Dominik Moll długo kazał mi czekać na swój kolejny film. "Harry, twój najlepszy przyjaciel" to jeden z moich ulubionych filmów, fascynujący, nietuzinkowy, rozgrywający się na pograniczu normalności i szaleństwa. I w tym ostatnim "Leming" jest bardzo podobny. Przypadkowe zdarzenie, z pozoru dziwne, trudne do wyjaśnienia, zaczyna cały łańcuch coraz bardziej dziwacznych i szaleńczych zdarzeń. A przecież to pierwsze zdarzenie, leming w rurze odpływowej, ma bardzo racjonalne rozwiązanie! A jednak puszka szaleństwa została otwarta. Powoli zaciera się granica między rzeczywistością a snem, między tym, co wydarzyło się naprawdę, a tylko złudzeniem. Czy Bénédicte została opęta przez Alice? Co naprawdę zdarzyło się Alainowi, że znalazł się w szpitalu. Które z nich jest szalone? A może żadne, może Moll próbuje wzbudzić szaleństwo, wątpliwości w widzach? Jestem pewien, że ilu widzów, tyle będzie teorii tłumaczących zdarzenia, jakich byliśmy świadkami.
"Leming" świetnie balansuje na granicy normalności. Jednak jako całość wydał mi się nieco zbyt wydumany. Daleko mu od bardziej "przyziemnego", a przez to mocniej oddziałującego na psychikę "Harry'ego". Nie jest także tak wymyślny i psychodeliczny jak "Mulholland Dr." To dobre kino, lecz zdecydowanie nie dla wszystkich. To dobre kino, ale od Molla oczekiwałem czegoś więcej.
Osobliwa gra z widzem, kilka zapętleń gatunkowych. .Jak to się wszystko może skończyć? Pytanie pojawia się ok. 10-tej minuty filmu i jest aktualne do jego końca. Mnie zabawę popsuł fiński ślad, no trochę popsuł. Good night and good luck, esforty.
6/10
Filmowi dałam 6/10. Chwilami mnie zaciekawiał, chwilami śmieszył. Mimo to uważam, iż jest nieco zbyt dziwny. I przydługi, co momentami nudzi. Ale fakt - tłumaczyć go można na różne sposoby. I to jest duży plus - każdy zobaczy w nim to, co chce zobaczyć, tzn. objaśni go sobie wg własnego widzimisię - albo całkowicie racjonalnie, albo szaleńczo, albo jeszcze inaczej... ;)