W latach 70. nie było terroru happy endów. W kinie liczyła sie prawda, nawet najbardziej bolesna. Kontrkultura choć w życiu dogasała, w kinie na dobre przejęła kontrolę. I nie pozwalała sobie na żadne kompromisy. To były piękne czasy dla kina!
Dla:
"MAŁEGO WIELKIEGO CZŁOWIEKA",
"Jeremiasza Johnsona",
"Pata Gareta i Billy Kidda",
"Buffalo Billla i Indian",
"BYŁ TU WILLIE BOY",
"Niebieskiego żołnierza",
"DZIKIEJ BANDY",
"Buffalo Billa i Indian"
i
"McCABE'a i pani MILLER".
I znać trzeba wszystkie, bo wszystkie zasługują na uwagę, choć każdy z innego powodu.
...dziwna Nostalgia udziela się widzowi podczas ogladania tego filmu.
Wierzymy w bohaterów, kochamy ich, ale wiemy, że muszą polec.
I oni też wiedzą. I uśmiechają się do nas, widzów - cóż im pozostało:)
Mają w sobie poezję!
Do pewnego stopnia antywestern zapowiadają
"ZAWODOWCY" Richarda Brooksa z Claudią Cardinale, Lee Marvinem, Burtem Lancasterem i Woodey Strodem,
"Major Dundee" krwawego Sama Peckinpaha z Charltonem Hestonem,
"ZŁOTO MACKENNY" J. Lee Thompsona z Gregory Peckiem, Omarem Sharifem i Telly Savalasem,
a już bez wątpiwnia realizują go:
"Sędzia z Teksasu" Johna Hustona z Paulem Newmanem,
"Ballada o Cable'u Hogue'u" Sama Peckinpaha z Jasonem Robardsem.
"Przełomy Missouri" Atrhura Penna z Jackiem Nicholsonem i Marlonem Brando.
Należy też wspomnieć o dokonaniach Sergio Leone, po niepoważnych spaghetti-westernach zrealizował 2 filmy bardzo dojrzałe:
"GARŚĆ DYNAMITU" z Rodem Steigerem i Jamesem Coburnem
i oczywiście
"PEWNEGO RAZU NA DZIKIM ZACHODZIE" z Charlesem Bronsonem, Claudią Cardinale, Henry Fondą i Jasonem Robardsem.
Trudno jednak nazwać je antywesternami ze względu na europejski rodowód.