No więc tak... Chciałam się trochę powzruszać, bo wszyscy (prawie) piszą, że smutny, wzruszający, itepe, to sobie obejrzałam... Z tym wzruszaniem się to mi nie poszło, nie wiem czemu... xD Mimo to, uważam, że te 119 (?) minut poświęcone "Moon child" nie były zmarnowane, bo mi się naprawdę spodobało... Film ma świetną fabułę, muzykę, a przede wszystkim klimat. Co prawda jest troszkę kiczowaty (i Gackt wyglądał zdeka jak plastik fantastik... te warkoczyki i biały płaszczyk...xD), ale jakoś to specjalnie nie raziło... No i ofc Hyde na plus, hmmm, jakby to ująć... "robił klimat" :>
...
To teraz idę myśleć na oceną... ;d