Sam film jest nieźle zagrany, tylko trzeba pamiętać o jednym. W latach 50 i 60 XX powstało wiele filmów w nurcie tak zwanego kina sandałowego. Czym ten nurt się wyróżniał ? Otóż akcja takich filmów rozgrywała się w Starożytności i występowały tam postacie nazywające się tak jak osoby które były historycznymi bohaterami Antyku. Fabuła takich filmów niewiele natomiast miała wspólnego z historią. Ten film powiela ten schemat bo mamy tu osoby które nazywają się jak postacie z kręgu mitów arturiańskich ale sam fabuła filmu nie ma praktycznie nic wspólnego z dziełami arturiańskimi. Kto więc oczekuje że ten film jest wierny legendom arturiańskim ten się zawiedzie. To po prostu czysto rozrywkowe fantasy bez specjalnych ambicji intelektualnych i pretensji do ekranizacji dzieł o królu Arturze. Jako takie widowisko to prezentuje się dobrze ale np pretensje o czarnoskórych rycerzy czy azjatyckich karateków tutaj nie mają specjalnego sensu.