film strasznie źle zrobiony - reżyser do wymiany.
wszystko jest tak sztuczne ze aż kłuje w oczy. Np. scena jak Astri jest porywana - ciągną ją bandziory, po czym puszczają (w sensie nie trzymają), strzelają sobie pogawędkę, ona kopie szefa w krocze po czym spokojnie nadal sobie stoi. dopiero po wielokrotnych ponagleniach żeby ja łapać (choć nie przesunęła się ani o milimetr) bandziory znowu chwytają ją za ręce - a ta przypomina sobie nagle że ma się wyrywać, więc szarpie się (dosłownie 2 razy) po czym spokojnie idzie z nimi. Z kolei porywany jej brat biegnie ręka w rękę z porywaczem prawie go wyprzedzając nawet ;)
Gdy uciekają któryś tam, kolejny raz - mając za sobą o kilka kroków pogoń - przystają sobie i ucinają (minutową wprost) łzawą pogawędkę, a bandziory wyskakują nagle z zza rogu dokładnie w momencie w którym skończyli.
idąc dalej, bandziory/zawodowcy we dwóch opróżniają magazynki w gościa w windzie odległego o niecałe 2 metry (i to tak nieskutecznie że on ich jeszcze atakuje - i pomyśleć że jedna kulka między oczy wystarcza w zupełności...), a ci nie przeładowując, z bezużytecznymi spluwami maszerują dziarsko naprzód..
takich "numerów" jest tam mnóstwo, a w zasadzie cały film taki.
przez cały czas miałem wrażenie że wszytko jest dokładnie "poskryptowane" i tylko czeka na swoja kolej, a na dodatek cała masa wyreżyserowanych min ...

tylko walki w miarę trzymają się kupy, choć ten ktoś co wymyślił że to indonezyjski ong bak miał ogromne poczucie humoru..
no i całkowicie zmarnowany potencjał na zbiorową walkę na końcu - to same pojedynki tylko. Reżyser powinien koniecznie obejrzeć końcówkę legendary sssassin :). a przy okazji - nie wie ktoś jakim sposobem jeden z goniących yude facetów znalazł się na kontenerze zanim on tam wszedł ? ;)
to mój pierwszy (niedokumentalny) film o pencak silat, więc na wyrost 5/10