ABSOLUTNE ARCYDZIEŁO. Solidna i mistrzowska - jak zwykle zresztą - robota Fritza Langa. Film pod wieloma względami prekursorski - to jeden z tych reżyserów, któremu najwięcej zawdzięcza kinematografia, zwłaszcza amerykańska. Rewelacyjne pomyślane sceny - np. równoległa narada wśród gangsterów i wśród policjantów, którzy jednakowo pragną odnaleźć mordercę, czy motyw “sądu”, przypominający ten z “Procesu” Kafki.

Wielkie kino jest zawsze aktualne. To także przypadek “M - Mordercy”. Główny problem do dziś nie został jednoznacznie rozstrzygnięty. Czy pedofila, który zamordował osiem dziewczynek, należy uznać za człowieka niepoczytalnego, czy też w pełni świadomego i odpowiedzialnego za swoje czyny? W tym pierwszym przypadku zostanie poddany leczeniu, w tym drugim - uśmiercony. Prawodawstwo UE i wielu stanów USA zniosło obecnie karę śmierci. Dziś takich ludzi się sądzi, osadza dożywotnio (? - już w filmie mieli co do tego wątpliwości, wspominając o zwolnieniu warunkowym czy amnestii) w więzieniu, poddaje terapii, resocjalizuje. Ale sądząc po zwolennikach kary śmierci, rozwiązanie takie nie satysfakcjonuje, szczególnie jeżeli pomyślimy o cierpieniu zamordowanych dzieci i rozpaczy rodziców ofiar. Osobiście wątpliwości nie mam - natychmiastowa anihilacja. Nie zastanawiałbym się długo, może dlatego, że też mam kilkuletnią córkę. A jaką decyzję wydał sąd - nie przestępczy, a legalny - w tym przypadku? Cóż, trzeba obejrzeć film do końca - naprawdę warto.

Zapomnieliśmy, co to sztuka filmowa. Kiedy do końca pozostało 5 minut, zacząłem się obawiać, iż mam tylko połowę filmu, że nie zgrałem całego. Nie rozumiałem, jak w czasie, który pozostał, można zawrzeć sensowne zakończenie. A jednak - można, o czym zapomina większość współczesnych reżyserów. Oto konkret - żadnej zbytecznej sceny. 10/10, ale i to nie wystarczy za rekomendację.