PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=807253}

Misja Greyhound

Greyhound
6,8 16 045
ocen
6,8 10 1 16045
5,8 9
ocen krytyków
Misja Greyhound
powrót do forum filmu Misja Greyhound

Film Aarona Schneidera oparto o powieść C.S. Forestera ''The Good Shepherd'' o podstarzałym komandorze Erneście Krause. Po wejściu USA do wojny komandor otrzymał pierwsze zadanie - eskorta konwoju przez Atlantyk.

...i w zasadzie nie wiem, co dalej napisać, bo po prostu mam próżnię w głowie.

Ten film to jakaś piramidalna pomyłka.

Po pierwsze, powieść Forestera to CAŁKOWITA FIKCJA LITERACKA, więc nie wiadomo dlaczego twórcy opisali film jako ''oparty o prawdziwe wydarzenia''. Mało tego, ''The Good Shepherd'', mimo bycia fikcją, bardzo ładnie kreśli postać i historię komandora Krausego: chociaż jest on najstarszy rangą i wiekiem z oficerów w konwoju, to pozostali górują nad nim doświadczeniem. Książka kreśli jego historię, opowiadając problemy z żoną, która zostawiła go z powodu jego miłości do marynarki wojennej; pobłażliwość i nieufność, jakim obdarza go jego własna załoga oraz jego własną niepewność i niezdecydowanie.

W filmie tego NIE MA. Tzn. jakieś tam sygnały są, ale bardzo niejasne, nietłumaczące niczego. Wychodzi to jak jakieś bezładne drgawki reżysera, który zachował się, jakby chciał coś pokazać, a nie mógł.

Odstawmy na bok książkę Forestera i zacznijmy się pastwić nad zgodnością historyczną.

Z niewiadomych przyczyn tytułowym ''Greyhoundem'' jest niszczyciel typu ''Fletcher''. Pierwsze niszczyciele tego typu weszły do służby w lipcu 1942 roku, czyli dwa miesiące po tym, kiedy dzieje się akcja filmu. Co więcej, Fletchery nie eskortowały konwojów, bo były zbyt cenne do takiego zadania. Przez lata konwoje były eskortowane przez poczciwe ''czterofajkowce'' - stare niszczyciele z I WŚ typu ''Clemson'' oraz ''Wickes''. Mało tego, pokazany niszczyciel to wersja ''anty-kamikaze'', w której jedną wyrzutnię torped zastąpiono dwoma poczwórnymi Boforsami 40 mm. Wersja ta weszła do służby... w kwietniu 1945 roku.

Ja wiem, że dla większości ludzi okręt to okręt, ale to tak, jakby pokazywać czołgi T-34-85 w filmie o wojnie zimowej.

Nie wiadomo dlaczego ''parasol powietrzny'' jest traktowany tutaj jako remedium na wszystko. W 1942 roku lotnictwo nadal technicznie było niedoskonałe (dość powiedzieć, że Coastal Command nadal posiadało poczciwe Whitleye i nieco nowsze Wellingtony) i jedynie trochę poprawiało ochronę konwojów. A w przypadku nocnych ataków nadal było bezradne.

Sam film ma pewne znamiona prawdopodobieństwa i wyraźnie nawiązuje do prawdziwego rejsu komandora Frederica Walkera w eskorcie konwoju HG-76 w grudniu 1941 roku, podczas którego jego zespół zatopił cztery U-Booty, a on sam staranował i zatopił U-574 19 grudnia. Był to pierwszy rejs Walkera jako dowódcy. Niedługo potem stworzył słynną 2. Grupę Eskortową, najskuteczniejszych zabójców U-Bootów, odpowiedzialnych za zniszczenie 23 Szarych Wilków.

Dobra, ale przecież co tam jakieś okręty, nie? Przechodzimy do mięsa. Sceny batalistyczne.

Jezu.

Ten film to jakaś komiksowa wersja historii. Brakuje tylko superbohaterów, bo wszystkie inne marvelowskie zagrania już są.

Niemcy są przedstawieni w tym filmie bezosobowo. Pojawiają się jedynie U-Booty, pozbawione załóg, niczym jakieś bezduszne mechaniczne rekiny, wyskakujące spod wody. Żeby dopełnić diabolicznego wizerunku demonów z głębin, każdy z nich ma wymalowane godło a la gang motocyklowy z Nevady - jakieś banalne czachy w czapkach, pyski wilka i gigantyczne topory na pół kiosku (żaden z tych emblematów, poza jednym, nie ma nic wspólnego z rzeczywistością); a każdemu U-Bootowi towarzyszy ambient niczym ze ''Szczęk''. Aż się bałem, kiedy zaczną kłapać zębami.

Dobra, to wszystko to tam blednie w momencie, kiedy diaboliczny U-Boot postanawia nadać komunikat radiowy na nasz poczciwy demokratyczny niszczyciel. Oczywiście złowrogi komunikat. Straszy kapitana, że wszystkich pozabijają, i że się przed nimi nie ukryją. Potem zaczyna wyć.

W tym momencie musiałem sobie zrobić przerwę, bo chyba poziom przeteleportował nas gdzieś poza granice niedorzeczności.

Ja rozumiem zabieg stylistyczny - no, wiecie, ''Greyhound'', czyli hart, chroni konwój-stado przed wilkami. Zabieg bezosobowego wroga nie jest zły, bo dokładnie tak postrzegano U-Booty. Ale chyba wszystko ma swoje granice. ''Greyhound'' w mniej-więcej połowie staje się nowszą wersją chłamu, jakim był ''U-571''. Autoparodią filmu wojennego.

U-Booty, z całkowicie nieznanych mi przyczyn, atakują w ciągu dnia. I to z powierzchni. Wynurzając się blisko siebie. Czemu, po co? Admirał Doenitz raczy wiedzieć. Po raz kolejny, jak w ''Red tails'', ''Furii'' i każdym ruskim filmie wojennym z Niemców zrobiono imbecyli. Skoro Niemcy byli aż takimi kretynami, to DLACZEGO cały świat się z nimi męczył sześć lat, żeby ich pokonać?! Załogi U-Bootów w swoich stalowych trumnach się przewracają.

Nawet czysto wizualnie film męczy. 3/4 ujęć to stalowoszare morze i stalowoszare niebo. Reszta to ujęcia z szarego mostka. Wszystko w jednej tonacji kolorystycznej. Brakuje urozmaicenia - scen pod pokładem, ujęć z pożarem, czegokolwiek. Skoro to fikcja, to naprawdę można było pofolgować i zmyć jakiegoś nieszczęśnika za burtę, wzięcie jakiegoś jeńca, albo dorzucić sztorm. Nie wiadomo dlaczego pokazano tylko U-Booty i zrezygnowano choćby z jednej sceny z udziałem niemieckich samolotów - przecież KG 40 na czterosilnikowych Condorach także straszyła konwoje. CGI też tak średnio nadąża - jest bardzo podobnie (tylko bardziej szaro), jak w filmach sprzed 10-15 lat. W porównaniu do rewelacyjnego ''Zatopienia Laconii'' ta produkcja to dwa kroki w tył.

Mimo, że główne role obsadzają całkiem nieźli aktorzy, z Tomem Hanksem na czele, to ich potencjał po prostu gdzieś ginie w tłumie. Hanks zachowuje się jak stetryczały reumatyk, który marzy o bujanym fotelu, a nie dowódca niszczyciela. W ogóle go nie czuć w tej produkcji, podobnie jak dawnego Ala Capone - Stephena Grahama. Grają bardzo niemrawo, nieprzekonująco. Inne postaci w ogóle nie zapadają w pamięć, bo film jest po prostu bezosobowy. Nie prezentuje bohaterów. Najczęstsze dialogi na ekranie to rozkazy zmiany kursu i nasłuch.

Nie znaczy to jednak, że w ''Greyhoundzie'' nie podobało mi się absolutnie nic. Bardzo podobała mi się scena zaskoczenia U-Boota na powierzchni, który odpowiada ogniem z broni pokładowej. Jestem w stanie wybaczyć, że był to U-Boot typu VII C/41, które weszły do służby w 1943 roku. Sama scena bazowała na prawdziwej walce między U-405, a niszczycielem USS ''Borie'' z listopada 1943 roku. W walce na powierzchni z użyciem broni pokładowej oba okręty zatopiły się wzajemnie. Z U-405 nie przeżył nikt. Rewelacyjną sceną jest dla mnie ta z walki w nocy, kiedy kamera unosi się, ponad błyski wystrzałów, okręty, eksplozje, przenika chmury, by ukazać niebo okryte zorzą. W ogóle sceny nocne są chyba największą zaletą filmu. Jak wyżej wspomniałem, odpowiada mi bezosobowe przedstawienie wroga, bo tak właśnie to postrzegano.

Zalety niestety szybko się kończą.

Ogólnie to film mnie bardzo rozczarował. Zamiast dobrego filmu wojennego otrzymałem jakiś niedorzeczny pastisz, jakąś powtórkę z chłamu w stylu ''U-571'', jakiś gwałt na moim umyśle. Nie polecam, naprawdę. 3/10.

ocenił(a) film na 6
andrzej_matowski0

Zapomniałeś jeszcze dorzucić, że podczas przebijania się okrętu przez około 2-piętrowe fale, wszyscy stoją stabilnie jak na boisku piłkarskim. Mi się akurat to najbardziej rzuciło w oczy z niedorzeczności.

andrzej_matowski0

Weź się ogarnij i do roboty lepiej się weź bo farmazony wypisujesz, film jest bardzo dobry a ty się czepiasz i udajesz jakiegoś pseudo krytyka

Mati_Mati_7

Auauau,

ocenił(a) film na 7
andrzej_matowski0

Bardzo lubię filmy wojenne, ale przyznaję, że w tej tematyce jestem laikiem. Dlatego zawsze cenię sobie takie komentarze, które pokazują co, gdzie się nie zgadza. Tu widzę, że sporo.
Mimo to, nowy obraz uważam za nader udany. Po pierwsze, udało się im stworzyć porządne napięcie. Czułem zagrożenie, trochę bezsilność wobec przewagi u-bootów. To uczucie potęgowały właśnie szare barwy, ciasne przestrzenie, wszechogarniające zimno, każdy tonący okręt na horyzoncie. I choć siły powietrzne nie były, jak napisałeś, takim wybawieniem, tu dawały cel podróży.
Po drugie Tom Hanks. W moich oczach wypadł świetnie. Pierwszy raz dowodzi ochroną konwoju, widać jego niepewność, ale zarazem gotowość do podejmowania trudnych decyzji (chociażby w momencie, żeby skręcić okręt nie w tę stronę, w którą spodziewaliby się jego towarzysze czy ratowanie ludzi kontra zabezpieczanie konwoju). Widać też jego poświęcenie się i co ciekawe, mimo nieznajomości książki, odniosłem wrażenie między wierszami, że - tak jak w niej - kapitan wybiera służbę dla marynarki niż miłość. Tą nieufność załogi z książki też można dostrzec, chociażby w ich oczach. Choć nie jest to tak wyraziste. Dobrą też decyzją było ominięcie jakiś gadek o duperelach, Wiem, że to nadaje charakteru postaciom, ale często w takich filmach są słabe i psują dynamikę filmu. A ja zapamiętałem gościa od sonaru, Chariego, typa w wielkim hełmie, drugiego, który mierzył często wzrokiem kapitana. Tyle mi wystarczyło.
Po trzecie sceny batalistyczne. Być może często podkręcone, pokolorowane, nieprawdziwe, ale wygląda to nieźle.
Po czwarte. Niemcy. Mimo nieznajomości tematu, nawet ja dostrzegłem, że ich obraz jest wypaczony. Zrzucam to jednak na karb tworzenia klimatu - dźwięki, trochę jak wycie Orek, wymalowania - ogólnie sfora drapieżców ścigających ofiary. Dlatego też pasowała mi tu też ta anonimowość. Ci są źli, tamci dobrzy, bez niepotrzebnych niuansów.
Nie będę pisał o tym co mi się nie podoba w tym filmie, trochę tego mam, ale całość dla mnie wypadła pozytywnie.

Dzięki za informacje na temat tego, że twórcy inspirowali się rejsem komandora Frederica Walkera. Już znalazłem sobie książkę o nim.

ocenił(a) film na 10
andrzej_matowski0

Mega surowo oceniłeś... jak większość polaków oczekujesz, że film będzie wiernym odzwierciedleniem książki (nie możliwe jest przekazywanie książek w taki sposób - to zupełnie dwa sposoby dla różnie zaangażowanych w historię ludzi) i poważne tematy będzie traktował z należytą powagą powodującą zwykle nudę i trudność w odbiorze... tymczasem amerykanie mają inną receptę na przekazanie dramatycznych historii oraz spowodowanie refleksji: dobrze zrobiony, interesujący i wciągający film tylko ze szczyptą tego właściwego przekazu... dzięki temu są łatwiejsze i bardziej działające niż europejskie produkcje nasycone różnymi dramatycznymi przemyśleniami i spojrzeniami aktorów przkazującymi (w zamierzeniu twórców) dramatyzm a nudne strasznie....

ElfikTXT

''jak większość polaków oczekujesz, że film będzie wiernym odzwierciedleniem książki (nie możliwe jest przekazywanie książek w taki sposób - to zupełnie dwa sposoby dla różnie zaangażowanych w historię ludzi) i poważne tematy będzie traktował z należytą powagą powodującą zwykle nudę i trudność w odbiorze... ''

Nie, zwyczajnie oczekuję, że twórcy filmu nie będą traktować mnie jak idiotę. Bez kłapiących szczękami metalowych rekinów, wyskakujących spod wody i wyjących do mikrofonu. :^)

ocenił(a) film na 10
andrzej_matowski0

hehehehe - jest Pan idealista..... ilu ludzi obejrzało ten film? a ilu przeczytało coś np Pertka, Flisowskiego, Morisona (w USA) na temat wojny na atlantyku (jak Pan i Ja)? jesteśmy ułamkiem procenta tych, którzy coś czytali na ten temat, mają jasne wyobrażenie jak to wyglądało tam naprawdę, bo czytając masz więcej czasu na refleksje i wyobrażenia... film zrobiony dla milionów - Pan i Ja powinniśmy wyróżnić w nim i zrozumieć pewne rzeczy a na inne się nie denerwować, na przerysowania, na naciągnięcia faktów, fabuły i wydarzeń... u osób, które nie czytały, to moim zdaniem film daje świetną refleksję na temat tamtych wydarzeń... ktoś zainteresowany i zainspirowany sięgnie po książkę i się dowie realiów tych wydarzeń... troszkę dystansu zalecam... ps. Pański opis i komentarz - pierwsza klasa... ale film to przekazanie grozy tamtych dni przez rozrywkę a nie dokument... pozdrawiam

ElfikTXT

Szanowny Panie,

Nie trzeba czytać Flisowskiego, Pertka, czy - bliżej tematu - Wernera, albo Buchheima, żeby wiedzieć, że wyjące do mikrofonu i nieomal kłapiące zębami U-Booty to parodia rzeczywistości. Rozumiem ten zabieg, ale, jak wskazałem w pierwszym komentarzu: skoro to fikcja literacka, to można było trochę film urozmaicić. Dla mnie - już abstrahując od mojego czepiactwa historycznego - był on zwyczajnie monotonny. Takiemu ''Podwodnemu wrogowi'' z 1957 roku to on nie dorasta. Urozmaicić choćby emocjonalnymi dialogami, rozbudowaną historią postaci, bo nasz Hanks jest tak pasjonującym bohaterem, że miałem ochotę wejść w ekran i wlać mu w gardło filiżankę kawy, żeby przestał zachowywać się jak tetryk. Dodać jakieś inne sceny, np. pod pokładem, zmyć jakiegoś nieszczęśnika z niszczyciela, rzucić do ataku niemieckie samoloty, cokolwiek.

Bonusowe pytanie: ile osób czepiałoby się, gdyby w filmie o czołgach, na przykład ''Furii'', zamiast Tygrysa pojawiłby się T-55? Wszyscy. Dobrym przykładem jest tutaj ''Biały tygrys'' wyśmiewany m.in. za to, że tytułowy Tygrys nie jest Tygrysem. Dlaczego więc czołg nie może być nieprawidłowy, a okręt już tak?

andrzej_matowski0

Po co te wywody. To tylko film, który ma być atrakcyjny dla widza. Jak ktoś chce zgłębiać historię i fakty to sobie poszuka w necie. Wyluzuj.

Korpiklaani

Człowieku, piszesz do mnie o wypowiedz sprzed 1,5 roku, o której dawno bym zapomniał, i kolejny raz mówię, że racja jest jak d*pa - każdy ma swoją. Pozwól mi może mieć własną opinię. Kto tu powinien wyluzować? :D

ocenił(a) film na 5
andrzej_matowski0

@andrzej_matowski0 w punkt.

ocenił(a) film na 5
andrzej_matowski0

Świetnie napisane.
Do błędów czy raczej ciekawostek dodałbym jeszcze ,że zatopiony niby Brytyjski niszczyciel Eagle to nic innego jak Błyskawica.
Jeszcze sam kształt kadłuba mógłby istnieć jakiś podobny jednak zgadza się nawet numer burtowy H34.
Ciekawostką za to nie są komendy wydawane na mostku a raczej ich tłumaczenie. Np Easy to midship tłumaczone jest jako poluzuj ster, istna żenada.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones