Jeśli miałbym stworzyć prywatny ranking najbardziej uroczych i sympatycznych filmów jakie widziałem, to "Marty" zająłby bardzo wysoką pozycję. Film nadal, mimo przeszło 70 lat od premiery, wzrusza i bawi. Prosta historia o miłości nieskomplikowanych i całkiem zwyczajnych ludzi, którzy odnajdują siebie gdzieś w nowojorskim zgiełku. Świetna rola Ernesta Borgnine, troszkę przeciwstawna do prywatnych losów aktora (był pięciokrotnie żonaty), za którą w 1955 roku otrzymał w pełni zasłużonego Oscara i dobrze uzupełniająca go na ekranie Betsy Blair, która również była nominowana do tej nagrody.
więcej