nic ciekawego. miejscami nudnawy, w kółko to samo, jedynie parę fajnych momentów. Już nie
wspomnę o tym, że zwykły facet ląduje sam wielkim samolotem beż żadnych instrukcji, pomocy,
nic. Kurt Russell strasznie niewyrazisty. Może taka miała być jego postać, nie wiem, mnie drażnił
bardzo. Reszta obsady świetnie, tylko szkoda Seagala kurde blade :/ podsumowując, nic
specjalnego i chyba nie warto było aż dwóch godzin na niego poświęcać.
Samego lądowania, za bardzo przyczepiać się nie można (w końcu trochę zniszczył ten samolot, a nie przyziemił "gładko"). Głupie było to, że zamiast odejść prawidłowo na krąg i wylądować na tym samym pasie co w pierwszej próbie, poleciał na drugi prostopadły pas (zbyt krótki, dlatego spece od efektów specjalnych mogli się tutaj wykazać :-). Oczywiście każdy kto wcześniej nie miał do czynienia z tym fachem, zrobił by tak samo, ale przecież kilka minut przed lądowaniem David powiedział stewardessie, że brał kilka lekcji pilotażu (a każdy szanujący się uczeń wie już po pierwszej lekcji, że nawet w sytuacji krytycznej lądowanie byle gdzie jest niedopuszczalne). Oczywiście scenarzyści "uchronili" ten film kilkoma pomysłami (np zepsucie się sprzętu do komunikacji z kontrolą) przed różnymi błędami technicznymi i logicznymi, za co należą się im gratulacje.