We Own the Night nie spelnilo moich oczekiwan. Po zapowiedziach spodziewalem sie rewelacyjnego kina. James Gray nie jest niestety Martin'em Scorsese, czy Michael'em Mann'em. Historia rodziny policjantow z Brooklynu z przelomu lat 80/90 ub. wieku jest zrealizowana starannie. Ale brakuje jej tego "czegos" co w swoich filmach zawarli w/w rezyserzy.
Glowna zaleta We Own the Night jest obasada. Najlepsza partie zagral J. Phoenix, zas wielbiciele Evy Mendes beda zachwyceni. Dla mnie rewelacyjni byli aktorzy grajacy pomniejsze role w rosyjskiej mafii. Ich twarze to prawdziwe "ruskie geby". Inne zalety to zdjecia i muzyka. Poczatkowy klimat z dyskotek brooklynskich oddany bezblednie.
Duza wada jest nierownosc filmu. Obok kilku rewelacyjnych scen zdarzaja sie tez dluzyzny, ktore przeszkadzaja w plynnym odbiorze historii.
Podsumowujac 6,5/10