wiec tak - wg mnie i tak ekipa filmowa sie postarała. aktorstwo było niezłe, szczególnie świetny jak zawsze Robert Englund i nienajgorszy Ted Levine w roli detektywa z charakterem. muzyka i zdjęcia też dobre. ale wszystko psuje fatalna fabuła - nie wiem, czy King pisał opowiadanie "Maglownica" po pijaku(lecz to też mało prawdopodobne, bo niektóre połączenia były przynajmniej logiczne), czy po prostu nudził się. w każdym razie bardzo słaba fabuła. ma w sobie tyle głupoty, że można by było wyliczać co chwilę na palcach. scena z opętaną lodówką rozwaliła mnie totalnie, a przeistoczenie się tytułowej maglownicy w końcówkę po prostu mnie oburzyło, ale potraktowałem to z przymrużeniem oka. ale niektóre krwawe sceny trzeba przyznać, że przyzwoite. efekty specjalne mogłyby być lepsze. były mizerne. ogólnie słaby pomysł na film - ale strona techniczna do przyjęcia - daje to wszystko ocenę - 4.
sorry, co ja gadam, że aktorstwo było niezłe - mój błąd. jedynie dobry był R. Englund i T. Levine. reszta to sam kwas, szczególnie przyjaciel tego detektywa, ten aktor był tak sztuczny, ze się rzygać chce. sorry za błąd.