Osobiście mocno przeszkadzało mi to, co wiem o wojnie i Polsce. Czułam wyjątkowy niesmak, gdy Abel piął się po szczeblach "kariery". Rozdźwięk między tym, jak traktowano Francuzów a tym, co działo się z Polakami, najmocniej uderzył mnie chyba w scenie z obozu, gdy Niemcy proponowali Ablowi sznapsa. Mojego dziadka w Wigilię w jenieckim obozie pobili tak mocno, że wybyli mu zęby a potem śpiewali Stile Nacht. Być może ten kontrast nie pozwala mi w pełni odebrać filmu tak, jak chciałby autor. Za dużo emocji. Za dużo złości.
No ale do kogo masz pretensje właściwie? Filmu, reżysera czy do historii? Franzuzi nie byli, według nazistowskiej ideologii Untermenschen, Słowianie byli. Z definicji. Stąd różnica w traktowaniu. Film to tylko w tym aspekcie pokazuje..
Nie mam do nikogo pretensji. Po prostu stwierdzam, że osoba z naszego kręgu kulturowego zareaguje na tej film inaczej niż człowiek z Europy Zachodniej czy USA.
Czyli tylko i wyłącznie fakt oczywisty, zwany w pewnych kręgach autentycznym - pochodzenie, kultura, światopogląd, determinują (w pewnym stopniu) punkt widzenia. Jednak nie znaczy, to że powinno się czuć niesmak (wyjątkowy nawet) do filmu jako takiego. Do historii owszem.
Fakty zazwyczaj są autentyczne ;).
Z tego, co wiem, uczucia nie są nakazane żadnym przepisem. Mam prawo czuć niesmak wtedy, gdy coś budzi niesmak. A we mnie niesmak budziło to, że robiono wielkie halo z czegoś, co w porównaniu ze znaną mi historią, było niczym. Jesli przez całe życie otaczają cię ludzie chorzy na raka, wkurzasz się bądź oburzasz, gdy ktoś przeżywa złamany paznokieć. A próby wzbudzenia współczucia dla głównego bohatera były irytujące - miliony ludzi przeżyły nawet więcej i nie ugięli sie, nie zostali kolaborantami. Dlatego nie było mi szkoda Abla.
Myślę natomiast, że mój odbiór wynika z miejsca mojego pochodzenia. I dlatego o tym napisałam.
Z tymi faktami to ironia była... A jeśli chodzi o Abla,to jakoś nie odebrałem tego filmu jako próbę pokazania jak to Abel miał przechlapane i z tego wywodzi się brak chęci porównywania z sytuacją np. w Auschwitz... Zamysł filmu to raczej ukazanie postaw wobec zaślepienia ideologią i ocena wyborów. I jeśli reżyser ( a jeszcze bardziej autor książki wcześniej) ukazują bohatera w sytuacjach, w jakich francuski jeniec, z racji bycia francuskim jeńcem, mógł się znaleźć, to nie z chęci nie plucia w twarz komuś, kogo dziadek, ojciec, syn mieli o wiele, wiele gorzej. Ten film po prostu o tym nie był. Pojawiły się w nim wątki tzw. marszów śmierci i myślę, że zostały zrelacjonowane (z pozycji bohatera - obserwatora) z należytą chęcią ukazania prawdy, tego co działo się z innymi nacjami...
@Szarobure, doskonale Cię rozumiem.
Wiele tłumaczy, kto jest producentem tego filmu. Taka ironia. Ruscy pewnie tez za 20-30 lat będą kręcić filmy o "operacji specjalnej na Ukrainie". Taki absurd ludzkiego świata.