Zastanawiałem się czy nie dać dychy, ostatecznie jednak mocna dziewiątka. Mimo, że z czasopism wiedziałem jakie są realia brazylijskich slumsów, film wywołał u mnie szok. Bardzo przejmujący obraz środowiska, w którym dzieci od najmłodszych lat muszą walczyć o życie. Przyznam szczerze, że zgrzytałem zębami na zepsutego do szpiku kości Małego Ze. Z drugiej strony uświadomiłem sobie, że nie miał mu kto pokazać co jest dobre a co złe.
Taki jest prawdziwy obraz Brazylii. Kraju kojarzonego z karnawałem w Rio i sambą, plażą Copacabana i piłką nożną. Jest też niestety drugie oblicze. Młodociane bandy grasują i rabują. Bogaci ludzie wynajmują szwadrony śmierci, które tępią te dzieci jak szczury. Tak wygląda świat na początku XXI wieku. I niewielu ludzi się tym przejmuje.
Ta "Brazylia" ciągle poszerza swoje granice, obejmując coraz więcej i więcej połaci terenu. Nie chce być złym prorokiem ale nasza rzeczywistość polityczno-gospodarcza świata właśnie ku temu prowadzi. Świat w wielu miejscach się przeludnia. 1% populacji ludzkiej z najbogatszych ma w sumie więcej pieniędzy niż cała reszta razem wzięta z 99%. Zmniejsza się śmiertelność. Rosną potrzeby i różnice majątkowe.
To działa jak jeden wielki balon, do którego cały czas powoli napuszcza się powietrza. W końcu jednak pęknie. Wszystko ma swoje konsekwencje. Co jednak zrobić? Myśle, że każdy powinien szukać odpowiedzi we własnym sumieniu. Dla mnie jest to życie w danym miejscu i danej chwili oraz brak obojętności na to czego jestem świadkiem (cały czas w pryzmacie mojego otoczenia).
O ile życie byłoby prostsze gdyby na raz zniknęły wszystkie media/telefony/internet? Jakże świeżo i lokalnie by się wtedy zrobiło, czyż nie? Spodziewam się, że byłoby to uczucie podobne do tego co czuje ślepiec, który pewnego ranka budzi się widomy...
Bardzo trafna wypowiedź, sam bym lepiej tego nie ujął. O tym jednym procencie nie uświadamiałem sobie. Jednym procencie, którego przedstawiciele są często obecni w mediach, powodując frustracje wielu z pośród pozostałych 99 %. Bo to oni najczęściej są punktem odniesienia. Masz rację, media czynią nam krzywdę. Można oczywiście dać kontrargument, że gdyby nie Internet w ogóle nie byłoby kontaktu między nami ale, tak jak napisałeś zrobiłoby się świeżo i lokalnie.
świeżo i lokalnie? w sensie, że każdy powinien pilnować "swojej zagrody" ?
zdaje sobie sprawe z tego, że jak dowiem sie o jakimś problemie na drugim końcu Świata, to nie jestem w stanie nic z tym zrobić, ale wtedy chyba potrafie bardziej docenić to co mam... (np po takim filmie)
To ja polecam Central do Brasil też jest mocny i pokazuje okrutną do szpiku kości rzeczywistość. Wogóle Walter Salles wskrzesił Brazylijskie kino ma kilka naprawdę udanych filmów na koncie.