PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=807253}

Misja Greyhound

Greyhound
6,8 16 045
ocen
6,8 10 1 16045
5,8 9
ocen krytyków
Misja Greyhound
powrót do forum filmu Misja Greyhound

Film Aarona Schneidera oparto o powieść C.S. Forestera ''The Good Shepherd'' o podstarzałym komandorze Erneście Krause. Po wejściu USA do wojny komandor otrzymał pierwsze zadanie - eskorta konwoju przez Atlantyk.

...i w zasadzie nie wiem, co dalej napisać, bo po prostu mam próżnię w głowie.

Ten film to jakaś piramidalna pomyłka.

Po pierwsze, powieść Forestera to CAŁKOWITA FIKCJA LITERACKA, więc nie wiadomo dlaczego twórcy opisali film jako ''oparty o prawdziwe wydarzenia''. Mało tego, ''The Good Shepherd'', mimo bycia fikcją, bardzo ładnie kreśli postać i historię komandora Krausego: chociaż jest on najstarszy rangą i wiekiem z oficerów w konwoju, to pozostali górują nad nim doświadczeniem. Książka kreśli jego historię, opowiadając problemy z żoną, która zostawiła go z powodu jego miłości do marynarki wojennej; pobłażliwość i nieufność, jakim obdarza go jego własna załoga oraz jego własną niepewność i niezdecydowanie.

W filmie tego NIE MA. Tzn. jakieś tam sygnały są, ale bardzo niejasne, nietłumaczące niczego. Wychodzi to jak jakieś bezładne drgawki reżysera, który zachował się, jakby chciał coś pokazać, a nie mógł.

Odstawmy na bok książkę Forestera i zacznijmy się pastwić nad zgodnością historyczną.

Z niewiadomych przyczyn tytułowym ''Greyhoundem'' jest niszczyciel typu ''Fletcher''. Pierwsze niszczyciele tego typu weszły do służby w lipcu 1942 roku, czyli dwa miesiące po tym, kiedy dzieje się akcja filmu. Co więcej, Fletchery nie eskortowały konwojów, bo były zbyt cenne do takiego zadania. Przez lata konwoje były eskortowane przez poczciwe ''czterofajkowce'' - stare niszczyciele z I WŚ typu ''Clemson'' oraz ''Wickes''. Mało tego, pokazany niszczyciel to wersja ''anty-kamikaze'', w której jedną wyrzutnię torped zastąpiono dwoma poczwórnymi Boforsami 40 mm. Wersja ta weszła do służby... w kwietniu 1945 roku.

Ja wiem, że dla większości ludzi okręt to okręt, ale to tak, jakby pokazywać czołgi T-34-85 w filmie o wojnie zimowej.

Nie wiadomo dlaczego ''parasol powietrzny'' jest traktowany tutaj jako remedium na wszystko. W 1942 roku lotnictwo nadal technicznie było niedoskonałe (dość powiedzieć, że Coastal Command nadal posiadało poczciwe Whitleye i nieco nowsze Wellingtony) i jedynie trochę poprawiało ochronę konwojów. A w przypadku nocnych ataków nadal było bezradne.

Sam film ma pewne znamiona prawdopodobieństwa i wyraźnie nawiązuje do prawdziwego rejsu komandora Frederica Walkera w eskorcie konwoju HG-76 w grudniu 1941 roku, podczas którego jego zespół zatopił cztery U-Booty, a on sam staranował i zatopił U-574 19 grudnia. Był to pierwszy rejs Walkera jako dowódcy. Niedługo potem stworzył słynną 2. Grupę Eskortową, najskuteczniejszych zabójców U-Bootów, odpowiedzialnych za zniszczenie 23 Szarych Wilków.

Dobra, ale przecież co tam jakieś okręty, nie? Przechodzimy do mięsa. Sceny batalistyczne.

Jezu.

Ten film to jakaś komiksowa wersja historii. Brakuje tylko superbohaterów, bo wszystkie inne marvelowskie zagrania już są.

Niemcy są przedstawieni w tym filmie bezosobowo. Pojawiają się jedynie U-Booty, pozbawione załóg, niczym jakieś bezduszne mechaniczne rekiny, wyskakujące spod wody. Żeby dopełnić diabolicznego wizerunku demonów z głębin, każdy z nich ma wymalowane godło a la gang motocyklowy z Nevady - jakieś banalne czachy w czapkach, pyski wilka i gigantyczne topory na pół kiosku (żaden z tych emblematów, poza jednym, nie ma nic wspólnego z rzeczywistością); a każdemu U-Bootowi towarzyszy ambient niczym ze ''Szczęk''. Aż się bałem, kiedy zaczną kłapać zębami.

Dobra, to wszystko to tam blednie w momencie, kiedy diaboliczny U-Boot postanawia nadać komunikat radiowy na nasz poczciwy demokratyczny niszczyciel. Oczywiście złowrogi komunikat. Straszy kapitana, że wszystkich pozabijają, i że się przed nimi nie ukryją. Potem zaczyna wyć.

W tym momencie musiałem sobie zrobić przerwę, bo chyba poziom przeteleportował nas gdzieś poza granice niedorzeczności.

Ja rozumiem zabieg stylistyczny - no, wiecie, ''Greyhound'', czyli hart, chroni konwój-stado przed wilkami. Zabieg bezosobowego wroga nie jest zły, bo dokładnie tak postrzegano U-Booty. Ale chyba wszystko ma swoje granice. ''Greyhound'' w mniej-więcej połowie staje się nowszą wersją chłamu, jakim był ''U-571''. Autoparodią filmu wojennego.

U-Booty, z całkowicie nieznanych mi przyczyn, atakują w ciągu dnia. I to z powierzchni. Wynurzając się blisko siebie. Czemu, po co? Admirał Doenitz raczy wiedzieć. Po raz kolejny, jak w ''Red tails'', ''Furii'' i każdym ruskim filmie wojennym z Niemców zrobiono imbecyli. Skoro Niemcy byli aż takimi kretynami, to DLACZEGO cały świat się z nimi męczył sześć lat, żeby ich pokonać?! Załogi U-Bootów w swoich stalowych trumnach się przewracają.

Nawet czysto wizualnie film męczy. 3/4 ujęć to stalowoszare morze i stalowoszare niebo. Reszta to ujęcia z szarego mostka. Wszystko w jednej tonacji kolorystycznej. Brakuje urozmaicenia - scen pod pokładem, ujęć z pożarem, czegokolwiek. Skoro to fikcja, to naprawdę można było pofolgować i zmyć jakiegoś nieszczęśnika za burtę, wzięcie jakiegoś jeńca, albo dorzucić sztorm. Nie wiadomo dlaczego pokazano tylko U-Booty i zrezygnowano choćby z jednej sceny z udziałem niemieckich samolotów - przecież KG 40 na czterosilnikowych Condorach także straszyła konwoje. CGI też tak średnio nadąża - jest bardzo podobnie (tylko bardziej szaro), jak w filmach sprzed 10-15 lat. W porównaniu do rewelacyjnego ''Zatopienia Laconii'' ta produkcja to dwa kroki w tył.

Mimo, że główne role obsadzają całkiem nieźli aktorzy, z Tomem Hanksem na czele, to ich potencjał po prostu gdzieś ginie w tłumie. Hanks zachowuje się jak stetryczały reumatyk, który marzy o bujanym fotelu, a nie dowódca niszczyciela. W ogóle go nie czuć w tej produkcji, podobnie jak dawnego Ala Capone - Stephena Grahama. Grają bardzo niemrawo, nieprzekonująco. Inne postaci w ogóle nie zapadają w pamięć, bo film jest po prostu bezosobowy. Nie prezentuje bohaterów. Najczęstsze dialogi na ekranie to rozkazy zmiany kursu i nasłuch.

Nie znaczy to jednak, że w ''Greyhoundzie'' nie podobało mi się absolutnie nic. Bardzo podobała mi się scena zaskoczenia U-Boota na powierzchni, który odpowiada ogniem z broni pokładowej. Jestem w stanie wybaczyć, że był to U-Boot typu VII C/41, które weszły do służby w 1943 roku. Sama scena bazowała na prawdziwej walce między U-405, a niszczycielem USS ''Borie'' z listopada 1943 roku. W walce na powierzchni z użyciem broni pokładowej oba okręty zatopiły się wzajemnie. Z U-405 nie przeżył nikt. Rewelacyjną sceną jest dla mnie ta z walki w nocy, kiedy kamera unosi się, ponad błyski wystrzałów, okręty, eksplozje, przenika chmury, by ukazać niebo okryte zorzą. W ogóle sceny nocne są chyba największą zaletą filmu. Jak wyżej wspomniałem, odpowiada mi bezosobowe przedstawienie wroga, bo tak właśnie to postrzegano.

Zalety niestety szybko się kończą.

Ogólnie to film mnie bardzo rozczarował. Zamiast dobrego filmu wojennego otrzymałem jakiś niedorzeczny pastisz, jakąś powtórkę z chłamu w stylu ''U-571'', jakiś gwałt na moim umyśle. Nie polecam, naprawdę. 3/10.

Czuper1000

Dodam tylko, że U-Bootom w przypadku ataków na powierzchni zagrażała nie tylko eskorta, ale i statki handlowe, które miały montowane (co było raczej średnio legalne z punktu widzenia prawa wojennego, ale skuteczne i zrozumiałe) działa na rufach i działka przeciwlotnicze na dziobach z normalnymi obsadami z Royal Navy/US Navy. Statek mógł sam opędzić się od U-Boota, dla którego jakiekolwiek trafienie w kadłub było śmiertelnie niebezpieczne.


Robienie z Niemców idiotów to obelga dla tych, którzy z nimi walczyli i którzy z ich ręki zginęli.

ocenił(a) film na 7
andrzej_matowski0

Ale "Czerwonych (choć tak naprawdę Czarnych) ogonów" to Ty się nie czepiaj. Poprawność jakąś polityczną należy zachować ;-)

darex2709

Nigdy.

ocenił(a) film na 6
andrzej_matowski0

Eeeej, spokojnie, spokojnie! Ataki z powierzchni, ataki w dzień i wynurzanie się pomiędzy statkami zdarzały się jak najbardziej, bardziej czepiałbym się nadawania otwartym tekstem złośliwych komunikatów, choć i to się zdarzało. Poza tym, efektownie wygląda! Podobnie, jak odczłowieczenie Niemców, którzy pokazani są jak zło wcielone, maszyna do zabijania, stalowe szczęki, które zaraz zaczną kłapać (mnie się akurat ten zabieg podobał). Malowidła - stylistyka od czapy, nie tak wyglądały, ale jednak dużo U-bootów je posiadało. Współczesna stylistyka lepiej trafia do młodych, więc ugnę się w tym przypadku.
Dlaczego U-booty wynurzają się i strzelają w dzień? Bo łatwiej trafić. Po prostu. Nie powiem, kiedy całkiem zarzucono ataki z powierzchni, ale jeśli się dało - przeprowadzano je.
Dlaczego "parasol powietrzny" jest traktowany jako remedium? Bo większość ataków U-bootów zdarzało się właśnie w obszarze tzw. "Todesloch", czyli filmowej "Black Pit", gdzie go nie było. Osłona lotnicza nie była nieomylna, ale wydatnie zwiększała bezpieczeństwo.

Zgadzam się natomiast z szeregiem Twoich uwag. Zatrzymam się przy bohaterach - otóż, łącznie z samym Krausem, są płascy, nieciekawi, stanowią szare tło dla szarego głównego bohatera, który przedstawiony jest jako specjalista od wszystkiego - od psychologii Niemców do odmrażania szyb na mostku. Z ciekawością przeczytałem opis książki, na podstawie której jest napisany scenariusz. Nie znam jej bowiem i Twój opis otworzył mi trochę oczy. W filmie zupełnie nie widać, żeby załoga traktowała kapitana z pobłażaniem i była bardziej doświadczona od niego. Jedyne, co widać, to wyalienowanie kapitana od załogi, która jest zbiorem mechanicznych ludzików lego. On jest całkowicie osobnym bytem, jak gracz i boty. To przyprawia o lekki ból zębów podczas oglądania.

Osobną i w sumie niewiele znaczącą kwestią jest to, że Greyhound był niszczycielem brytyjskim, Eagle lotniskowcem, a Dicky i Harry to chyba jakaś para waginosceptyków, bo jako żywo nie przypominam sobie takiego nazewnictwa w marynarkach brytyjskiej i amerykańskiej... Z drugiej strony, na plus pokazanie międzynarodowego kontekstu - jeden ze statków konwoju płynie pod grecką banderą zaś któryś eskortowiec jest kanadyjski. +3 do realizmu.

Monotonia kolorów jest, moim zdaniem, atutem filmu - pokazuje męczącą atmosferę konwojów atlantyckich. Tylko pogoda jest za dobra. Taka "szóstka", podczas której można ciąć 36 węzłow... No, to się za często nie zdarzało :V

Jeśli chodzi o CGI, to mam problem. Niektórzy się zachwycają, inni potępiają, dla mnie było średnie. Trochę nie było miejsca, żeby poszaleć, a trochę widać, że niektóre panoramy są jak cut-scenki z gry komputerowej. Pożar na Greyhoundzie i pożary na tonących transportowcach wyszły całkiem OK i to, moim zdaniem, przeważa szalę.

Ogólnie film jest... średni. Mnie się podobał, ale ja się wychowałem na książkach Lipińskiego i Pertka (trochę zapomniałem szczegółów, np. że Fletchery nie pełniły służby konwojowej) i łykam wszystko, co jest z morzem związane. Ale żeby ten film zainteresował kogoś "spoza branży"? Niestety, nie. Głównie przez bohaterów, którzy są nieciekawi. Może dla mnie fajne jest posłuchać, jak marynarze wydają i powtarzają komendy, ale tak zwanego randoma to nie zaciekawi zupełnie. Dałem 7/10 ze względu na sentyment.

StarszySierzant

Kiedy zdarzało się niby nadawanie złośliwych komunikatów do okrętów eskorty? Poproszę o przykład.

użytkownik usunięty
andrzej_matowski0

Przyłączam się do tego pytania. Bardzo interesujące.

StarszySierzant

1. Nie zdarzało się nadawanie żadnych złośliwych komunikatów z tej prostej przyczyny, że U-Boot po nadaniu jakiegokolwiek komunikatu z powierzchni był błyskawicznie namierzany przez Aliantów. To jak wchodzenie do klatki lwa i ciąganie go za ogon. Żaden dowódca U-Boota nie był tak durny.

2. Żaden U-Boot nie posiadał takich malowideł. Godła malowane na kiosku były niewielkie - tu zaś mamy do czynienia z jakimiś popkulturowymi dziwadłami w stylu czaszki w czapce na tle Krzyża Żelaznego. Żaden U-Boot nie był pomalowany tak, jak w filmie, poza jednym - ten walczący na powierzchni ma godło U-132, oczywiście tak z dziesięć razy za duże, ale przynajmniej zachowujące jakieś pozory prawdopodobieństwa.

3. U-Booty NIGDY nie atakowały na powierzchni w ciągu dnia, ponieważ widać je było jak na dłoni. Ataki z powierzchni zdarzały się, ale tylko w nocy.

4. Parasol powietrzny w 1942 roku był niedoskonały, bo brakowało realnych samolotów morskich, a ataki były niecelne. Poza tym nawet w zasięgu parasola powietrznego samoloty były niezdolne do powstrzymywania ataków w nocy.

ocenił(a) film na 6
andrzej_matowski0

Ponieważ zostałem wywołany do odpowiedzi, a dyskusja toczy się dalej - napiszę, że:


faktycznie, nie znalazłem przypadku nadawania otwartym tekstem "złośliwych komunikatów" (szukałem trochę w dostępnej mi literaturze, ale mam też inne zajęcia, więc niezbyt wnikliwie :D). Więc:

przepraszam, pojechałem za daleko.

Oczywiście, znam mechanizm, który zabraniał tego typu praktyk - możliwość namierzenia U-boota drastycznie wzrastała, ale zdawało mi się, że gdzieś o takim przypadku czytałem.
No, właśnie, "zdawało mi się".

Co do punktu 2. Masz, oczywiście rację, niemniej jednak mogę przymknąć oko na taki wybieg, robiony pod dzisiejszą publiczkę. Mnie razi, ale rozumiem, że innych nie musi.

3. Czy ataki z powierzchni w dzień nie zdarzały się chociażby w początkowym okresie wojny? (Jeśli rozmawiamy w kontekście filmu, to owszem, 1942 nie był "początkowym" okresem wojny, ale pytam tak ogólnie). Najbardziej znanym przypadkiem, chyba, jest zatopienie Rio de Janeiro przez Orła, ale zdaje mi się (:D) że Niemcy też stosowali ostrzeżenia i wezwania do opuszczenia okrętu - przynajmniej w przypadku ataku na samotne statki.

4. Tak, samoloty były niedoskonałe i nie latały w nocy, niemniej jednak poczucie bezpieczeństwa załóg mocno wzrastało po wyjściu z obszaru środkowego Atlantyku i mogli reagować tak, jak na filmie (choć i tak, moim zdaniem, scena jest przerysowana).

Ogólnie sorry za lanie wody w komentarzu, najważniejsze, co chciałem napisać zawiera się na początku.
Pozdrawiam!

StarszySierzant

3. No ale litości, Rio de Janeiro płynął SAMOTNIE, bez eskorty, nie był nawet uzbrojony. Nie znam żadnego przypadku atakowania KONWOJU na powierzchni w ciągu dnia z tej prostej przyczyny, że U-Boot byłby wówczas tarczą strzelniczą dla nie tylko okrętów eskorty, ale także uzbrojonych (całkowicie bezprawnie) statków handlowych.

ocenił(a) film na 6
andrzej_matowski0

Dlatego wspomniałem na końcu komentarza - "przynajmniej w przypadku ataku na samotne statki".
Nie, no, ogółem masz rację, wynurzenie w dzień pośrodku konwoju to samobójstwo albo skrajna bezczelność. Zastanawia mnie to tak bardzo, że aż zacząłem sobie przypominać, czy nie czytałem o takim przypadku. Ponieważ wiem, że życie samo w sobie jest dziwne, to nie mówię, że taki przypadek na pewno nie zaszedł - chyba, że masz wiedzę w tej materii, a widzę, że jesteś bardziej na bieżąco niż ja.

A propos "nielegalnego" uzbrajania statków handlowych - kolejny przyczynek do tego, jak wielkim "łamaczem tabu" była IIWŚ. Tak wiele rzeczy, które były oczywiste dla przeciętnego człowieka przed 1939, okazało się kruchych jak zapałka w trakcie wojny. Nawet przywołana przeze mnie procedura zatopienia statku przez okręt podwodny zarzucona została bardzo szybko, choć wydawała się takim humanitarnym i cywilizowanym kompromisem.

StarszySierzant

Ogólnie to II WŚ zweryfikowała bardzo wiele jakże durnych założeń, dyktowanych przez Brytyjczyków jeszcze przed I WŚ, m.in. nieratyfikowana głupkowata deklaracja londyńska z 1909 roku, zakazująca okrętom podwodnym... ataków spod wody. Co ciekawe, pierwsi zaczęli ją łamać sami Brytyjczycy, nielegalnie tworząc statki-pułapki.

Stąd śmieszą mnie zarzuty o tym, jak to ''zbrodnicze'' były U-Booty, atakujące ''niewinne'' statki handlowe, mające na pokładach nie tylko tony materiałów wojennych, ale własną artylerię i płynące w konwojach pod eskortą okrętów wojennych.

ocenił(a) film na 6
andrzej_matowski0

Co do pierwszego akapitu - zgoda, ale co do drugiego, to się nie zgodzę. Statki handlowe zaczęły być uzbrajane w artylerię po akcjach rajderów, krążowników pomocniczych, oraz lotnictwa, a konwoje powstawały właśnie w odpowiedzi na ataki u-bootów.

StarszySierzant

Uzbrajanie statków handlowych i czynienie z nich dziwacznych pół-wojskowych hybryd było naruszeniem konwencji haskiej. Ja wiem, że to było zrozumiałe, ale jeśli ktoś się oburza, że ''hurr durr mordercy z U-Bootów torpedowali dzieci'', to trzeba wskazać, że Niemcy jak najbardziej mieli prawo je torpedować.

ocenił(a) film na 6
andrzej_matowski0

Jeśli ktoś gada, że "mordercy z U-bootów torpedowali dzieci" popełnia nadużycie. Ale o ekstremach nie mówmy. Natomiast mówiąc o naruszeniu konwencji przez aliantów wchodzimy na bardziej ogólny poziom, czyli czy jeśli mój przeciwnik łamie prawo przeciwko mnie, to ja też mogę je łamać przeciwko niemu. Uważam, że nie. Pozdrawiam!

ocenił(a) film na 6
StarszySierzant

Właśnie przegrałeś wojnę jak Polska - gratuluję wyciągania wniosków z historii.

ocenił(a) film na 6
andrzej_matowski0

Dokładnie... ja też nigdy nie słyszałem o atakach na konwój pod eskortą w wynurzeniu... do tego w dzień!

Miało być efektowniej? Może... ale w mojej opinii wystający peryskop mógłby być bardziej przerażający niż pokazanie całego okrętu. Coś jak płetwa rekina w szczękach ;-)

Generalnie u booty też raczej nie polowały na eskortę konwoju. Oczywiście zdarzały się przypadki zatopień niszczycieli - ale generalnie rolą u bootow było przedarcie się do środka konwoju i zatapianie okrętów transportowych.

Dlatego scena ataku 2 ubootów na Greyhounda dla mnie jest mocno naciagana.

Ogolnie pomysl na film super... ale to nie ta liga co "Das boot". Swoja droga niesamowite jak mozna nadrobic braki kasy wysokim poziomem realizmu i klimatem (jak w Das boot).

ocenił(a) film na 9
andrzej_matowski0

Ja za to mam zupełnie inne odczucia. Zdaję sobie sprawę, że film ten ma sporo przekłamań i mocno podkoloryzowanych wydarzeń, ale w końcu dostaję film wojenny bez zbędnego gadania czy scen miłosnych, skupiony na samej akcji. Niedawno Midway, teraz Greyhound. W końcu powraca dobre kino wojenne.

ocenił(a) film na 3
marcusfenix345

Boję się Tobie polecić "Idź i patrz", skoro ten niewypał uważasz za dobre wojenne kino,

ocenił(a) film na 8
Latzky

Aż się włączę w obronę tego świetnego, obejrzanego dziś z wypiekami na twarzy filmu z Hanksem. A "Idź i patrz" oceniłem na 4 przed 9 laty i zupełnie o nim nie pamiętam.

marcusfenix345

Okej, jasne - są różne gusta. Natomiast wymowa tego filmu jest tragiczna - to taka ''Furia'', tylko gorsza i na morzu. Pozostałe cechy są identyczne: heroiczni Amerykanie, walczący z fanatycznymi nazistowskimi kretynami. Dobrze, że skupiono się na samej akcji, ale to ''trochę'' za mało, by uznać ten film za ''rewelacyjny''.

ocenił(a) film na 6
andrzej_matowski0

W czym "Furia" jest łagodniejsza od "Misji Greyhound"? Właśnie w tym pierwszym filmie pokazana jest nienawiść niszcząca dobrych Amerykanów i zmieniająca ich w maszynki do zabijania, zaś kapitan Greyhounda podkreśla, że po zatopieniu U-boota zginęło "40 dusz" i w ogóle to stara się po prostu wykonać zadanie, a nie zabić jak najwięcej nazioli.

StarszySierzant

Ale potem już tego nie mówi. ;) Zupełnie jak Norman w ''Furii''.

ocenił(a) film na 6
andrzej_matowski0

Bardzo fajna i rzeczowa recenzja.
Faktycznie trochę kłuje w oczy wiele scen przedstawionych w filmie. Czytałem trochę o walkach na morzu podczas II wojny światowej i momentami przecierałem oczy ze zdumienia co się tam wyprawia.
Dość nienaturalnie (ale efektownie) wyglądały mijanki niszczyciela w bezpośredniej bliskości od osłanianych statków (że o U-botach nie wspomnę)

Generowanie jednak film oglądało mi się przyjemnie, choć zdecydowanie brakuje w nim ram otwierających i zamykających całość.

Warto dodać, że zatopiony Eagle miał oznaczenie burtowe H34. A wystarczy przejechać się do Gdyni, żeby na własne oczy zobaczyć naszą Błyskawicę z dokładnie takim samym numerem. Cała i zdrowa!

ocenił(a) film na 7
andrzej_matowski0

Słabiutka recka. Po Tobie akurat spodziewałem się nieco więcej obiektywizmu nad krytyką...

Scrach

''Słabiutka recka'', bo tak napisałeś. OK. Nie wiem, kim jesteś, więc nie rozumiem, co Twoje ''spodziewanie się'' ma oznaczać. Mam się przejąć, bo ktoś anonimowy nie zgadza się z moją słuszną krytyką tego filmidła?

ocenił(a) film na 7
andrzej_matowski0

Założyłeś temat na forum z Twoją recenzją filmu, no więc oceniam twoją recenzję. Po to jest forum, czyż nie? A czy będziesz się przejmować czy też nie (polecam jednak nie, bo to nic osobistego), to już jakby twoja sprawa...

Scrach

Przejmuję się mniej więcej tak, jak zeszłorocznym śniegiem.

ocenił(a) film na 7
andrzej_matowski0

No i właściwe podejście, biorąc pod uwagę fakt że rok temu śniegu nie było ;-)

Scrach

Zależy gdzie mieszkasz. U mnie był.

ocenił(a) film na 7
andrzej_matowski0

Twój komentarz podziałał na mnie jak zimny prysznic gdyż sam film podobał mi się. Ale fachowo to argumentowałeś wady tego filmu. Ale coś mnie tknęło i spojrzałem do mej biblioteczki po Wojne u U boot Hitlera Blaira której nie czytałem przynajmniej od dekady już przy pierwszej konfrontacji wyszły twoje nie ścisłości. Amerykanie w wrześniu 1942 posiadali na Atlantyku 114 niszczycieli z tego poważna cześć nowoczesnych dla ciebie mogę przeliczyć stan i typ na 7.12.1941 i zwodowane przejęte do służy po wybuchu wojny na Atlantyk do dnia 1.9 1942 a było ich 46. Twoim zdaniem co one miały eskortować poza konwojami flota uderzeniowa była na Pacyfiku.Zrodlo w/w książka str 783-786 Okręty podwodne oczywiście atakowały na konwoje oczywiście z peryskopowej w ciągu dnia przykład w/w kiszka str 685 konwój ON113 U379 i U176 ,następny proszę bardzo ONS 5U668 i UU266 źródło https://en.wikipedia.org/wiki/Convoy_ONS_5 . W sumie to nie wiem dlaczego aż tak się zbulwersowałeś w filmie pierwsze dwa uboty nie atakowały tylko śledziły a strzelały w obronie własnej tak mi się wydaje .Porównanie do takich gniotów jak u 571 i czerwonych skrzydeł jest tez chyba mocno przesadzone zwłaszcza ten drugi co Lucas film zrobił gwiezdne wojny w realiach DWS a ten film gdzie efekty komputerowe mnie wgniotły ale fakt ta są te gusta. Tu mój duzy plus dla tego filmu. Nie jestem w temacie od dawna ale zapewniam cie ze to nie jedyna książka o ubootwaffe. Przepraszam za styl i literowki.

adaska76

''Amerykanie w wrześniu 1942 posiadali na Atlantyku 114 niszczycieli z tego poważna cześć nowoczesnych dla ciebie mogę przeliczyć stan i typ na 7.12.1941 i zwodowane przejęte do służy po wybuchu wojny na Atlantyk do dnia 1.9 1942 a było ich 46.''

Pierwszy niszczyciel typu ''Fletcher'' - USS ''Nicholas'' (DD-449) - wszedł do służby 4 czerwca 1942 roku. Następny, USS ''O'Bannon '' (DD-450) - 26 czerwca 1942 roku.

Żaden ''Fletcher'' nie eskortował konwoju wiosną 1942 roku, bo ich po prostu nie było. Pierwszy ''Fletcher'' eskortujący konwój to USS ''Strong'' (DD-467), który 29 października 1942 roku wziął udział w eskorcie konwoju UGS-2.

ocenił(a) film na 7
andrzej_matowski0

Nie znam nie pamiętam się typów niszczyciel ale napisałeś że konwoje eskortowały przez lata czterofajkowce za te znam. Odebrałem tą część komentarza że tylko same trupy amerykanske pływały w konwojach

ocenił(a) film na 7
adaska76

Pięknie go zgadiles xD

ocenił(a) film na 5
andrzej_matowski0

I jeszcze jedno: w jednej ze scen zauważyłem antenę radaru naprowadzenia ognia na stanowisku pom-pom'a , to chyba gruba przesada.

ocenił(a) film na 2
andrzej_matowski0

Doskonale podsumowałeś. Dla mnie to było sci-fi. Naprawdę tylko amerykanie mogą taką bajkę nakręcić.

ocenił(a) film na 7
andrzej_matowski0

Zo

Ale mecz,też że aż żal.cie

ocenił(a) film na 8
andrzej_matowski0

Niewątpliwie posiadasz dużą wiedzę na temat realiów II wojny na morzach i oceanach. I tu, być może, tkwi źródło Twojej aż tak surowej i niskiej oceny, do której, oczywiście masz prawo. Ja ten film uważam za znakomity. Przykuł mnie totalnie do ekranu na te 1,5h. Nawet szkoda mi było go zapauzować, żeby iść po piwo ;) Działo się dużo i jak dla mnie, było to bardzo wiarygodne. Takie filmu chcę oglądać. A jestem bardzo surowym widzem.

andrzej_matowski0

Ale za to w filmie - bodaj po raz pierwszy - można oglądać ORP "Błyskawicę". ;)

ocenił(a) film na 9
andrzej_matowski0

Uwielbiam czytać takie pseudo intelektualne wypociny. Jedno wielkie hejterstwo, kompletny stek bzdur. Zastanawiam się po co ktoś wypaca taka ścianę tekstu. Żeby udawać przed innymi intelektualistę? Tak jak napisano komwntarz do tej marnej recenzji. Film służy do zabawy i rozrywki. Nie każdy musi być ściśle związany z faktami historycznymi.

Abraxus

pSeUDoIntEleKtUAlNe wYpOcInY

Jeśli wyciągnąłeś z tej recenzji tylko krytykę faktów historycznych, to znaczy, że czytanie ze zrozumieniem oraz intelekt nie są twoją mocną stroną.

ocenił(a) film na 10
andrzej_matowski0

Warte dłuższego komentarza, na pewno dopiszę.

ocenił(a) film na 10
andrzej_matowski0

Teraz tylko jedno na szybko - emblematy na U-Bootach.
Były. Nawet nie często. Raczej z reguły.
Mniejsze, większe, białe, czarne, kolorowe.
Indywidualne (dowódcy), indywidualne (okrętu), zbiorowe (flotylli), unikalne (w jednym egzemplarzu), popularne (na wielu okrętach.
Jakie?
Oczywiście były oczywiste - trupie główki w różnych wariantach, krzyże - też różne, i Eiserne i Balken.
I ogromna ilość nieoczywistych.
Jakie? Nie sposób wymienić wszystkie, bo byłyby setki. Ale tak z pamięci.
Najbardziej znany laikom jest chyba "Parskający byk" Gunthera Priena na U-47. Mało kto wie, że wcześniej, przed "Bykiem ze Scapa Flow" Prien miał na mostku pewnego rodzaju karykaturę Chamberlaina w postaci trupiej czaszki w cylindrze z parasolem. Dużą. Prawie na pół mostka.
A dalej: lecący anioł, biały, na 2/3 długości mostka. Tarcza ze swastyką i mieczem. Wierzgający dziki osioł. Czerwony diabeł. Dwa serca przebite torpedą. Wesoła ryba piła, zielona lub czerwona, na kilku okrętach (zauważył ktoś w Das Boot?). Torpeda przebijająca czerwoną gwiazdę. Żyrafa jako peryskop wystający z wody. Wielka ryba wypluwająca 3 torpedy. Kamień nagrobny. Topór normański. Cztery asy. Czerwona głowa błazna w czapce z dzwoneczkami. Niedźwiedź polarny na krze. Inny - wystający z kiosku okrętu. Napis na czerwono-niebieskiej tarczy "Durst ist schlimmer Heimweh" - to akurat z pewnych względów mój ulubiony :).
I żeby już nie smędzić dłużej - najpopularniejszy symbol malowany na aż 23 okrętach - koła olimpijskie. Tak właśnie. Z reguły w oficjalnych kolorach. Choć akurat historia tego malunku jest prosta :).
Więc rysunki nie tylko że były, ale były powszechne, różnej jakości artystycznej, a treści były często tak psychodeliczne, że krytykowanie tych z filmu jest pewnym nieporozumieniem.
Żeby nie było, że wymyślam - jak ktoś nie wierzy, to podejmuję się odszukać numer okrętu z podanym rysunkiem. A co. Kiedyś lubiłem marynistykę.
Na razie tyle.

antoni_krendzelak

Tu chodzi zarówno o stylistykę tych godeł, które są ahistoryczne - paszcza wilka i czacha w czapce na tle Krzyża Żelaznego - i jednocześnie przeskalowane kilkadziesiąt razy. Na zbliżeniach kiosków U-Bootów widać, że godła są dość małe, tu są na całym kiosku.

ocenił(a) film na 10
andrzej_matowski0

Sam film oceniam bardzo pozytywnie, zarówno od strony wizualnej jak i tematycznej. Jeden z najbardziej makabrycznych fragmentów zmagań II wojny światowej ciągle jest niezbyt znany i postrzegany powierzchownie. Dlatego może i nieco zawyżona ocena z mojej strony.
Nie sposób odmówić marynarzom U-Bootwaffe świetnego rzemiosła morskiego a nawet swoistego bohaterstwa. Ale ciągle wykazywali je polując głównie na statki handlowe, często dopuszczając się jednoznacznych zbrodni wojennych.
Jakieś bawienie się w kazuistykę o uzbrojonych nielegalnie (sic!) statkach handlowych, to - sorry bracie - słodkie pierdzenie, oraz coraz modniejsze ostatnio symetryzowanie przewin walczących w II wojnie stron.
Ja ciągle nie zapominam, że strona Aliancka była tą lepszą, a że nie była krystaliczna i dziewiczo czysta - to mnie akurat nie wprawia w ekscytację. Systemowe zbrodnie to byli Niemcy, Japończycy i sojusznik Aliantów z rozsądku - ZSRR.
Podwodniacy byli różni. Ci akurat najbardziej humanitarni wyginęli z reguły w pierwszych latach wojny. Z biegiem czasu coraz bardziej dominowali brutalni fanatycy - poziom upartyjnienia w U-Bootwaffe był wysoki, profil ideologiczny prawie jak w Waffen-SS, a służba prestiżowa i lukratywna. Straty ludzkie były rekordowe, niewielu z nich dożyło końca wojny. Jakaś rzadka sprawiedliwość dziejowa. A bitwę o Atlantyk wygrali ci lepsi. I moralnie, i - per saldo - technicznie.
Oburzenie z powodu "szkalowania załóg U-Bootów" jest dla mnie czymś tak odlecianym, że nie mieści w moim postrzeganiu rzeczywistości. Nie często używam nadużywanych i prostytuowanych w naszym kraju słów typu: Polska, Ojczyzna, patriotyzm itd. Ale w moim świecie nadal nie ma miejsca na podziw i zatroskanie o jakikolwiek fragment nazizmu i III Rzeszy. Mogę z uznaniem mówić o sprzęcie i wyposażeniu pochodzenia niemieckiego, doceniać nowatorstwo myśli wojskowej, ale do troski o dobre imię ludzi tworzących machinę nazizmu mi daleko. Ot, takie dziwactwo człowieka, którego rodzina straciła kilku członków dzięki tym wspaniałym ludziom, w tym - tak, na morzu też jednego, choć we flocie handlowej i nie przez U-Boota.
I uwaga natury ogólnej - sporą wiedzę historyczną w swojej wypowiedzi mieszasz z bardzo emocjonalnymi, kategorycznymi i chaotycznymi ocenami> Trudne do polemiki, bo oczywiście krytyka ocen jest natychmiast utożsamiana z krytyką faktów. Ale mogę spróbować :). A teraz tak wyrywkowo.
Niszczyciel typu "Fletcher". Jak już się bawimy w szczegóły, to pierwszy wszedł do służby w czerwcu, a nie lipcu, a zwodowany był w maju :). Czy nie pływały w konwojach, bo były zbyt cenne do takiej roboty? Jak najbardziej pływały. Czy polowały na okręty podwodne? Oczywiście, nawet z sukcesami. Tyle, że głównie na Pacyfiku, bo to były okręty budowane na tamten teatr działań. Jak twierdzą historycy US Navy tylko 40 ze 175 nie pływało po Pacyfiku. Niektóre z tych 40 też pływały sporadycznie w konwojach atlantyckich , mimo że ich dedykowanym przeznaczeniem była eskorta lotniskowców i pancerników. Ale - na wojnie jak to na wojnie - teoria przegrywa z praktyką. Czyli prawdą jest zarzut, że pokazanie jednego z "Fletcherów" jak głównego bohatera filmu jest błędem (chronologicznym głównie), ale reszta - nie za bardzo.

Oczywiście, że U-Booty walczyły w dzień na powierzchni. Akurat w walce z konwojami to faktycznie nie było zbyt częste zjawisko, ale to nie znaczy, że nie występowało.
Po co? Różnie. Na powierzchni płynęło się przynajmniej dwa razy szybciej, można było doganiać czy przeganiać konwój, ustawiać się na pozycji do strzału w krótkim czasie. Do mniejszych celów można było strzelać z działa zamiast marnować cenne torpedy.
Widmo natychmiastowego zniszczenia takiego okrętu jest delikatnie mówiąc przesadzone - rozległość pola bitwy, pogoda i widzialność, niski profil optyczny U-Boota, słabość i ilościowa i techniczna eskorty, niska skuteczność tej mitycznej super-artylerii statków handlowych, czy jak to miało miejsce podczas "Paukenschlagu" - niedoświadczony i bezradny przeciwnik. A zuchwałość wielu dowódców sprzyjała ryzykownym i nieregulaminowym często zachowaniom. Kolejne lata wojny zagoniły U-Booty pod wodę, większość trwale. Ale pierwsze jej lata - jak najbardziej.

Lotnictwo jako remedium na U-Booty. No tak. Tutaj trochę popadasz w sprzeczność. Z jednej strony pieklisz się, że przecież dzielni i mądrzy marynarze U-Bootwaffe nie atakowaliby na powierzchni, czy nie ryzykowali namierzenia nadając przez radio głupkowate pogróżki (o tym później), a potem lekko stwierdzasz, że przecież te samoloty to nie takie znowu wielkie coś, zwłaszcza że wtedy były przestarzałe. No więc ważąc zagrożenia wymienione powyżej - śmiem twierdzić, że samolot był z nich najgroźniejszy. Nawet przestarzały. Ostatecznie zmorą U-Bootów do końca wojny były archaiczne "Stringbagi", czyli dwupłatowe Swordfishe.
Nawet nocą. Bo stosowano takie cudowne i niesłychane wynalazki jak reflektory i flary.
Był krótki epizod, kiedy Niemcy zdecydowali się na mocne uzbrojenie przeciwlotnicze U-Bootów i nakazali podejmowanie walki z pojedynczymi samolotami, ale szybko ich z tego pomysłu wyleczyło masowe wyposażanie samolotów alianckich (w tym wspomnianych Swordfishów) w rakiety niekierowane.

Bezosobowi Niemcy? No tak, przyznam, że też bym wolał, żeby pojawił się jakiś niemiecki kapitan U-Boota, oczywiście twardy i marsowy, oczywiście czysty aryjczyk typ nordycki, który w kluczowych momentach zamiast wyć jak wilk recytowałby "Erlköniga".
Tu już zaczynasz pisać scenariusz, w czym naturalnie życzę ci sukcesów, bo chętnie bym obejrzał film marynistyczny prawie doskonały.

O rysunkach na U-Bootach już pisałem w pierwszym komentarzu, więc tylko dla porządku - te z których kpisz ani nie są nierealne, ani najbardziej obciachowe z autentyków. Akurat robisz szyderę z jednych z najpopularniejszych motywów.

A teraz te pogróżki i wycie przez radio. No strasznie cię tąpnęła bezdenna głupota tej sceny. Aż strach pomyśleć co by ci się porobiło jakbyś posłuchał autentycznych ciepłych wymian serdeczności radiowych między żołnierzami walczących stron. Z reguły co prawda polegały na wzajemnych wyzwiskach i szyderstwach, za to niezwykle sprośnych. Nie za bardzo to pasuje do wyobrażeń o dumnych i rycerskich wojownikach, no ale rzeczywistość zazwyczaj jest prostsza i bardziej prozaiczna od pomników.
Prawdopodobieństwo namierzenia źródła transmisji przy ówczesnej technice pelengacji - zdawkowe.
Nawet jeżeli by się udało, to co wtedy? Nasz dzielny dowódca eskorty dał by rozkaz jednemu ze swych nielicznych okrętów, żeby poszedł 10 mil na północ sprawdzić, czy nie ma tam bezczelnego Szwaba, który wyje jak wilk do mikrofonu? Bo przecież na pewno by nigdzie nie odpłynął.
Jeśli ten motyw odbierasz jako gwałt na swoim umyśle.... No cóż, powstrzymam się od jędrnego komentarza.

PS. Doczytałem, że chyba doczytałeś nieco na tematy, które tak pryncypialnie zrypałeś i nieco zmieniłeś zdanie, głównie w kontekście Fletcherów. Chwalebne. Myślę, że jest jeszcze parę kwestii, które po odrzuceniu zacietrzewienia możesz zrewidować. A przy niektórych pozostaniesz, niezależnie od Greyhounda, jak mi się wydaje.

ocenił(a) film na 6
antoni_krendzelak

Ciekawa kontrargumentacja, aż szkoda, że nie ma jeszcze odpowiedzi.

grd1

Bo mnie tu nie było. ;-)

antoni_krendzelak

''Ale ciągle wykazywali je polując głównie na statki handlowe, często dopuszczając się jednoznacznych zbrodni wojennych. ''

Przepraszam, co? Liczba zbrodni wojennych U-Bootwaffe oscyluje wokół jednej i jest to sprawa U-852. Powiedziałbym, że to granica błędu statystycznego uwzględniając liczbę 1162 U-Bootów, które posiadali Niemcy. Chyba, że za zbrodnię wojenną uważasz walkę na morzu, o czym niżej.

''Jakieś bawienie się w kazuistykę o uzbrojonych nielegalnie (sic!) statkach handlowych, to - sorry bracie - słodkie pierdzenie, oraz coraz modniejsze ostatnio symetryzowanie przewin walczących w II wojnie stron''

No tak, Niemcy bad, Angole good. Kali po całości. Niemcy nie mogą zatapiać statków handlowych (nawet transportujących kontrabandę) bo to była ''zbrodnia'' (tym samym tokiem rozumowania atakowanie niemieckich transportów kolejowych przez AK też było ''zbrodnią wojenną''), Alianci mogą sobie uzbrajać CYWILNE statki handlowe, tworząc pół-wojskowe hybrydy z obsadami z marynarki wojennej oraz budować statki-pułapki, by zatapiać U-Booty. O tym, że pierwszymi, którzy naruszali protokół londyński i uniemożliwili jego stosowanie w praktyce, byli Brytyjczycy, nie wspominam.

Jasne, Niemcy źli i jedli dzieci.

''Z biegiem czasu coraz bardziej dominowali brutalni fanatycy - poziom upartyjnienia w U-Bootwaffe był wysoki, profil ideologiczny prawie jak w Waffen-SS, a służba prestiżowa i lukratywna. ''

Poproszę o przykład takich ''fanatycznych'' podwodniaków, którzy ''z biegiem czasu dominowali''. Póki co, znam tylko trzy takie nazwiska i żaden z nich nie był podwodniakiem z końca wojny, a raczej z jej początku: Lüth, Prien i Schepke. Asami drugiego okresu wojny byli goście o raczej mało nazistowskich zapędach: Suhren, Cremer, Henke.

'' A bitwę o Atlantyk wygrali ci lepsi. I moralnie, i - per saldo - technicznie.''

Z pewnością setki tysięcy zamordowanych, zamęczonych i zagłodzonych przez Anglików, Amerykanów i Francuzów mieszkańców ich kolonii by się z tym zgodziły. A może ich zbrodnie popełnione przed, w trakcie i po II WŚ już się nie liczą? Bo ofiary nie nosiły pasiaków, nie miały tatuowanych numerków i nie robiono im zdjęć za drutami?

Reszty tego ''słodkiego pierdzenia'' o ''moralnej wyższości'' Aliantów nie skomentuję, bo to tanie granie na emocjach, które nie robi na mnie najmniejszego wrażenia.

''Niszczyciel typu "Fletcher". Jak już się bawimy w szczegóły, to pierwszy wszedł do służby w czerwcu, a nie lipcu, a zwodowany był w maju :).'

Faktycznie, dużo to zmienia w sensie mojej wypowiedzi. Wyżej już poprawiłem się, że owszem, DD-449 wszedł do służby 4 czerwca 1942 roku. Czyli circa dwa miesiące po wydarzeniach z akcji filmu i siedem miesięcy po tym, jak Krause dostaje od swojej ex-żony miniaturowy model niszczyciela, który wówczas nie istniał.

''Czy nie pływały w konwojach, bo były zbyt cenne do takiej roboty? Jak najbardziej pływały.''

Pierwszy ''Fletcher'' eskortujący konwój to USS ''Strong'' (DD-467), który 29 października 1942 roku wziął udział w eskorcie konwoju UGS-2. Do zadań eskortowych Amerykanie mieli szereg znacznie lepszych okrętów niż Fletchery, które z powodzeniem służyły na Pacyfiku do walk z japońską flotą. Sam to przyznajesz w dalszych akapitach, przyznając mi rację, że co do zasady Fletchery nie eskortowały konwojów przez Atlantyk w 1942 roku.

''Oczywiście, że U-Booty walczyły w dzień na powierzchni. Akurat w walce z konwojami to faktycznie nie było zbyt częste zjawisko, ale to nie znaczy, że nie występowało''

Przeczysz w tym momencie samemu sobie, przyznając mi rację, że U-Booty nie walczyły w ciągu dnia z konwojami na powierzchni. Jest to bzdura, której nie da się obronić. U-Booty walczyły w dzień na powierzchni wyłącznie z pojedynczymi statkami handlowymi, a nie podczas napotykania konwojów.

''Lotnictwo jako remedium na U-Booty. No tak. Tutaj trochę popadasz w sprzeczność. Z jednej strony pieklisz się, że przecież dzielni i mądrzy marynarze U-Bootwaffe nie atakowaliby na powierzchni, czy nie ryzykowali namierzenia nadając przez radio głupkowate pogróżki (o tym później), a potem lekko stwierdzasz, że przecież te samoloty to nie takie znowu wielkie coś, zwłaszcza że wtedy były przestarzałe. No więc ważąc zagrożenia wymienione powyżej - śmiem twierdzić, że samolot był z nich najgroźniejszy. Nawet przestarzały. Ostatecznie zmorą U-Bootów do końca wojny były archaiczne "Stringbagi", czyli dwupłatowe Swordfishe.''

Nie dziwi mnie to, że kompletnie nie zrozumiałeś tego fragmentu mojej wypowiedzi. Napisałem, że w filmie tym lotnictwo morskie jest traktowane jako broń ostateczna, całkowicie skuteczna i przesądzająca sprawę. Tymczasem wiosną 1942 roku Coastal Command dalej fruwał na Whitleyach i Wellingtonach. Sunderlandy i Liberatory dominować nad Atlantykiem zaczęły dopiero w 1943 roku, dalece lepiej wyposażone w elektronikę i o znacznie większym udźwigu oraz zasięgu. Wspomniane przez ciebie Swordfishe były bardzo skuteczne... ale latając jako samoloty pokładowe z lotniskowców eskortowych, naprowadzane na cel przez okręty.

A tutaj bach, z, nomen omen, powietrza, nad Oceanem pojawia się z czapy pojedyncza Catalina i z miejsca zdobywa killa. Deus ex Machina po całości. To krytyka zabiegu artystycznego, który jest tani i naiwny.

''Bezosobowi Niemcy? No tak, przyznam, że też bym wolał, żeby pojawił się jakiś niemiecki kapitan U-Boota, oczywiście twardy i marsowy, oczywiście czysty aryjczyk typ nordycki, który w kluczowych momentach zamiast wyć jak wilk recytowałby "Erlköniga".''

Polecam przeczytać książkę. Nie dość, że nie ma tam bzdur o wyjących do mikrofonów Niemcach, to jeszcze niemieckich podwodniaków Forester traktuje z ogromnym szacunkiem. Tutaj z U-Bootów zrobiono jakieś mechaniczne rekiny, wyskakujące spod wody przy dźwiękach ze ''Szczęk'' i wyjących do radia imbecyli.

Jeśli tego nie pojmujesz, to wyjaśniam. Robienie z Niemców debili jest obrazą także dla tych, którzy z tymi Niemcami walczyli. Bo skoro to były takie debile, jak pokazują to amerykańskie filmy, to dlaczego heroicznym Aliantom pokonanie ich zajęło prawie sześć lat przy miażdżącej przewadze liczebnej, gospodarczej i militarnej? Ukazywanie Niemców jako niedorozwojów czyni z Aliantów mięczaków, którzy nie umieli raz-dwa pokonać tych niedorozwojów.

Niemców należy pokazywać takich, jakimi byli: jako groźnych, niebezpiecznych, sprytnych i inteligentnych przeciwników, walczących jak równy z równym.

''O rysunkach na U-Bootach już pisałem w pierwszym komentarzu, więc tylko dla porządku - te z których kpisz ani nie są nierealne, ani najbardziej obciachowe z autentyków. Akurat robisz szyderę z jednych z najpopularniejszych motywów.''

Żaden, poza dwoma, rysunkami na kioskach nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Jedyne prawidłowe godła w filmie to te z U-107 (talia kart) i U-132 (Adler na czerwonej tarczy), chociaż są powiększone ze trzydzieści razy. Szczególnie urocza jest ta głupkowata paszcza wilka, która pasuje do jakiegoś gangu motocyklowego, aniżeli kiosku U-Boota.

''A teraz te pogróżki i wycie przez radio. No strasznie cię tąpnęła bezdenna głupota tej sceny. Aż strach pomyśleć co by ci się porobiło jakbyś posłuchał autentycznych ciepłych wymian serdeczności radiowych między żołnierzami walczących stron. Z reguły co prawda polegały na wzajemnych wyzwiskach i szyderstwach, za to niezwykle sprośnych. Nie za bardzo to pasuje do wyobrażeń o dumnych i rycerskich wojownikach, no ale rzeczywistość zazwyczaj jest prostsza i bardziej prozaiczna od pomników.''

Nie ma to jak marnować baterie do radia na pełnym morzu tylko po to, by nadać UOOO STHRASZNY komunikat przez radio, zaryzykować namierzenie na powierzchni i zniszczenie, by ''postraszyć'' naszego marsowego kapitana o obtartych stópkach. Jeszcze to ''słodkie pierdzenie'' (a raczej pensjonarskie imaginacje) imputujące mi, że mam jakieś wyobrażenia o ''rycerskich i dumnych wojownikach''.

Summa summarum, cała twoja wypowiedź sprowadza się do płakania, że ktoś śmiał napisać ''pozytywne'' (celowo w cudzysłowie - ja wolę używać określenia ''prawdziwe'') słowa o niemieckich marynarzach, bo ty poczułeś się jako Polak dotknięty, że Niemcy nie byli ludojadami pijącymi szklanki polskiej krwi. Cała twoja ''krytyka'' obudowana jest tylko wokół tego, z naciąganymi przykładami, gdzie przynajmniej dwukrotnie mimowolnie przyznajesz mi rację.

ocenił(a) film na 10
andrzej_matowski0

Odpowiedź zgodna z oczekiwaniami :). Głównie co do poziomu i kultury wypowiedzi, bo merytoryka to kwestia ocenna. Tradycyjnie - teraz tylko parę słów o malunkach, bo to chyba najzabawniejsze.
Miga w pewnym momencie U-Boot z czerwonym diabłem na kiosku - autentyk. Znak pędzącego czerwonego diabła miało 5 U-Bootów - U-57, U-552, U-794, U-1406 oraz U-2513.
U-132 miał tarczę z orłem ("Adlerem" :)) i swastyką na froncie kiosku, filmowy większą na boku kiosku, kolorystyka się zgadza. Wcześniej pisałeś, że w filmie jest 10 razy większa, teraz to nawet urosło do 30.
Oryginał miał ok. 50 cm na 40. No więc jak rozumiem filmowy U-Boot ma gdzieś malunek o rozmiarach od 5 na 4 metry, do 15 na 12 metrów.
Kolega wędkarz czy erotoman-gawędziarz? :))))
Łeb białego wilka miał U-566. Szarego - U-1007, U-3041, oraz U-3512. O rzymskiej wilczycy z Romulusem i Remusem trochę głupio wspominać, choć miały ja dwa U-Booty.
U-257 miał białą tarczę z pędzącym i ujadającym wilkiem.
Cała 12 Flotylla miała znak w postaci czerwonego łba wilka nad U-Bootem i kulą ziemską.
Nie twierdzę, że to wszystkie wilki na U-Bootach. Tyle na szybko zlokalizowałem, pewnie parę jeszcze było.
Co prawda nie rozumiem histeryzowania w temacie emblematów, no ale to nie jedyna rzecz, której nie rozumiem, więc pozostaje podejść na spokojnie.
Ciąg dalszy pewnie nastąpi.... ;).

antoni_krendzelak



''Odpowiedź zgodna z oczekiwaniami :). Głównie co do poziomu i kultury wypowiedzi, bo merytoryka to kwestia ocenna.''

Tia, dlatego swoją wypowiedź zacząłeś z ''wysokiego C'', pisząc o ''słodkim pierdzeniu''. Niebywale zawyżyło to kulturę dyskusji. Podobnie jak pisanie o ''histeryzowaniu'' i inne tego typu epitety, jakie z siebie wyplułeś pod moim adresem.

''Wcześniej pisałeś, że w filmie jest 10 razy większa, teraz to nawet urosło do 30. ''

Jakie to ma znaczenie, ile razy są przeskalowane? Liczy się sam fakt tego, że są komicznie powiększone. Uczepiłeś się tego, jakby to była najważniejsza część mojej wypowiedzi. Emblematy były relatywnie małe, co sam przyznałeś. Zajmują większą część kiosku. Skoro wysokość kiosku typu VIIC to jakieś 3,4 m, to oznacza, iż emblematy mają co najmniej 2 metry wysokości.

''Łeb białego wilka miał U-566. Szarego - U-1007, U-3041, oraz U-3512. O rzymskiej wilczycy z Romulusem i Remusem trochę głupio wspominać, choć miały ja dwa U-Booty.''

Emblemat U-566 stylistycznie wygląda zupełnie inaczej i dobrze o tym wiesz.

U-566:

https://uboat.net/media/boats/emblems/u566.gif

Kłapiący zębami psycho-U-Boot:

https://images.squarespace-cdn.com/content/v1/5c68efead7456278649f5899/159492279 6969-OCRA53JVPS8A0KE6B51X/Greyhound-the-grey-wolf.jpg?format=1000w

Czy to jest w ogóle do siebie podobne? A może dla ciebie nie ma różnicy - i to jest wilk, i to jest wilk?

Dodatkowo, U-1007 i U-3041:

https://uboat.net/media/boats/emblems/u3512.gif

''Co prawda nie rozumiem histeryzowania w temacie emblematów, no ale to nie jedyna rzecz, której nie rozumiem, więc pozostaje podejść na spokojnie.''

Emblematy to tylko detal w mojej wypowiedzi, którego uczepiłeś się pierwszy i od tego zacząłeś, próbując mnie w dziecinny sposób obśmiać. Znowu ci nie wyszło. ;-)

Konia z rzędem za odnalezienie takich, lub BARDZO PODOBNYCH emblematów na U-Bootach z okresu II WŚ:

https://i2.wp.com/custom-model-decals.com/wp-content/uploads/2020/07/1CEDE3DF-AE 29-49C2-B81A-28853CDDF8B7.png?resize=1000%2C524&ssl=1

ocenił(a) film na 7
antoni_krendzelak

Ależ pięknie zgasiłeś tego przemądrzałego typa.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones