bezpośrednią przyczyną śmierci kompozytora wwieku 56 lat była marskość wątroby (wywołana prawdopodobnie żółtaczką)i wynikła z niej puchlina wodna.
Ale przecież tu nie najważniejsza jest autentyczność, zgodność z faktami.
Tu chodzi o piękne ukazanie muzyki w filmie;jej uroku, piękna, magnetyzmu, ale i też trudu jej stworzenia.
Jego głuchota nie jest najważniejszym wątkiem w tym filmie. Jest jakby preszkodą, którą i tak pokonał Beethoven w komponowaniu muzyki.
I choć postać Anny też nie jest autentyczna, myślę, że jest tu niezbędna. Holland stworzyła ją na kształt anioła.
I bardzo dobrze; uważam, że ten film ma w sobie coś nieuchwytnego, niesamowitego; tak jakby miał przypięte skrzydła.
Przypięte oczywiście przez Holland.
Może ja jestem jakaś nieczuła, ale nie widze nic niesamowitego w tym filmie ( no może oprócz niesamowicie brzytkiego nosa Kruger ). A Anny to bym do anioła nie porównała... a co do tego, że jest niezgodność z faktami to się podpisuję - nieładnie to tak o zeszycikach konwersacyjnych zapominać ;]
Moim zdaniem, to sama napisałaś na co zwracałaś uwagę:na wygląd aktorki co też o czymś świadczy.
A po drugie ciagle mnie dziwi to, że ludzie nie rozróżniają filmu od faktów. Film to film; przecież nigdy nie będzie lustrzanym odbiciem rzeczywistości.
Jeżeli chcecie faktów to se kurna obejrzcie dokument o Beethovenie na Discovery.
Wogóle nie trafia do mnie taka argumentacja.